Выбрать главу

„Prawdopodobnie — zgodził się Efer. — Ta zadufana w sobie społeczność w nic nie wątpi, co sama wymyśliła, czy stworzyła. Ktoś, nie wiadomo kto, kiedyś, nikt nie wie kiedy, powiedział:” Na cokolwiek spojrzycie, należy do was. Patrzycie na gwiazdy, są waszą własnością. Do tego nieba obcym wstęp wzbroniony”.

Z obserwacji przeprowadzonych przez sondy eskadry dowiedzieliśmy się wielu szczegółów z ich życia. Młode osobniki uczą się pewności, zarozumialstwa, poczucia wyższości nad resztą Wszechświata. Skromność traktują jak schorzenie kosmiczne, a mimowolne odruchy altruizmu karzą chłostą. Ustalony przed wiekami sposób myślenia uznają za jedyny, niezmienny i wieczny. Stworzyli legendę i uwierzyli, że są nadistotami.

„Żyją krótko — uzupełniał moje wiadomości Efer — pewne zdolności do budowania maszyn wykorzystują w jednym kierunku: konstruują uzbrojone pojazdy międzyplanetarne. Próbowano kilkakrotnie nawiązać z nimi kontakt. Trudna sprawa, bo…”

„…strzelają do Aniołów” — dokończyłem, a Efer roześmiał się w odpowiedzi:

„Rozumniejsi celowo skierowali eskadrę do Strefy pyszałków kosmicznych. Daliście im dobrą lekcję.”

„Wódz Ore był przekonany, że odniósł wspaniałe zwycięstwo nad przedstawicielami prowincji Kosmosu.”

„Kłamał z pełną świadomością kłamstwa — rzekł Efer. — Przeżył ciężki szok. On i setki jego podkomendnych. Zobaczyli wielką eskadrę wspaniałych gwiazdolotów, porównali swoje rakiety z waszymi statkami kosmicznymi. Doświadczyli goryczy porażki. Byli bezsilni jak dzieci. Na agresywność i bezwzględność odpowiedzieliście paraliżującą akcją, a potem doznali upokarzającej wielkoduszności wyrozumiałych ludzi. Nigdy o tym nie zapomną. Począwszy od tej chwili poczną wątpić w swoją arcymądrość.”

„Czy zwyciężali poprzednich wysłanników?” — zapytałem.

„Odpędzali — przyznał Efer. — Wasze postępowanie okazało się najsłuszniejsze. Czy dziwisz się, że te przykłady upewniły Rozumnie j szych, iż Wszechświat trzeba zaludnić?”

„Nie dziwię się — odparłem. — Idea ludzkiego Wszechświata Tej Strefy Kosmosu przemawia do mojej wyobraźni. Pozwól, że treść naszej rozmowy powtórzę kosmonautom.”

Paweł Do umilkł. Wiedzieliśmy, że nie powiedział jeszcze wszystkiego.

— Oczywiście lądowanie całej eskadry na wyznaczonym obiekcie kosmicznym uważam za pomysł nierealny, fantastyczny i niemożliwy do zrealizowania. Nie uczyniłbym tego nawet wówczas, gdyby na księżycu Hor czekały na nas cudowne piastunki czy oryginalne anioły. Jednak nie możemy zupełnie zlekceważyć propozycji Eferar I tu proszę o radę.

Po krótkiej naradzie, wznowiono rozmowę z Eferem.

— Co Rozumniejsi wiedzą o eskadrze? — zapytał Dowódca.

— Składa się z czterech grup— odrzekł Efer. — Najdalsza, Wschodnia, czuwa nad pozostałymi.

— Gdzie znajduje się księżyc Hor?

— Niedaleko, za Czarnym Obłokiem.

— Czy Rozumniejsi mogą zniszczyć eskadrę?

— Test szczerości — powiedział Efer. — Rozsądna próba. Otrzymałem polecenie mówienia prawdy. Nie posiadamy żadnej broni, nie zamierzamy korzystać z wielkiej przewagi.

— Na czym ona polega?

— Możemy na przykład zakłócać wyobraźnię kosmonautów.

— Do dnia dzisiejszego nie zdołaliśmy ustalić, co było przyczyną nieoczekiwanego katastrofizmu Borcy. Teraz wiemy.

— Tak, uczyniliśmy to z premedytacją, by w czasie tej rozmowy przypomnieć o wydarzeniu, które mogło doprowadzić do katastrofy gwiazdolotu. Pragniemy odowodnić, że zniszczenie eskadry nie przedstawia dla Rozumniejszych żadnego problemu. Możemy bez trudu wywołać panikę wśród kosmonautów, doprowadzić ich do obłędu. Potrafimy wyzwalać silne stany depresyjne. Nie uczyniliśmy tego.

— Sam jednak przyznasz — mówił Paweł Do — że lądowanie dwustu tysięcy kosmonautów na księżyciu Hor to niesłychanie ryzykowne przedsięwzięcie.

— Niczym nie ryzykujecie. Prace reprodukcyjne nie potrwają długo, dwa, trzy dni według czasu ziemskiego.

— A potem?

— Ruszycie w drogę powrotną bądź będziecie dalej badać Kosmos.

— Wbrew naszej woli stworzyliście najpierw reprodukcję Tytusa, Terezy, Laurina, Akona i Narbukila, a później całej załogi gwiazdolotu numer 2000. Nie zdołaliście jedynie odtworzyć Domu Rodzinnego i jego mieszkańców. Nie wdając się w żadne pertraktacje, nie prosząc o pozwolenie, reprodukowaliście z niezłymi zresztą wynikami.

— Miło słyszeć słowa uznania Dowódcy Wielkiej Wyprawy — stwierdził Efer. — Przemawia przez ciebie grzeczność i ciekawość. Tak, to prawda, stworzyliśmy szereg reprodukcji, są to wszakże kiepskie i nietrwałe imitacje prawdziwych ludzi, niezdatne do samodzielnej egzystencji. Ułatwiały porozumienie z wami.

— Zdając sobie sprawę z niedoskonałości kopii, nie zrezygnowaliście jednak z próby odtworzenia statku Dowódcy i jego załogi.

— Była to nieszkodliwa demonstracja możliwości Rozumniejszych.

— Lecz nie ich wszechmocy. — Słusznie — przyznał Efer — i dlatego właśnie prosimy ludzi o pomoc, o współdziałanie.

— Niektórzy kosmonauci uważają, że była to próba przejęcia kierownictwa nad eskadrą. Sobowtór Dowódcy posłuszny rozkazom Rozumniejszych mógł ułatwić realizację planu reprodukcji wszystkich kosmonautów.

— Tak, i taki był pierwszy zamiar — stwierdził Efer. — Wiedzieliśmy, że trudno będzie przekonać kierownictwo ekspedycji odpowiedzialne za bezpieczeństwo dwustu tysięcy ludzi.

— Rozumniejsi popełnili błąd — rzekł Paweł Do. — A nieudana próba zwiększyła nieufność.

— Nie zerwaliśmy przecież kontaktu — mówił Efer. — Zainicjowałem rozmowę. W imieniu Rozumniejszych prosiłem o przebaczenie.

— A jeżeli nie wyrazimy zgody na reprodukcją wszystkich kosmonautów?

— Nic się nie stanie — odparł Efer. — Lecz to „nic” przeraża. Czyżby przeceniono inteligencję ludzi? Sam powiedziałeś, że idea ludzkiego Wszechświata przemawia do twojej wyobraźni. Podziwiamy siły witalne ludzi, energię, wytrwałość. Tak, wiem, nie lubicie komplementów. Nie zdołam, niestety, wykonać zaleceń Rozumniejszych.

— Proponujemy kompromis — powiedział Paweł Do. — Na księżycu Hor wyląduje dziesięć statków kosmicznych, tysiąc kosmonautów. Reszta eskadry będzie czuwać nad ich bezpieczeństwem.

— Przyjmujemy tę propozycję, nie tracąc nadziei, że wcześniej czy później uwierzycie w dobre intencje Rozumniejszych. Sygnał-drogowskaz doprowadzi eskadrę do księżyca Hor.

Dowódca wydawał rozkazy:

— Do wszystkich kosmonautów. Myślcie o czymkolwiek. Oni nie zdołają odczytać myśli dwustu tysięcy ludzi. Egin pracuje nad szyfrem, którym będziemy się porozumiewać.

…Do Grupy Południowej. Podążajcie za sygnałem nadawanym przez Rozumniejszych.

…Do Grupy Północnej. Proszę wysłać sondy. Niech zbadają skład Czarnego Obłoku.

…Grupa Zachodnia asekuruje Południową. Wschodnia pozostanie w rezerwie.

…Informujcie o najdrobniejszych zakłóceniach.

Sondy bezbłędnie wykonały zadanie, przekazuzując uczonym wyniki badań. Grupa Południowa eskadry ominęła czarną mgławicę. Uznano, że tak będzie rozsądniej. Rakiety rekonesansowe odnalazły księżyc Hor.

Trzysta gwiazdolotów weszło na orbitę okołoksiężycową, tworząc efektowny, srebrzysty pierścień. W odległości stu kilometrów unosiły się gwiazdoloty Grupy Północnej i Zachodniej. Najodleglejszy Zespół Wschodni, zatoczywszy olbrzymie koło, manewrował w pobliżu Czarnego Obłoku. Na powierzchnię księżyca Hor rakiety zwiadowcze, pilotowane przez maszyny, zrzuciły tysiące sond.