Oczywiście zadanie to jest łatwiejsze, gdy ma się do czynienia z żołnierzem, który samowolnie się oddalił. Brak określonego celu nadawał decyzjom takiego żołnierza szczególną przejrzystość. Uciekał się od czegoś, zamiast ku czemuś zmierzać.
Często podświadomie posługiwał się jakąś geograficzną symboliką. Jeśli przybył do miasta ze wschodu, uciekał na zachód. Chciał się oddzielić chaosem od goniących. Po godzinie rozmyślań nad mapą, rozkładem jazdy autobusów i książką telefoniczną Reacher potrafił bezbłędnie odgadnąć, gdzie można go znaleźć. Wiedział nawet, w którym motelu facet się zatrzymał.
Z Neagley sprawa była nieco trudniejsza, ponieważ jego dawna podwładna wyraźnie ku czemuś zmierzała. Chodziło o jakąś sprawę osobistą, a Reacher nie wiedział jaką, nie znał również miejsca, z którym się ta sprawa wiązała. Postanowił zacząć od rzeczy podstawowych. Co wiedział o Frances? Jakie elementy miały decydujące znaczenie? Cóż, Frances zadowalała się byle czym. Nie dlatego, że była biedna lub skąpa – po prostu nie widziała sensu wydawania pieniędzy na rzeczy, których nie potrzebowała. Dodam, że miała raczej skromne potrzeby. Nie potrzebowała, aby ktoś zmieniał jej pościel lub kładł gałązkę mięty na poduszce. Nie potrzebowała obsługi hotelowej lub prognozy pogody na następny dzień. Obywała się bez puszystego szlafroka i pantofli zapakowanych w torbę celofanową. Potrzebowała jedynie łóżka i drzwi z zamkiem, a także tłumu gości, cienia i taniego anonimowego lokalu, w którym panuje duży ruch, a barmani i recepcjoniści mają krótką pamięć.
Uznał, że może sobie darować obiekty położone w centrum miasta. Odpadało także Beverly Hills.
Co pozostawało? W jakim miejscu ogromnego Los Angeles czułaby się wygodnie?
Mógł wybierać spośród niemal trzydziestu dwóch tysięcy kilometrów ulic tego miasta.
Zadał sobie pytanie: Gdzie sam bym się zatrzymał?
W Hollywood, brzmiała odpowiedź. Odrobinę na południowy wschód od najlepszego rejonu miasta.
Właśnie tam by pojechał.
Był pewien, że odnajdzie Frances w Hollywood.
Samolot wylądował na lotnisku w Los Angeles z małym opóźnieniem, dobrze po lunchu. Podczas lotu nie podawano jedzenia, więc Reacher był głodny. Samantha, asystentka prokuratora z Portland, podała mu na śniadanie kawę i mufinka z otrębów. Pomyślał, że było to całe wieki temu.
Nie zatrzymał się, aby coś zjeść. Ruszył wprost na postój taksówek i wsiadł do żółtego vana toyoty, którego kierowca, Koreańczyk, koniecznie chciał porozmawiać o boksie. Reacher nie miał zielonego pojęcia o tej dyscyplinie, gdyż niewiele go obchodziła. Sztuczność tego sportu powodowała, że się wyłączał. W jego świecie nie było miejsca na miękkie rękawice i zakaz zadawania ciosów poniżej pasa. Na dodatek nie lubił pogaduszek. Siedział cicho w fotelu, słuchając, jak tamten trajkocze. Obserwował gorące, brązowe światło popołudnia wpadające przez okno. Patrzył na palmy, billboardy z filmowymi plakatami, jasnoszare niekończące się linie gumowych kostek oddzielających pasy ruchu. Na samochody, całe rzeki aut, istną powódź pojazdów. Dostrzegł nowego rolls royce’a i starego citroena DS. Obydwa samochody były czarne. Spojrzał na krwistoczerwonego MGA i pastelowo błękitnego thurn-birda rocznik 1957. Jeden i drugi z otwartym dachem. Zauważył żółtą corvette z 1960 roku jadącą za zielonym modelem z roku 2007. Pomyślał, że gdyby wystarczająco długo przypatrywać się ruchowi pojazdów w Los Angeles, można by zobaczyć wszystkie samochody, jakie kiedykolwiek wyprodukowano.
Kierowca skręcił w biegnącą na północ Sto Pierwszą, którą opuścił ostatnim zjazdem przed Sunset. Reacher wysiadł w zatoczce i zapłacił za kurs. Ruszył w górę na południe, aby po chwili skręcić w lewo i skierować się na wschód. Wiedział, że w tym rejonie Sunset, na długości około trzech kilometrów po obu stronach bulwaru, znajdowało się bardzo dużo tanich hotelików i moteli. Gorące powietrze południowej Kalifornii zalatywało kurzem i samochodowymi spalinami. Przystanął na chwilę. Musiał pokonać odcinek około trzech kilometrów, w jedną i drugą stronę, aby zajrzeć do recepcji kilkunastu moteli. Pomyślał, że zajmie mu to jakąś godzinę, może trochę więcej. Był głodny. Przed sobą, po prawej stronie, ujrzał znak restauracji Denny’ego należącej do sieci tanich lokali. Postanowił, że najpierw zje, a później przystąpi do pracy.
Minął rząd zaparkowanych samochodów i puste działki ogrodzone płytami, którymi w czasie huraganu osłaniano witryny i okna domów. Wdepnął w jakieś śmieci i kulę szarłatu wielkości piłki do softballu. Ponownie przekroczył Sto Pierwszą, idąc długim mostem. Wszedł na parking przed restauracją Denny’ego i przeszedł pas zieleni i drogę dla klientów odbierających jedzenie bez wysiadania z samochodu. Minął długi szereg okien.
W środku dostrzegł Frances Neagley siedzącą samotnie w jednym z boksów.
5
Reacher stał chwilę na parkingu, przypatrując się Neagley przez okno. Prawie nie zmieniła się od czasu, gdy ją widział cztery lata temu. Była teraz bliżej czterdziestki niż trzydziestki, lecz nie rzucało się to w oczy. Jej włosy pozostały długie, ciemne i lśniące. Czarne oczy były pełne życia, ciało – szczupłe i sprężyste. Musiała nadal spędzać dużo czasu na siłowni. Reacher nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Miała na sobie obcisły biały T-shirt z krótkimi rękawami. Pomyślał, że trzeba by mikroskopu elektronowego, aby wypatrzyć choćby odrobinę tłuszczu na jej ramionach. Lub gdziekolwiek.
Lekka opalenizna pasowała do koloru jej skóry. Zauważył, że ma polakierowane paznokcie. T-shirt sprawiał wrażenie markowego. Ogólnie wyglądała na bardziej zamożną, niż ją zapamiętał, zadowoloną, zadomowioną we własnym świecie. Kobieta sukcesu przywykła do życia w cywilu. Przez chwilę poczuł się skrępowany swoim tanim ubraniem, zdartymi butami i zaniedbaną fryzurą. Jakby jej się udało, a jemu nie. Radość z ujrzenia przyjaciółki wyparła tę myśl i Reacher mszył przez parking w stronę drzwi. Wszedł do środka, omijając znak z napisem „Proszę poczekać na wskazanie stolika” i podchodząc wprost do boksu Frances. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.- Cześć – powiedziała.
– Witaj.
– Masz ochotę na lunch?
– Taki miałem plan.
– Zamówmy coś do jedzenia, skoro w końcu tu dotarłeś – zaproponowała.
– Mówisz tak, jakbyś na mnie czekała.
– To prawda. Zjawiłeś się niemal punktualnie.
– Czyżby?
Neagley uśmiechnęła się ponownie.
– Zadzwoniłeś do mojego asystenta z Portland w Oregonie. Zapisał numer, z którego dzwoniono, i ustalił, że korzystałeś z automatu na dworcu autobusowym. Pomyśleliśmy, że pojechałeś wprost na lotnisko. Uznałam, że wybrałeś linie United. Pewnie nienawidzisz Alaskan. Po przylocie na miejsce wziąłeś taksówkę. Łatwo było określić twój przewidywany czas przybycia.
– Wiedziałaś, że przyjdę właśnie tutaj? Do tej restauracji?
– Sam mnie tego nauczyłeś.
– Niczego cię nie nauczyłem.
– Ależ tak – odpowiedziała. – Pamiętasz? Myśl tak jak oni, stań się nimi. A zatem stałam się tobą. Pomyślałeś, że wybrałam Hollywood, i postanowiłeś rozpocząć poszukiwania od Sunset. Ponieważ podczas rejsu z Portland linie United nie podają posiłków, uznałem, że będziesz głodny i zdecydujesz, że najpierw trzeba coś zjeść. W tym rejonie jest kilka restauracji, które mógłbyś wybrać, ta ma jednak największy szyld, a ty nie jesteś wybredny. Uznałam, że właśnie tutaj się z tobą spotkam.
– Że spotkasz się ze mną tutaj? Sądziłem, że to ja cię szukam.
– To prawda. Ja szukałam ciebie, szukającego mnie.