Lensmann przerwał na moment i dzięki temu mogłam wtrącić się do rozmowy:
– A jednak ten głos, który wtedy słyszałam, nie przypominał głosu Tora!
Lensmann spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
– Jesteś tego pewna?
– Raczej tak. Chociaż zaraz… Bråthen rzeczywiście wspominał w szpitalu, że ma za sobą kilkutygodniowe przeziębienie, które porządnie dało mu się we znaki!
– No właśnie. Taka przypadłość często powoduje, że trudno chorego poznać po głosie. A jednak to był on.
– Mimo to nie rozumiem, dlaczego postanowił zabić Grethe. Przecież mu uwierzyła? – zapytała Inger.
– Owszem, ale jak długo by to trwało? – odparł lensmann. – Grethe już podczas tamtej rozmowy wspominała o ewentualnym ślubie. Tymczasem Bråthen od dawna pocieszał się w ramionach innej dziewczyny. Po śmierci żony i przejęciu po niej majątku miał się nie najgorzej. Ani mu w głowie było wiązać się z Grethe na stałe. A przecież kilka minut wcześniej wyznawał jej wielką miłość. Gdyby nagle zaczął się wycofywać, Grethe z pewnością nabrałaby podejrzeń. Tor Bråthen wiedział, że musi się jej pozbyć.
Lensmann znowu na chwilę przerwał. Wykorzystali to wszyscy palacze, sięgając po papierosy. Pokój spowiły kłęby szarego dymu.
– Następnego dnia do szpitala przywieziono poturbowaną pacjentkę, w której Bråthen rozpoznał Kari. Tego samego dnia wieczorem udał się na bagniska, by ukryć zwłoki Grethe w rowie, który, jak na ironię, już wcześniej wykopał Grim. Tor zasypał ciało dziewczyny i był przekonany, że zatarł wszelkie ślady. Grethe nikt by nie szukał, bo nikt nie wiedział, że wróciła. – Magnussen spojrzał na nas spod oka i kontynuował: – Możecie sobie wyobrazić minę Tora, gdy jego pacjentka zaczęła majaczyć o porozrzucanych papierkach, oklejonych przez tysiące mrówek! Sądził, że Kari została umyślnie potrącona przez samochód. Przecież głośno mówiła o tym, że kapitan Moe został zamordowany. Bråthen uznał, że można to wykorzystać. Przygotował też kapsułkę z trucizną i podrzucił ją Kari. Sądził, że jeśli ktoś by to odkrył, podejrzenie padnie niewątpliwie na któreś z przyjaciół.
– I tak też się stało – zauważył Terje.
– Istotnie. Bråthen nie mógł ryzykować kolejnej próby zgładzenia Kari, dopóki dziewczyna przebywała w szpitalu. Gdy Kari wróciła do domu, Tor wysłał trzy kolejne fragmenty starej listy. W ten sposób udało mu się odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia. Czwarty z nich zostawił na miejscu. Tymczasem dowiedział się od Kari wszystkiego o przyjaciołach z dawnej paczki. Korzystając z nadarzającej się okazji, wyciął z drewna alraunę i podrzucił ją niepostrzeżenie na grób kapitana. Wszyscy daliśmy się nabrać na tę sztuczkę; Bråthen wyjątkowo sprytnie kierował naszą uwagę na osobę Wernera Moe.
– Panie Magnussen, a jak w końcu wyjaśniono śmierć Wernera? – zapytała nagle Inger.
Nikt z nas nie spodziewał się tego pytania, a najmniej lensmann. Toteż otworzył ze zdziwienia usta i zaniemówił. Szybko jednak z pomocą przyszedł mu Grim.
– Kapitan Moe popełnił samobójstwo – odparł spokojnym, łagodnym głosem. – Bardzo źle się czuł i wiedział, że zostało mu niewiele czasu. Nie chciał się dłużej męczyć.
Inger z przerażeniem wpatrywała się w poważną twarz Grima.
– Jesteś… jesteś pewien, że to… dlatego?
Dopiero teraz lensmann się opanował.
– To prawda. Czytałem list, który pozostawił.
Inger wyraźnie uspokoiła się po tym wyjaśnieniu.
– O czym to ja mówiłem? – po raz kolejny zastanawiał się lensmann. – Już wiem. Bråthen zabrał nieświadomą Kari na wycieczkę w okolicę piaskowni i tam chciał się z nią rozprawić. Nieoczekiwanie jednak udało nam się odnaleźć państwa Gressvik. Tym samym zdążyliśmy zapobiec tragedii.
– Szkoda, że jestem taka gapowata. Już wtedy mogłam go zdemaskować – powiedziałam pewnie. – Bråthen popełnił błąd. Pamiętam bowiem, że parę minut wcześniej opowiadałam mu o nieszczęsnej liście, ale wspomniałam tylko, że Erik proponował zasypać panią Moe. Gdy doszliśmy do piaskowni, Tor rzekł: „…a więc to tu Erik zamierzał powolutku zasypywać macochę aż po sam czubek głowy”? Oprócz nas tylko morderca mógł znać takie szczegóły!
– Bråthen sam przyznał, że najgorsze, co go spotkało, to odkopywanie własnymi rękami ciała Grethe – powiedział Magnussen.
Na wspomnienie tej ponurej sceny po plecach przeszły nam ciarki.
– Gdy zabójstwo Grethe wyszło na jaw, Bråthena nadal nikt nie podejrzewał. Kari nie stanowiła już dla niego zagrożenia. Wyglądało na to, że wszystko się jakoś ułoży. Ale wtedy odnaleźliśmy list, którego Grethe nie zdążyła wysłać przed śmiercią. Bråthen miał przy tym nieprawdopodobne szczęście: nagle okazało się, że istnieje inna Kari, na którą spadły podejrzenia. Grethe nie mogła się przyzwyczaić do tego, że imię jej ukochanego jest niemal identyczne z norweskim imieniem żeńskim i wciąż wymawiała je ze złym akcentem. Bråthen zaś ciągle ją poprawiał.
– Wiecie co? – przerwał tym razem Arnstein. – Miałem podejrzenia, że istnieje ktoś inny o tym samym imieniu. Przepraszam cię, Grim, ale sądziłem, że może ty masz coś wspólnego z zabójstwem. Przecież „Kari” to, zdaje się, właśnie fińskie imię męskie?
– Zgadza się – odparł z uśmiechem Grim. – Ale ja się tak nie nazywam – dodał.
– Tak, wiem. Nawet to sprawdziłem – odpowiedział Arnstein, czerwieniejąc ze wstydu.
– Zupełnie nie mam o to do ciebie żalu, Arnstein. Szczerze mówiąc, wszyscy podejrzewaliśmy się nawzajem.
– O mój Boże! – wykrzyknęłam nagle. – Arnstein, teraz ty mnie chyba zamordujesz!
– Dlaczego, Kari? Co się stało?
Patrzyłam mu prosto w oczy, ale nie potrafiłam zachować powagi.
– Ukradłam ostatnio z twojej półki książkę Juliusza Verne. Wiesz, tę z Archangielskiem w tytule. Myślałam, że może znajdę w niej jakąś podpowiedź. Krótko mówiąc, ciebie też podejrzewałam…
Przez chwilę Arnstein stał zaskoczony, po czym roześmiał się serdecznie.
– Ach, masz na myśli ostatnią wizytę! A ja zachodziłem w głowę, czemu się tak kurczowo trzymasz za brzuch!
– Może pozwolicie mi wreszcie skończyć? – wtrącił się do rozmowy lensmann. – Wracajmy do Bråthena. Zaniepokoił się trochę, gdy okazało się, że Oskar zetknął się z jego braćmi. Nie wiem, czy wiecie, że oni byli trojaczkami. Oskar wspominał, że wszyscy trzej noszą imiona po bohaterach nordyckiej mitologii. Dopóki jednak nie znał tych imion, nie stanowił zagrożenia. Gdy jednak Oskar, poszukując hasła do krzyżówki, odkrył owe mitologiczne imiona, wszystko stało się dla niego jasne. Postanowił zaszantażować Bråthena. Ale trafił na kogoś groźniejszego od siebie. Jakiś czas potem do pokoju Bråthena w szpitalu zapukał rozdygotany Erik. To od niego Tor się dowiedział, że Oskar jest sam w domu. Wystarczyło pojechać i rozprawić się z szantażystą. O mały włos Tor nie natknąłby się na Inger i Kari. W tym czasie jego auto ze zwłokami Oskara znajdowało się o kilkadziesiąt metrów od domu państwa Moe, na terenie piaskowni. Bråthen ukrył je dość prowizorycznie pod cienką warstwą piasku, po czym szybko wrócił do szpitala.