Ale Inez miała wątpliwości. Po śmierci matki w domu zaszła jakaś zmiana. Wyczuwała ją na każdym kroku. Rune stał się jeszcze bardziej milczący i wymagający, a Annelie i Claes zachowywali się coraz bardziej wyzywająco. Rune jakby tego nie widział. Odbierali to jako zachętę.
Nocami słyszała płacz. Dochodził z sypialni chłopców. Stłumiony, ledwo słyszalny.
Bała się, ale musiało upłynąć kilka miesięcy, zanim sobie uzmysłowiła, że to strach. Coś było nie tak. Nie wspomniała o tym mężowi, bo na pewno by ją zbył, ale widziała, że on też to czuje.
To na pewno przez to, że była zmęczona. Wyczerpywała ją praca w internacie i opieka nad Ebbą. I niemówienie o tym, co musiało pozostać tajemnicą.
– Mammammamma! – zawodziła Ebba, stojąc w kojcu i wpatrując się w matkę.
Nie reagowała. Nie miała do niej siły. Córeczka ciągle czegoś od niej chciała, a ona nie potrafiła jej tego dać. W dodatku była taka podobna do Runego. Nos i usta miała identyczne. Przez to jeszcze trudniej jej było się do niej przywiązać. Dbała o nią: przewijała, karmiła, brała na ręce i pocieszała, jeśli się uderzyła, ale na więcej nie było jej stać. Strach wypełniał zbyt dużo miejsca.
Na szczęście miała jeszcze tamto. Dzięki temu jeszcze trwała, nie uciekła, nie odpłynęła, nie rzuciła wszystkiego. W tych mrocznych chwilach, kiedy bawiła się tą myślą, nie odważyła się zadać sobie pytania, czy zabrałaby ze sobą Ebbę. Nie miała pewności, czy chce znać odpowiedź.
– Mogę ją wziąć na ręce?
Drgnęła, kiedy usłyszała głos Johana. Składała w pralni prześcieradła i nie słyszała, jak wszedł.
– Oczywiście, weź – odparła. Została między innymi dla Johana. Kochał ją i kochał siostrzyczkę. Ebba odwzajemniała jego miłość, rozpromieniała się na jego widok, teraz też wyciągnęła do niego rączki.
– No, chodź do mnie – powiedział Johan. Wyjął ją z kojca. Objęła go za szyję i przytuliła do niego buzię.
Inez patrzyła na nich. Przestała składać prześcieradła. Poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Na nią córka nigdy nie patrzyła z taką bezwarunkową miłością. Raczej z żalem i tęsknotą.
– Pójdziemy popatrzeć na ptaszki? – spytał Johan, trąc nosem o nosek Ebby. Aż zapiszczała z radości. – Mogę z nią wyjść?
Inez skinęła głową. Ufała mu, wiedziała, że przy nim Ebbie nie stanie się nic złego.
– Bardzo proszę.
Pochyliła się, żeby dokończyć składanie prania. Ebba zaśmiewała się, gdy wychodzili.
Po chwili przestała ich słyszeć. Zapadła dzwoniąca w uszach cisza. Kucnęła z pochyloną głową. Miału wrażenię, że dom trzyma ją w uścisku i dusi. Poczucie, że tkwi w pułapce, nasilało się z każdym dniem. Zmierzała ku przepaści, ale nie była w stanie nic zrobić, żeby temu zapobiec.
Patrik w pierwszej chwili chciał zignorować sygnał SMS-a. Percy sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał się załamać. Mogło się to skończyć katastrofą, bo wciąż trzymał w ręku pistolet. Wszyscy jak zahipnotyzowani słuchali Kreutza. Opowiadał o Valö, o tym, jak się zaprzyjaźnili, o Elvanderach, o dyrektorze szkoły i o tym, jak wszystko zaczęło się psuć. Jego żona cały czas stała obok, głaskała go po ręce. Przedstawił tło i zawahał się. Patrik domyślił się, że teraz opowie o tym, co zniszczyło ich przyjaźń.
Wkrótce poznają prawdę. Niepokoił się o Erikę, więc mimo wszystko zerknął na wyświetlacz. Od Anny. Szybko otworzył, przeczytał i ręka mu się zatrzęsła.
– Musimy natychmiast jechać na Valö! – rzucił, przerywając Kreutzowi w pół zdania.
– Co się stało? – spytała la.
– Uspokój się, powiedz, co się dzieje – chciał wiedzieć Martin.
– Myślę, że to Mårten podpalił dom, a kilka dni temu strzelał do Ebby. Uwięził Göstę i Erikę. Anny i Ebby nie ma, od wczoraj nie ma z nimi kontaktu i…
Czuł, że zaczyna mówić bez sensu. Musi się uspokoić, bo tylko wtedy zdoła pomóc Erice.
– Mårten ma broń, chyba tę samą, której użyto w tamtą Wielką Sobotę. Mówi to panom coś?
Spojrzeli po sobie, Kreutz podał mu klucz.
– Rewolwer był w schronie, widocznie go znalazł. Zgadza się, Sebastianie?
– Ja, od chwili kiedy go zamknęliśmy, niczego nie ruszałem. Nie mam pojęcia, jak mógł się dostać do środka. O ile wiem, to jedyny klucz.
– To, że wy znaleźliście jeden, nie znaczy, że nie ma ich więcej. – Patrik podszedł do Kreutza i wziął klucz. – Gdzie jest schron?
– W piwnicy, za ukrytymi drzwiami. Nie da się ich znaleźć, jeśli się nie wie, gdzie szukać – powiedział Kreutz.
– Może Ebba tam… – Ia zbladła.
– To całkiem prawdopodobne – powiedział Patrik wychodząc.
Martin wskazał na Percy'ego.
– Co zrobimy z nim?
Patrik zawrócił. Podszedł do Percyego i odebrał mu pistolet, zanim Percy zdążył się zorientować.
– Dość tych głupot. Potem wyjaśnimy resztę. Martin, wezwij posiłki. Ja dzwonię do Ratownictwa Morskiego. Poproszę ich o transport. Kto jedzie ze mną, żeby mi pokazać, gdzie ten schron?
– Ja – powiedział Josef Meyer. Wstał.
– Ja też – powiedziała Ia.
– Wystarczy jedna osoba.
Ia pokręciła głową.
– Nie ma mowy. Jadę z wami.
– Dobrze, chodźmy. – Patrik kiwnął na nich.
W drodze do samochodu wpadł na Mellberga.
– Jest tam John Holm?
– Tak, ale musimy płynąć na Valö. Gösta i Erika mają problemy.
– Tak? – Mellberg się zmieszał. – A ja właśnie rozmawiałem z Kjellem i Svenem Niklassonem. Okazuje się, że Holm jest poszukiwany. Faceci z Göteborga jeszcze nie wiedzą, że tu jest, więc pomyślałem…
– Zajmij się tym – powiedział Patrik.
– Dokąd jedziecie? – Podszedł do niego Kjell Kingholm w towarzystwie jasnowłosego mężczyzny. Wydał się Patrikowi znajomy.
– Mamy inną pilną sprawę. Jeśli szukacie Johna Holma, jest w środku. Mellberg wam pomoże.
Potruchtał do radiowozu, Martin za nim. Meyer i Ia Kreutz zostali z tyłu. Patrik ze zniecierpliwieniem przytrzymywał tylne drzwi. Zabieranie cywilów w potencjalnie niebezpieczne miejsce było sprzeczne z regulaminem, ale potrzebował ich pomocy.
Kiedy płynęli na Valö, stał na dziobie i przestępował z nogi na nogę, jakby chciał ponaglić łódź. Za jego plecami Martin pouczał Meyera i żonę Kreutza, żeby w miarę możliwości trzymali się z boku, a przede wszystkim słuchali poleceń. Uśmiechnął się pod nosem. Martin, kiedyś niezorganizowany i rozemocjonowany, wyrósł na godnego zaufania, solidnego policjanta.
Podpływali do Valö. Patrik mocno chwycił się relingu. Co chwila zerkał na wyświetlacz, ale nie przyszło więcej wiadomości. Zastanawiał się, czy odpisać, że są w drodze, ale bał się, że się wyda, że Erika ma telefon.
Zauważył, że Ia Kreutz go obserwuje. Chciałby jej zadać mnóstwo pytań. Dlaczego uciekła i wróciła dopiero teraz? Jaką rolę odegrała w zamordowaniu ojca i reszty rodziny? Ale pytania musiały poczekać. Przyjdzie na nie pora i wtedy wszystkiego się dowiedzą. W tej chwili potrafił myśleć tylko o tym, że Erika jest w niebezpieczeństwie. Nic innego się nie liczyło. Półtora roku temu omal jej nie stracił, omal nie zginęła w wypadku samochodowym. Już wtedy zdał sobie sprawę, ile dla niego znaczy.