Neli dała jej jeszcze chwilę, po czym odparła cicho:
– Wygląda na to, że obie mamy przed nim swoje sekrety.
– Nigdy też nie czułam czegoś podobnego w stosunku do żadnego mężczyzny. W stosunku do nikogo… – Gorączkowo usiłowała dobrać właściwe słowa. – Mam wrażenie, że przy nim tracę panowanie nad sobą, jakby niezależnie od tego, co mi podpowiada zdrowy rozsądek, gdzieś z podświadomości zawsze wypływał stanowczy nakaz: „Nie słuchaj ich. Przecież nie możesz żyć bez niego”.
– Wiem, jak on działa na kobiety.
– Chciałam tylko… – rozłożyła bezradnie ręce. – Sama już nie wiem, czego chciałam. – Znowu zaczęła skubać róg poduszki. – Nawet nie umiem powiedzieć mu prosto w oczy, że go kocham, ale ilekroć go widzę czy choćby o nim pomyślę…
Neli wyciągnęła z pudełka następną chusteczkę i podała ją Sarze.
– Nigdy w to nie wierzyłam – powiedziała. – W to, co wygadywali o nim i Julii.
– To znaczy?
– Że Jeffrey i Robert zgwałcili ją w lesie.
Sara przygryzła dolną wargę. Neli powiedziała to spokojnie, wyważonym tonem, ale jej słowa i tak wywarły piorunujący efekt. Słowo „gwałt” samo z siebie kojarzyło się Sarze z najbardziej wulgarnym rodzajem przekleństwa.
– Julia była dziwką – ciągnęła Neli. – Choć to niczego nie wyjaśnia. Do diabła, moja siostra Marinell puszczała się chyba bardziej od niej, ale przynajmniej się tym nie chwaliła na lewo i prawo.
– Powiedz mi całą prawdę – poprosiła Sara. – Bo Jeffrey w ogóle nie chce rozmawiać na ten temat.
Neli wzruszyła ramionami.
– Po prostu zabawiała się z chłopakami. Nie wiem, może teraz to brzmi strasznie, ale wtedy nikt nie przywiązywał do tego aż takiej wagi. – Urwała na chwilę, po czym dodała: – Prawdę mówiąc, wszystkie to robiłyśmy, tyle że w tajemnicy.
– Tak, chyba rozumiem – wtrąciła Sara, przypomniawszy sobie, jak długo strach nie pozwalał jej pójść do łóżka ze Steve’em Mannem i jak palący wstyd pozbawił ją wszelkiej rozkoszy, kiedy się w końcu na to zdecydowała.
– Julia nie była zbyt ładna – mówiła dalej Neli. – Nie była też brzydka, tylko miała w sobie coś, co zniechęca chłopców do dziewcząt, jakiś rodzaj desperacji, który kazał jej lgnąć do każdego, kogo tylko, jak jej się wydawało, mogła uszczęśliwić. – Obejrzała się na wiszące na ścianie rodzinne fotografie. – Czasem gdy patrzę na Jen, serce mi się ściska, bo wyczuwam u niej taką samą potrzebę. Jest na to jeszcze za młoda, ale już byłaby gotowa zrobić wszystko, byle tylko zaskarbić sobie naszą aprobatę.
– Większość dziewcząt w tym wieku reaguje podobnie.
– Poważnie?
– Oczywiście. Tylko niektóre lepiej to ukrywają.
– Ciągle jej powtarzam, że jest ładna. A Opos ma kompletnego świra na jej punkcie. Na zakończenie szkoły w ubiegłym roku porwał Jen do tańca i nie chciał jej puścić. A żebyś widziała, jak wyglądał w błękitnym smokingu.
Sara zaśmiała się mimo woli, wyobrażając sobie Oposa w takim stroju.
– Na razie wciągnęło ją uprawianie sportów. Koszykówka, baseball. Znalazła sobie coś, czym może się odróżniać od innych dziewcząt.
Sara pokiwała głową, przypomniawszy sobie wyniki badań psychologicznych, według których dziewczęta uprawiające sport mają zdecydowanie więcej pewności siebie.
– Kiedy myślę o swojej młodości – powiedziała – to dziękuję Bogu, że mam taką matkę. – Znów zaśmiała się cicho. – Kiedyś nie wierzyłam w ani jedno jej słowo, chociaż wciąż powtarzała, że będę mogła w życiu zdobyć wszystko, co mi się tylko zamarzy.
– Najwyraźniej utkwiło to gdzieś w twojej podświadomości – odparła Neli. – Trudno się dostać na studia medyczne tylko za ładne oczy.
Sara poczuła, że się rumieni lekko.
– W każdym razie – ciągnęła Neli, składając i rozkładając papierową chusteczkę – Julia była takim typem luzaczki. I nie robiła z tego żadnej tajemnicy. Uważała to za powód do dumy, że chłopcy chcą z nią chodzić, jakby myślała, że wszyscy ją kochają albo że staje się przez to kimś wyjątkowym. Tymczasem zwyczajnie obciągała chłopakom po lekcjach na tyłach sali gimnastycznej i nie było w tym niczego wyjątkowego. Oczywiście, pomijając fakt, że się tym przechwalała.
– Czy kiedykolwiek chodziła z Jeffreyem?
– Mam powiedzieć prawdę?
Sara w osłupieniu przytaknęła ruchem głowy.
– Otóż prawda jest taka, że nie wiem. Nie widzę jednak powodu, dla którego miałby z nią chodzić. Wtedy już dość regularnie sypialiśmy ze sobą. – Neli zaśmiała się nerwowo. – Ale z chłopakami w tym wieku nigdy nic nie wiadomo, prawda? Słyszałaś, żeby szesnastolatek przepuścił okazję pójścia z kimkolwiek do łóżka? Do cholery, większość dorosłych facetów nie przepuściłaby takiej okazji. Seks to seks, a oni są gotowi prawie na wszystko, żeby dopiąć swego.
– I nigdy go nie pytałaś, co się naprawdę stało?
– Prawdę mówiąc, nie miałam odwagi. Teraz na pewno zapytałabym bez wahania, ale wiesz, jak to jest, kiedy się ma kilkanaście lat. Człowiek boi się powiedzieć cokolwiek, co mogłoby ich wkurzyć, bo a nuż natychmiast zerwą i poszukają sobie nowej zdobyczy.
– Kto miałby być tą nową zdobyczą?
– Wtedy myślałam, że Jessie, chociaż teraz jestem pewna, że nigdy nie zrobiłby takiego świństwa Robertowi. – Neli podwinęła pod siebie nogi i usiadła po turecku. – Jeśli chcesz znać moją prywatną opinię, to sądzę, że w ogóle nie byłby zdolny do gwałtu. Już wtedy odznaczał się intuicją, jakimś szóstym zmysłem, który zawsze pozwalał mu odróżnić dobro od zła.
– A myślałam, że bez przerwy pakował się w kłopoty.
– Bo i tak było, ale świetnie wiedział, że postępuje źle. To mnie właśnie przy nim trzymało. Wiedziałam, że ma pełną świadomość tego, co robi, tylko musi dojrzeć do etapu, kiedy wreszcie zacznie słuchać wewnętrznego głosu rozsądku. – Zamilkła na krótko i dodała: – Bo głos rozsądku każdego człowieka jest dużo mądrzejszy, niż mu się wydaje.
Sara nagle przypomniała sobie wieczorną rozmowę z matką.
– Mój głos rozsądku podpowiada mi, że powinnam mu zaufać.
– Mój też – odparła Neli. – Pamiętam, jak Julia przyszła do szkoły i zaczęła rozpowiadać na lewo i prawo, że poprzedniego dnia została zgwałcona. To było okropne. Mówiła o tym każdemu, kto tylko chciał jej słuchać. I jak to z plotkami bywa, jeszcze przed przerwą śniadaniową byliśmy wszyscy przeświadczeni, że jest podrapana i posiniaczona. – Znów urwała na chwilę. – Kiedy ją w końcu zobaczyłam w korytarzu, od razu mnie uderzyło, że wcale nie wygląda na zmartwioną. Raczej cieszyła się, że wzbudza powszechne zainteresowanie. – Wzruszyła ramionami. – Sęk w tym, że od początku kłamała. Właśnie po to, żeby zwrócić na siebie uwagę i wzbudzić litość. Dlatego nikt jej nie wierzył. Podejrzewam, że ona sama nie wierzyła w swoją bajeczkę.
– Co dokładnie powiedziała?
– Że Robert zaciągnął ją do jaskini i spoił piwem, żeby ją rozluźnić.
– Nie było przy tym Jeffreya?
– Nie, pojawił się w tej opowieści dopiero później. Bo cała ta bajeczka, jak to zwykle bywa, szybko zaczęła żyć własnym życiem. Jeffrey zarzekał się, że był z Robertem w tym czasie, kiedy miało dojść do gwałtu, i dopiero wtedy Julia podchwyciła, że niech sobie gada, co chce, bo przecież on także był przy tym i zgwałcił ją po Robercie.
– Zmieniła swoją historyjkę?
– Przynajmniej tak słyszałam, ale wiesz, jak to jest z plotkami. Niewykluczone, że od początku gadała, że zrobili to obaj, tylko do mnie dotarła trochę inna wersja.
W każdym razie zrobiło się zamieszanie. Pod koniec dnia krążyły już plotki, że to był zbiorowy gwałt bandy chłopaków z Comer. Paru takich w gorącej wodzie kąpanych chciało już organizować wyprawę, żeby dać tamtym nauczkę. Ludzie są przeczuleni w pewnych sprawach.