— Rozumniejsi — zabrzmiał głos Efera — pragną wyrazić ludziom swój głęboki podziw.
— Pięknie — rzekł Paweł Do. — Bardzo pięknie. Czy projekt zbliżenia dwóch cywilizacji jest w dalszym ciągu aktualny? W jaki sposób Istoty z dziewięćdziesięciu planet korzystają z umiejętności swobodnego poruszania się w czasie i przestrzeni? Czego możemy nauczyć się od nich?
Ponieważ Efer nie odpowiedział na te pytania, odezwał się Laurin:
— Zapewne nadmierna szybkość wydarzeń uszkodziła aparaturę księżyca Hor.
Ludea
Milczenie Efera trwało zaledwie kilka godzin. Nawigatorzy rozpoczęli właśnie żmudne obliczenia, by określić położenie eskadry w tej strefie Kosmosu i ustalić odległość od Ziemi, gdy pośrednik znowu przemówił:
— Piąte spotkanie z Istotami Rozumnymi raz jeszcze dowiodło, że jesteście przedstawicielami unikalnej cywilizacji.
— Twoje komplementy zawstydzają — odparł Paweł Do — i zobowiązują do wymiany uprzejmości na kosmicznym szczeblu. Miło współpracować z tak fantastycznie cierpliwą istotą, tak wytrwale zmierzającą do celu.
— Szkoda tylko — odezwał się kosmolog Laurin — że przedstawiciele cywilizacji 90 Planet tak szybko stracili cierpliwość.
— Mają sporo dobrej woli — Efer usiłował usprawiedliwić kłótliwe istoty — stworzyli instytuty do walki z własnymi wadami, lecz wrodzone i chroniczne wady wzroku niesłychanie komplikują im życie. Pomyślcie, że mieszkańcy każdej planety inaczej widzą to samo.
— Różny punkt widzenia tego samego problemu winien ułatwiać prawidłową ocenę — rzekł Laurin. — Relacje kilku świadków identycznego wydarzenia zawsze różnią się. Różne spojrzenia na ten sam przedmiot umożliwiają przeprowadzenie wszechstronnej analizy.
— Inaczej mówiąc, wady wzroku mogą okazać się zaletami. Czy dobrze zrozumiałem? — zapytał Efer.
— Bardzo dobrze, bezbłędnie — zapewniał Laurin — i by rozwiać wszelkie wątpliwości, służę przykładem: oni kiepsko strzelają.
Utrwaliłem śmiech kosmonautów. Długo nie mogli się uspokoić. Wreszcie przemówił Paweł:
— Jak więc słyszysz, nie zachowaliśmy w sercach urazy do niegościnnych gospodarzy. — Jakże jesteście tolerancyjni! Co za wspaniałe poczucie humoru! — zachwycał się Efer. — Cudowna żywotność, niewyczerpana energia, tak, tak, istota ludzka jest nieograniczona jak nasz Wszechświat, i to podobieństwo uzasadnia raz jeszcze decyzję Rozumniejszych o zaludnieniu Kosmosu.
— Piąte spotkanie z mieszkańcami 90 Planet nie zachęca do dalszych eksperymentów — stwierdził Dowódca. — Nawigatorzy przystąpili do wytyczenia najkrótszej drogi powrotnej. Czy możesz nam powiedzieć, kiedy wrócimy na Ziemię?
— Szybciej, o wiele szybciej, niż sądzicie — odparł Efer. — Zakrzywienie przestrzeni Tej Strefy Kosmosu sprawiło, że eskadra od pewnego czasu zbliża się do rodzimego Układu Słonecznego.
— Miła nowina! — zawołał Tytus. — Straciliśmy kontakt z Ziemią. Czy wkrótce będzie można nawiązać łączność?
— Oczywiście. Rozumniejsi stale przekazują informacje o przebiegu Wyprawy, również o prawdopodobnym terminie powrotu eskadry.
Zaskoczyła nas ta wiadomość, by nie powiedzieć: wzruszyła.
— Czy możesz przekazać Narbukilowi kopie wysłanych informacji? — zapytał dowódca.
— Wierzysz w dobre intencje Rozumniejszych, ale pośrednikowi nie dowierzasz — powiedział Efer. — A co sądzą Tereza i Tytus o mojej prawdomówności?
— Czują, że mówisz prawdę — odparła z głębokim przekonaniem Tereza.
— Też tak sądzę — rzekł Tytus. — Czy Rozumniejsi odebrali również wiadomości z Ziemi?
— Otrzymaliśmy je dosłownie przed chwilą. Ludzie, odpowiadając na przekazane im informacje, pozdrawiają serdecznie kosmonautów.
— Ludzie, jacy ludzie? — zapytał Paweł.
— Synowie tych, którzy organizowali wyprawę — odrzekł Efer. — Są bardzo podobni do swoich rodziców. Księżyc Hor bez przerwy odbiera transmisje nadawane przez stacje Systemu Słonecznego. Ludzie chcą zobaczyć i usłyszeć kosmonautów. Postaramy się jak najszybciej spełnić to zrozumiałe życzenie.
— Poczciwy księżyc Hor — rozczuliła się Tereza.
— I pomyśleć, że chcieliśmy uciec przed nim.
— Będzie teraz łącznikiem eskadry — mówił Efer. — Ułatwi ponowne nawiązanie kontaktu z rodzimą planetą i umożliwi rozmowę z Rozumniejszymi.
— O czym pragną z nami rozmawiać? — zainteresował się Laurin.
— Pragną wiedzieć, czy przyjmiecie moje zaproszenie.
— Dokąd nas zapraszasz?
— Na planetę, którą odwiedzaliście w przeszłości
— odpowiedział Efer. — Od tej wizyty upłynęło tam sporo czasu. Przeżywamy obecnie prawdziwy renesans. Zasłużyliśmy na serdeczne i gościnne powitanie.
— Myślę — rzekł Tytus — że zasłużyliśmy.
— Na powierzchni planety wyląduje część eskadry — oświadczył Paweł Do. — Większość gwiazdoIptów pozostanie na orbicie parkingowej. A co będzie dalej, zobaczymy. Czy wystąpisz teraz w roli pilota?
— Uczynię to z wielką przyjemnością — odparł Efer. — Obserwujcie uważnie ekrany. Za sekundę zabłyśnie migotliwy punkt, zmieniający kolor co dziesięć sekund, czerwony, zielony, na przemian. To światło wskaże drogę wiodącą do Układu Słonecznego. Wokół gwiazdy krąży sześć planet. Czwarta, licząc od Słońca, z niecierpliwością oczekuje waszego przybycia.
— Mam nadzieję, że obejdzie się bez uroczystych powitań — wymruczał Laurin.
— Nie zamierzamy męczyć kosmonautów nużącymi ceremoniami — oświadczył wszystkosłyszący Efer. — Powinniście dobrze odpocząć przed powrotną podróżą.
Minął dzień, zegary pokładowe wskazywały godzinę drugą po południu.
— Za chwilę zobaczycie flotyllę statków kosmicznych — zabrzmiał głos Efera. — To eskadra honorowa. Będzie wam towarzyszyć do samej planety, ułatwiając odnalezienie właściwej i najkrótszej drogi, a potem wejście w atmosferę.
Egin ogłosił na wszelki wypadek alarm, czym zirytował Tytusa i ubawił Laurina.
— Bądźmy ostrożni — mówił Tytus — to zrozumiałe, ale nie manifestujmy zbyt często braku zaufania do pośrednika. Przyjęliśmy jego zaproszenie, sam gospodarz dba o nasze bezpieczeństwo. Nic nam nie zagraża.
— O ile znam Egina — odrzekł Laurin — niebezpieczeństwo grozi raczej eskorcie honorowej.
Paweł Do przysłuchiwał się w milczeniu tej wymianie zdań. Żart kosmologa wywołał lekki uśmiech.
— Bądź spokojny — powiedział. — Nie zniszczymy statków gospodarzy. Alarm nie powinien ich obrazić. Efer dość dobrze poznał ludzi i jak do tej pory ciągle jeszcze dobrze o nas mówi. Niepokoi mnie natomiast co innego: dawno wyznaczono cel, do którego wiodą różne drogi. Możemy wybrać dowolną drogę i dowolny sposób podróżowania. Nikt przecież nie krępuje naszej inicjatywy, samodzielnie podejmiemy decyzję, ale cokolwiek uczynimy, efekt końcowy będzie zawsze zgodny z uprzednio opracowanym programem Rozumniejszych. Przypomina to nieco sytuację bohaterów powieści, o których losach zadecydował autor, zanim zostali przez niego stworzeni.
— Opowiadano mi kiedyś — odezwał się Laurin — historię o bohaterach powieści fantastycznej usiłujących przeciwstawić się woli autora. Były to postacie niesłychanie żywe, dzięki czemu poczęły odmawiać posłuszeństwa i prowadzić samodzielną egzystencję. Role odwróciły się, autcr został zmuszony do uzgodnienia dalszego ciągu z bohaterami utworu.