Выбрать главу

Kobieta siedząca na krzesełku przodem do basenu obejrzała się przez ramię.

– Ona już na pewno wie o nas wszystko od Jeffreya. – Poklepała puste krzesełko obok siebie. – Chodź, usiądź przy mnie, Saro. Nie jestem taką zołzą jak Neli.

Sara z radością skorzystała z tej propozycji.

– Jessie – przedstawiła się kobieta. Leniwym gestem wskazała Roberta i wyjaśniła: – Ten okaz to mój mąż. – Z takim naciskiem wypowiedziała ostatnie słowo, że w jej ustach nabrało niemal pornograficznego znaczenia.

– Sprawia wrażenie bardzo miłego – odparła Sara.

– Jak każdy, dopóki się go nie pozna. Od jak dawna znasz Spryciarza?

– Nie za długo – przyznała otwarcie, zastanawiając się, czy tutaj wszyscy posługują się przezwiskami. Odnosiła mętne wrażenie, że Jessie ma jeszcze gorszy charakter od Neli. Była tylko kulturalniejsza. Wyraźnie czuć było od niej alkoholem, niewykluczone, że spora dawka trunku wpłynęła na jej łagodne usposobienie.

– Wszyscy są bardzo zżyci – powiedziała Jessie, wychylając się z krzesła, żeby sięgnąć po kieliszek z winem. – Ja jestem wśród nich nowa, co znaczy, że mieszkam tu dopiero od dwudziestu lat. Przeniosłam się z południa po pierwszym roku studiów.

Rzeczywiście mówiła z akcentem z wybrzeża Alabamy.

– Robert jest gliniarzem, tak samo jak Jeffrey. To miłe, prawda? Dawniej nazywałam ich Mutt i Jeff, tyle że Jeffrey nie cierpi tego zdrobnienia. – Pociągnęła spory łyk wina. – Natomiast Opos prowadzi sklep obok baru Tasty Dog. Żałuj, że nie masz okazji poznać ich dzieci, zwłaszcza starszego syna. To przeuroczy chłopak. Dzieci to jedyna prawdziwa radość człowieka. Mam rację, Bob?

– Co mówiłaś, kochanie? – zapytał Robert, chociaż Sara była pewna, że musiał wszystko słyszeć.

Neli usiadła po drugiej stronie Sary i podała jej butelkę piwa.

– To na znak pokoju – powiedziała.

Sara wzięła od niej butelkę, chociaż nie lubiła piwa, zawsze uważała je za obrzydliwe popłuczyny. Zdobyła się jednak na wysiłek i przyznała:

– Masz przepiękny ogród.

Neli wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze.

– Azalie w tym roku przekwitły wyjątkowo wcześnie. Sąsiadów nigdy nie ma w domu i nikt nie zajmuje się psem, który wiecznie ujada. Poza tym nie mogę się pozbyć mrówek, które założyły mrowisko pod hamakiem, chociaż Jared ciągle podrzuca mi pędy trującego bluszczu. Nie mam nawet pojęcia, skąd je bierze. – Urwała, żeby zaczerpnąć tchu. – Ale dziękuję. Staram się, żeby było ładnie.

Sara obejrzała się, chcąc wciągnąć Jessie do rozmowy, ta jednak miała oczy zamknięte.

– Pewnie już zasnęła. – Neli energicznie powachlowała się dłonią. – Przepraszam, że byłam dla ciebie taka nieprzyjemna.

Sara nie zareagowała.

– Zazwyczaj nie jestem aż taka drażliwa. Gdyby Jessie nie spała, pewnie powiedziałaby ci co innego, ale jak można wierzyć kobiecie, która opróżnia butelkę wina jeszcze przed czwartą po południu, i to nie tylko w niedzielę. – Odpędziła od siebie muchę. – Mówiła ci już, że jest tu nowa?

Przytaknęła ruchem głowy, próbując się w tym połapać.

– Powinnaś się cieszyć, że zasnęła. Za parę minut zaczęłaby cię zanudzać wyznaniami, jak to zawsze jest zdana na łaskę nieznajomych.

Sara pociągnęła łyk piwa z butelki.

– Spryciarz bardzo długo nas nie odwiedzał. Wyjechał z miasta w takim pośpiechu, jakby ktoś mu polał portki benzyną i podpalił. – Umilkła na krótko. – Chyba byłam na niego wściekła, a skrupiło się na tobie. – Oparła dłoń na poręczy krzesełka Sary. – Jeszcze raz przepraszam, że pokazałam ci się od najgorszej strony.

– Przeprosiny przyjęte.

– O mało mnie szlag nie trafił, jak powiedziałaś o tych balonikach w kształcie zwierzątek. – Zaśmiała się. – Spryciarz mówił, że jesteś lekarką, ale nie chciało mi się w to wierzyć.

– To prawda. Jestem pediatrą. Neli rozsiadła się wygodniej.

– Trzeba być bardzo mądrym, żeby się dostać na studia medyczne. Mam rację?

– Mniej więcej.

Gospodyni z uznaniem pokiwała głową.

– W takim razie zakładam, że dobrze wiesz, co robisz z Jeffreyem.

– Dzięki – odparła zupełnie poważnie Sara. – Jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.

Neli spoważniała nagle i popatrzyła na nią z wyraźnym politowaniem.

– Nie zdziw się, jeśli będę nie tylko pierwszą, ale i ostatnią.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

W ciągu pięciu godzin spędzonych u Neli dowiedziała się znacznie więcej o Jeffreyu Tolliverze niż przez trzy miesiące ich bliskiej znajomości. Jego matka była nieuleczalną alkoholiczką, a ojciec siedział w więzieniu za coś, o czym nikt nie chciał mówić. Jeffrey rzucił studia w Auburn po drugim roku i wstąpił do policji, nie tłumacząc nikomu powodów tej decyzji. Wspaniale tańczył i nie znosił bobu. Zdecydowanie nie należał do kandydatów na męża i ojca, ale o tym sama wiedziała. Po prostu był żywym uosobieniem określenia „zaprzysięgły kawaler”.

Biorąc pod uwagę, że większość podobnych informacji Neli wymamrotała pod nosem w trakcie wyjątkowo wciągającej partii gry w tysiąc pytań, Sara miała świadomość, że zapoznała się tylko z samymi nagłówkami, nie mając dostępu do pełnej treści reportaży. Było już całkiem ciemno, kiedy się pożegnali i ruszyli pieszo do domu matki Jeffreya. Zaczęła rozmyślać, jak dowiedzieć się czegoś więcej. Zaczęła od pytania:

– Czym zajmuje się twoja matka?

– Różnymi rzeczami – odparł wymijająco.

– A tata?

Przełożył walizkę do drugiej ręki i objął ją ramieniem.

– Odniosłem wrażenie, że nieźle się dzisiaj bawiłaś.

– Spodobało mi się trzeźwe spojrzenie Neli na życie.

– Ona uwielbia brzmienie własnego głosu. – Przesunął dłoń na jej biodro. – Nie dawałbym wiary we wszystko, co mówi.

– Dlaczego?

Opuścił rękę jeszcze trochę niżej i pochylił się do jej karku.

– Ślicznie pachniesz.

Wiedziała, do czego zmierza, ale nie chciała zmieniać tematu.

– Jesteś pewien, że twoja matka nie będzie miała nic przeciwko temu, byśmy u niej przenocowali?

– Dzwoniłem do niej od Neli parę godzin temu – odparł. – Pamiętasz, jak z zapartym tchem wysłuchiwałaś historii mego życia?

Obrzucił ją spojrzeniem świadczącym wyraźnie, że doskonale wie, o czym Neli jej opowiadała, Sara zakładała jednak, że nie zabrałby jej na spotkanie ze swymi przyjaciółmi, gdyby się nie domyślał, że tak właśnie będzie.

Postanowiła to wykorzystać.

– Poszedłeś na łatwiznę. Wolałeś, bym dowiedziała się o tobie od kogoś innego.

– Ale też powiedziałem, że nie warto wierzyć we wszystko, co wygaduje Neli.

– Przecież się znacie od początku podstawówki.

– Ale ona nie należy do moich wielbicielek. Zrozumiała wreszcie przyczynę wyczuwalnego napięcia panującego między nimi.

– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że z nią też chodziłeś?

Nie odpowiedział, co uznała za potwierdzenie.

– To już tutaj – mruknął, wskazując dom, przed którym stał poobijany Chevrolet impala.

Mimo że Jeffrey uprzedził telefonicznie o przyjeździe, matka nie zadała sobie trudu, by zostawić zapalone światło. Dom był pogrążony w ciemnościach.

– Nie lepiej byłoby przenocować w motelu? – zapytała niepewnie Sara.

Zaśmiał się i złapał ją pod rękę, gdy potknęła się na nierównej żwirowej ścieżce.

– Tu nie ma żadnego motelu, nie licząc przybytku na tyłach baru przy autostradzie, w którym kierowcy ciężarówek wynajmują pokoje na godziny.

– Brzmi romantycznie.

– Może dla niektórych – bąknął, prowadząc ją do schodków na werandę.

Mimo ciemności szybko zaklasyfikowała jego rodzinny dom do kategorii tych, które podupadły. Jeffrey rzucił ostrzegawczo:

– Uważaj na obluzowane deski.

Stanął przed drzwiami i przeciągnął dłonią po górnej krawędzi framugi.

– Zamknęła drzwi na klucz?

– Okradli nas, kiedy miałem dwanaście lat – wyjaśnił, po omacku próbując wetknąć klucz w dziurkę. – Od tamtej pory matka żyje w strachu.

Stuknęła otwierana zasuwka. Wypaczone drzwi zaklinowały się na dole, toteż musiał je popchnąć nogą. Otworzył szeroko i rzekł:

– Witaj w moich progach. W środku wisiał dojmujący smród zatęchłego dymu papierosowego i alkoholu. Na szczęście mrok ukrył kwaśną minę Sary. Czuła się coraz bardziej nieswojo. Nie miała pojęcia, jak zdoła spędzić tu noc, nie mówiąc już o dłuższym pobycie.