Выбрать главу

Ebba stała chwilę bez ruchu. Zastanawiała się nad tym, co powiedziała Anna. A potem się odwróciła i zaczęła przeglądać leżące w kącie rupiecie. Anna nie bardzo wierzyła, że coś znajdzie. Chodziło jej raczej o to, żeby ją czymś zająć.

Nabrała głęboko powietrza i zanurzyła rękę w skrzyni. Zemdliło ją, gdy dotknęła kości. Czuła, jak ją łaskoczą suche włosy. Krzyknęła. Nie mogła się powstrzymać.

– Co się stało? – Ebba się odwróciła.

– Nic. – Anna powoli włożyła rękę do skrzyni. Dotknęła dna i pochyliła się. Wyczuła coś twardego, chwyciła to coś w dwa palce. Za małe, żeby był z tego jakiś pożytek, a jednak chciała zobaczyć. Ząb. Wypuściła go z obrzydzeniem i wytarła rękę o koc.

– Masz coś? – spytała Ebba.

– Na razie nic.

Anna zebrała siły. Przeszukała drugą skrzynię i opadła na kolana. Nic nie znalazła. Nigdy się stąd nie wydostaną. Umrą.

Zmusiła się, żeby wstać. Została jeszcze jedna skrzynia, nie wolno się poddawać. Z odrazą myślała o kolejnej próbie. Stanowczym krokiem podeszła do ostatniej skrzyni. Ebba przestała szukać. Siedziała oparta o ścianę i płakała. Anna zerknęła na nią i włożyła rękę do skrzyni. Przełknęła ślinę i zaczęła przebierać palcami, żeby dotrzeć do dna. Przebierała palcami, tam i z powrotem. Coś tu jest. Plik papierów, dziwnie gładkich z jednej strony. Wyjęła je i podniosła do światła.

– Ebbo – powiedziała.

Nie usłyszała odpowiedzi. Podeszła, usiadła na podłodze obok Ebby i podała jej zdjęcia.

– Spójrz. – Sama miała ochotę je obejrzeć, ale pomyślała, że należą do Ebby, że ona ma prawo je obejrzeć jako pierwsza.

Zdjęcia z polaroidu. Ebba wyciągnęła trzęsąc c ręce.

– Co to jest? – zapytała, z niedowierzaniem kręcąc głową.

Patrzyły na zdjęcia, chociaż najchętniej odwróciłyby wzrok. Zdały sobie sprawę, że mają przed sobą wyjaśnienie, że właśnie to się wydarzyło w tamtą Wielkanoc.

Mårten odpływał coraz bardziej. Powieki miał coraz cięższe, głowa mu zwisała. Widać było, że zasypia. Erika bała się nawet spojrzeć na Göstę. Mårten nadal ściskał w ręku rewolwer, jakikolwiek nagły ruch mógł się okazać śmiertelnie niebezpieczny.

Wreszcie zamknął oczy na dobre. Erika odwróciła się powoli, spojrzała na Göstę i położyła palec na ustach. Skinął głową. Kiwnęła w stronę otwartych drzwi za Mårtenem, ale Gösta pokręcił głową. Ma rację, to by się nie udało. Gdyby się obudził i zobaczył, że próbują wyjść, mógłby zacząć strzelać na oślep.

Zaczęła się zastanawiać. Muszą sprowadzić pomoc. Zrobiła gest, jakby trzymała w ręku słuchawkę. Göslta zaczął szukać po kieszeniach. Niestety. Nie wziął komórki. Rozejrzała się. Kawałek dalej leżała torebka Anny. Erika zaczęła się do niej przysuwać. Zastygła, gdy Mårten drgnął przez sen. Nadal spał ze zwieszoną głową. Wkrótce dosięgła torebki czubkami palców. Jeszcze kilka centymetrów i chwyciła za uchwyt. Wstrzymując oddech, lekko, bezgłośnie przyciągnęła ją i zaczęła szukać. Gösta patrzył na nią. Nagle o mało nie zaczął kaszleć. Erika zmarszczyła brwi. Mårten nie może się teraz obudzić.

Wymacała komórkę. Sprawdziła, Anna wyłączyła dźwięk. Nagle uzmysłowiła sobie, że nie zna PIN-u.

Musi zaryzykować. Data urodzenia Anny. PIN nieprawidłowy. Zaklęła w duchu. Możliwe, że nawet nie zmieniła fabrycznego PIN-u, a wtedy nie ma szans, żeby go odgadnąć. Może spróbować jeszcze dwa razy. Pomyślała chwilę i wpisała datę urodzenia Adriana. Znów: PIN nieprawidłowy. Wtedy przyszło jej do głowy, że jest jeszcze jedna ważna w życiu Anny data: data śmierci Lucasa. Wpisała cztery cyfry – i oto zielone światło. Mogła wkroczyć do wspaniałego świata telefonii.

Zerknęła na Göstę. Odetchnął z ulgą. Muszą działać szybko. Mårten może się obudzić lada chwila. Na szczęście Anna miała taki sam telefon jak ona. Dzięki temu z łatwością poruszała się po menu. Zaczęła pisać SMS-a, zwięzłego, ale wyczerpującego. Patrik musi zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Mårten poruszył się niespokojnie. Już miała wysłać wiadomość. Wstrzymała się i dodała leszcze kilku odbiorców. Jeśli Patrik nie odczyta od razu, może zrobią to inni. Wcisnęła wyślij i odsunęła torebkę. Telefon wsunęła pod prawe udo. Będzie go miała pod ręką, a Mårten go nie zobaczy, jeśli się obudzi. Pozostało im czekać.

Kjell oparł się o samochód i spojrzał na oddalający się radiowóz. Akcja się nie udała, zatrzymali jedynie żonę Holma.

– Cholera, gdzie ten Holm?

Wokół domu i w środku gorączkowo uwijała się policja. Sprawdzali każdy centymetr. Fotoreporter „Expressen” zwijał się jak w ukropie, fotografował co się dało. Nie pozwolili mu podchodzić zbyt blisko, ale to nie był żaden problem. Miał odpowiednie obiektywy.

– Myślisz, że mógł zwiać za granicę? – spytał Sven Niklasson. Siedząc w samochodzie Kjella, napisał piierwszą wersję artykułu. Już go wysłał do redakcji.

Kjell zdawał sobie sprawę, że powinien jechać do swojej. Bez wątpienia powitają go jak bohatera. Zadzwonił wcześniej, żeby poinformować, co się dzieje. Redaktor naczelny wyrażał zachwyt tak głośno, że omal nie popękały mu bębenki. Ale nie chciał wracać, dopóki nie dowie się, co się stało z Holmem.

– Nie sądzę, żeby wyjechał bez żony. Była kompletnie zaskoczona, więc on również z całą pewnością nic nie wiedział. Mówi się, że są bardzo zgranym małżeństwem.

– W małych miasteczkach i osadach pogłoski rozchodzą się lotem błyskawicy, więc istnieje ryzyko, że jeśli nie zwiał do tej pory, zrobi to teraz. – Sven Niklasson zacisnął usta. Patrzył na dom Holmów.

– Hm… – mruknął Kjell z roztargnieniem. Zastanawiał się, gdzie może być Holm. W myślach porządkował wszystko, co o nim wiedział. Policja już sprawdziła szopy na łodzie. Nic nie znaleźli.

– Nie wiesz, jak się udała akcja w Sztokholmie? – spytał.

– Doskonale. Przynajmniej raz Sapo [29] i policji udało się współpracować. Bez rozgłosu zatrzymali całe kierownictwo partii. Jak przychodzi co do czego, ci faceci wcale nie są tacy butni.

– Chyba nie. – Kjell był już myślami przy tytułach z najbliższych wydań gazet. Sprawa ma wymiar nie tylko krajowy. Świat się zdziwi, że coś takiego mogło się wydarzyć w maleńkiej Szwecji, kraju często postrzeganym jako szczególnie dobrze zorganizowany, aż do absurdu.

Zadzwoniła jego komórka.

– Cześć, Rolf… No tak, jest małe zamieszanie. Nie wiedzą, gdzie się podziewa Holm… Co mówisz? Strzały… Dobra, już tam jedziemy. – Rozłączył się i skinął na Svena. – Wskakuj. Podobno doszło do strzelaniny u Leona Kreutza. Jedziemy tam.

– Jakiego Leona Kreutza?

– Faceta, który chodził z Holmem do szkoły na Valö. Mocno podejrzana sprawa.

– Nie jestem przekonany, czy powinienem jechać. Holm może się zjawić w każdej chwili.

Kjell patrzył na niego, położył rękę na dachu samochodu.

– Podejrzewam, że Holm tam jest, ale nie każ mi wyjaśniać, dlaczego tak sądzę. Decyduj się. Jedziesz czy nie? Policja z Tanum już tam jest.

Niklasson otworzył drzwi po stronie pasażera i wsiadł. Kjell usiadł za kierownicą, trzasnął drzwiami i ruszył. Wiedział, że ma rację. Chłopcy z Valö coś ukrywali, teraz wszystko wyjdzie na jaw. Nie zamierzał pozwolić, żeby go to ominęło.

Valö 1974

Odnosiła wrażenie, że ktoś ją stale obserwuje. Lepiej nie umiałaby tego określić. Zaczęło się tamtego ranka, kiedy matkę znaleźli martwą za domem. Nikt nie wiedział po co wyszła z domu w środku nocy. Wezwali lekarza. Stwierdził, że śmierć nastąpiła w wyniku zatrzymaniu akcji serca. Dodał, że ostrzegał pacjentkę.

вернуться

[29] Sapo – Sakerhetspolisen, Policja Bezpieczeństwa, której podlega kontrwywiad, zwalczanie terroryzmu, ochrona konstytucji, państwa i obywateli.