– Naiwniak.
– Niestety, masz rację. Podejrzewam, że zawiniło to, iż oboje wychowywaliśmy się w dość daleko posuniętej izolacji. Nasi rodzice nigdy nie dali nam odczuć, że jest coś złego w tym, iż ktoś jest gejem, ma słabe wykształcenie, jest czarny albo cokolwiek innego. Hare był zdruzgotany, gdy wszyscy jego przyjaciele nagle odwrócili się od niego.
Jeffrey mógł to sobie wyobrazić.
– Jak go potraktowali?
– Sprawa wyszła na jaw pod koniec pierwszego roku studiów, więc w czasie letnich wakacji emocje trochę przycichły.
Urwała i było widać po jej minie, jak nieprzyjemnie wspomina tamte wydarzenia. Mimo wszelkich sporów i konfliktów, Sara była bardzo związana z rodziną i najwyraźniej myśl o cierpieniu kogoś bliskiego była dla niej po prostu nie do zniesienia.
– Mieliśmy nadzieję, że wszystko rozejdzie się po kościach – ciągnęła – lecz oczywiście stało się inaczej. Już pierwszego dnia po wakacjach został pobity, ale na szczęście był dobry w walce na pięści i rozkwasił kilka nosów. Słyszałam, jak ci opowiadał, że musiał zrezygnować z gry w futbol z powodu kontuzji kolana, ale to nieprawda. Kazano mu odejść z drużyny.
Jeffrey znowu usiadł.
– Trudno mi powiedzieć, czy nie potraktowałbym tak samo Roberta, gdybym wtedy poznał prawdę.
– A teraz?
– Teraz… – Pokręcił głową. – Cholera, przede wszystkim chciałbym go chronić. Nawet nie umiem sobie wyobrazić takiego życia, gdy wszyscy są przekonani, że jest się kimś, kim się nie jest.
– Wygląda na to, że właśnie tak wyglądała twoja młodość.
Zaśmiał się krótko, bo nigdy dotąd nie myślał o sobie w tych kategoriach.
– To prawda.
– Co powiedział Hoss, kiedy relacjonowałeś mu wszystko przez telefon?
– Nic. Chyba nawet nie był specjalnie zaskoczony.
– Myślisz, że on wiedział?
– Może coś podejrzewał. Trudno powiedzieć. – Zerknął na nią z ukosa. – Wierz mi, że takie sprawy na zawsze pozostają w cieniu, jeśli ktoś ich celowo nie wyciągnie na światło dzienne.
– I co teraz będzie?
– Jessie trafi do aresztu. – Syknął przez zaciśnięte zęby. – To może być nawet zabawne. Jestem pewien, że Reggie Ray dostanie niezły wycisk za całą tę sprawę.
– Ale to cię chyba za bardzo nie martwi.
– Gdyby teraz pojawił się w tych drzwiach, wynieśliby go stąd na noszach.
– A co z Julią Kendall?
– A co ma być?
– Muszę ci coś powiedzieć. – Wzięła go za rękę. – Powinniśmy porozmawiać o tym, co wygadywała Lane Kendall.
– Przecież…
– Nie, źle się wyraziłam – sprostowała Sara. – Chcę ci wyjaśnić, dlaczego tak zareagowałam, kiedy ona oskarżyła cię o gwałt na Julii.
– Nie zrobiłem tego – odparł szybko. – Przysięgam ci, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
– Tak, wiem – odparła, ale z tak dziwną miną, że zabrzmiało to mało wiarygodnie.
Znowu wstał z krzesła.
– Powtarzam, że jej nie zgwałciłem. W ogóle nic mnie z nią nie łączyło.
– Wiem o tym – powtórzyła.
– Ale patrzysz na mnie tak, jakbyś nadal mi nie wierzyła.
– Przykro mi, że tak to odbierasz – burknęła, jakby zależało jej tylko na tym, żeby się zamknął.
Znów zaczął nerwowo krążyć po korytarzu, zaniepokojony i dręczony poczuciem winy, choć powtarzał sobie, że nie zrobił przecież nic złego. Po głowie krążyła mu tylko jedna myśl, że oto i Sara zaczęła mieć w stosunku do niego poważne wątpliwości, podobnie jak wszyscy tutaj. A od tego nie było już odwrotu.
– Jeff – syknęła ze złością. – Przestań tak łazić w kółko.
Zatrzymał się, choć był niezwykle podminowany, jakby przez jego ciało płynął prąd elektryczny.
– Możemy darować sobie tę część – powiedział. – Nieważne, czy mi zaufasz, czy nie, ja nie zamierzam…
– Przestań! – ucięła ostro.
– Naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny? Myślisz, że… – urwał, nie mogąc znaleźć właściwych słów. – Matko Boska! Jeśli uważasz, że byłbym zdolny kogoś zgwałcić, to co jeszcze tutaj robisz?
– Wcale nie uważam, że to zrobiłeś! Cały czas próbuję ci to wytłumaczyć! – rzuciła rozpaczliwym tonem. – Nawet gdybym cię o to podejrzewała, choć tak nie jest, to z czysto biologicznych powodów Eric Kendall nie może być twoim dzieckiem.
Zapatrzył się na nią, czekając na wyjaśnienia.
– Nie masz w rodzinie nikogo z zaburzeniami krzepliwości krwi, prawda? – zapytała z taką miną, jakby rozmawiała z pierwszoklasistą.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
– O zaburzeniach krzepliwości krwi – powtórzyła, jakby przez sam ten fakt coś mogło do niego wreszcie trafić. – Lane Kendall powiedziała, że Erie ma poważne schorzenie krwi.
Nie mógł zrozumieć, do czego ma to prowadzić. Od razu wyrzucił z pamięci zajście z Lane Kendall i za nic w świecie nie zamierzał teraz do niego wracać.
– Nie badałam chłopaka, ale na podstawie tego, co usłyszałam od Neli, mogę przypuszczać, że cierpi na chorobę von Willebranda.
Nadal czekał w milczeniu.
– Jego krew nie chce krzepnąć.
– To coś jak hemofilia?
– Mniej więcej – odparła. – Ale może mieć dość łagodny przebieg. Niektórzy ludzie latami nie zdają sobie sprawy, że cierpią na tę chorobę. Sądzą po prostu, że należą do takich, którzy obficie krwawią przy byle zadrapaniu. Zauważyłam, że siniaki Erica są nabrzmiałe niczym guzy. To jeden z objawów tej choroby.
Jeffrey miał wrażenie, że jeżą mu się włosy na karku.
Sara musiała coś zauważyć po jego minie, bo zapytała szybko:
– O co chodzi?
Pokręcił głową, tłumacząc sobie, że cała ta sprawa z Robertem sprawiła, iż stał się zanadto podejrzliwy.
– Chłopak nie mógł odziedziczyć tej choroby po kimś z rodziny Lane’ów? Na przykład po ojcu Julii?
– Mógł – odparła, choć sądząc po jej tonie, bardzo w to wątpiła. – Ogólnie rzecz biorąc, kobiety wiedzą, że coś im dolega. O chorobie świadczą nadzwyczaj obfite miesiączki. W wielu wypadkach kończy się to zupełnie niepotrzebnym usunięciem macicy. Tę chorobę naprawdę trudno zdiagnozować, wielu lekarzy rodzinnych nawet nie potrafi skojarzyć objawów. Przy tylu dzieciach, ile urodziła Lane, na pewno kłopoty ujawniłyby się dużo wcześniej. Każde zaburzenie krzepliwości krwi stwarza ogromne ryzyko w przypadku ciąży.
Jeffrey spoglądał na nią coraz bardziej rozszerzonymi oczami, mając wrażenie, że nasuwający mu się wniosek jest jak nóż wbity głęboko w brzuch.
– Czy objawami mogą też być częste krwawienia z nosa?
Zmarszczyła brwi.
– O kim myślisz?
– Po prostu odpowiedz.
– Oczywiście. Krwawienia z nosa, z dziąseł. Drobne skaleczenia, które nie chcą się zabliźnić.
– Jesteś pewna, że to choroba genetyczna?
– Tak.
– Cholera – syknął. Sytuacja, która wydawała mu się zła jeszcze parę minut temu, teraz wyglądała na tak tragiczną, że nawet nie potrafił tego określić właściwym słowem.
– O co ci…
Sara urwała, gdyż otworzyły się drzwi frontowe.
– Przepraszam, że musieliście tak długo czekać – rzucił Hoss, wyciągając z kieszeni klucze do swego gabinetu.
Jeffrey stał jak wmurowany.
Szeryf spojrzał uważnie na Sarę, taksującym wzrokiem mierząc jej zadrapania i siniaki.
– Nigdy bym nie pomyślał, że Robert mógłby skrzywdzić kobietę – mruknął. – Wydaje mi się, że przez wiele lat brałem go za kogoś innego, niż był w rzeczywistości.
– Nic mi nie jest – odparła, siląc się na uśmiech.