Lensmann nie dawał jednak za wygraną.
– Muszę się wszystkiego dowiedzieć – powiedział stanowczo. Uważam, że i dla niej byłoby lepiej, gdyby jak najprędzej pozbyła się tej przypadłości. Musi sobie koniecznie przypomnieć, co jest jej przyczyną.
– Też tak myślę, chociaż czasami wolałabym schować głowę w piasek jak struś – poparłam Magnussena. – Jaki eksperyment miał pan wcześniej na myśli?
– Zamierzam krok po kroku zrekonstruować wydarzenia. Może wtedy coś ci się przypomni.
– A ccco ma… ma się jej… przy… przypomnieć? – zapytał jąkając się ze zdenerwowania Erik. – Szczerze mówiąc, zaczyna to być zabawne. Chce pan rekonstruować wydarzenia tylko dlatego, że Kari boi się mrówek? Jeśli chcecie znać moje zdanie, to uważam, że szukacie dziury w całym.
– To nie potrwa długo – odparł wyraźnie urażony Magnussen. – Ale zapewne i ty, młody człowieku, zauważyłeś, że dzieje się tu coś niepokojącego. Być może się mylę, przywiązując zbyt dużą wagę do koszmarów Kari, ale chcesz chyba, żeby dziewczyna pozbyła się tego dziwnego strachu? Na ten temat mam swoją teorię i pozwól, że będę ją sprawdzał. Podejrzewam, że ktoś czyhał na życie Kari. Raczej nie był to kierowca, bo o tym przekonali nas Gressvikowie. Ten ktoś nie chciał dopuścić do jej spotkania ze mną. A Kari chciała powiedzieć mi coś ważnego. Przypomnijcie sobie truciznę, którą jej podsunięto. Myślę, że wydarzenia mogły potoczyć się w następujący sposób: ktoś usiłował pozbawić Kari życia. Ona widziała tę osobę, ale podejrzany sądził, że dziewczyna zabiła się podczas upadku. Gdy Kari w miesiąc później oprzytomniała, oprawca znowu zaatakował. No, ale i tym razem mu się nie udało. Dlatego uważam, że wasza przyjaciółka nadal jest w wielkim niebezpieczeństwie. Morderca obawia się, że w każdej chwili dziewczyna może przypomnieć sobie wydarzenia kwietniowego popołudnia. Dlatego musimy zrobić wszystko, żebyś je odtworzyła. Chcę dokładnie wiedzieć, co się z tobą działo od momentu, gdy państwo Gressvikowie cię pożegnali – zakończył, zwracając się do mnie.
– No tak – wtrącił się Tor. – Teraz wydaje mi się, że pan lensmann jest na właściwym tropie.
– Jeśli się mylę, jeśli tylko zawróciłaś i wjechałaś prosto do rowu, nikomu nie stanie się krzywda. A poza tym to ja zamieściłem ogłoszenie i również ja, z własnej kieszeni, pokrywam wszelkie koszty podróży i pobytu tutaj państwa Gressvików. Zwłaszcza Erik powinien to wiedzieć.
– Ależ, panie lensmannie! Ja nie miałem nic złego na myśli!
Zniecierpliwiony Terje wzruszył ramionami.
– Może nas łaskawie poinformujecie, kiedy skończy się ta jałowa wymiana zdań, a zacznie prawdziwa praca? O, właśnie jedzie Inger! Słuchaj, nie mogłem się ciebie doczekać!
– Ależ tu zgromadzenie! Tylko dlaczego na środku drogi? – krzyknęła uradowana widokiem przyjaciół Inger. – Któż to się tak za mną stęsknił, Terje?
– A kto tu mówi o tobie? Nam potrzebny jest twój rower, dziewczyno!
Inger zahamowała gwałtownie kilkanaście centymetrów od stopy złośliwego kolegi.
– Ja za to szukam Grima. Mam tu jego fajkę, którą zostawił u Arnsteina.
– Inger, jesteś nam potrzebna – rzekł zadowolony Magnussen. – No, wracajmy do naszych obowiązków. Pani Gressvik, zaczniemy od momentu, w którym pomagacie Kari podnieść się po pechowym upadku. Darujemy sobie widok naszej panny w rowie. Czy mogliby państwo ustawić samochód dokładnie tam, gdzie się wtedy zatrzymaliście? A ty, Kari, spróbuj w ten sam sposób ustawić rower.
Gdy samochód i rower były już na swoich miejscach przystanęłam na poboczu, a tuż obok mnie stanęli państwo Gressvik, którzy po chwili zaczęli mnie dotykać i oglądać, tak jakby sprawdzali, czy coś mi się nie stało.
– Kari, powiedz coś!
– Trochę boli mnie głowa – odparłam zupełnie obojętnie.
– Ależ, dziecko – przerwał lensmann. – Trochę więcej życia! Wyobraź sobie, że jesteś na scenie, musisz się wczuć w sytuację. Pani Gressvik, proszę dalej!
– Ale teraz odezwał się Lasse…
– No dobrze, pan Gressvik!
Gressvik zwilżył usta.
– No tak, ale co ja wtedy robiłem?
Znowu włączyła się do akcji jego żona, wypowiadając kwestię męża:
– Nic dziwnego. Na głowie wyskoczył pani guz wielki jak śliwka. Czy ma pani zawroty, a może jest pani niedobrze?
Odwróciłam się do pani Gressvik, która, zdaje się, lepiej zapamiętała wydarzenia tamtego popołudnia.
– Co ja wtedy odpowiedziałam?
– Powiedziała pani: „Nie, raczej nie”.
– Nie, raczej nie – powtórzyłam już z większym zaangażowaniem, pamiętając o prośbie Magnussena.
– Chwała Bogu – ciągnęła pani Gressvik z przejęciem. – Czy panienka nie wie czasem, jak stąd dostać się do szpitala?
– Pewnie, że wiem – odparłam bez namysłu. – To niedaleko. Trzeba jechać drogą pod górę.
– Tak właśnie wtedy odpowiedziała! – krzyknęła zdumiona pani Gressvik.
– To akurat nic nie znaczy – wtrącił się milczący dotąd Tor. – Każdy na jej miejscu odpowiedziałby w ten sam sposób.
Niespodziewanie włączył się pan Gressvik.
– Dziękujemy za pomoc – powiedział, po czym skierował się w stronę swojego samochodu, ale zaraz się zatrzymał. – Wtedy panienka sama dodała, że dość trudno wybrać właściwą ścieżkę przy rozwidleniu w lesie.
Powtórzyliśmy każdy szczegół sceny, po czym ruszyłam w stronę szpitala, z niemałym trudem prowadząc pod górę rower Inger. Przyglądający się podążali za mną krok w krok. Po dłuższej chwili minął nas samochód państwa Gressvików, a z okna wyjrzał Gressvik i krzyknął:
– Poczekamy na panią na górze.
– Czy tak było faktycznie? – zapytał Tor.
Pokiwałam głową, a wtedy lensmann schwycił mnie za ramię.
– Kari, naprawdę to pamiętasz?
– Tak, nie… Właściwie nie wiem. Odnoszę wrażenie, jakby to mi się kiedyś przyśniło, ale nie mam zielonego pojęcia, co się dalej wydarzy. Wydaje mi się, że przypominam sobie o faktach już po ich odegraniu.
– Déjà vu – stwierdził autorytatywnie Tor.
– Co takiego? Aha, wrażenie, że coś już raz się zdarzyło. Każdy z nas spotyka się prędzej czy później z podobnym zjawiskiem – mruknął lensmann. – Może coś z tego będzie. Zobaczymy.
Tymczasem nieco niżej zatrzymał się samochód, z którego wysiedli Terje oraz Grim. W chwilę potem obaj byli już przy nas.
– Widzę, że przybywa nam widzów.
Kiedy ujrzałam Grima, uspokoiłam się i jednocześnie ucieszyłam. Podczas gdy na widok Tora serce zaczynało walić mi jak oszalałe, to obecność Grima zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Grim musiał niedawno skończyć pracę, gdyż miał na sobie gumiaki. Zawsze podobał mi się w takim swojskim stroju, mimo że jego kalosze były zużyte i często ubłocone. Wydawał mi się w nich bardzo męski A do tego poruszał się w szczególny sposób, trochę przypominał skradającą się pumę. Niespodziewanie poczułam, że dostaję gęsiej skórki i się czerwienię. Znam Grima tyle lat, a na jego widok reaguję jak nastolatka! pomyślałam zaskoczona.
Pan Gressvik był już na górze i oczekiwał na nas przy rozwidleniu.
– Panno Land, w którym kierunku mamy się teraz udać? Wydaje nam się, że to droga numer cztery.
– Nie, ta prowadzi do samotnej zagrody na samym szczycie. Państwo musicie jechać drogą oznaczoną numerem trzy – odparłam.
– Czy ona tak właśnie odpowiedziała? – zapytał podekscytowany Terje.
Gressvik podrapał się zakłopotany po głowie.
– Niezupełnie. Wtedy panienka powiedziała tylko: „Nie, droga z numerem trzy prowadzi do szpitala”.