Выбрать главу

– Mów, co chcesz, ale to chyba niemożliwe.

– Kari, przecież to jasne jak słońce! Choćby sam pomysł z wykorzystaniem listy sprzed siedmiu lat! Przecież nikt z naszej paczki nie mógłby zrobić czegoś podobnego! A jednak wszystko na to wskazuje.

– Nie, to niemożliwe. Dobrze pamiętam, dlaczego wtedy chcieliśmy się zemścić, i po części mogę usprawiedliwić nasze postępowanie. Ale żadne z nas nie brało tych pomysłów na serio! Życzyliśmy Lilly wszystkiego najgorszego, jak to dzieci. Pamiętasz, jak bardzo jej nienawidziliśmy? Dlatego wygląda mi to na jakieś nieporozumienie.

– No, nie wiem. Siedem lat to długo. Człowiek potrafi w takim czasie zmienić się nie do poznania.

Pomyślałam o Grimie. On rzeczywiście zmienił się w ciągu ostatnich lat, i to bardzo. Z milczącego, ale zawsze życzliwego chłopca wyrósł mężczyzna pełen tajemnic i głęboko skrywanych uczuć. Dzisiaj nie potrafiłabym już ocenić, jaki jest naprawdę, co lubi, a co mu nie odpowiada. Nie raz dostrzegałam w jego twarzy niepokojący wyraz, ale nigdy nie umiałam go prawidłowo odczytać.

– Wiem przynajmniej, że Lilly Moe to zimna i wyrachowana osoba – powiedziałam bez namysłu.

Jeszcze przez jakiś czas rozmawialiśmy o tym i owym, po czym pożegnałam się z Arnsteinem i wycofałam z pokoju, ani na chwilę nie odrywając przyciśniętych do piersi rąk.

Gdy znalazłam się poza zasięgiem wzroku przyjaciela, odetchnęłam z ulgą. Mimo to nadal nie opuszczał mnie niepokój. Arnsteina, podobnie zresztą jak Grima, trudno było zrozumieć. Zawsze odnosił się do mnie z życzliwością, ale w jego zachowaniu wyraźnie wyczuwałam chłód. Zaczęłam się zastanawiać, co może być tego przyczyną.

Po bezsennej nocy Inger wróciła do domu, aby nieco wypocząć, obiecała jednak, że spotkamy się po południu. Udałam się więc do kawiarenki „Słodki Przystanek”. Na początku prowadził ją ojciec Inger, ale po jego śmierci rodzinny interes musiały przejąć pani Nilsen wraz z córką. Obie panie nie były zgodne co do stylu kawiarenki, toteż wiecznie toczyły boje o przeróżne szczegóły. Mama Inger była zdania, że „Słodki Przystanek” powinien być miejscem przyciągającym poważnych, dostojnych mieszkańców Åsmoen. Córka nie mogła pojąć, dlaczego kawiarnia nie może łączyć w sobie elementów nowoczesności i prostej elegancji. Inger nie znosiła dwóch kelnerek zatrudnionych przez swoją matkę, więc zawsze gdy tylko dyżurowała przy barze, bez namysłu rozdawała przyjaciołom za darmo ciastka, nadwerężając skutecznie firmowe finanse. Ku uciesze dziewczyny, kelnerki donosiły o tym jej matce.

Gdy wkroczyłam do kawiarenki, zastałam tam państwa Olsenów, Molly wraz z mężem Andreasem. Ukłoniłam się i odpowiadając na zaproszenie, przysiadłam się do ich stolika.

Rozmowa wyraźnie nam się nie kleiła. Olsenowie z rzadka zadawali jakieś pytanie, a ja, ukrywając niechęć, odpowiadałam. W momencie gdy podawano moją kawę, pani Olsen rzekła z westchnieniem:

– Biedną Grethe spotkało wyjątkowe nieszczęście. Taka straszna śmierć!

– Tak, to prawda – przytaknęłam. – No a słyszeliście państwo zapewne o znalezisku lensmanna Magnussena?

Odniosłam wrażenie, że Olsenowie na moment zmartwieli. Po chwili Andreas zapytał niepewnym głosem:

– Tak? A co takiego znalazł?

Spod stołu doszedł mnie jakiś odgłos; widocznie żona dyskretnym kopnięciem przywoływała męża do porządku. Dobrze wiedziała, że Andreas nie należy do szczególnie bystrych mężczyzn i często za dużo mówi.

– Nic państwo nie wiecie o liście, który napisała przed śmiercią Grethe?

Andreas Olsen opadł na fotel.

– Ach, mówisz o tym! Przecież to nonsens. Nikt nie uwierzy, że to ty mogłaś ją zamordować. Sama przecież byłaś zagrożona. Tym się w ogóle nie przejmuj, Kari.

Czegoś się jednak obawiali. Wskazywało na to ich nienaturalne zachowanie i dziwna gestykulacja. Wyraźnie oczekiwali, że dowiedzą się ode mnie czegoś więcej.

Wreszcie pani Olsen wstała.

– Cóż, chyba czas na nas, prawda, kochanie? Właśnie wybieramy się do miasta po sprawunki. Umówiliśmy się tam z moją siostrą. Zaraz mamy autobus. Do widzenia!

– Do widzenia państwu. Życzę udanych zakupów.

Kiedy Olsenowie opuścili kawiarnię, pozostałam w niej jedynym gościem. Aby skrócić oczekiwanie na Inger, zaczęłam przekładać leżące na stole papierowe serwetki. Sięgnęłam po długopis i na jednej z nich kilka razy napisałam swoje imię. Dopisałam do niego nazwisko Bråthen, żeby sprawdzić, czy pasuje. Prezentowało się całkiem nieźle. Następnie dopisałam imię i nazwisko Tora, po czym skreśliłam litery, które się powtarzają. Potem wybrałam wróżbę „kocha, lubi, szanuje”. Okazało się, że mogę liczyć na miłość ze strony Tora, ja odwzajemnię się tylko przyjaźnią. Wyliczankę powtórzyłam na Eriku i Oskarze. W pierwszym przypadku z identycznym rezultatem jak u Tora, do Oskara zaś – mówiła wróżba – powinnam żywić nienawiść. Wszystko się zgadza! Z bijącym sercem umieściłam na serwetce nazwisko Grima: Karlsen, a tuż obok swoje własne. Na nic się to jednak nie zdało. Wedle wróżby, oboje pałaliśmy do siebie nienawiścią. Rozzłościłam się na siebie, że daję wiarę dziecinnej zabawie, zgniotłam papier i wyrzuciłam do stojącego obok kosza.

– Widzę, że masz trudności z wyborem – usłyszałam za plecami.

Odwróciłam się i zobaczyłam Inger.

– No wiesz, musiałam się czymś zająć.

Inger podeszła do szafy grającej, wrzuciła żeton i nastawiła swoją ulubioną melodię.

– Dlaczego w tym towarzystwie znalazł się Oskar?

– Hm, no bo… trochę się do mnie zaleca.

– Ach, tak. Czyżby Lilly i Olsenowie obawiali się ciebie?

Nie zrozumiałam, co Inger ma na myśli.

– Obawiali? Co chcesz przez to powiedzieć?

Inger wróciła i usiadła koło mnie.

– Erik chodzi i rozpowiada w koło, że zamierzacie się pobrać. Wdowa po kapitanie i Olsenowie nie życzą sobie jakiejkolwiek konkurencji do spadku. Dlatego wystawiają tego idiotę Oskara jako przynętę dla naiwnych dziewczątek. Jakiś czas temu Oskar także mnie nadskakiwał. Ale ponieważ go nie cierpię, szybko chłopaka spławiłam.

– Ach, tak. Czy Olsenowie nie nazywają tego przypadkiem „swoją specjalną metodą”?

Inger wpatrywała się we mnie ze zdumieniem.

– Dokładnie tak, Kari. A skąd o tym wiesz?

– O tym opowiem ci innym razem. Swoją drogą, co to za typek! Pomyśleć, jak łatwo dałam się nabrać. Naprawdę uwierzyłam, że czuje się osamotniony i odsunięty.

Inger wzruszyła ramionami.

– Dobre sobie, Oskar osamotniony. Dziewczyno, on mógłby wydać podręcznik „Jak w każdej sytuacji zdobyć przyjaciół”, a właściwie przyjaciółki. A propos, widziałam tego twojego praktykanta, Bråthena. Facet niczego sobie. Jeśli ci się kiedyś znudzi, daj mi znać. Wracając do poważniejszych spraw, sądziłam, że cię zatrzymano.

– Co ty, Inger! Hałasowałam tak niemiłosiernie, że Magnussen musiał mnie zwolnić. Nie, nie, żartuję. Okazało się, że nie potwierdziła się koncepcja, według której to ja miałam podać kapitanowi środki nasenne. No i puścili mnie.

– To dość ryzykowne. Przecież ktoś mógł ci w tym pomagać.

– No co ty, kto na przykład?

– Choćby i twój nieodłączny przyjaciel Grim.

– Chyba oszalałaś! On mógłby przegonić myśliwego albo kogoś, kto męczy zwierzęta, ale nie zabiłby człowieka. Kogo ty tak wypatrujesz, Arnsteina? Pewnie szykuje ci się randka?

– Więc wiesz…

– Jasne, a kto by nie wiedział? Może tylko kapitan…

– Werner nie miał pojęcia o tym związku. Widzieliśmy się ostatniego wieczoru. Gdy się żegnaliśmy, był w dobrym humorze. Miałam nadzieję, że…