Выбрать главу

– Bardzo boli?

– Da się przeżyć – mruknął, wyciągając rękę w jej kierunku.

Obróciła dłoń do światła i nawet gołym okiem dostrzegła grubą drzazgę.

– Powinni gdzieś mieć pęsetę – powiedziała, zaglądając do szuflady, ale były w niej tylko sztućce i przybory kuchenne. – Sprawdzę w łazience.

Miała już wyjść na korytarz, gdy spostrzegła koszyk z przyborami do szycia, stojący na komódce za stołem w jadalni.

– Podejdź. Tu jest więcej światła – powiedziała, zaglądając do koszyka. – To powinno się nadać. – Z pudełka z igłami i szpilkami wyjęła kosmetyczną pęsetę o prostych ostrych krawędziach.

– Może otworzę jeszcze żaluzje – rzekł Jeffrey, pospiesznie kręcąc drążkiem regulacyjnym. Wyjrzał na podwórko i zapytał: – Ładnie tu, prawda?

– Owszem. – Uniosła jego dłoń do oczu. Niekiedy w pracy przy podobnych zabiegach wkładała okulary, ale nawet nie pomyślała, żeby je zabrać na wakacje. – Może trochę boleć.

– Jakoś wytrzymam… O cholera! – Wyszarpnął rękę.

– Przepraszam – mruknęła, ledwie się powstrzymując od szerokiego uśmiechu i przesunęła się jeszcze bliżej okna, żeby lepiej widzieć. – Spróbuj myśleć o czymś innym.

– To nie będzie wcale trudne – burknął ironicznie i skrzywił się, gdy zbliżyła pęsetę do jego dłoni.

– Przecież nawet jeszcze nie dotknęłam.

– Z dziećmi postępujesz tak samo brutalnie?

– Zazwyczaj są trochę odważniejsze.

– Miło to słyszeć.

– Tylko spokojnie – odezwała się łagodnym tonem. – Dam ci lizaka, jak będziesz grzeczny.

– To ja wolałbym ci dać coś innego do lizania.

Uniosła wysoko brwi, lecz nie skomentowała tej propozycji. Powoli zacisnęła końce pesety na wystającej drzazdze z nadzieją, że zdoła wyciągnąć ją w całości.

– Zauważyłaś coś dziwnego w wyglądzie Swana? – zapytał Jeffrey.

– W jakim sensie?

Tylko syknęła, kiedy oderwał się koniec drzazgi.

– Choćby to… – z kolei on syknął, gdy mocniej wbiła mu brzegi pesety w skórę -…że był dokładnym przeciwieństwem Roberta.

Wzruszyła ramionami.

– Może właśnie o to chodziło? Jessie zapragnęła kogoś zupełnie innego, diametralnej odmiany?

– Ja też jestem diametralnie inny od facetów, z którymi spotykałaś się przede mną?

Pochłonięta chwytaniem drzazgi w pęsetę miała dość czasu, żeby wymyślić celną odpowiedź.

– Nie powiem, żebym się specjalnie nad tym zastanawiała. – Uśmiechnęła się szeroko, kiedy resztka drzazgi wyszła w całości. – Już po wszystkim.

Błyskawicznie uniósł dłoń do ust, co robiły wszystkie dzieci w podobnej sytuacji, jakby podświadomie zakładały, że ślina pomoże im oczyścić ranę.

– Zajrzyjmy do sypialni – rzekł Jeffrey.

– Naprawdę sądzisz, że kłamał, mówiąc, że trzymał zapasowy pistolet w salonie?

– Tak podejrzewam.

– Przecież mógł go trzymać gdziekolwiek, nawet w samochodzie.

– Niewykluczone.

– Co cię jeszcze gryzie? – zapytała wprost, postanawiając, że tym razem nie da się zbyć. – Nie jestem głupia, Jeffrey, i widzę, że coś nie daje ci spokoju. Nie wymagam, żebyś mówił mi wszystko, ale mnie nie okłamuj.

Oparł się o parapet i rzekł z ociąganiem:

– W porządku, jest jeszcze coś, co mnie gryzie. Ale nie mogę o tym mówić.

– Rozumiem – odparła zadowolona, że przynajmniej tyle na nim wymusiła. – W takim razie skończmy to szybko. Może potem wrócimy do Neli i w spokoju spróbujemy poskładać wszystko do kupy.

Drzwi do sypialni były lekko uchylone, zaskrzypiały, kiedy je pchnęła. Przez okno wlewał się słoneczny blask i bardzo ją zaskoczyło, że w dziennym świetle pokój wydaje się zupełnie inny niż tamtej nocy, kiedy zginął Swan. Dziwnym sposobem jej wyobraźnia wszystko wyolbrzymiała, toteż ilekroć próbowała sobie przypomnieć wygląd sypialni, wszędzie widziała krew. Teraz, poza wyraźnymi rozbryzgami na podłodze przy drzwiach i na suficie oraz wielką ciemną kałużą w miejscu, gdzie spoczywały zwłoki, nigdzie indziej nie widać było krwi.

Jeffrey otworzył kredens i zaczął przeglądać rzeczy na półkach, ona zaś podeszła do nocnej szafki stojącej po przeciwnej stronie łóżka. Wszystkie powierzchnie mebli były pokryte drobnym proszkiem do zbierania odcisków palców, który wydobywał wszelkie tłuste plamy i zadrapania. Zakładała, że Reggie zabrał stąd wszystkie niezbędne dowody rzeczowe, ale i tak wolała nie dotykać części obsypanych tym proszkiem. Zresztą, świetnie wiedziała z doświadczenia, jak trudno go zmyć z rąk. Ostrożnie otworzyła drzwi szafki i odskoczyła nagle, gdy na podłogę wypadł jasnobłękitny wibrator.

Jeffrey spojrzał jej przez ramię.

– To sporo wyjaśnia – mruknął porozumiewawczym tonem.

– Niby co? – zapytała, biorąc przyrząd przez papierową chusteczkę, żeby go odłożyć na miejsce. – Wszystkie kobiety, które znam, mają coś takiego w sypialni. Popatrzył na nią zdumiony.

– Ty też?

– Oczywiście, że nie. Ty mi w zupełności wystarczasz.

– Mówię poważnie.

– Daj spokój. – Kucnęła i zajrzała w głąb szafki przed zamknięciem drzwiczek. Obok wibratora spostrzegła małą tubkę środka nawilżającego, ale wolała już nie mówić o tym Jeffreyowi. – To naprawdę o niczym nie świadczy. Niekiedy pary małżeńskie korzystają z wibratorów. Czego miałoby to dowodzić, według ciebie?

– Nie wiem – odparł z rezygnacją. – Wiem tylko, że Robert nie mówi prawdy. Chciałbym znaleźć dowody na to, że kłamie, albo na to, że jednak mówi prawdę. – Wzruszył ramionami. – Tak czy inaczej, nie zamierzam go opuścić w potrzebie.

– Czasami ludzie kłamią bardzo sprytnie, umiejętnie przeplatają wymysły z prawdą, tak że ich opowieści brzmią jak najbardziej wiarygodnie.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Możliwe, że Robert podsunął ci jakąś ważną informację, która ci umknęła. Spróbujmy prześledzić wszystko od początku, porównując nasze spostrzeżenia z tym, co usłyszeliśmy od Roberta i Jessie.

– Masz na myśli tę pierwotną bajeczkę, którą usłyszeliśmy zaraz po śmierci Swana?

Przytaknęła ruchem głowy.

– W porządku – odparł, rozglądając się po pokoju. – Więc zacznijmy od chwili, gdy byliśmy jeszcze na ulicy. Usłyszałem strzały i przybiegłem przez podwórko. – Cofnął się i stanął w drzwiach. – Tu zobaczyłem, co się stało. W każdym razie ujrzałem zwłoki na podłodze. Dopiero po chwili Robert jęknął i odwróciłem się szybko. Stał tutaj. – Jeffrey wskazał miejsce pod ścianą za drzwiami. – A Jessie była tam. – Machnął ręką w stronę okna.

– I co dalej?

– Zapytałem Roberta, czy nic mu się nie stało, a gdy odparł, że nie, wybiegłem po ciebie.

– Jasne – podjęła Sara. – Wbiegłam tutaj, a ty poszedłeś do kuchni, żeby zawiadomić policję. Najpierw sprawdziłam puls Swana, potem się cofnęłam, żeby pomóc Robertowi.

– Tyle że nie pozwolił ci obejrzeć rany. A Jessie ciągle się wtrącała, kiedy próbowałem go zmusić do mówienia.

– W końcu jednak wydukali, że byli w łóżku, kiedy Swan wskoczył przez okno do pokoju.

Jeffrey szybko podszedł do okna i wyjrzał na podwórko.

– Faktycznie, łatwo się przez nie zakraść do środka.

– Czy Robert przyznał się, że to on oderwał okiennicę? – Urwała, lecz zaraz się poprawiła: – Nie mówię, rzecz jasna, o późniejszej wersji wydarzeń, w której przyznał się do jej wypchnięcia. Czy wtedy, w nocy, powiedział, że sam to zrobił?

– Nie.

I ona rozejrzała się dookoła, próbując sobie przypomnieć, jak to wtedy wyglądało.