— Drodzy moi — rzekł Menus do iluś tani miliardów ludzi. — Prace przygotowawcze, poprzedzające wysłanie eskadr gwiazdolotów, trwały dwadzieścia lat. Przed dwudziestu laty Dowódca Ekspedycji zwrócił się do mnie. Dwa lata później asystowałem przy narodzinach trzech chłopców. Pierwszy ujrzał światło dzienne w sztucznym mieście zawieszonym w przestrzeni międzyplanetarnej. Drugi urodził się w ośrodku astronautycznym na Marsie, a trzeci w rezerwacie na Ziemi, w wiosce góralskiej, otoczonej wspaniałymi lasami; nic tutaj nie zmieniło się od dziesięciu wieków. Korzystałem z rad Genialnych Specjalistów od Spraw Programowania Ludzkich Charakterów. To oni wybrali trzy różne miejsca, bo nikt nie umiał odpowiedzieć na pytanie, jakie środowisko będzie najdogodniejsze, najbardziej sprzyjające dla rozwoju Głównego Bohatera. Najpierw urodziło się dziecko w sztucznym mieście. Rządcy miast sąsiednich, orbitujących w różnych punktach naszego Układu Słonecznego, przesłali rodzicom gratulacje i podarki. Tego dnia wystrzelono setki rakiet. Wspaniale iluminowały niebo nad Ziemią. Następnego dnia świętowaliśmy na Marsie urodziny drugiego chłopca, a w tymże dniu, w nocy krzyk trzeciego pętaka poruszył mieszkańców wioski góralskiej. Był to oczywiście początek moich kłopotów. Przez dziesięć lat, zgodnie z opracowanym uprzednio programem, ludzie i maszyny obserwowali trzech chłopców. Rodzice i wychowawcy kształtowali ich charaktery według wzoru wymarzonego przez Dowódcę Ekspedycji. Cała trójka pomyślnie rozwijała się i nikt nie umiał wyodrębnić najlepszego. Chłopcy zadziwiali wszystkich inteligencją, urodą, siłą.
— Jakże tu wybrać najdoskonalszego — głowili się Mędrcy — skoro każdy zdumiewa indywidualną doskonałością? Wyrosną z nich wybitni ludzie, nie sposób wszakże teraz odgadnąć, który z tej trójki najlepiej odegra rolę Głównego Bohatera.
— Trzeba poddać chłopców próbie — podpowiedziała Maszyna-Analizator Ludzkich Poczynań.
— Należy stworzyć taką sytuację, precyzował elektroniczny doradca — by poznać ich reakcję w warunkach absolutnej izolacji od dotychczasowego środowiska. Muszą poznać smak samotności i stanąć oko w oko z niebezpieczeństwem.
Często zabierano chłopców na przejażdżkę wokół Ziemi. Postanowiłem, że w czasie takiego spaceru pojazd kosmiczny wyląduje przymusowo na awaryjnej platformie. Mój plan w pełni został zrealizowany. W odpowiednim momencie zawiodły urządzenia sterownicze. Pojazd opadł na platformę i wtedy stało się coś dziwnego. Usłyszeliśmy śmiech jednego z chłopców, a potem słowa: „Nie bójcie się, nie spadnie nam włos z głowy, spójrzcie, jeszcze wczoraj na zachodnim krańcu platformy stały dźwigi i maszyny montujące, przelatywałem tędy z kosmonautą Loxem, a teraz schowano je, sprzątnięto, oczyszczono lądowisko. Czy wiecie dlaczego? Bo przewidziano awarię tego pojazdu. To znaczy, że chcą nas poddać próbie.”
Włączyłem pospiesznie ekran. Zobaczyliśmy trzech chłopców rozglądających się po kabinie pojazdu — który z nich wypowiedział te słowa, który odgadł prawdziwą przyczynę awarii?
— Tak, to próba! — zawołał chłopak urodzony w wiosce górskiej. — Przyjrzyjcie się uważnie tym aparatom na suficie. Podsłuchują nas i podglądają.
Natychmiast wysłałem wiadomość do Centralnego Ośrodka Wypraw Kosmicznych: Koordynator Menus do Dowódcy Ekspedycji: — Głównym Bohaterem będzie Tytus.
Jeszcze kilka lat obserwowano chłopców. Nie omyliłem się. Zapadła wreszcie ostateczna decyzja. Tytus, obecnie dwudziestoletni mężczyzna, otrzymał zaszczytny tytuł Głównego Bohatera Wielkiej Wyprawy. Jest egzobiologiem, pracuje w zespole uczonych na sztucznej wyspie, krążącej wokół Merkurego.
Menus ukłonił się, pozdrowił ileś tam miliardów ludzi (najsprawniejsze maszyny nie umiały odpowiedzieć na pytanie, ilu dokładnie obywateli naszej planety uczestniczy w spektaklach telewizyjnych) i oznajmił:
— Oto on. Właśnie rozmawia z Generalnym Informatorem.
Mieszkańcy Ziemi zobaczyli młodego, wielce urodziwego mężczyznę, a ponieważ był nagi, bo przed chwilą wyszedł z basenu, mogli również stwiedzić, iż był doskonale zbudowany. Nic, dosłownie nic nie mąciło proporcji jego ciała. Głowa, opis wypada rozpocząć od głowy, jako że żyjemy w Epoce Wielkiego Rozumu, otóż głowa była w sam raz, nie za mała, nie za duża, raczej owalna niż okrągła, dumnie osadzona na silnym karku, który… i tak dalej, i tak dalej. Żaden, nawet najdoskonalszy opis nie odda prawdy, szkoda trudu. Młody człowiek zdumiewał harmonią swoich kształtów, bo proporcje torsu, ramion, nóg, nie wyłączając lędźwi, godne były dłuta najznakomitszego rzeźbiarza. Zaniechajmy dalszych uniesień i zachwytów. Jeżeli ten człowiek posiada równie wspaniałe wnętrze, pogratulujmy Dowódcy Ekspedycji. Główny Bohater został stworzony na obraz i podobieństwo bogów. Siedział teraz w fotelu w ogrodzie Centralnego Obserwatorium Astronomicznego i odpowiadał na pytania Generalnego Informatora.
— Jesteś Głównym Bohaterem Wielkiej Wyprawy — mówił G.I. — czy uświadamiasz sobie znaczenie tego faktu?
— Główny Bohater — Tytus roześmiał się. — To określenie literackie. W rzeczywistości, w naszej rzeczywistości wielu ludzi można obdarzyć tytułem Głównego Bohatera, a w Wielkiej Wyprawie wezmą udział tysiące wspaniałych ludzi i wszyscy zasługują na miano Głównych Bohaterów.
— Nikt nie umniejsza roli uczestników ekspedycji, lecz ty przesadzasz. Wkrótce dwa tysiące gwiazdolotów pomknie w Kosmos. Każdy zabierze stu kosmonautów, wiele lat przygotowywano ich do tej ekspedycji, wybrano najlepszych z najlepszych, lecz tobie powierzono rolę specjalną, twoje przeżycia będą obserwowane przez wszystkich, przez mieszkańców Ziemi, przez ludzi żyjących na innych planetach naszego układu, przez obywateli sztucznych miast, zawieszonych między Ziemią, Księżycem, Marsem i Wenus. Ty będziesz uosabiał załogi dwu tysięcy pojazdów kosmicznych. Nie możemy jednocześnie relacjonować przeżyć dwustu tysięcy uczestników Wielkiej Wyprawy, najsprawniejsze maszyny nie potrafią informować o przebiegu badań, prowadzonych przez dwa tysiące gwiazdolotów. Dlatego wybrano Gwiazdolot Numer 2000, pojazd kosmiczny Dowódcy Ekspedycji, okręt flagowy Wielkiej Wyprawy. Zabierze on, podobnie jak inne statki, stu ludzi, a wśród nich eksperta, egzobiologa, młodego uczonego, zajmującego się życiem Innych Cywilizacji. Już dawno zapadła decyzja, że ten właśnie egzobiolog będzie Głównym Bohaterem. Ludzie, którzy nas słuchają w tej chwili, ludzie, którzy nas widzą, pragną poznać Tytusa. Twoja skromność utrudnia to poznanie.
— Skromność? — Tytus zdziwił się. — Po prostu źle się czuję w skórze Głównego Bohatera.
— Wyraziłeś zgodę na odegranie tej roli.
— Powiedziałem: „Tak”, bo podporządkowałem się woli organizatorów Ekspedycji. Mówili: „Nie przejmuj się zbytnio swoją rolą, lecz nie powinieneś marnować wielu lat pracy nad sobą. Uczyniłbyś to, odmawiając udziału w wyprawie w roli Głównego Bohatera”. Pokazano mi dwadzieścia lat, od momentu moich urodzin po dzień dzisiejszy. Kilkuset wybitnych specjalistów kształtowało mój charakter, moją psyche i fizys. Stworzono optymalne warunki dla rozwoju mojego rozumu, wykorzystano najnowsze zdobycze nauki, by przyspieszyć ten rozwój. Kondensowano informacje z różnych dziedzin wiedzy i równocześnie pogłębiano chłonność mojego umysłu. Czy mogłem powiedzieć: „Nie”, kiedy poproszono mnie o odegranie głównej roli? Wykonam swoje zadanie — Tytus spojrzał w niebo i dodał: — jeśli Kosmos pozwoli.
— Czy to prawda, że pracujesz obecnie nad teorią Sterowania Własną Świadomością?