Выбрать главу

– Jak zareagowała?

– Zaczęła wrzeszczeć jak opętana. Nigdy w życiu się tak nie wstydziłem. Potem wymiotowałem przez cały tydzień, gdy tylko sobie przypominałem, jakim wzrokiem na nas popatrzyła. Jakbyśmy byli najgorszymi śmieciami. Bo i byliśmy. Dan od razu uciekł. Wyjechał z miasta. Po prostu nie chciał mnie już nigdy więcej widzieć.

– I dlatego ją zabiłeś?

Spojrzał na nią z bolesną miną, jakby go obraziła.

– Jeśli chcesz tak myśleć, proszę bardzo.

– Chcę znać prawdę. Popatrzył jej prosto w oczy.

– Nie zabiłem jej. Przez jakiś czas myślałem, że zrobił to Jeffrey, ale… – Pokręcił głową. – On też tego nie zrobił. Co najmniej połowa miasta nienawidziła Julii z takiej czy innej przyczyny. Ale Jeffrey nie miał powodu, żeby ją zabijać.

– Więc na pewno także jej nie zgwałciłeś.

– Nie. Rozpowszechniając plotki o gwałcie, chciała się tylko na mnie zemścić. Chyba miała nadzieję, że przyznam się otwarcie, kim jestem, że wyjawię prawdę o sobie, próbując się bronić przed oskarżeniem o gwałt. – Wykrzywił usta w pogardliwym grymasie. – Jak miałbym to zrobić? Prędzej bym się zabił, niż ujawnił prawdę.

– A dlaczego oskarżyła Jeffreya? – zapytała niemal wbrew sobie.

– Pewnie myślała, że spróbuję go bronić. Widzisz, jaki ze mnie przyjaciel? Pozwoliłem ludziom myśleć, że Jeffrey ją zgwałcił, byle tylko nie wydała się moja tajemnica. – Zamilkł na chwilę i powtórzył z naciskiem: – Jak już powiedziałem, Saro, prędzej bym się zabił, niż ujawnił prawdę.

Znowu spojrzał jej prosto w oczy, toteż odebrała to jak groźbę.

Musiała jednak skłonić go do dalszych wyznań.

– I z tego samego powodu wziąłeś na siebie winę za śmierć Luke’a Swana?

Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu.

– Wszystko wydarzyło się tylko z tego jednego powodu.

– To znaczy?

– On też przypadkiem odkrył moją tajemnicę.

– Luke?

– Któregoś wieczoru odwoziłem go do aresztu, gdy został przyłapany na próbach wymuszania opłat parkingowych na placu przy kręgielni. – Znowu odwrócił głowę i zapatrzył się na podwórko. – Był zmarznięty, więc dałem mu swoją kurtkę. Od tego się zaczęło. Dalej sprawy potoczyły się już same. Nawet nie wiem, jak do tego doszło. Pamiętam tylko, że było mi z nim bardzo dobrze. A następnego dnia czułem się koszmarnie.

Sara dostrzegła bolesny grymas cierpienia na jego twarzy i wbrew woli zrobiło jej się go żal.

– Też nie wiem, jak to się stało, że zdobył moją koszulkę piłkarską. Może w chwili mojej nieuwagi wykradł mi ją z samochodu. Niezależnie od wszystkiego, było na niej wypisane wielkimi literami moje nazwisko. Następnego ranka zadzwonił do mnie na posterunek. Zagroził, że zacznie w niej paradować po mieście i mówić wszystkim, że jest moją dziewczyną. – Prychnął pogardliwie. – Od tamtej pory wodził mnie za nos, jakbym rzeczywiście był panienką do podrywania. – Zazgrzytał zębami ze złości i zapatrzył się na swoje ręce.

– Nie mogłeś mu powiedzieć, żeby się odczepił? – zapytała Sara. – Przecież i tak nikt by mu nie uwierzył.

– Tutaj to nie takie proste – mruknął.

Uświadomiła sobie, że ma rację. W małych miasteczkach plotki są brane za dobrą monetę. Nawet najbardziej niewiarygodne pogłoski wygrywają z monotonią szarej codzienności.

– Co się stało potem? – zapytała.

Zwlekał z odpowiedzią, jakby prawda była dla niego o wiele straszniejsza od kłamstw, którymi się zasłaniał w ostatnich dniach.

– Byłem słaby. Bardzo mi zależało na znalezieniu pociechy, na tym, żeby przy kimś znowu poczuć się dobrze. – Znów spojrzał jej w oczy, jakby się bał, że lada chwila da wyraz swojemu obrzydzeniu. – Zadzwoniłem do niego i poprosiłem, żeby przyszedł. Powiedziałem, że chcę się z nim kochać. Jak ci się to podoba? Bo chyba już wiesz, co robiliśmy? Dawaliśmy sobie nawzajem dupy jak dwa stare pedały.

Patrzyła na niego z poważną miną.

– Kochałeś go?

– Nienawidziłem – syknął tonem pełnym bezgranicznej pogardy. – Czułem się przy nim, jakby mi podtykał lustro, żebym zobaczył, kim naprawdę jestem, żebym ujrzał całą swoją ohydę. – Urwał na chwilę, po czym dodał szeptem: – Pieprzony pedał.

– I dlatego go zabiłeś?

Za oknem zachrzęścił żwir pod kołami samochodu, po paru sekundach głośno trzasnęły drzwi pobliskiego domu. Jeśli sąsiad Neli nawet zauważył zniknięcie psów, ani trochę się tym nie przejął.

– No więc? – ponagliła Sara. Robert znowu się zawahał.

– Jessie nas przy tym zaskoczyła – odparł w końcu. – Usłyszała hałasy, bo wcale nie staraliśmy się być cicho. – Zerknął na nią, jakby chciał sprawdzić jej reakcję. – W ręku trzymała już pistolet, bo sądziła, że ktoś się włamał do naszego domu. Nawet nie pomyślała o tym, żeby wezwać policję. – Nagle zmienił temat. – Z tego samego powodu pokłóciła się z matką i wcześniej wróciła do domu.

Sara milczała, nie bardzo umiejąc powiązać te fakty.

– Matka zrobiła jej dziką awanturę, bo Jessie przyjechała do niej zdrowo wstawiona. Bardzo często się tak otumania, czy to whisky, czy tabletkami. A Faith za jej stan ciągle obwinia mnie, chociaż sama po całych dniach chodzi wstawiona, nawet do ogrodu nie ruszy się bez butelki. Dla Jessie był to jedyny sposób, żeby ze mną wytrzymać, znosić moje kolejne porażki. Garściami brała leki, żeby zapomnieć o złamanym sercu.

Za oknem znowu stuknęły drzwi. Sara aż wstrzymała oddech, mając nadzieję, że sąsiad zajrzy tutaj, żeby zapytać, co się stało z psami. Usłyszała jednak warkot uruchamianego silnika i odgłos auta wyjeżdżającego z powrotem na ulicę.

– To mnie Jessie chciała zastrzelić – rzekł Robert, spoglądając za okno, prawdopodobnie obserwując oddalający się wóz sąsiada. – Bez namysłu pociągnęła za spust, bo była zaszokowana. Nawet nie myślała o tym, co robi. Wiem jednak, że chciała zabić mnie, a nie jego. Tak mi przynajmniej później powiedziała. Przyznała, że była tak pijana, iż w pierwszej chwili pomyślała, że jej się dwoi przed oczami, że jakimś cudem zdołałem się rozdwoić, żeby samemu się wypieprzyć w dupę. – Nerwowo oblizał wyschnięte wargi. – A ja nawet się nie zorientowałem, kiedy weszła do pokoju. Usłyszałem tylko, jak Swan mówi: „I co ty na to? Chcesz się przyłączyć do zabawy?”. Nie mogłem zrozumieć, o co mu chodzi. Dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że mówił do niej. Prowokował ją, choć przecież musiał zauważyć, że ma pistolet w ręku. Do wszystkich się tak odnosił.

Zaczepiał, podjudzał i tylko czekał, aż ktoś straci cierpliwość.

– I Jessie go zastrzeliła.

– Miałem na sobie koszulę, ale… – zająknął się i z trudem przełknął ślinę. – Poczułem tylko wilgotne rozbryzgi na plecach, jakby ktoś mnie ochlapał prysznicem. Dopiero później dotarł do mnie huk wystrzału, po jakichś dwóch lub trzech sekundach… Nie, to nie mogło tyle trwać. Po prostu mój mózg pracował na zwolnionych obrotach. Pewnie wiesz, jak to jest?

Pokiwała głową. Wiedziała z własnego doświadczenia, jak traumatyczne przeżycia spowalniają wszystkie odczucia, jak gdyby ludzka podświadomość pragnęła się nacieszyć cierpieniem, zamiast je odrzucić.

– W pierwszej chwili usłyszałem tylko dziwne mlaśnięcie, jakby coś ciężkiego wpadło do wody. – Zaczerpnął głęboko powietrza. – I Luke zwalił się na mnie całym ciężarem. Poczułem wilgoć na plecach… – Pokręcił głową na to wspomnienie. – A on osunął się po mnie na podłogę.

Sara przypomniała sobie, z jakim uporem stał tamtej nocy pod ścianą i nie chciał usiąść, nerwowo ściskając w palcach brzeg podkoszulka. Pewnie całe plecy miał zabryzgane krwią.