– Neli powiedziała, że cię tu znajdę.
– Aha – mruknął, spoglądając gdzieś ponad jej ramieniem. Machnął palnikiem i wyjaśnił: – Rura w kuchni pękła już jakieś dwa lata temu, od tamtej pory matka musiała zmywać talerze w łazience. – Kiedy nie odpowiedziała, ruchem ręki zaprosił ją do kuchni. – Muszę skończyć robotę, a potem jadę do aresztu, żeby zobaczyć się z Robertem. Ani trochę nie wierzę w to, co wczoraj wygadywał. Czuję, że jest coś, czego nie chciał mi powiedzieć.
– Strasznie tu tego dużo – mruknęła.
– Czego?
Wzruszyła ramionami, spoglądając na bałagan panujący w kuchni. Rozebrał całą szafkę pod zlewem, żeby wymienić kawałek rury.
– Zakręciłeś przynajmniej wodę? – spytała fachowo.
– A jak myślisz, co robiłem za domem? – odparł, siadając na podłodze.
Podniósł kawałek płótna ściernego i zaczął szlifować końcówkę odcinka miedzianej rury z gorliwością znamionującą amatora. Sara usiadła przy stole, z trudem się powstrzymując, by nie skrytykować wykonanej dotychczas pracy. Pomyślała, że gdyby jej ojciec to zobaczył, ani chybi nazwałby poczynania Jeffreya „babską robotą”.
– Postanowiłem iść na całość i wymienić cały ten odcinek – rzekł z wyraźną dumą w głosie.
– Aha. Nie potrzebujesz pomocy?
Obrzucił ją krytycznym spojrzeniem, nasuwającym wniosek, że podobnie jak prowadzenie pojazdu, również to zajęcie uznaje za wyłącznie męską dziedzinę. Wziąwszy pod uwagę, że razem z siostrą musiała się nauczyć od ojca, jak bezpiecznie obchodzić się z palnikiem, zarówno podłączanym do butli gazowej, jak i z acetylenowym, zanim jeszcze obie potrafiły wymawiać poprawnie ich nazwy, poczuła się z lekka urażona. Przełknęła jednak dumę i mruknęła:
– Nie powiedziałam ci wczoraj wieczorem, że…
– Jeśli o to chodzi – wtrącił pospiesznie – to bardzo przepraszam. Możesz mi wierzyć, że zwykle się tak nie upijam.
– Nie zauważyłam dotąd, żebyś to robił.
– A co do reszty… – zająknął się, a ona przysunęła sobie puszkę z topnikiem, by zająć czymś ręce.
– Niczym się nie przejmuj. Nie zamierzam się upierać przy konsekwencjach.
– Jakich konsekwencjach? Wzruszyła ramionami.
– Tego, co powiedziałeś.
– A co powiedziałem? – zapytał, coraz bardziej zdumiony.
– Nic ważnego – odrzekła, próbując otworzyć puszkę.
– Chodziło mi o to, co zrobiliśmy… – zaczął, lecz szybko skorygował: – Co ja zrobiłem.
– Wszystko w porządku.
– Nieprawda – zaprzeczył, wziął od niej puszkę i otworzył ją. – Nie jestem… – Urwał, jakby szukał właściwego określenia. – Zwykle nie jestem aż taki samolubny.
– Nie ma o czym mówić – odparła, chociaż jego pokrętne tłumaczenie podniosło ją trochę na duchu. Zanurzyła koniec pędzla w topniku i zaczęła go rozsmarowywać na końcu oszlifowanego już kolanka leżącego na stole. – Chciałam z tobą porozmawiać o tym szkielecie.
Mina mu zrzedła. W oczach pojawiły się błyski rezerwy.
– A konkretnie?
– To szczątki kobiety. W dodatku bardzo młodej.
Popatrzył na nią badawczo.
– Jesteś pewna?
– Kształt czaszki nie zostawia żadnych wątpliwości. Mężczyźni mają zwykle większe głowy. – Sięgnęła po taśmę i zmierzyła odległość między mocowaniami kranu w zlewie a wylotem kurka przy podłodze. – A ich czaszki są cięższe i zazwyczaj mają wałki kostne nad otworami oczodołów. – Odmierzyła tę samą długość na odcinku rury i zaznaczyła miejsce cięcia. – Ponadto mężczyźni mają dłuższe kły i szersze kręgi w kręgosłupie. – Wsunęła rurę pod gilotynę i szybko odcięła potrzebny fragment. – I przede wszystkim mają inną budowę miednicy. U kobiet są one szersze, przystosowane do rodzenia dzieci. – Zaczęła lekko czyścić płótnem ściernym koniec odciętego kawałka rury. – I mają wysuniętą kość łonową. Jeśli jej rozstaw jest mniejszy od dziewięćdziesięciu stopni, mamy do czynienia z kośćmi mężczyzny, a jeśli większy, to na pewno szkielet kobiety.
Jeffrey zaczął pospiesznie smarować koniec rury topnikiem, podczas gdy ona włożyła okulary ochronne. Z obojętną miną nasunął kolanko na rurę, czekając, aż Sara zapali palnik.
– A skąd wiesz, że zginęła w młodym wieku?
Sara wyregulowała płomień i skierowała go na łączenie, czekając, aż topnik zacznie wrzeć.
– Też po miednicy, której przednie części schodzą się przy kości łonowej. Jeśli ich krawędzie są pomarszczone i nierówne, oznacza to, że mamy do czynienia ze szkieletem młodej osoby. U ludzi starszych krawędzie są wygładzone.
Zgasiła palnik i przytknęła do rozgrzanej rury lut, obserwując, jak się topi i wypełnia łączenie.
– Poza tym, w przedniej części miednicy jest zagłębienie. U kobiety, która urodziła dziecko, pozostaje wyraźna szczelina w miejscu, gdzie kości się rozsunęły, by główka dziecka mogła się między nimi przecisnąć.
Odniosła wrażenie, że Jeffrey na chwilę wstrzymał oddech. Nie doczekawszy się na dalsze wyjaśnienia, zapytał:
– A ona miała dziecko?
– Tak. Na pewno rodziła.
Wyciągnął trzymany kawałek rury przed siebie.
– Kim jest Julia? – zapytała. Westchnął ciężko.
– Neli ci nie powiedziała?
– Kazała zapytać ciebie. Przesunął się, oparł plecami o szafkę, ułożył łokcie na kolanach i zapatrzył się w podłogę.
– To stara historia.
– Jak stara?
– Sprzed dziesięciu lat. Może nawet starsza.
– I co?
– Julia była… Sam nie wiem. Może zabrzmi to głupio, ale była tutejszą ladacznicą. – Otarł dłonią usta. – Robiła różne rzeczy. No, wiesz… dotykała chłopców. – Zerknął na nią i szybko odwrócił wzrok. – Wszyscy gadali, że bierze w usta, jeśli kupi się jej coś fajnego. Jakiś ciuch, lunch czy coś innego. Była bardzo biedna, więc…
– Ile miała lat?
– Była w naszym wieku. Chodziła ze mną i Robertem do jednej klasy.
Sara zaczęła się domyślać, co będzie dalej.
– Kupiłeś jej kiedyś coś ładnego? Spojrzał na nią z obrażoną miną.
– Nie. Nigdy nie musiałem płacić za takie rzeczy.
– No tak, jasne.
– Chcesz usłyszeć coś więcej, czy nie?
– Chcę usłyszeć, co się z nią stało.
– Po prostu pewnego dnia zniknęła – odparł, wzruszając ramionami. – Kręciła się po ulicach i nagle przepadła.
– Ale na tym nie koniec, prawda?
– Nie mogę… – urwał, a po chwili dodał: – Znalazłem to wczoraj w jaskini. – Sięgnął do kieszeni i wyciągnął złoty łańcuszek z wisiorkiem.
– Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś? Otworzył wisiorek w kształcie serduszka i spojrzał na jego zawartość.
– Nie wiem. Po prostu… – zawahał się. – Nie chciałem, żebyś dowiedziała się o mnie jeszcze jednej złej rzeczy.
– Jakiej?
– To tylko plotki – bąknął, patrząc jej w oczy. – Zwykłe plotki, Saro. Takie same bzdury, jakich mnóstwo wygadywano o mnie w tym mieście. Wystarczy, że raz się coś przeskrobie, a wszyscy obarczają cię winą za wszystko inne.
– Za co obarczają cię tu winą? Zacisnął łańcuszek w garści.
– Pokazałem go Hossowi, ale nawet nie chciał o tym słyszeć.
Sara popatrzyła na tandetne pozłacane serduszko i wklejone w środku dwie fotografie. Przedstawiały małe dzieci, jeszcze niemowlęta mające najwyżej po kilka tygodni.
– Zawsze nosiła ten łańcuszek – ciągnął Jeffrey. – Wszyscy go widzieli na jej szyi, nie tylko ja. – Zaśmiał się chrapliwie. – Tyle że nikt nie miał pojęcia, co zrobiła, żeby go zdobyć. Na pewno go nie ukradła, bo i skąd. Gdy któregoś dnia przyszła do szkoły w nowej sukience, zaczęliśmy wymyślać najgorsze rzeczy: kto jej kupił i za co. A tym… – Uniósł nieco wyżej wisiorek -…przed wszystkimi się chwaliła. To był jej największy skarb. Myślała, że jest sporo wart. A to przecież nawet nie jest złoto, tylko pozłacana blaszka. – Przygarbił się i znowu wbił spojrzenie w ziemię. – Aż nie chce mi się myśleć, co zrobiła, żeby to zdobyć.