«To gbur, całe życie ugania się za barbarzyńcami, więc można mu wybaczyć…» W dalszych komnatach odezwał się dźwięk dzwonków i chrzęst broni. Do sali weszło dwoma rzędami kilkunastu gwardzistów w złotych hełmach i napierśnikach, z obnażonymi mieczami, potem dwa szeregi kapłanów, a nareszcie ukazał się faraon, niesiony na tronie, otoczony obłokami dymu z kadzielnic.
Władca Egiptu, Ramzes XII, był to człowiek blisko sześćdziesięcioletni, z twarzą zwiędłą.
Miał na sobie białą togę, na głowie czerwono-biały kołpak ze złotym wężem, w ręku długą laskę. Kiedy orszak ukazał się, wszyscy upadli na twarz. Tylko Patrokles, jako barbarzyńca poprzestał na niskim ukłonie, a Nitager przyklęknął na jedno kolano, lecz wnet podniósł się.
Lektyka zatrzymała się przed baldachimem, pod którym na wzniesieniu stał tron hebanowy. Faraon z wolna zeszedł z lektyki, chwilę popatrzył na obecnych, a potem, usiadłszy na tronie, utkwił oczy w gzyms sali, na którym była wymalowana różowa kula z niebieskimi skrzydłami i zielonymi wężami.
Na prawo od faraona stanął wielki pisarz, na lewo sędzia z laską, obaj w ogromnych perukach.
Na znak dany przez sędziego wszyscy usiedli albo uklękli na podłodze, zaś pisarz odezwał się do faraona:
— Panie nasz i władco potężny! Twój sługa Nitager, wielki strażnik granicy wschodniej, przyjechał, aby złożyć ci hołdy, i przywiózł haracz od pobitych narodów: wazę z zielonego kamienia pełną złota, trzysta wołów, sto koni i wonne drzewo teszep.
— Nędzny to haracz, mój panie — odezwał się Nitager. — Prawdziwe skarby znaleźlibyśmy dopiero nad Eufratem, gdzie pysznym, choć jeszcze słabym królom bardzo potrzeba przypomnieć czasy Ramzesa Wielkiego.
— Odpowiedz słudze memu Nitagerowi — rzekł do pisarza faraon — że jego słowa będą wzięte pod pilną uwagę. A teraz zapytaj go: co sądzi o wojskowych zdolnościach syna mego i następcy, z którym wczoraj miał zaszczyt zetrzeć się pod Pi-Bailos?
— Nasz władca, pan dziewięciu narodów, zapytuje cię, Nitagerze… — zaczął pisarz.
Wtem, ku największemu zgorszeniu dworaków, wódz przerwał szorstko.
— Sam słyszę, co mówi pan mój… Ustami zaś jego, kiedy zwraca się do mnie, mógłby być tylko następca tronu, nie zaś ty, wielki pisarzu.
Pisarz z przerażeniem spojrzał na śmiałka, ale faraon rzekł:
— Mówi prawdę mój wierny sługa Nitager.
Minister wojny ukłonił się.
Teraz sędzia obwieścił wszystkim obecnym: kapłanom, urzędnikom i gwardii, że mogą wyjść na dziedziniec, i sam wraz z pisarzem, skłoniwszy się tronowi, pierwsi opuścili salę.
Został w niej tylko faraon, Herhor i dwaj wodzowie.
— Nakłoń uszy swoje, władco, i wysłuchaj skargi — zaczął Nitager. — Dziś z rana kapłanurzędnik, który z twego rozkazu przyszedł namaścić włosy moje, powiedział mi, ażebym idąc do ciebie zostawił sandały w przysionku. Tymczasem wiadomo jest nie tylko w Górnym i Dolnym Egipcie, ale u Chetów, w Libii, Fenicji i w kraju Punt, że dwadzieścia lat temu dałeś mi prawo stawania przed tobą w sandałach.
— Mówisz prawdę — rzekł faraon. — Do mego dworu zakradły się różne nieporządki…
— Tylko rozkaż, królu, a moi weterani zaraz zrobią ład… — pochwycił Nitager.
Na znak dany przez ministra wojny wbiegło kilku urzędników; jeden przyniósł sandały i obuł Nitagera, inni naprzeciw tronu ustawili kosztowne taborety dla ministra i wodzów.
Gdy trzej dostojnicy usiedli, faraon zapytał:
— Powiedz mi, Nitagerze, czy sądzisz, że mój syn będzie wodzem?… Ale mów szczerą prawdę.
— Na Amona z Teb, na sławę moich przodków, w których płynęła krew królewska, przysięgam, że Ramzes, twój następca, będzie wielkim wodzem, jeżeli mu pozwolą bogowie — odparł Nitager. — Młody to jest chłopak, jeszcze pacholę, a jednak z wielką umiejętnością zebrał pułki, zaopatrzył i marsz im ułatwił. Najwięcej zaś podoba mi się, że nie stracił głowy, kiedy mu przeciąłem drogę, lecz poprowadził swoich do ataku. On będzie wodzem i zwycięży Asyryjczyków, których dziś trzeba pobić, jeżeli nasze wnuki nie mają zobaczyć ich nad Nilem.
— Cóż ty na to, Herhorze? — zapytał faraon.
— Co się tyczy Asyryjczyków, myślę, że dostojny Nitager za wcześnie kłopocze się nimi.
Jeszcze jesteśmy chorzy po dawnych wojnach i musimy pierwej dobrze się wzmocnić, zanim rozpoczniemy nową — mówił minister.
— Co się zaś tyczy następcy tronu, Nitager sprawiedliwie mówi, że młodzian ten posiada zalety wodza: jest przezorny jak lis i gwałtowny jak lew. Mimo to wczoraj popełnił dużo błędów…
— Kto z nas ich nie popełnia!.. — wtrącił milczący dotąd Patrokles.
— Następca — ciągnął minister — mądrze prowadził główny korpus, ale zaniedbał swój sztab, przez co maszerowaliśmy tak wolno i nieporządnie, że Nitager mógł zabiec nam drogę…
— Może Ramzes liczył na waszą dostojność? — spytał Nitager.
— W rządzie i wojnie na nikogo nie liczy się: o jeden niedopatrzony kamyk można się przewrócić — rzekł minister.
— Gdybyś wasza dostojność — odezwał się Patrokles — nie zepchnął kolumny z gościńca z powodu tych tam skarabeuszów…
— Jesteś wasza dostojność cudzoziemcem i poganinem — odparł Herhor — więc tak mówisz.
My zaś, Egipcjanie, rozumiemy, że gdy lud i żołnierze przestaną szanować skarabeusza, synowie ich przestaną się bać ureusa. Z lekceważenia bogów rodzi się bunt przeciw faraonowi…
— A od czego topory? — przerwał Nitager. — Kto chce zachować głowę na plecach, niech słucha najwyższego wodza.
— Jakaż więc jest twoja ostateczna myśl o następcy? — spytał faraon Herhora..
— Żywy obrazie słońca, synu bogów — odparł minister. — Każ Ramzesa namaścić, daj mu wielki łańcuch i dziesięć talentów, ale wodzem korpusu Menfii jeszcze go nie mianuj. Książę na ten urząd jest za młody, za gorący, niedoświadczony. Czy więc możemy uznać go równym Patroklesowi, który w dwudziestu bitwach zdeptał Etiopów i Libijczyków? A czy możemy stawiać go obok Nitagera, którego samo imię od dwudziestu lat przyprawia o bladość naszych wrogów ze wschodu i północy?
Faraon oparł głowę na ręku, pomyślał i rzekł:
— Odejdźcie w spokoju i łasce mojej. Uczynię, jak nakazuje mądrość i sprawiedliwość.
Dostojnicy skłonili się głęboko, a Ramzes XII nie czekając na świtę przeszedł do dalszych komnat.
Kiedy dwaj wodzowie znaleźli się sami w przysionku, Nitager odezwał się do Patroklesa:
— Tu widzę, rządzą kapłani jak u siebie. Ale jaki to wódz ten Herhor!.. Pobił nas, nim przyszliśmy do słowa, i nie da korpusu następcy…
— Mnie tak pochwalił, że nie śmiałem się odezwać — odparł Patrokles.
— Zresztą on daleko widzi, choć nie wszystko mówi. Za następcą wcisnęliby się do korpusu rozmaite paniczyki, co to ze śpiewaczkami jeżdżą na wojnę, i oni zajęliby najwyższe posady.
Naturalnie starzy oficerowie zaczęliby próżnować z gniewu, że ich awans ominął; eleganci musieliby próżnować dla zabaw, i — korpus popękałby, nawet nie uderzywszy o nieprzyjaciela. O, Herhor to mędrzec!..
— Bodajby nas nie kosztowała więcej jego mądrość aniżeli niedoświadczenie Ramzesa — szepnął Grek.
Przez szereg komnat pełnych kolumn i ozdobionych malowidłami, gdzie w każdych drzwiach kapłani i pałacowi urzędnicy składali mu niskie ukłony, faraon przeszedł do swego gabinetu. Była to dwupiętrowa sala o ścianach z alabastru, na których złotem i jaskrawymi farbami odmalowano najznakomitsze wypadki panowania Ramzesa XII, a więc: hołdy składane mu przez mieszkańców Mezopotamii, poselstwo od króla Buchtenu i triumfalną podróż bożka Chonsu po kraju Buchten.