Выбрать главу

Dagmar odruchowo dotknęła węzła z tyłu głowy. Jej jasne włosy były tak gęste i niesforne, że zawsze wystawał jakiś kosmyk.

– To niech sobie będzie ciekaw. Proszę mu powtórzyć – powiedziała i chciała odejść.

Grubas roześmiał się, a potem długo mówił po niemiecku. Niemiec się nie śmiał. Odwrócona do niego plecami znów poczuła na karku jego dłoń. Zdecydowanym ruchem wysunął grzebień z węzła i rozpuścił jej włosy.

Powoli, sztywno odwróciła się do niego. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, grubas zaśmiewał się dalej. Nawiązali milczące porozumienie. Dagmar, wciąż z rozpuszczonymi włosami, ruszyła do domu. Dobiegający stamtąd gwar i okrzyki zakłócały ciszę letniej nocy.

Patrik przykucnął nad wielką dziurą. Deski były stare i spróchniałe, z całą pewnością trzeba je było zerwać. To, co zobaczył pod podłogą, już nie było takie oczywiste. Poczuł nieprzyjemne ściskanie w żołądku.

– Dobrze, że od razu zadzwoniliście – powiedział, nie odrywając wzroku od dziury.

– To krew, prawda? – Mårten przełknął ślinę. – Nie wiem, jak wygląda stara krew. Równie dobrze może to być smoła albo coś innego. Ale zważywszy na to, że…

– Rzeczywiście, wygląda na krew. Gösta, mógłbyś ściągnąć ekipę kryminalistyczną? Niech przyjadą sprawdzić. – Patrik wstał i skrzywił się, strzyknęło mu w stawach. Jak przypomnienie, że lat mu nie ubywa.

Gösta skinął głową i odszedł na bok. Szedł i wybierał numer.

– Czy tam, pod spodem, może być… coś więcej? – spytała drżącym głosem Ebba.

Patrik domyślił się, o co jej chodzi.

– Trudno powiedzieć. Trzeba będzie zerwać całą podłogę i się przekonać.

– Cóż, każda pomoc się przyda, chociaż niezupełnie tak to sobie wyobrażaliśmy – zauważył Mårten i roześmiał się.

Nikt się nie przyłączył. Podszedł Gösta.

– Technicy mogą przyjechać dopiero jutro. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie. Trzeba wszystko zostawić, jak jest. Nie wolno niczego sprzątać ani ruszać.

– Nie będziemy. Zresztą po co? – odparł Mårten.

– Oczywiście – powiedziała Ebba. – Wreszcie jest szansa, że się dowiem, co tu się stało.

– Moglibyśmy o tym porozmawiać? – Patrik się cofnął, obraz dziury w podłodze został mu pod powiekami. Był przekonany, że to krew. Gruba warstwa zaschniętej krwi, sczerniałej od upływu lat. Ponad trzydziestu, jeśli to rzeczywiście krew.

– Możemy usiąść w kuchni, tam jest jaki taki porządek – powiedział Mårten i ruszył przodem.

Ebba została z Göstą.

– Idziesz? – Mårten odwrócił się i spojrzał na nią.

– Idźcie, idźcie. Zaraz do was przyjdziemy – odparł Gösta.

Patrik już chciał zaprotestować, bo właśnie z Ebbą chciał porozmawiać, ale zauważył, jaka jest blada, i pomyślał, że Gösta ma rację. Lepiej jej dać trochę czasu, zresztą nie śpieszyło im się.

W tym, że w kuchni jest jaki taki porządek, było sporo przesady. Wszędzie walały się narzędzia i pędzle, zlew był pełen brudnych naczyń i resztek po śniadaniu.

Mårten usiadł przy stole.

– Zasadniczo oboje z Ebbą jesteśmy porządniccy. A raczej byliśmy – poprawił się. – Patrząc na to, trudno uwierzyć, prawda?

– Remont to istne piekło – powiedział Patrik, siadając na krześle. Najpierw strzepnął z niego okruchy chleba.

– Utrzymywanie porządku już mi się nie wydaje takie ważne. – Mårten spojrzał w okno. Szyby pokrywała gruba warstwa kurzu, zasłaniała widok jak firanka.

– Co wiesz o rodzinie żony? – spytał Patrik. Słyszał, że Gösta i Ebba rozmawiają w jadalni, ale choć próbował, nie był w stanie rozróżnić słów. Zastanawiało go zachowanie Gösty. Wcześniej, w komisariacie, gdy pobiegł powiedzieć mu, co się stało, Gösta zrobił coś, czego Patrik jeszcze nie widział. Potem zamknął się jak ślimak w skorupie i przez całą drogę na Valö nie wypowiedział ani słowa.

– Moi rodzice i rodzice adopcyjni Ebby się przyjaźnią, więc jej historia nigdy nie była dla mnie tajemnicą. Od dawna wiedziałem, że jej rodzina zniknęła bez śladu. Więcej i tak na ten temat nie wiadomo, prawda?

– Rzeczywiście, dochodzenie utknęło w martwym punkcie, chociaż policja bardzo się starała wyjaśnić, co się stało. To rzeczywiście zagadka, jak mogli tak po prostu zniknąć.

– A może cały czas tu są?

Drgnęli, kiedy usłyszeli głos Ebby.

– Nie wierzę, że spoczywają pod tą podłogą – powiedział Gösta, stając w drzwiach. – Gdyby była uszkodzona, zauważylibyśmy to już wtedy. Ale była nietknięta, żadnych śladów krwi. Widocznie ściekła przez szpary między deskami.

– Tak czy inaczej, chcę mieć pewność, że ich tam nie ma – powiedziała Ebba.

– Jutro technicy wszystko sprawdzą, co do milimetra, zapewniam cię – powiedział Gösta, obejmując ją.

Patrik znieruchomiał. Gösta nie miał w zwyczaju zmuszać się do zbędnego wysiłku, a już na pewno nie widziano, żeby kogoś dotykał.

– Potrzebujesz mocnej kawy. – Gösta klepnął Ebbę w ramię i podszedł do maszynki. Gdy kawa zaczęła ściekać do dzbanka, stanął przy zlewie i umył kilka filiżanek.

– Mogłabyś powiedzieć, co wiesz o tym, co się tutaj stało? – Patrik podsunął jej krzesło.

Usiadła. Uderzyło go, że wygląda bardzo mizernie. T-shirt wisiał na niej, obojczyki ostro rysowały się pod materiałem.

– Chyba nie powiem nic nowego. Nic nie pamiętam, miałam nieco ponad rok, gdy zniknęli. Moi adopcyjni rodzice też wiedzą tylko tyle, że ktoś zadzwonił na policję i powiedział, że coś się tutaj stało. Policja przyjechała, byłam tylko ja, moja rodzina zniknęła. To było w Wielką Sobotę. Zniknęli w Wielką Sobotę. – Tak jak kilka dni wcześniej wyciągnęła spod koszulki wisiorek i zaczęła za niego ciągnąć. Wydawała się jeszcze bardziej krucha.

– Proszę. – Gösta postawił przed nią filiżankę. Drugą zatrzymał dla siebie i usiadł.

Patrik nie mógł się nie uśmiechnąć. Oto Gösta, jakiego zna.

– Nie mogłeś nam też nalać?

– Czy ja tu jestem od podawania kawy?

Mårten wstał.

– Zaraz podam.

– Naprawdę zostałaś zupełnie sama? Nie miałaś żadnych krewnych? – spytał Patrik.

Ebba przytaknęła. – Tak. Mama była jedynaczką, a babcia umarła, zanim skończyłam rok. Ojciec był znacznie starszy od mamy, jego rodzice już od dawna nie żyli. Więc mam tylko rodzinę adopcyjną. Można powiedzieć, że miałam szczęście. Berit i Sture zawsze traktowali mnie jak własne dziecko.

– Kilku uczniów zostało wtedy w internacie na Wielkanoc, mimo ferii. Czy potem kiedykolwiek się z nimi kontaktowałaś?

– Nie, po co? – W szczupłej twarzy jej oczy wydawały się jeszcze większe.

– Nigdy tu nie byliśmy, aż do przeprowadzki – powiedział Mårten. – Ebba odziedziczyła dom, gdy jej biologiczni rodzice zostali uznani za zmarłych. Początkowo był wynajmowany, później stał pusty. Pewnie dlatego tyle tu do zrobienia. Nikt o niego nie dbał, wszyscy ograniczali się do najpilniejszych napraw.

– Może właśnie o to chodziło, żebyśmy tu przyjechali i wszystko rozgrzebali – powiedziała Ebba. – We wszystkim jest jakiś zamysł.

– Tak? – zdziwił się Mårten. – Na pewno?

Ebba nie odpowiedziała. Nie ruszyła się z miejsca, gdy Mårten odprowadzał policjantów do drzwi.

Kiedy odpływali, Patrik się zastanawiał, co będzie, jeśli się potwierdzi, że pod podłogą jest krew. Zbrodnia już się przedawniła, minęło tyle lat, nie ma pewności, że uda się ją wyjaśnić. Więc jakie znaczenie ma dzisiejsze odkrycie? Sterował motorówką z głową nabitą niepokojem.