Выбрать главу

– Dzień dobry, kochanie. – Nadstawił się po całusa.

– Dzień dobry. – Anna odwróciła głowę. – Rano mam nieświeży oddech – powiedziała z przepraszającą miną, ale mleko już się wylało. Dan bez słowa wstał i wstawił filiżankę do zlewu.

Dlaczego to musi być tak cholernie trudne. Bez przerwy robi albo mówi coś nie tak. Przecież chce, żeby między nimi było dobrze, jak dawniej. Bardzo chciała wrócić do tej oczywistej relacji, jaka ich łączyła przed wypadkiem.

Dan zaczął zmywać naczynia. Podeszła do niego, objęła go od tyłu i przytuliła twarz do jego pleców. Poczuła, że jest spięty i zdenerwowany. Odechciało jej się bliskości. Nie umiałaby powiedzieć, kiedy to pragnienie znów wróci i czy w ogóle wróci.

Z westchnieniem opuściła ręce i usiadła przy stole.

– Muszę się rozkręcić, wrócić do pracy – powiedziała, biorąc kromkę chleba i sięgając po nóż do masła.

Dan odwrócił się, oparł o zlew i skrzyżował ręce na piersi.

– A co chcesz robić?

Przez chwilę zwlekała z odpowiedzią.

– Chciałabym otworzyć własny interes – odparła w końcu.

– Kapitalny pomysł! Co to ma być? Sklep? Mogę sprawdzić, gdzie jest wolny lokal.

Uśmiechał się całą twarzą, ale jego zapał ostudził jej własny. To jej pomysł, nie chciała się nim dzielić, chociaż sama nie wiedziała dlaczego.

– Chcę to zrobić sama. – Zdawała sobie sprawę z tego, jak ostro to powiedziała.

Radość Dana zniknęła w sekundę.

– To rób – powiedział i wrócił do zmywania. Kurde, kurde, kurde. Anna zaklęła w duchu i zacisnęła pięści.

– Myślałam, żeby otworzyć sklep, ale przyjmowałabym również zlecenia na aranżację wnętrz, wyszukiwanie antyków i tak dalej. – Trajkotała, usiłując udobruchać Dana, ale on tłukł naczyniami i nie odpowiadał. Patrząc na jego plecy, widziała twardość i nieprzejednanie.

Anna odłożyła kanapkę. Odechciało jej się jeść.

– Przejdę się trochę – powiedziała i poszła na piętro, żeby się ubrać.

Dan milczał.

– Jak miło, że ci się udało wpaść do nas na lunch – powiedziała Pyttan.

– To ja się cieszę, że mogłem przyjść zobaczyć, jak się mieszka drugiej połówce. – Sebastian ze śmiechem grzmotnął w plecy Percy'ego. Percy zakaszlał.

– U was też jest niczego sobie.

Percy uśmiechnął się ukradkiem. Pyttan nigdy nie ukrywała, że dom Sebastiana, z dwoma basenami i kortem tenisowym, uważa za mocno pretensjonalny. Powierzchnię miał wprawdzie mniejszą niż pałac Fygelsta, ale wyposażenie droższe. Dobrego gustu nie da się kupić za pieniądze, mówiła po każdej wizycie, krzywiąc się na błyszczące złote ramy i olbrzymie kryształowe żyrandole. Skłonny był przyznać jej rację.

– Chodź, usiądziemy – powiedział, prowadząc Sebastiana na taras, do nakrytego stołu. O tej porze roku Fygelsta było bezkonkurencyjne. Piękny park rozciągał się daleko, jak okiem sięgnąć. Dbało o niego troskliwie wiele pokoleń. Wkrótce zacznie podupadać, tak jak pałac. Dopóki nie doprowadzi finansów do porządku, muszą sobie radzić bez ogrodnika.

Sebastian usiadł, rozparł się na krześle. Okulary przeciwsłoneczne zsunął na czoło.

– Wina? – Pyttan podsunęła mu butelkę pierwszorzędnego Chardonnay. Nie podobał jej się pomysł, żeby poprosić o pomoc Sebastiana, ale Percy wiedział, że skoro tak postanowił, żona zrobi wszystko, żeby mu to ułatwić. Nie miał zbyt wielu innych możliwości, jeśli w ogóle jakieś miał.

Pyttan napełniła kieliszek Sebastiana. Nie czekając na sygnał gospodyni, zabrał się do jedzenia. Nałożył sobie sporą porcję skagenröra [7], a potem żuł z półotwartymi ustami. Percy zauważył, że Pyttan odwróciła wzrok.

– Więc macie jakieś problemy z urzędem skarbowym?

– Istny krzyż pański. – Percy pokręcił głową. – W dzisiejszych czasach nie ma już chyba nic świętego.

– Co prawda, to prawda. W tym kraju nie opłaca się pracować.

– Rzeczywiście, za czasów mojego ojca było inaczej. – Percy zerknął pytającym wzrokiem na Pyttan i zaczął kroić tosta. – Należałoby nam się trochę uznania za to, że włożyliśmy tyle starań w zarządzanie tym skarbem kultury. To kawał szwedzkiej historii. Moja rodzina wzięła na siebie odpowiedzialność za utrzymanie go i wywiązała się z tego w sposób przynoszący jej prawdziwy zaszczyt.

– Tak, ale teraz wieją inne wiatry – powiedział Sebastian, wymachując widelcem. – Socjaldemokratyczne wieją od dawna i nie pomogło nawet to, że dziś mamy prawicowy rząd. Nie będziesz posiadał więcej od sąsiada swego, a skoro posiadasz, zabiorą ci wszystko, co masz. Odczuwam to na własnej skórze. W tym roku miałem do spłacenia sporą zaległość podatkową, na szczęście tylko od tego, co mam w Szwecji. Trzeba działać chytrze i lokować zasoby finansowe za granicą, żeby urząd skarbowy nie mógł się dobrać do owoców naszej ciężkiej pracy.

– Oczywiście, ale znaczna część mojego majątku jest uziemiona w pałacu.

Percy nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że Sebastian od lat go wykorzystywał. Najczęściej w ten sposób, że korzystał z pałacu. Zapraszał klientów na przyjęcia z polowaniem albo zwykłe balangi, na które przywoził którąś ze swoich licznych panienek. Percy był ciekaw, czy żona Sebastiana coś podejrzewa. Ale to w końcu nie jego rzecz. Jego Pyttan trzymała zbyt krótko i nigdy by sobie nie mógł pozwolić na coś podobnego. A inni niech sobie robią, co chcą.

– Musiałeś dostać niezły spadek po starym, co? – powiedział Sebastian, podstawiając Pyttan pusty kieliszek.

Pyttan chwyciła butelkę i nalała mu po brzegi, nie zdradzając nawet najmniejszym skrzywieniem, co o tym myśli.

– Tak, ale wiesz… – Percy zaczął się niespokojnie kręcić. Nie cierpiał rozmawiać o pieniądzach. – Utrzymanie tego wszystkiego jest strasznie drogie, a koszty stale rosną. Okropna drożyzna.

Sebastian wyszczerzył zęby.

– Naturalnie, codzienne wydatki są ogromne.

Bez skrępowania zlustrował Pyttan od stóp do głów: od brylantowych kolczyków po szpilki od Louboutina. Potem zwrócił się do Percy’ego.

– W czym ci pomóc?

– Taaak… – Percy nie mógł się zdecydować. Zerknął na żonę i zaczerpnął powietrza. Musi rozwiązać ten problem, w przeciwnym razie ona poszuka innej możliwości. – Chodzi tylko o krótkoterminową pożyczkę.

Zapadło kłopotliwe milczenie, ale Sebastianowi to nie przeszkadzało. Po jego ustach błąkał się uśmieszek.

– Mam propozycję – powiedział przeciągle. – Uważam jednak, że powinniśmy to omówić sami, we dwóch, jak starzy koledzy ze szkolnej ławy.

Pyttan chciała zaprotestować, ale Percy rzucił jej wyjątkowo twarde spojrzenie, więc nic nie powiedziała. Popatrzył na Sebastiana, porozumieli się w milczeniu.

– Pewnie tak będzie najlepiej – powiedział, pochylając głowę.

Sebastian uśmiechnął się szeroko. Jeszcze raz podsunął Pyttan kieliszek.

Na skrobanie fasady było za gorąco, słońce stało wysoko. Postanowili więc, że w ciągu dnia będą pracować w środku.

– Może zaczniemy od podłogi? – zaproponował Mårten.

Rozglądali się po jadalni.

Ebba na próbę pociągnęła za odstającą tapetę, spory kawałek został jej w ręku.

– A nie lepiej od ścian?

– Nie jestem pewien, czy podłoga wytrzyma. Deski są częściowo spróchniałe. Trzeba się tym zająć, zanim się zabierzemy do innych rzeczy. – Nacisnął nogą na deskę, ugięła się pod jego ciężarem.

– Okej, niech będzie podłoga – powiedziała Ebba, wkładając okulary ochronne. – Jak to zrobimy?

вернуться

[7] Skagenröra – sałatka, której głównymi składnikami są krewetki, majonez i koperek, a także siekana czerwona cebula, ikra i ryba. Często podaje się ją na toście.