— Silni fizycznie i silni psychicznie — mówił — czuję tę siłę i energię. Czuję intensywne promieniowanie… Ultrafioletowe — dodał po chwili zastanowienia. — Zawiera sporo informacji. Umiejętność panowania nad sobą to wspólna cecha. Zazdroszczę wam tego spokoju.
— Niekiedy tracimy spokój — przyznał Tytus.
— Irytujemy się, złościmy, denerwujemy… — Och, tyle ile trzeba dla higieny wewnętrznej
— odezwał się niepoprawny Laurin — nie reprezentujemy cywilizacji aniołów ani półbogów. Ludzie, nawet najbardziej zharmonizowani z Kosmosem, który jak powiadają, jest w środku i wszędzie, nawet ten rodzaj istot ludzkich skłonny jest do ekstrawagancji, do zmian nastrojów, do złego i dobrego humoru.
— Czy mogę położyć rękę na twoim ramieniu?
— projektant stanął przede mną.
— Oczywiście — odparłem.
— Ten bezpośredni kontakt pozwoli lepiej zrozumieć twoją konstrukcję. Już długo żyjesz? — projektant westchnął: — bardzo długo. Kiedy wreszcie poznamy tajemnicę długowieczności?
Pytanie było retoryczne. Mówił więc dalej:
— Twój umysł bezustannie pracuje, coraz bardziej obciążasz pamięć, skrzętnie przechowując obrazy przeszłości. Nie potrafię odgadnąć treści twojej pracy.
— Kronikarz Wyprawy, Narbukil — wyjaśnił Dowódca. — Obciąża pamięć swoją i wielu maszyn.
— Obyś pozostawił trochę miejsca na własne wspomnienia o indywidualnych przeżyciach. Człowiek jest czymś więcej, niż mu się wydaje.
Lekki, prawie niedostrzegalny ruch dłoni Efera sprawił, że projektant pożegnał nas, przepraszając za niedyskretną ciekawość.
— Wybaczcie, proszę — mówił — to czysto zawodowe zainteresowanie. Odchodzę, by wprowadzić do moich projektów szereg istotnych poprawek. Za wiele uwagi poświęcamy formie, za mało treści. Treść, wypełniająca ludzkie wnętrza, doskonale wzmacnia zewnętrzną konstrukcję.
Efer westchnął i projektant umilkł. Przeszliśmy do innej pracowni. Tutaj programowano cechy charakteru przyszłych istot. Nad skomplikowaną aparaturą czuwał uczony.
— Jeden z moich najbliższych współpracowników — przedstawił Efer. — Był razem ze mną w przeszłości.
— Tak, poznaję! — zawołałem. — Zacny Ki, który czuwał nade mną w pałacu i towarzyszył kosmonautom na stadionie.
— A jednocześnie uważnie obserwował — rzekł Efer. — Swoje obserwacje wykorzystał później, gdy wędrując z kształtu do kształtu, dotarł do teraźniejszości tej planety. Zachował pamięć czasu minionego. To zasługa Rozumniejszych.
— Z prawdziwą radością witam oryginalnych ludzi — Ki ukłonił się. — Wasze reprodukcje pozostawiały sporo do życzenia. Z tym większym zadowoleniem nawiązuję kontakt z żywymi prototypami. Liczna grupa zwiedza nasze pracownie. Inni spacerują po ogrodach, jeszcze inni pozostali w gwiazdolotach. Tej solidarności nie umiemy zaszczepić tworzonym w tych laboratoriach istotom rozumnym. Wasze istnienie wywodzi się ze wspólnoty ludzkiej. Egzystencja człowieka to współistnienie z innymi ludźmi. Istoty, które nazwaliście Eferydami, nigdy nie zdołają osiągnąć pełni, nigdy nie zdobędą tej siły witalnej, jeśli nie nauczą się współistnienia.
Dyskretne skinienie głowy Efera przerwało monolog. Ki oddalił się.
Zachęcony przez projektanta, utrwaliłem własne spostrzeżenia z pobytu na kontynencie twórców Istot Rozumnych. Zapoznano nas z całym cyklem tworzenia. Poznaliśmy wielkich artystów, wybitnych uczonych synchronizujących temperament
istot z krajobrazem, klimatem, genialnych muzyków przekazujących swój talent uczniom. Podziwiałem fenomenalnego baletmistrza tworzącego całe pokolenia tancerzy.
Efer przedstawiał twórców, informował o ich specjalnościach, pokazywał mniej czy więcej skomplikowane aparaty. Konstruktorzy chętnie udzielali wyjaśnień. Byli wyraźnie podekscytowani wizytą ludzi. Odniosłem wrażenie, że rejestrują każde nasze słowo, każdy ruch, każdy grymas twarzy. Gawędzono z nami o zaletach umysłów ludzkich, demonstrując jednocześnie metody budowy umysłów przyszłych istot rozumnych. Podobnie postępowali inni, rozwodząc się nad idealnym współdziałaniem ludzkiego rozumu i serca.
— Zupełnie nie panujemy nad swoimi uczuciami — skarżył się specjalista od uczuć. — Łatwo wpadamy z jednej krańcowości w drugą. Radość przemienia się nagle w rozpacz. Ludzie są zrównoważeni. Jak do tego doszliście?
Na te i podobne pytania kosmonauci najczęściej odpowiadali: „To długa historia”, i szliśmy dalej.
Największe wrażenie wywarł na mnie widok kilkunastu dziesięcioletnich chłopców. Bawili się w ogrodzie bezustannie obserwowani przez swoich mistrzów.
— Prototypy — tłumaczył Efer — za dwa lata osiągną pełną dojrzałość, wtedy przystąpimy do seryjnej, masowej reprodukcji. Ilość zawsze decyduje o jakości. Im więcej, tym łatwiej o błędy konstrukcyjne.
— A jak to się zaczyna? — zapytała Tereza.
— Od projektu.
— Co dalej?
— Projekt wchodzi w stadium realizacji. — Czy można poznać szczegóły? Pokazaliście nam dziesięcioletnie istoty.
— Stworzone przed rokiem, niektóre nieco wcześniej.
— Jak, w jaki sposób stworzone?
— Cykl tworzenia składa się z wielu tysięcy mniejszych i większych aktów twórczych i tak powstaje młoda istota.
— Żywa, świadoma swego istnienia?
— Świadomość nabywa stopniowo.
— Organizm dojrzałego człowieka składa się mniej więcej z sześćdziesięciu milionów milionów komórek, codziennie powstaje i obumiera pięćset tysięcy milionów komórek. Istota ludzka stale się odnawia, odnowie podlega materia, forma pozostaje bez zmian. Gdy patrzysz na mnie — mówiła Tereza — widzisz tysiąc kwadrylionów atomów. Z ilu atomów składają się tak podobni,do ludzi Eferydzi?
— Z nieco większej ilości. Struktura ludzka jest bardziej sprężysta.
A potem Efer zaprosił kosmonautów do pawilonu Trzech Czasów.
— Przypatrzcie się przebytej drodze — powiedział. Ustawiono fotele na tarasie. Słońce skryło się za horyzontem, na tle ciemniejącego nieba współpracownicy Efeia wywoływali obrazy przeszłości. Widzieliśmy siebie, swoich najbliższych, wydarzenia poprzedzające start eskadry, przymusowe lądowanie gwiazdolotu, kierowanego przez Borcę, oddziaływanie myśli na materię.
— Była to demonstracja możliwości Rozumniejszych — przypomniał Efer. — Zjawisko psychokinezy wykorzystano dla wywołania katastrofy. Badaliśmy równocześnie reakcję kosmonautów, metody obrony. Ludzi poddano wielu próbom.
— Szczególny sposób wyrażania podziwu — powiedział Laurin.
— Wyniki tych prób wyzwoliły szczery podziw — odparł Efer. — Ludzie po raz pierwszy zetknęli się z istotami z innych światów. Przewidywania Rozumniejszych wymagały sprawdzenia.
Słowa Efera ilustrowały obrazy planety Xyris, wydarzeń na terytorium Państwa Niebieskiego Środka.
— Osłona gwiazdolotu Dowódcy zawiodła — mówił Efer. — To dzieło Rozumniejszych. Celowo pomogli „indorom”, by ci spowodowali uszkodzenie statku i zniszczenie Domu Rodzinnego. Był to dalszy ciąg eksperymentu. Ciągle zadawano pytania: co uczynią ludzie w tej sytuacji? W jaki sposób usuną przeszkody? Jaką przyjmą metodę postępowania? Jak zareagują? Okazaliście nadludzką wyrozumiałość i tolerancję, usiłując usprawiedliwić agresywne i butne istoty.
Wędrówki w czasie minionym Efer tak skomentował:
— Doszło wreszcie do naszego bezpośredniego spotkania na tej właśnie planecie, lecz w jej odległej przeszłości. Stworzyliśmy pierwsze reprodukcje kosmonautów. Przy okazji zwiedziliście Szkołę Aniołów zorganizowaną w innym czasie, skąd Tytus przeszedł po raz pierwszy do innego wymiaru. Wędrówka w Czerwieni zakończyła się powrotem do reprodukcji gwiazdolotu nr 2000. Rozumniejsi prosili ludzi o wybaczenie. Często zapominali o stopniach pośrednich.