Выбрать главу

Wjechali na siódme piętro, ledwo mieszcząc się w ciasnej kabinie. Na korytarzu skręcili w lewo i stanęli przed niebieskimi drzwiami. Były otwarte. Milena mimo to zapukała i wprowadziła ich do środka.

Tammy Orozco okazała się małą, zgarbioną kobietą. Leżała na kanapie. Potargane czarne włosy, jasna skóra, wzorzysta podomka. Przypuszczalnie miała czterdzieści lat, lecz teraz wyglądała jak stuletnia staruszka. Podniosła głowę, zupełnie ignorując Reachera, O’Donnella, Dixon i Neagley. W ogóle na nich nie spojrzała. Wyczuli wyraźną wrogość. Nie zazdrość ani bliżej nieokreśloną niechęć jak u Angeli Franz. Miejsce tamtych uczuć zajął gniew. Popatrzyła na Milenę i zapytała:

– Manuel nie żyje, prawda?

Milena usiadła obok niej i powiedziała:

– Oni tak twierdzą. Bardzo mi przykro.

– Jorge też?

– Nie wiemy tego na pewno.

Kobiety objęły się i zaczęły płakać. Reacher postanowił poczekać, aż przestaną. Wiedział, jak to jest. Mieszkanie Orozca było większe do mieszkania Sancheza. Trzy sypialnie, inny rozkład, pokoje na inne strony. Stęchłe powietrze zalatywało smażonym jedzeniem. Mieszkanie było zniszczone i niechlujne. Może dlatego, że zostało przetrząśnięte trzy tygodnie temu, a może zawsze znajdowało się w stanie chaosu, ponieważ mieszkało w nim dwoje dorosłych i trójka dzieci. Reacher nie znał się na dzieciach, lecz po rozrzuconych książkach i zabawkach domyślił się, że pociechy Orozca były małe. Zauważył lalki i misie, gry wideo i wymyślne konstrukcje z plastikowych klocków. Dzieciaki musiały mieć pięć, siedem i dziewięć lat. Coś w tym rodzaju. Wszystkie pojawiły się na świecie stosunkowo niedawno. Po zakończeniu służby. Tego ostatniego Reacher był absolutnie pewien. W końcu Tammy Orozco podniosła głowę i zapytała:

– Jak to się stało?

– Policja przekaże pani szczegóły – odpowiedział Reacher.

– Cierpiał?

– Śmierć była natychmiastowa – wyjaśnił, tak jak go uczono dawno temu. Wszyscy żołnierze zabici podczas akcji ginęli błyskawicznie, chyba że można było dowieść, iż stało się inaczej. Uważano, że taka wiadomość stanowi pociechę dla bliskich. Reacher pomyślał, że jeśli chodzi o Orozca, formalnie rzecz biorąc, było to zgodne z prawdą. Po schwytaniu, torturach, dręczeniu głodem i pragnieniem Manuel odbył przejażdżkę helikopterem zakończoną wirowaniem w powietrzu i krzykiem podczas trwającego dwadzieścia sekund upadku.

– Dlaczego? – zapytała Tammy.

– Próbujemy to ustalić.

– Powinniście. Przynajmniej tyle możecie zrobić.

– Właśnie dlatego tu przyszliśmy.

– Tutaj nie znajdziecie odpowiedzi.

– Musi tu być. Zacznijmy od tego, kto był ich klientem. Tammy spojrzała zdumionym wzrokiem na Milenę, z twarzą wilgotną od łez.

– Klientem? – zapytała. – Jeszcze tego nie wiecie?

– Nie – odparł Reacher. – Nie pytalibyśmy, gdyby było inaczej.- Oni nie mieli klientów – wyjaśniła Milena w imieniu Tammy. – Stracili ich. Przecież wam mówiłam.

– Od czegoś musiało się zacząć – powiedział Reacher. – Ktoś musiał do nich przyjść ze swoją sprawą. Spotkać się w biurze lub kasynie.

– Tak się nie stało – odparła Tammy.

– W takim razie sami musieli trafić na ślad. Powinniśmy tylko ustalić gdzie, kiedy i jak.

Zapadło długie milczenie, a później Tammy powiedziała:

– Naprawdę nie rozumiecie? To nie miało nic wspólnego z nimi. Nic. I nic wspólnego z Vegas.

– Nie?

– Nie.

– Od czego wszystko się zaczęło?

– Zostali wezwani na pomoc – wyjaśniła Tammy. – Tak to się zaczęło. Pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie. Przez waszego przyjaciela z Kalifornii. Jednego z jego kumpli z armii.

51

Azhari Mahmoud wyrzucił paszport Andrew MacBride’a w Dumpster i przeistoczył się w Anthony’ego Matthewsa w drodze do wypożyczalni U-Haul. Miał kilka kart kredytowych i ważne prawo jazdy wystawione na to nazwisko. Adres na dokumencie oparłby się bardziej wnikliwemu badaniu. W wskazanym miejscu znajdował się prawdziwy dom z mieszkaniami, a nie jedynie skrzynka na listy lub pusty plac. Adres na kartach kredytowych był identyczny. Upływ lat sprawił, że Mahmoud wiele się nauczył.

Postanowił, że wypożyczy ciężarówkę średniej wielkości. Ogólnie rzecz biorąc, zawsze opowiadał się za rozwiązaniami średniego kalibru. Mniej rzucały się w oczy. Pracownicy zapamiętywali ludzi, którzy wypożyczali największe i najmniejsze przedmioty. Wystarczała mu ciężarówka średniej wielkości. Chociaż nie był człowiekiem wykształconym, potrafił wykonać proste działanie arytmetyczne. Wiedział, że objętość otrzymuje się przez pomnożenie wysokości przez szerokość i długość. Obliczył, że ładunek składający się z sześciuset pięćdziesięciu skrzynek można rozłożyć w taki sposób, aby szerokość wynosiła trzy metry, głębokość cztery, a wysokość półtora metra. Początkowo sądził, że dziesięć skrzynek ustawionych w rzędzie nie wejdzie do żadnej ciężarówki, później jednak zrozumiał, że może je ustawić na węższym boku. Powinno się udać.

Wiedział, że wszystko się uda, bo nadal miał przy sobie sto ćwierćdolarówek, które wygrał na lotnisku.

***

Złożyli wyrazy współczucia wdowie, przekazali jej adres Curtisowi Mauneyowi i wyszli. Odprowadzili Milenę do barn z otchłanią ognia. Musiała zarabiać na życie, a tego dnia już straciła trzy godziny. Powiedziała, że wylaliby ją, gdyby spóźniła się na popołudniową promocję. Wraz z upływem czasu na Stripie panował coraz większy ruch, jednak plac budowy w dalszym ciągu pozostał opuszczony. Ani żywej duszy. Plama w kanale ściekowym nareszcie wyschła. Poza tym nic się nie zmieniło. Słońce stało wysoko na niebie. Nie było upalnie, lecz wystarczająco ciepło. Reacher myślał o tym, jak płytko zakopali zwłoki. O rozkładzie ciała, gazach, przykrym odorze, zaintrygowanych zwierzętach.

– Macie tu kojoty? – zapytał.

– W mieście? – zdziwiła się Milena. – Nigdy żadnego nie widziałam.

– Okej.

– Dlaczego pytasz?

– Tak z ciekawości.

Poszli dalej, tym samym skrótem, który wybrali poprzednio. Dotarli do baru lekko po piętnastej.

– Tammy jest wściekła – powiedziała Milena. – Przykro mi z tego powodu.

– Spodziewaliśmy się tego – odparł Reacher.

– Była tam, gdy przyszli przeszukać dom. Spała. Uderzyli ją w głowę. Przez tydzień leżała nieprzytomna. Niczego nie pamięta. Teraz obwinia o wszystko człowieka, który zadzwonił do Orozca.

– To zrozumiałe – rzekł Reacher.

– Ja nie mam do was żalu – powiedziała. – To nie wy zadzwoniliście. Domyślam się, że połowa z was była w to zaangażowana, a połowa nie.

Weszła do baru, nie oglądając się za siebie. Drzwi się zamknęły. Reacher usiadł na murku, na którym czekał tego ranka.

– Przykro mi, ludzie – powiedział. – Straciliśmy mnóstwo czasu. To wyłącznie moja wina.

Nikt nie odpowiedział

– Neagley powinna objąć dowodzenie. Straciłem instynkt.

– Mahmoud przyjechał tutaj, a nie do Los Angeles – zauważyła Dixon.

– Pewnie miał przesiadkę. Teraz jest już w Los Angeles.

– Dlaczego nie wybrał bezpośredniego lotu?

– Dlaczego posługiwał się czterema fałszywymi paszportami? Kimkolwiek jest, to bardzo ostrożny człowiek. Zostawia fałszywe tropy.

– Zaatakowano nas tutaj, a nie w Los Angeles – ciągnęła Dixon. – To nie ma najmniejszego sensu.

– Wszyscy podjęliśmy decyzję, aby tu przyjechać – dodał O’Donnell. – Nikt się nie sprzeciwiał.

Reacher usłyszał dźwięk syreny dolatujący od strony Stripu. Nie był to niski sygnał wozu strażackiego ani oszalały skowyt karetki. To szybko jechał policyjny radiowóz. Reacher podniósł głowę i spojrzał na plac budowy oddalony kilometr od nich. Wstał, zasłonił oczy i wytężył wzrok. Pomyślał, że jeden radiowóz to nic. Gdyby na placu budowy zjawił się brygadzista i odkrył coś niepokojącego, przyjechałby cały konwój.