Och, pamiętasz kota, Teofilu? Czy przysłał go Czarny Dziadek, czy przysłał też robaka, który wylazł spomiędzy czerwonych kamieni wypełniających tory przy peronie i powiedział ci, że tutaj kończy się twoja kolejowa podróż? Bo kot, kiedy podszedł do twojego łóżka i powiedział, że musisz koniecznie, natychmiast iść do obory, bo tam odbywa się narada, i musisz zabrać z sobą lustro, przecież nie przyszedł do ciebie przez przypadek. Zabrałeś więc z pokoju lustro i szedłeś w towarzystwie swojej szczupłej, obcej twarzy, nad którą wiły się słomiane włosy, i zszedłeś do obory, a tam krowy i koń spierali się głośno o to, które z nich ma cię pożreć, i kot kazał ci przymocować lustro do słupa, żebyś mógł patrzeć, jak będą cię pożerać, a ty bałeś się tak jak wtedy, kiedy w głowę wbił ci się kruk, bo przecież kiedy pan Lompa o wszystkim się dowie, to wyrzuci cię na zbity pysk, tak się bałeś, a kot kazał ci zdjąć wszystkie łachy, zostałeś w samych majtkach, widziałeś siebie w lustrze, takiego chudego, Teofilu, pamiętasz?
Teraz siedzisz na ławeczce, gładzisz się po żebrach i czujesz, jak otula je szczęśliwa kołderka cienkiego sadła, które pamiętasz z dotyku, z czasów, kiedy byłeś bardzo mały i mieszkałeś z mamą, która cię karmiła; wtedy też byłeś taki tłusty jak dzisiaj. Ale wtedy, w oborze, byłeś bardzo chudy, wszystkie żebra ci wystawały, a obojczyki chciały przebić cienką skórę i błagałeś, Teofilu, zwierzęta, żeby cię nie pożerały, bo jesteś bardzo chudy, i kot się śmiał, pamiętasz, Teofilu, jak bardzo się śmiał i chlastał cię pazurami po twarzy, i krwawiłeś, ale tej krwi nie było widać w zwierciadle. I potem krowa wyciągnęła pysk po twoją rękę, ale otwarły się drzwi stodoły i wszedł gospodarz.
A ty leżałeś, w majtkach, na ziemi i wyłeś, czując, jak twoja ręka znika w pysku krowy. I wiedziałeś, bo kot ci powiedział, że teraz pan Lompa wywali cię na zbity pysk. I tak się stało, Teofilu, pamiętasz? On pobiegł do domu, pan Lompa, i tam zadzwonił gdzieś, a potem ubrali cię i wieźli cię, pamiętasz, samochodem, starym samochodem. Takim samym samochodem, to był duży fiat, wieźli cię do domu z krzesłami z bordowej dermy, kiedy za mamą zamknęły się drzwi, a teraz wieźli cię gdzieś i wiedziałeś, że wyrzucą cię gdzieś daleko albo zabiją, a ćma, która siedziała ci na ręce, powiedziała, że cię zabiją i zakopią pod ziemią. Bałeś się, Teofilu, bo wiedziałeś, że kiedy umrzesz, to potem się obudzisz i tam będzie czekał na ciebie kruk, i nie będzie nic, tylko ty i kruk, i ćma też się z ciebie śmiała, jak ty płakałeś. I potem było jeszcze gorzej, wjechaliście za jakieś ogrodzenie, pokazywali jakieś przepustki, ktoś głośno kłamał, a ty płakałeś, pamiętasz, Teofilu? I płakałeś, kiedy wyciągnęli cię z auta i zapakowali do windy, i zjechaliście nagle pod ziemię, do kopalni, do takiej, jaką widziałeś na obrazkach w książce, w podstawówce w Kielcach, to znaczy w szkole specjalnej, Teofilu, bo chodziłeś przecież do szkoły specjalnej, pamiętasz? I tam był górniczy trud i górnicze skarby drzemią pod ziemią, i pióropusze, i teraz zjeżdżałeś w dół takiej kopalni, a winda strasznie huczała i śmiał się kot, i kruk, i ćma, a ty krzyczałeś, Teofilu, bo wiedziałeś, że tutaj cię zakopią, przywalą bryłami węgla i skał i zostawią, i wtedy przyjdą do ciebie robaki, i cię pożrą.
Ale nie zostawili, prawda, Teofilu? Nie zostawili, bo siedzisz teraz tutaj, na ławce i z radością pozwalasz słońcu grzać ci twarz, i myślisz o tym, co pani Lompino da ci na obiad. Nie zostawili, tylko szliście korytarzami, unikając innych górników, których skarby pod ziemią, i tam na końcu była jaskinia, w której był Czarny Dziadek – czarny, bo był rzeczywiście całkiem czarny, jak Murzyn, i położyli cię na łożu z węgla, a Czarny Dziadek objął cię za głowę, kazał wszystkim wyjść i wyszarpywał ci z czaszki głosy, które tkwiły tam jak krucze szpony, wyszarpywał, męczył się i sapał, ty wyłeś, ale twój głos nie mógł przecież przebić się przez skały, a on wyszarpywał, aż wyszarpał wszystkie, a ty zemdlałeś.
I obudziłeś się potem, pamiętasz, Teofilu, w swoim łóżku, czysty, bez śladu węgla. I zapytałeś pana Lompy, który siedział przy twoim łóżku, gdzie byłeś, a on powiedział, że „bůú žeś pod źymjům, na grubje, i tam će Skarbek wylyčyú" 1. I rzeczywiście, głosów już nie było w twojej głowie. Twoja głowa była czysta i cicha, pamiętasz, wtedy najbardziej. I wtedy zacząłeś wychodzić do ludzi, na wieś, oni wszyscy mówili tak dziwnie, jak pan Lompa, ale polubiłeś ich, bo oni, kiedy widzieli, że mieszkasz u Lompy, przestali się ciebie bać. I zacząłeś chodzić do kościoła, i na katechezę z dziećmi ze szkoły, którym opowiadałeś o Czarnym Dziadku, bo tak nazwałeś sobie Skarbnika, który cię uleczył, a wcześniej wysłał robaka i kota, żeby cię do niego przywiedli. Dzieci słuchały, a jak były starsze, to się śmiały, ale i tak słuchały. A kiedy w poniedziałki pan Lompa zabierał z sobą jedzenie dla Czarnego Dziadka, ty czasem dawałeś panu Lompie prezent dla Dziadka – zasuszony kwiat albo kamyk, albo coś ładnego. I on mu to zawsze zanosił.
I teraz, Teofilu, siedzisz sobie na ławeczce, a czujesz, że znowu powinieneś odwiedzić Czarnego Dziadka, bo znowu czasem mówią do ciebie krowy i Dziadek musiałby znowu wyrwać ci głosy z głowy, prawda? I czujesz, że kruk jest gdzieś niedaleko. Krąży dookoła kruk kraczący i czeka tylko, kogo by rozdziobać.
Ale nie boisz się, wiesz przecież, że Czarny Dziadek ci pomoże, i chodzisz w końcu do kościoła, a tam jest ten miły ksiądz, który, chociaż wcale mu się to nie podoba, siedzi z tobą i tłumaczy ci różne rzeczy o Jezusie. I tak siedzisz sobie, Teofilu, na słońcu, i jest ci ciepło i dobrze, i masz swój pokój i ciepłe jedzenie, i pracujesz przy krowach, i one najczęściej milczą, i kot cię unika, obchodzi z daleka, i nawet kruk się ciebie boi, bo jak czujesz, że on jest blisko, to biegniesz rano do kościoła, idziesz do komunii i kruk znika.