Lena znów wyjrzała na ulicę, próbując sobie wyobrazić, jak to wszystko się zaczęło. Heartsdale uchodziło za spokojne, senne miasteczko. Ludzie osiedlali się właśnie z chęci ucieczki przed brutalnością i przemocą rządzącymi w metropoliach. Już na samym początku służby dowiedziała się od Jeffreya, że i on przeniósł się z Birmingham dlatego, że nie był dłużej w stanie wytrzymać potworności życia w wielkim mieście. I oto teraz potworności odnalazły go aż tutaj.
Nagle przeszył ją dreszcz, jakby zajrzała w głąb otwartego grobu. W środkowej części sali ogólnej na planie był narysowany pojedynczy czerwony krzyżyk z dopisanymi °bok inicjałami. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy na nie spojrzała. Kiedy podniosła wzrok, wszyscy wokół stolika wpatrywali się w nią z uwagą. Pokręciła głową i uśmiechnęła się krzywo, jakby usłyszała kiepski dowcip.
– Nie – mruknęła, wciąż mając przed oczami te czerwone inicjały, choć tylko przelotnie spojrzała na plan. – To niemożliwe.
Frank odwrócił się tyłem i znów zaczął kasłać w chusteczkę.
Chwyciła leżący na stole marker.
– Musieliście się pomylić – rzuciła, szarpnięciem zrywając z niego nasadkę. – Ten krzyżyk powinien być czarny.
Pochyliła się, żeby przemalować znaczek, ale ręce za bardzo jej się trzęsły.
Nick powoli wyjął jej marker z dłoni.
– On nie żyje, Leno – rzekł cicho, kładąc jej rękę na ramieniu. – Jeffrey zginął.
ROZDZIAŁ TRZECI
Tessa upadła na wznak na tapczan i zamachała nogami w powietrzu.
– Aż nie chce mi się wierzyć, że jedziesz na Florydę beze mnie.
– No cóż – mruknęła od niechcenia Sara, składając bawełnianą koszulkę.
– Kiedy ostatni raz byłaś na wakacjach?
– Nie pamiętam.
Skłamała jednak. Tego lata, kiedy dostała maturę, Eddie Lin ton wyciągnął żonę i obie niechętne jego pomysłowi córki na rodzinne wczasy w Sea World. Od tamtej pory każde lato spędzała albo na nauce, albo pracując w szpitalu, żeby zarobić na czesne i jak najszybciej skończyć studia. Jeśli nie liczyć okazyjnych długich weekendów spędzanych w domu rodzinnym, nie miała prawdziwych wakacji od tak dawna, że wydawało jej się to wiecznością.
– Ale teraz będziesz miała prawdziwe wakacje – powtórzyła z naciskiem Tessa. – Do tego z facetem.
– No cóż. – Sara sięgnęła po szorty.
– Słyszałam, że jest dobry w łóżku.
– Kto ci tak powiedział?
– Jill-June z Shop-o-ramy.
– Ona jeszcze tam pracuje?
– Jest teraz kierowniczką. – Tessa zachichotała. – Ufarbowała sobie włosy na paskudny słomiany kolor.
– Specjalnie?
– Można by to uznać za pomyłkę, gdyby nie fakt, że zyskała dostęp do darmowych próbek rozmaitych kosmetyków.
Sara rzuciła w siostrę parą cienkich letnich spodni.
– Lepiej pomóż mi je złożyć.
– Pomogę ci, jeśli mi opowiesz o Jeffreyu.
– A co ci dokładnie powiedziała Jill-June?
– Że niezła z niego trzepaczka.
Uśmiechem skwitowała to niecodzienne określenie.
– Podobno umawiał się już z każdą babką w mieście, która jest tego warta. – Tessa przerwała składanie spodni i mruknęła: – Aż ciśnie się na usta oczywiste porównanie, które pozwolę sobie przemilczeć dlatego, że jesteś moją siostrą.
– Miło z twojej strony.
Sara wrzuciła samotną skarpetkę do kosza na brudną bieliznę, usiłując sobie przypomnieć, czy w ostatnim praniu nie znalazła jakiejś nie do pary. Zależało jej na tym, żeby zmienić temat, toteż zapytała:
– Jak to jest, że człowiek nigdy nie może zgubić tych skarpetek, które chciałby zgubić?
– Naprawdę jest taki dobry w łóżku?
– Tess!
– Chcesz, żebym ci dalej pomagała, czy nie?
Sara nie odpowiedziała, zajęta składaniem koszulki.
– Wszędzie pokazujecie się razem już od dwóch miesięcy.
– Od trzech.
– Więc musiałaś z nim spać, bo inaczej nie zaprosiłby cię na plażę.
Sara wzruszyła ramionami. Prawda była taka, że kochała się z Jeffreyem już na pierwszej randce. Nie zdążyli nawet wyjść z kuchni. Następnego ranka ogarnął ją taki wstyd, że wybiegła z domu na jogging jeszcze przed wschodem słońca. Gdyby nie sprawa napadu rabunkowego z zabójstwem, nad którą musieli razem pracować trzy dni później, pewnie już nigdy nie odezwałaby się do komendanta Tollivera ani słowem.
– Był twoim pierwszym facetem od czasu… – zaczęła śmiertelnie poważnym tonem Tess.
Sara przeszyła ją ostrym spojrzeniem, dając do zrozumienia, że nie zamierza dłużej rozmawiać na ten temat.
– Lepiej mi powiedz, co dokładnie usłyszałaś od Jill-June.
– Uff… – syknęła siostra, uśmiechając się nieśmiało. – Że jest wspaniale zbudowany.
– Regularnie ćwiczy na siłowni.
– Aha. Wysoki i postawny…
– Prawie dziesięć centymetrów wyższy ode mnie.
– Żebyś widziała swój uśmiech… – Tessa zaśmiała się krótko. – Już dobrze, dobrze. Tylko oszczędź mi wykładu o tym, jak było ci ciężko, gdy już w trzeciej klasie wyrosłaś na metr osiemdziesiąt.
– Metr pięćdziesiąt siedem. – Sara rzuciła w siostrę ściereczką. – Poza tym, to było dopiero w dziewiątej klasie.
Tessa głośno westchnęła i zaczęła składać ściereczkę.
– Podobno ma piękne, rozmarzone niebieskie oczy.
– Zgadza się.
– Jest niezwykle czarujący i ma nienaganne maniery.
– To prawda.
– I nadzwyczajne poczucie humoru.
– To też prawda.
– Zawsze płaci dokładnie odliczonymi pieniędzmi. Sara zaśmiała się w głos i pchnęła w stronę siostry stosik ubrań.
– Mów dalej, składając te rzeczy. Tessa ściągnęła ze sterty parę długich czarnych spodni.
– Powiedziała, że wcześniej grał zawodowo w futbol.
– Naprawdę? – zdziwiła się Sara, bo Jeffrey nigdy jej o tym nie mówił. Bogiem a prawdą, w ogóle bardzo mało mówił o sobie. Jego wyjątkowa niechęć do wspominania swojej przeszłości należała do cech, które jej się bardzo podobały.
– Mam nadzieję, że jest tego wart – podsumowała Tessa. – Czy tata rozmawiał już z tobą na jego temat?
– Nie – odparła, siląc się na obojętny ton.
Choć jej rodzice nie mieli jeszcze okazji poznać Jeffreya, jak wszyscy w mieście mieli już wyrobioną opinię o nim.
– Powiedz coś więcej – poprosiła Tessa. – Co o nim wiesz, czego nie można się dowiedzieć od Jill-June?
– Nie za dużo – przyznała szczerze.
– Przestań – mruknęła siostra, najwyraźniej sądząc, że chce utrzymać ten związek w tajemnicy. – Powiedz wreszcie, jaki on jest.
– Przede wszystkim za stary dla niej – odezwała się z korytarza Cathy Linton.
Tessa uniosła wzrok do nieba, jeszcze zanim matka weszła do pokoju.
– Można by pomyśleć, że to wcale nie jest mój dom – bąknęła Sara.
– Jak nie chcesz, żeby ludzie tu wchodzili, to nie zostawiaj otwartych drzwi. – Cathy cmoknęła ją w policzek i podała zielone plastikowe pudełko do przechowywania żywności oraz zatłuszczoną szarą torbę papierową. – Przyniosłam ci coś na podróż.
– Ciasteczka! – pisnęła Tessa, sięgając po torbę, ale Sara delikatnie zdzieliła ją po łapie.
– Ojciec upiekł placek kukurydziany, lecz nie dał mi odkroić nawet kawałka – ciągnęła matka, zerkając na nią z ukosa. – Powiedział, że nie po to harował w kuchni, żeby teraz dokarmiać twojego fagasa.
Te słowa zawisły w powietrzu jak czarna chmura gradowa. Nawet Tessa zdołała się powstrzymać od śmiechu, gara zdjęła ze sterty ubrań dżinsy i zaczęła je składać.