Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę.
– Usiądź – zaproponował w końcu, wyciągając rękę po raport.
Przysunęła sobie krzesło, usiadła, wyjęła dokumenty z teczki i podała mu. Pospiesznie przebiegł je wzrokiem.
– Prosta sprawa – mruknął.
– Już rozmawiałam z jej dziećmi – odparła, czując się nieswojo na brzmienie tego słowa, jako że najmłodszy syn zmarłej był trzydzieści lat od niej starszy. – Wiedzą, że ich podejrzenia były bezzasadne.
– Dobrze – powtórzył Jeffrey, składając podpis na ostatniej stronie raportu. Odłożył go na brzeg stołu, założył skuwkę na pióro i zapytał: – To wszystko?
– Mama przesyła ci pozdrowienia. Z wyraźnym ociąganiem zapytał:
– A co u Tess?
Wzruszyła ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć, gdyż jej stosunki z siostrą znacznie się pogorszyły od czasu rozwodu z Jeffreyem. Postanowiła więc spytać wprost:
– Jak długo zamierzasz to jeszcze ciągnąć?
Na pewno zrozumiał, o co jej chodzi, postukał jednak palcem w rozłożone papiery i rzekł:
– Muszę się z tym wszystkim uporać do rozprawy, która zaczyna się w przyszłym miesiącu.
– Dobrze wiesz, że nie o to pytałam.
– Nie sądzę, byś miała prawo odzywać się do mnie tym tonem.
Odchylił się na oparcie krzesła. Widać było, że jest przemęczony. Bezpowrotnie zniknął uśmiech, który niemal zawsze widniał na jego wargach.
– Dobrze sypiasz?
– To poważna sprawa – mruknął.
Sara pomyślała jednak, że powód niewyspania może być całkiem inny.
– Czego naprawdę chcesz?
– Nie możemy po prostu porozmawiać? – O czym? – Wychylił się z krzesłem do tyłu, balansując na dwóch nogach. Nie doczekawszy się odpowiedzi, dodał: – No więc?
– Chciałam tylko…
– Czego? – przerwał jej i wydął wargi. – Przecież rozmawialiśmy na ten temat setki razy. Nie wierzę, byś mogła mi powiedzieć coś nowego.
– Chciałam się z tobą zobaczyć.
– Powiedziałem już, że jestem zawalony robotą.
– Ale kiedyś ją skończysz…
– Saro!
– Jeffreyu! – sparowała odruchowo. – Jeśli w ogóle nie chcesz się ze mną widywać, powiedz to wprost i nie szukaj wymówek. Bywaliśmy niejednokrotnie bardziej zawaleni robotą i jakoś znajdowaliśmy czas dla siebie. Jeśli dobrze pamiętam, właśnie dzięki temu łatwiej przychodziło nam to znieść. – Wskazała piętrzące się przed nim papierzyska.
Z hukiem postawił z powrotem krzesło na czterech nogach.
– Nie rozumiem, do czego zmierzasz. Postanowiła jeszcze raz zaryzykować.
– Na przykład do seksu.
– Wszędzie mogę sobie znaleźć partnerkę.
Sara uniosła brwi, ale powstrzymała się od złośliwego komentarza. To, że Jeffrey faktycznie mógł sobie w każdej chwili znaleźć inną partnerkę, było jedną z podstawowych przyczyn rozwodu.
Sięgnął po pióro, żeby wrócić do robienia notatek, lecz gwałtownym ruchem wyrwała mu je z ręki. Próbując stłumić desperację w swoim głosie, syknęła:
– Uważasz, że tylko powtórny ślub umożliwiłby nam powrót do normalności?
Odwrócił szybko głowę, najwyraźniej rozbawiony jej reakcją.
– W końcu byliśmy już małżeństwem – przypomniała – i omal nie skończyło się to dla nas katastrofą.
– Owszem. Pamiętam.
Zdecydowała się zgrać swoją kartę atutową.
– Mógłbyś wynająć swój dom na przykład studentom z college’u.
Zamyślił się na chwilę i zapytał:
– Niby dlaczego miałbym to robić?
– Żeby się przeprowadzić do mnie.
– I żyć z tobą w grzechu? Zaśmiała się.
– Od kiedy to stałeś się taki religijny?
– Od czasu, gdy twój ojciec zasiał we mnie lęk przed karą boską – odparł natychmiast z całkiem poważną miną. – Zrozum, Saro, ja chcę mieć żonę, a nie tylko kogoś do łóżka.
Zakłuło ją to określenie.
– Tak o mnie myślisz?
– Sam już nie wiem – bąknął, jakby dopadło go poczucie winy. – Zmęczyło mnie to szamotanie się na końcu smyczy, za którą pociągasz tylko wtedy, kiedy czujesz się samotna.
Otworzyła już usta, ale odpowiedź nie przeszła jej przez gardło.
Jeffrey pokręcił głową i mruknął pojednawczo:
– Przepraszam. Nie chciałem cię urazić.
– Zatem myślisz, że przyszłam tu robić z siebie idiotkę, bo dokucza mi samotność?
– Powiedziałem przecież, że niczego już nie jestem pewien poza tym, że naprawdę mam kupę roboty. – Wyciągnął rękę. – Czy mogłabyś mi oddać pióro?
Jeszcze mocniej zacisnęła je w palcach.
– Naprawdę chcę być z tobą.
– Przecież właśnie jesteś. – Wyciągnął dłoń jeszcze dalej.
Złapała go lewą ręką za nadgarstek.
– Tęsknię za tobą – powiedziała. – Bardzo mi ciebie brakuje.
Wzruszył lekko ramionami, ale nie cofnął ręki. Pospiesznie przycisnęła do swoich warg jego palce pachnące atramentem i owsianym kremem nawilżającym, którego używał w tajemnicy przed wszystkimi.
– Brak mi dotyku twoich dłoni. Wpatrywał się w nią nieruchomym wzrokiem. Przeciągnęła jego palcami po swoich wargach i zapytała:
– A ty nie tęsknisz za mną?
Przekrzywił nieco głowę i ponownie lekko wzruszył ramionami.
– Zrozum, że naprawdę chcę być z tobą. Zależy mi… – Zerknęła szybko przez ramię, żeby się upewnić, że w korytarzu nikogo nie ma, po czym szeptem przedstawiła mu propozycję tego, za co szanująca się prostytutka naliczyłaby podwójną stawkę.
Jeffrey aż rozdziawił usta i oczy rozszerzyły mu się ze zdumienia. Zacisnął palce na jej dłoni i rzekł z ociąganiem:
– Nie robiłaś tego od naszego ślubu.
– No cóż… – uśmiechnęła się skąpo. – Teraz znów nie jesteśmy małżeństwem, prawda?
Zastanawiał się wciąż nad kuszącą propozycją, gdy rozległo się donośne pukanie w futrynę otwartych drzwi. Zareagował tak, jakby tuż nad uchem ktoś wypalił mu z rewolweru. Wyszarpnął rękę z jej uścisku i poderwał się z krzesła.
Frank Wallace, jego zastępca, odezwał się nieśmiało:
– Przepraszam, że przeszkadzam…
Jeffrey zrobił poirytowaną minę, tyle że Sara nie po trafiła ocenić, czy to ona jest powodem tej irytacji, czy też pojawienie się Franka.
– O co chodzi? Wallace zerknął na telefon wiszący na ścianie i odparł:
– Nie odłożyłeś słuchawki.
Jeffrey nadal przyglądał mu się w milczeniu.
– Marla prosiła, bym ci przekazał, że w lobby czeka jakiś chłopak. – Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i otarł spocone czoło. – Witaj, Saro.
Otworzyła już usta, żeby odpowiedzieć, lecz zaskoczył ją widok Franka.
– Dobrze się czujesz?
Skrzywił się i przycisnął rękę do brzucha.
– Chyba coś mi zaszkodziło.
Wstała i przytknęła dłoń do jego policzka. Skórę miał lepką od potu.
– Jesteś odwodniony. – Złapała go za rękę i zaczęła mierzyć puls. – Powinieneś dużo więcej pić.
Wzruszył ramionami.
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w tarczę zegarka, po czym zapytała:
– Wymiotowałeś? Miałeś rozwolnienie? Poruszył się nerwowo, najwyraźniej zmieszany.
– Nic mi nie jest – bąknął, przecząc oczywistym faktom. – Ślicznie dziś wyglądasz.
– Cieszę się, że w końcu ktoś to zauważył – odparła, posyłając Jeffrey owi znaczące spojrzenie.
Ten zabębnił palcami o brzeg biurka, wciąż tak samo poirytowany.
– Idź do domu, Frank. Kiepsko wyglądasz. Wallace popatrzył na niego z wyraźną ulgą.
– Jeśli nie poprawi ci się do jutra, zadzwoń do mnie – powiedziała Sara.
Skinął głową i zwrócił się do Jeffreya:
– Nie zapomnij o tym chłopaku czekającym w lobby.
– Kto to jest?
– Jakiś Smith. Nic więcej nie wiem… – Znowu przycisnął rękę do brzucha i jęknął gardłowo. Pospiesznie odwrócił się do wyjścia, rzucając przez ramię: – Przepraszam.
Jeffrey zaczekał, aż Frank się oddali, po czym syknął:
– Wszystko na mojej głowie.
– Przecież sam widziałeś, jak on się czuje.
– Na szczęście wraca dziś Lena – rzekł, nawiązując do byłej partnerki Franka. – Powinna się stawić na służbie o dziesiątej.
– I co z tego?
– Nie natknęłaś się jeszcze na Matta? Dzwonił rano i próbował się wymówić chorobą, ale kazałem mu przyjeżdżać na komisariat.