Выбрать главу

– Jesteś tam czy nie? – powtórzył bandyta. – No jak? Nic nie słyszę!

– Jestem – odezwał się po chwili Brad.

Sara odetchnęła z ulgą i rozluźniła mimowolnie napięte mięśnie ramion. Rozpłaszczyła się na podłodze i szybko oceniła, że najlepszą drogą dotarcia do Jeffreya będzie przeczołganie się za osłoną przewróconego regału. Powoli ruszyła, przywierając całym ciałem do zimnych, kafelków i wyciągając ręce daleko przed siebie. Wreszcie, dosięgnęła czubkami palców mankietu jego koszuli. Zacisnęła powieki i przesunęła się jeszcze trochę.

Pistolet leżący w jego dłoni był bez magazynka. Ostro skarciła się w duchu, bo przecież powinna o tym pamiętać, gdyby się tylko dobrze zastanowiła. Jeffrey przeładowywał broń, kiedy został trafiony, i upuścił trzymany magazynek, który odjechał jakiś metr dalej po śliskiej podłodze. Dokoła walały się naboje, teraz już całkiem bezużyteczne. W głowie kołatało jej tylko, że nie powinna być zaskoczona tym widokiem, tak samo jak jego zimną skórą, gdy w końcu zdołała zacisnąć palce na jego nadgarstku, w którym nie dało się wyczuć pulsu.

ROZDZIAŁ DRUGI

9.22

– Ethan – jęknęła Lena, dociskając ramieniem słuchawkę do ucha i zawiązując jednocześnie sznurówki nowych czarnych butów z wysoką cholewką. – Muszę już kończyć.

– Dlaczego?

– Przecież wiesz dlaczego – rzuciła ze złością. – Nie mogę się spóźnić na służbę pierwszego dnia po urlopie.

– Nie podoba mi się, że wracasz do służby.

– Naprawdę? Czyżby nie dotarło do ciebie nic z tego, co próbowałam ci wytłumaczyć milion razy?

– Wiesz co? – burknął ze śmiertelną powagą, jakby rzeczywiście był na tyle głupi, by sądzić, że zdoła ją jeszcze namówić do zmiany decyzji. – Czasami potrafisz być cholernie nieprzyjemna.

– Trochę długo ci zajęło odkrycie tego faktu. Rozpoczął zwykłą dla siebie monotonną tyradę, ale ona go już nie słuchała. Przejrzała się w lustrze na drzwiach szafy. Oceniła, że wygląda całkiem nieźle. Włosy zebrała gumką w koński ogon, a garsonka, którą kupiła w zeszłym tygodniu na wyprzedaży, leżała jak ulał. Poprawiła ją tylko na ramionach i wyprostowała się, opierając dłoń na kolbie tkwiącego w kaburze służbowego dziewięciomilimetrowego pistoletu. Dotyk zimnego pietalu podziałał na nią kojąco.

– Słuchasz mnie? – zapytał nieco głośniej Ethan.

– Nie – odparła. – Zrozum, że jestem policjantką. Detektywem. I nikim innym nigdy nie będę.

– Dobrze wiem, kim jesteś – syknął nieco ostrzej, ze złością. – I oboje doskonale wiemy, do czego jesteś zdolna.

Zamilkł na chwilę. Lena aż przygryzła wargi, żeby powstrzymać się od ciętej riposty na tę jawną zaczepkę.

Najwyraźniej postanowił zmienić taktykę, gdyż zapytał:

– Czy twój szef już wie, że znowu się spotykamy?

– Przecież nie przemykamy się kanałami przez miasto.

Musiał wyczuć defensywność w brzmieniu jej głosu, bo rzekł z naciskiem:

– To z pewnością bardzo ci pomoże w pracy, nie sądzisz? Nie minie nawet tydzień, nim wszyscy zaczną plotkować, że związałaś się ze skazańcem.

Opuściła rękę opartą na kolbie pistoletu, ledwie się pohamowując, żeby nie zakląć na głos.

– Co powiedziałaś? – zapytał.

– Że na pewno już wszyscy o tym gadają, kretynie. Wszyscy na komisariacie muszą już wiedzieć, że jesteśmy razem.

– Ale nie wiedzą jeszcze wszystkiego – odparł miękko, jakby chciał, żeby potraktowała to jak pogróżkę.

Spojrzała na budzik stojący przy łóżku. Za nic w świecie nie mogła się spóźnić pierwszego dnia po urlopie. I tak czekał ją trudny dzień, nie musiała jeszcze pogarszać sytuacji choćby pięciominutowym spóźnieniem. Tylko dałaby Frankowi kolejny powód do tego, żeby się sprzeciwiał jej powrotowi do służby, co jego zagorzały Poplecznik, Matt, z pewnością gorliwie by poparł. Nie wątpiła, że tak samo jak wtedy wszyscy będą uważnie patrzyli jej na ręce, czekając na jakąś wpadkę. Zmieniło się tylko tyle, że za to, za co przed laty spotykały ją jedynie drwiny, teraz mogła oczekiwać wyłącznie współczucia. Prawdę powiedziawszy, wolałaby już nawet najbardziej cięte kpiny od przejawów litości. Nie miała pojęcia, co zrobi, jeśli ten pierwszy dzień po urlopie zakończy się dla niej porażką. Może się gdzieś przeniesie? A nuż nadal poszukiwali chętnych do służby na Alasce?

– Podejrzewam, że będę musiała dziś zostać po godzinach – powiedziała do słuchawki.

– Nie ma sprawy – odparł swobodnie, najwyraźniej zakładając, że i tak spotkają się wieczorem. – Może byś tym razem wpadła do mnie?

– Nie ma mowy. U ciebie za bardzo cuchnie rzygowinami i szczynami.

– To może ja przyjadę do ciebie.

– Pewnie, jeszcze lepiej. Z kochanką mojej zmarłej siostry podsłuchującą przez ścianę? Nie, dziękuję.

– Daj spokój, złotko. Naprawdę chcę się z tobą zobaczyć.

– Nie wiem, o której skończę. Poza tym, pewnie będę za bardzo zmęczona.

– To pójdziemy od razu spać. Wszystko mi jedno.! Chcę się z tobą zobaczyć.

Na razie mówił jeszcze łagodnym tonem, dobrze jednak wiedziała, że jest gotów na kłótnię, jeśli będzie się dłużej opierać. Ethan miał dopiero dwadzieścia trzy lata, był prawie dziesięć lat od niej młodszy i nie docierało jeszcze do niego, że jedna noc spędzona osobno nie musi oznaczać zerwania. Niemniej w takich chwilach, jak ta, Lena czasami żałowała, że nie da się z nim tak prosto zerwać. Może teraz, gdy znów miała pracę i znacznie ważniejsze sprawy na głowie niż tylko program telewizyjny, nadarzy się jakaś okazja, żeby się wreszcie od niego uwolnić.

– Lena? – zagadnął, jakby szósty zmysł mu podpowiedział, że ona zastanawia się nad sposobem zerwania. – Tak bardzo cię kocham, skarbie – wycedził jeszcze bardziej przymilnym tonem. – Przyjedź dziś wieczorem do mnie. Przygotuję jakąś kolację, może nawet kupię dobre wino…

– Opóźnia mi się miesiączka.

Tylko syknął przez zaciśnięte zęby, aż pożałowała, że nie może teraz zobaczyć jego miny.

– To wcale nie było zabawne.

– Myślisz, że żartuję? Opóźnia mi się już trzy tygodnie.

Zatkało go na jakiś czas. Wreszcie bąknął:

– To może być wina silnego stresu, prawda?

– Prędzej spermy.

Znów zamilkł. W słuchawce dał się słyszeć tylko szmer jego oddechu.

Lena zmusiła się do czegoś, co powinno zabrzmieć jak chichot.

– Nadal mnie kochasz, skarbie?

– Przestań – syknął spiętym głosem, jakby z trudem nad sobą panował.

– Posłuchaj – rzekła pojednawczo, żałując, że w ogóle o tym wspomniała. – Nie masz się czym przejmować. Jasne? Sama się tym zajmę.

– Jak mam to rozumieć?

– Dokładnie tak, jak powiedziałam. Jeśli jestem… – urwała, nie mogąc wydusić z siebie tego słowa -…jeśli coś się wydarzyło, sama się tym zajmę.