– Skąd to wszystko wiesz?
Tor przyjął minę zawstydzonego uczniaka.
– Znam się trochę na ludziach, nic więcej.
– Prawie wszystko się zgadza z wyjątkiem tego, że jest nieciekawy. Grim ma duże poczucie humoru, a poza tym ma nadzwyczajne oczy!
– Aż tak bardzo mu się nie przyglądałem. Pytanie, czy jest na tyle bystry, żeby zaplanować tak wyrafinowane morderstwo…
– No wiesz! Jeśli uważasz go za mało inteligentnego, grubo się mylisz. To, że nie jest rozmowny, o niczym nie świadczy. Możesz być pewien, że to najmądrzejszy chłopak pod słońcem!
– Dobrze, dobrze – zgodził się potulnie Tor, robiąc do mnie oko. – Zanotuję sobie, że Grim to pierwszorzędny materiał na mordercę.
– Tor, jak możesz! Przecież nic takiego nie powiedziałam!
Tor nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
– Jest jeszcze jedna osoba, o której nic nie wiem.
– Masz na myśli Grethe?
– Nie. Grethe od dawna tu nie ma. Myślę o kapitanie. Ciekaw jestem, co to był za człowiek?
– Nie mam pojęcia, jaki był kapitan Moe, nie widziałam go od dłuższego czasu. Wiem, że przypadł mu w spadku majątek ziemski, sporo lasów i fabryka, którą z czasem unowocześnił. Wiem, iż poszedł w ślady swojego ojca i wybrał karierę wojskowego. Podobno nie czuł się najlepiej w mundurze, ale widać czymś się wykazał, skoro awansował do stopnia kapitana. Zawsze bardzo poprawny, szarmancki. Pochodził z rodziny o surowych zasadach, toteż nie pozwoliłby sobie na romans. Jeśli coś łączyło go z panią Lilly, to związek ten musiał zakończyć się małżeństwem.
– A więc Lilly po prostu zawróciła mu w głowie, oczarowała i zawiodła przed ołtarz. Dopiero potem pokazała, co potrafi.
– To oczywiste. Kiedy kapitan przejrzał na oczy, było już za późno. Początkowo rozwodu nie brał pod uwagę. Dżentelmenowi nie wolno w taki sposób kompromitować damy.
– No właśnie. I wtedy pewnie pojawiła się Inger.
– Tak. Kapitan zakochał się w niej, ale to jeszcze bardziej go przygnębiło. Zdawał sobie sprawę, że musi wybrać. W końcu postanowił odejść od Lilly, która prawdopodobnie nigdy go nie kochała.
– Postanowił się rozwieść? A co z dziećmi? Chyba rozumiał, że to dla nich wielkie przeżycie?
– Może i tak, ale dzieci, zresztą już duże, przecież cierpiały z powodu nieudanego małżeństwa, tym bardziej że Lilly okazała się złą macochą. Kiedy pan Moe to pojął, było już za późno. Podobno wielokrotnie namawiał Grethe do powrotu do domu, ale córka odmawiała. Najpierw pisała do Erika. Potem korespondencja zupełnie się urwała.
Tor nie wykazywał żadnego zainteresowania osobą Grethe.
– Ile lat miał kapitan Moe?
– Był mężczyzną w sile wieku. Myślę, że nie miał więcej niż czterdzieści pięć lat. Ale doskonale się trzymał. Wciąż podobał się kobietom. Nawet nie dziwię się Inger, że się nim zainteresowała.
Przystanęliśmy na mostku nad niewielkim strumykiem, Przyglądaliśmy się tańczącym falom, mieniącym się wszystkimi kolorami tęczy. Zatęskniłam za dziecięcymi zabawami. Przypomniałam sobie, jak wrzucaliśmy gałązkę po jednej stronie balustrady i sprawdzaliśmy, czy pojawi się po przeciwnej. Tor spoglądał zamyślonym wzrokiem na wznoszące się ponad wierzchołkami brzózek hałdy piasku.
– To pewnie o tym miejscu myślał Erik, proponując swój sposób pozbycia się Lilly, żeby ją całkiem zasypać. Faktycznie, piachu miałby pod dostatkiem.
Postanowiłam zadać Torowi pytanie, które od dawna cisnęło mi się na usta:
– Oskar mówił, że jesteś żonaty. Czy to prawda?
Tor odwrócił do mnie twarz i wtedy dostrzegłam w niej głęboki smutek.
– Już nie. Byłem żonaty, ale moja żona zmarła dwa lata temu. I to, niestety, z mojej winy.
– Och, Tor! Najmocniej cię przepraszam, nie wiedziałam – tłumaczyłam się zaskoczona i okropnie zawstydzona. – Może chciałbyś mi o tym opowiedzieć?
– Wspomnienia sprawiają mi ból.
– Rozumiem. Jeszcze raz cię przepraszam.
– Masz prawo usłyszeć tę historię. Jesteś pierwszą dziewczyną od śmierci żony, która jest mi tak bliska. Wciąż mam w pamięci tamte przeżycia i dlatego tak się o ciebie boję.
Gdy opowiadał, głos mu drżał.
– Wkrótce po naszym ślubie okazało się, że żona cierpi na chorobę psychiczną. Chciałem jej jakoś pomóc, ale choroba szybko postępowała. Znalazła się w szpitalu, więc ja wystarałem się właśnie w nim o posadę, by być blisko niej. Cierpiała na głęboką depresję, która sprawiała, że ze stanu euforii popadała w skrajne załamanie, które dwa razy kończyło się próbą samobójczą. Przez pół roku mieszkałem w przyszpitalnym hoteliku i pilnowałem jej. Brałem dyżury wyłącznie na jej oddziale, rozmawiałem z nią w nieskończoność – Tor zaśmiał się z goryczą. – Ten oddział nazywano „burzą”, gdyż leżeli tam najciężej chorzy pacjenci. Z czasem nawet zyskałem sobie przydomek „pogromca burzy”. Byłem wykończony pracą. W końcu ordynator wręcz nakazał mi wziąć kilka dni urlopu. Zdecydowałem się wyjechać, ale już po trzech dniach otrzymałem telegram. Moja żona odebrała sobie życie. Gdybym został…
Milczał chwilę, po czym wyrzucił do wody dopalający się papieros.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
– No, ale na tym koniec. Więcej nie będziemy o tym rozmawiać, dobrze?
Po dłuższej chwili zapytałam:
– Tor, możesz mi coś jeszcze wyjaśnić? Pewnie powinnam to wiedzieć, ale tak się składa, że wcześniej nie słyszałam o alraunie. Podobno to jakaś magiczna roślinka?
– Tak. Często używa się też innej nazwy: mandragora. Ta bylina występuje w rejonie Morza Śródziemnego. Jej korzeń kształtem do złudzenia przypomina postać człowieka i pewnie dlatego od wielu setek lat uważano, że ma magiczną moc. Wedle tradycji alrauna wyrasta tylko pod szubienicą. Wierzenia mówią, że zapewnia powodzenie i bogactwo, ale również może spowodować nagłą śmierć właściciela. Noszono ją też jako amulet szczęścia.
– Co miałby oznaczać ten korzonek na grobie kapitana Moe?
– Nie mam pojęcia. Pewnie nic szczególnego, ale któż to wie? – rzekł Tor i nieoczekiwanie zawołał: – Popatrz, Kari! Czy to nie sam lensmann tak pędzi?
W naszym kierunku zbliżały się dwa auta. Pierwsze i nich prowadził Magnussen, który z uporem naciskał klakson. Po chwili samochody zatrzymały się niedaleko nas z piskiem opon.
– Coś się musiało wydarzyć.
ROZDZIAŁ VIII
Niestety, przerwano mi krótką, ale jakże sympatyczną rozmowę z Torem. Od razu też powróciły strach i niepewność, spotęgowane przez nieustanne trąbienie klaksonu.
Z okien auta wystawały głowy: z jednego Erika, z drugiego głowa Terjego. Drugi, jadący z tyłu samochód, nie był nam znany. Gdy oba zatrzymały się gwałtownie, zorientowaliśmy się, że stojący z tyłu wóz pochodził z zupełnie innej części kraju.
– Nareszcie! – krzyknął lensmann. – Kari, wydzwaniam do ciebie od kilku godzin, a ty jak na złość znikasz bez wieści Chwała Bogu, że tylko spacerujecie, bo bałem się już, że poszliście do lasu i zgubiliście drogę. Wskakujcie szybko do samochodu. Mam tu dla was niespodziankę! Właśnie zgłosili się państwo, których poszukiwałem za pośrednictwem prasy. Wybieramy się razem na miejsce wypadku.
Tor udał się pieszo do moich rodziców po swój samochód, ja zaś zajęłam miejsce w aucie lensmanna, sadowiąc się z tyłu pomiędzy Erikiem i Terjem. Obaj chłopcy byli tak podekscytowani, że prawie od razu mnie zakrzyczeli.
– Tylko poczekaj, Kari! Nawet się nie spodziewasz, co odkryliśmy!
Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie zostałam potrącona przez nieznany samochód. Gdy wysiadłam, od strony miasteczka właśnie nadjeżdżał Tor. Drogę do domu moich rodziców musiał pokonać w iście sprinterskim tempie, gdyż od rozstania minęło zaledwie kilka minut.