Выбрать главу

Odtworzono kolejną serię obrazów: pierwsze i drugie lądowanie na księżycu Hor, próby reprodukowania istot ludzkich.

— Zaniechano przenoszenia kiepskich i nietrwałych kopii do innych układów.

— Co uczyniliście z naszymi drugimi wcieleniami? — zapytał Tytus.

— Te z czasu minionego — odparł Efer — dawno przestały istnieć. Reprodukcje trzech kosmonautów, Heskera, Borcy i Soke czuwają, by machina liberata zbytnio się nie usamodzielniła. Sterują księżycem Hor, spełniają polecenia Rozumniejszych. Można ich w każdej chwili zobaczyć. Nie odtworzyliśmy całej załogi gwiazdolotu Dowódcy, to było zbyteczne. Sobowtór Pawła Do znajduje się na pokładzie statku pod czułą opieką Egina.

Na księżycu Hor Tytus po raz drugi przekroczył granice innego wymiaru. Nieco później Rozumnie jsi umożliwili wszystkim kosmonautom podróż po podwójnym czasie, przeszłości i teraźniejszości. Wędrówki po wewnętrznym świecie poprzedziło piąte spotkanie w układzie „90 Planet”. Poznaliście wówczas istoty, które z pomocą Rozumniejszych nauczyły się swobodnie wędrować w czasie i przestrzeni, przenosząc swoją świadomość z przeszłości Tej Strefy Kosmosu do teraźniejszości i przeszłości. Liczyliśmy na wymianę doświadczeń i zalet. Mieszkańcy Dziewięćdziesięciu nie wykorzystali okazji. Nie starczyło rozsądku na przezwyciężenie własnych wad, na zatrzymanie gości z Ziemi.

— Znamy dobrze historię cywilizacji ludzkiej — mówił Efer.

Przed oczami kosmonautów przesuwały się obrazy dawnych epok, epizody z życia ludojadów z Kumaou, Kartaginy zniszczonej przez Rzymian. Oglądaliśmy święte miasto Zapoteków, wzniesione na sztucznym płaskowyżu, który zbudowano, łącząc dwa zniwelowane szczyty górskie. Na innym obrazie tysiące Indian ciągnęło po zboczach górskich ciężkie bloki kamienne. Potem palono lasy, bo do produkcji wapna potrzebny był węgiel drzewny. Z bloków układano piramidy. Nie osłonięta lasem gleba przestawała rodzić. Urodzajna niegdyś dolina Oaxaca przeraża dzisiaj pustynnym krajobrazem.

Pokazano nam również historie wojen, toczących w zamierzchłych czasach na Ziemi i obrazy z okresu rozkwitu cywilizacji ludzkiej.

— Pragnę usprawiedliwić przezorność Rozumniejszych — powiedział Efer. — Pragnę ją uzasadnić. Trudne dzieciństwo ludzkości kształtowało przez tysiące lat wasze współczesne, dojrzałe charaktery. Odporność na trudy, niespożyta energia, odwaga, a niekiedy determinacja w działaniu obronnym, siła wybuchowa — te zalety imponowały i niepokoiły. Nie wiedzieliśmy, czy w szczególnych warunkach kosmicznych skłonności ludzkie nie osłabią człowieczeństwa, czy pragnienie nawiązania kontaktu z innymi istotami oznacza początek współistnienia w skali kosmicznej? A teraz przypatrzcie się obrazom innych światów tej strefy Kosmosu.

Ujrzeliśmy tysiące układów słonecznych, dziesiątki tysięcy planet i miliony Istot Rozumnych, obdarzonych świadomością w lepszym lub gorszym gatunku. W dawniejszych epokach na Ziemi urządzano karnawałowe pochody maszkar, alegorycznych i karykaturalnych postaci, baśniowych tworów, pięknych ludzi, zabawnych lalek i kukieł, apokaliptycznych obrazów, aniołów i diabłów, błaznów i kolombin. Efer, który czytał w myślach, oświadczył:

— Proces tworzenia w Kosmosie ciągle trwa, trwa karnawał kosmiczny. Ustawicznie powstają nowe formy, kształty, treści. Różne tworzywo, różne metody tworzenia, różne efekty. Struktury krzemienne, roślinne, białkowe, rozmaite kompozycje atomów, najrozmaitsze kombinacje materii substancji, różnorodna egzystencja, prawdziwy jarmark cudów. Istoty żywiące się słonecznym światłem, pianą morską i solidnym, pożywnym mięsem stworzeń pozbawionych intelektu i skłonności do medytacji po dobrym posiłku, a przede wszystkim możliwości obrony. Najtrudniej bronić się przed cudzym apetytem. Istoty z cyklu: „Myślę, więc jestem”, oraz istoty z serii: „Nie myślę i też jestem”. Struktury proste i skończone i konstrukcje same siebie komplikujące nie kończącym się uzupełnianiem. Małe, średnie i wielkie, ruchliwe i zastygłe w bezruchu.

— Przypomnę mit teogoniczny — powiedział Efer. — Z chaosu wyłania się para bogów: Ziemia i Niebo. Mieli liczne potomstwo: olbrzymich Tytanów, jednookich Cyklopów, sturamiennych Hekatonchejronów. Uranos przerażony wyglądem tych „z jednym okiem” i tych „o stu ramionach” strącił ich do podziemia. Giganci i stugłowy Tyfeus zbuntowali się przeciw Zeusowi. Współczesny Kosmos jest bardziej wyrozumiały, ale Rozumniejsi pragną go zaludnić. Stanowicie, doprawdy, wzór godny naśladowania.

Prawdę powiedziawszy, gdy uważnie przyjrzałem się istotom z innych planet… nie, zachowajmy dystans do siebie, patrząc jednak na kosmonautów,

nie mogłem oprzeć się. wrażeniu, iż Efer w gruncie rzeczy miał rację. Skromność walczyła we mni” z dumą'; czyżby Efer wyzwolił samouwielbienie, trudno oprzeć się wymowie faktów. Zwiedziliśmy spory fragment Kosmosu, teraz umożliwiono nam poznanie wielu innych światów.

— A przecież — odezwał się jak zawsze przytomny Laurin — a przecież nie chodzi tylko o wygląd zewnętrzny…

— Jak długo istota ludzka — mówił kosmolog — może pozostać obojętna na wyrazy najwyższego uznania? Jeżeli Rozumniejsi od nas przekazują ustami Efera wiadomość o supremacji człowieka w tej strefie Kosmosu, dalsze wątpienie byłoby nietaktem. A może po prostu przekomarzamy się, czy to skromność, czy kokieteria. Jeżeli większość twierdzi, że jestem mądry, jako człowiek szanujący zdanie większości aprobuję tę opinię. Od dawna podejrzewam, że człowiek sam siebie nie docenia. Najwyższa pora zaufać Rozumniejszym.

Efer z uwagą słuchał Laurina, spoglądając na lekko uśmiechniętych kosmonautów.

— Spróbuj przewidzieć najbliższą przyszłość — zaproponował Terezie.

— Spróbuję — zgodziła się, przymykając powieki. — Widzę jedną z najpiękniejszych planet, błękitno-zieloną Ziemię. Widzę kosmonautów w Rodzinnych Domach — otworzyła oczy. — Nie podoba mi się wasze bezpłciowe społeczeństwo — powiedziała do Efera. — Wspaniali artyści, twórcy, ale samotni. I o czym wy piszecie w tych swoich wierszach? Trzeba wprowadzić zasadnicze poprawki do waszej twórczości i do stwarzanych przez was Eferydów.

— Dobrze widzisz przyszłość z zamkniętymi oczarni — rzekł Efer — jeszcze lepiej z otwartymi. I my uważamy te korekty za nieodzowne. Rozumniejsi proponują przejście do strefy ponadczasowej — zakończył nieoczekiwanie.

— Sporo dzisiaj chodziłem — pożalił się Laurin.

— A to zapewne daleka droga.

— Nie ruszymy się z miejsca — powiedział Efer.

— Zgasimy tylko światła, by ułatwić koncentrację.

— Czy zapraszasz wszystkich kosmonautów? — zapytał dowódca.

— Tych, którzy zechcą przyjąć zaproszenie.

Paweł Do nawiązał łączność z Heskerem i Eginem. Rozmawiali przez kilka minut. Na orbicie panował spokój.

— Czy dobrze odbierasz obrazy z planety? Czy słyszycie rozmowę z Eferem? — dopytywał Dowódca.

— Doskonale — odparł Hesker — co zamierzasz uczynić?

— Z zaproszenia skorzysta dziesięciu kosmonautów.

I znowu wędrujemy razem: Paweł Do, Tytus, Tereza, Laurin, filozof Akon, strateg Soke, Borca, kronikarz Narbukil i dwóch kosmonautów-uczonych z Grupy Północnej eskadry.

Efer powiedział:

— Ludea znajduje się w dogodnym miejscu Kosmosu. Tak łatwo przejść na Tamtą Stronę. Będę waszym przewodnikiem.