Выбрать главу

Godzinę później do Neagley zadzwoniła Diana Bond, mówiąc, że wjeżdża na parking przed restauracją Denny’ego.

54

Przeszli niewielki odcinek Sunset, wstąpili do oświetlonego neonami holu restauracji Denny’ego i ujrzeli czekającą na nich wysoką blondynkę. Była sama. Cała w czerni. Czarny żakiet, czarna bluzka, czarna spódniczka, czarne pończochy i czarne buty na wysokim obcasie. Poważny styl Wschodniego Wybrzeża, trochę nie na miejscu na Zachodnim i bardzo nie na miejscu u Denny’ego. Szczupła, atrakcyjna, inteligentna, trzydziestokilkuletnia.

Wyglądała na lekko poirytowaną i zaaferowaną.

Lekko zmartwioną.

Neagley przedstawiła wszystkich.

– To Diana Bond – powiedziała. – Z dystryktu Kolumbii, a ostatnio z bazy sił powietrznych w Edwards.

Diana Bond miała ze sobą jedynie małą torebkę z krokodylowej skóry. Żadnej teczki, chociaż Reacher nie oczekiwał, że przyniesie notatki i plany. Poprowadzili ją przez sfatygowaną salę do okrągłego stolika z tyłu. Pięć osób nie zmieściłoby się w kabinie. Kiedy przyszła kelnerka, zamówili kawę. Po chwili wróciła z pięcioma ciężkimi kubkami i dzbankiem. Nalała wszystkim. Każdy pociągnął w milczeniu jeden łyk. Zaczęła Diana Bond. Bez zbędnych ceregieli.

– Mogłabym kazać was wszystkich aresztować. Reacher skinął głową.

– Jestem zaskoczony, że pani tego nie zrobiła – odpowiedział. – Szczerze mówiąc, oczekiwałem, że przyprowadzi pani ze sobą kilku agentów.

– Wystarczyłby jeden telefon do Agencji Wywiadu Obrony – rzekła Bond.

– Dlaczego pani tego nie uczyniła?

– Staram się być kulturalna.

– I lojalna – dodał Reacher. – Wobec swojego szefa.

– I kraju. Radzę, abyście zrezygnowali z tego wątku śledztwa.

– Wówczas podróżowałaby pani na darmo.

– Z radością uczynię to jeszcze raz.

– Za pieniądze podatników.

– Proszę mi tego oszczędzić.

– Jesteśmy głusi na prośby.

– Odwołuję się do waszego patriotyzmu. Chodzi o bezpieczeństwo narodowe.

– W sumie nasza czwórka odsłużyła w wojsku sześćdziesiąt lat – rzekł Reacher. – A pani ile?

– Nie byłam w wojsku.

– Ile lat odsłużył pani szef?

– Ani jednego.

– W takim razie proszę nie opowiadać nam bajeczek o patriotyzmie i bezpieczeństwie narodowym, okej? Nie ma pani wymaganych kwalifikacji.

– Dlaczego interesuje was Little Wing?

– Nasz przyjaciel pracował dla New Age Defense Systems. Staramy się uzupełnić jego nekrolog.

– Nie żyje?

– Przypuszczalnie.

– Bardzo mi przykro.

– Dziękuję.

– Ponownie nalegam, abyście nie naciskali mnie w tej sprawie.

– Nie ma mowy.

Diana Bond milczała przez dłuższą chwilę, a następnie skinęła głową.

– Zawrzyjmy układ. Opowiem wam o wszystkim w zarysie, jeśli przyrzekniecie na sześćdziesiąt lat służby, że nie będziecie drążyli dalej.

– W porządku.

– I nigdy więcej o was nie usłyszę.

– Okej.

Kolejna długa przerwa. Jakby Bond zmagała się z własnym sumieniem.

– Little Wing to nowy rodzaj torpedy – powiedziała. – Dla floty okrętów podwodnych na Pacyfiku. Całkiem zwyczajna z wyjątkiem udoskonalonego systemu sterowania, za który odpowiada nowa elektronika.

Reacher uśmiechnął się.

– Dobra bajeczka – rzekł. – Nie wierzymy pani.

– Dlaczego?

– Nigdy nie uwierzymy w pierwszą odpowiedź, jakiej pani udzieli. Chce nas pani zbyć. Nie wspomniałem, że przez większość owych sześćdziesięciu lat musieliśmy wysłuchiwać kłamstw, więc potrafimy je rozpoznać. Na dodatek część wspomnianego czasu poświęciliśmy na czytanie bzdurnych raportów produkowanych przez Pentagon, dlatego rozumiemy język, którym operują wojskowi. Ci goście nazwaliby nową torpedę Litte Fish. Oprócz tego New Age Defense Systems to nowa firma. Mogli zbudować swoją siedzibę w dowolnym miejscu. Gdyby pracowali dla marynarki, wybraliby San Diego, Connecticut, Newport News lub Wirginię. Nie uczynili tego. Zbudowali biuro we wschodnim Los Angeles. Najbliżej tego miejsca są bazy sił powietrznych, między innymi w Edwards, z którego pani przyjechała. Ta broń nosi nazwę Little Wing, zatem musi mieć jakiś związek z lotnictwem.

Diana Bond wzruszyła ramionami.

– Musiałam spróbować – oznajmiła.

– Niech pani spróbuje jeszcze raz – doradził Reacher. Kolejna pauza.

– To broń piechoty – zaczęła. – Wojsk lądowych, a nie powietrznych. New Age Defense Systems ma siedzibę we wschodnim Los Angeles, aby być w pobliżu Fort Irwin, a nie Edwards. Ale ma pan rację, to broń powietrzna.

– A konkretnie?

– Przenośny odpalany ręcznie pocisk ziemia-powietrze. Broń nowej generacji.

– Jaką ma siłę rażenia? Diana Bond potrząsnęła głową.

– Nie mogę powiedzieć.

– Musi pani, w przeciwnym razie kariera pani szefa będzie skończona.

– To nie fair.

– Czemu?

– Mogę jedynie powiedzieć, że jest to rewolucyjne rozwiązanie.

– Już to pani mówiła. Oznacza to, że będzie przestarzała za rok zamiast za pół roku od dziś.

– Raczej za dwa lata.

– Na czym polega jej działanie?

– Nie skontaktujecie się z mediami. Zdradzilibyście własny kraj.

– Jeśli pani nie wierzy, niech się pani przekona.

– Mówi pan poważnie?

– Tak poważnie jak o raku płuc.

– Nie wierzę.

– Proszę nam powiedzieć, co to jest, w przeciwnym razie pani szef od jutra zacznie szukać nowej pracy. Gdyby o to chodziło, wyświadczylibyśmy wielką przysługę temu krajowi.

– Nie lubicie go.

– Czy jego w ogóle ktoś lubi?

– Prasa tego nie opublikuje.

– Niech pani marzy dalej. Bond zamilkła na kolejną minutę.

– Obiecajcie, że nie powiecie o tym nikomu – powiedziała.

– Już to zrobiliśmy – przypomniał Reacher.

– To skomplikowane urządzenie.

– Jak technika rakietowa?

– Znacie stingerà używanego obecnie? – zapytała. Reacher skinął głową.

– Widziałem go w akcji. Wszyscy widzieliśmy.- Jak działa?

– Nakierowuje się na ślad cieplny pozostawiony przez silnik samolotu.

– Niestety, jest wystrzeliwany z ziemi – wyjaśniła Bond. – Na tym polega jego główna wada. Musi się jednocześnie wznosić i manewrować, dlatego jest stosunkowo wolny i mało skuteczny. Lecący pocisk widać na ekranie radaru wycelowanego w ziemię, dzięki temu pilot może go wymanewrować. Można się też przed nimi bronić, używający flar pozorujących.

– A Little Wing?

– Little Wing to rewolucyjne rozwiązanie. Podobnie jak większość genialnych pomysłów opiera się na bardzo prostym rozwiązaniu. W fazie wznoszenia pocisk całkowicie ignoruje cel, przystępując do jego zniszczenia w fazie spadania.

– Rozumiem – powiedział Reacher. Bond skinęła głową.

– Kiedy się wznosi, przypomina głupią rakietę. Bardzo, bardzo szybką. Osiąga wysokość około trzech kilometrów, następnie zwalnia, zatrzymuje się i zaczyna pikować w dół. Wtedy włączają się urządzenia elektroniczne i pocisk zaczyna namierzać cel. Jest wyposażony w powierzchnie kontrolne i rakietowy silnik pomocniczy umożliwiający manewrowanie. Ponieważ większość pracy wykonuje siła ciążenia, manewrowanie jest bardzo precyzyjne.

– Spada na zdobycz – rzekł Reacher. – Jak jastrząb. Bond ponownie przytaknęła.

– Z ogromną szybkością – dodała. – Znacznie przekraczającą prędkość dźwięku. Pocisku nie można zatrzymać. Radar naziemny jest zwrócony w dół. W dół wystrzeliwane są flary. Dzisiejsze samoloty są całkiem bezbronne od góry. Kiedyś nie było w tym nic złego. Z góry niewiele im zagrażało. Obecnie sytuacja uległa zmianie. Właśnie dlatego sprawa jest tak delikatna. Przez okres najbliższych dwóch lat nasze pociski ziemia-powietrze będą nie do pobicia. W tym czasie każdy, kto zdobędzie Little Wing, będzie mógł zniszczyć dowolny cel w powietrzu. Może nawet dłużej. Wszystko zależy od tego, jak szybko pojawią się nowe zabezpieczenia.