– Nie pragnąłem ich. To znaczy, nie pragnę.
Penis Michaela zaczął się kurczyć, Lo Duc Tho sięgnął po niego ręką i zaczął go lubieżnie masować. Przez cały czas uśmiechał się do Jessiki w szczególny, znany tylko im sposób, z wyrazem wyższości na twarzy, jakby wiedział, że kobieta nie zrobi nic, żeby go powstrzymać.
– On nie jest mężczyzną, prawda? – zapytał Michael. – On jest tylko iluzją.
– Skoro jest iluzją, to dlaczego twój kutas twardnieje?
– Miałaś rację. Jest tak, jak powiedziałaś. To epifania. To tak, jakbym po raz pierwszy w życiu zrozumiał, czego pragnę.
Jessica stała przy łóżku przez czas potrzebny jej do wzięcia dziesięciu głębokich oddechów. Następnie odpięła guziki cienkiego prążkowanego swetra i zdjęła go. Ani Michael, ani Lo Duc Tho nie powiedzieli słowa, obaj obserwowali ją jednak uważnie.
Rozpięła biustonosz i rzuciła go na podłogę. Następnie wyszła ze swoich białych jedwabnych majtek La Perla. Michael wyciągnął ku niej rękę, a ona weszła na łóżko obok niego. Na płowych włosach jego klatki piersiowej lśniły krople potu.
– Co robimy? – wyszeptała Jessica, całując usta Michaela, jego nos, oczy.
Przez cały czas Lo Duc Tho masował penis Michaela, czasami ocierając go o udo Jessiki, żeby mogła poczuć pokrywający go śluz.
– Może to jest właśnie to, czego oboje zawsze pragnęliśmy? – zapytał Michael. – Może to jest to, czego zawsze potrzebowaliśmy?
Pchnął delikatnie Jessicę na poduszkę i rozsunął jej uda. Następnie pomógł Lo Duc Tho wejść na nią. Dwoma palcami rozszerzył jej wargi i wprowadził w nią Lo Duc Tho. Poczuła długi, gładki penis młodzieńca tak głęboko w sobie, że nie potrafiła opanować drżenia. Jego włosy głaskały jej twarz, a kiedy szeroko otworzyła oczy, patrzył na nią, a na twarzy malował się nieobecny, lecz pełen satysfakcji uśmiech.
Wtedy Michael wspiął się na Lo Duc Tho i wbił się w niego jednym potężnym pchnięciem. Lo Duc Tho wygiął plecy i wydał z siebie jedno wysokie „och!”, jakby próbował głos przed wykonaniem kobiecej arii operowej.
Potem wszyscy troje milczeli. Lo Duc Tho wbijał się w Jessicę tak mocno, jak tylko pozwalała na to jej wyobraźnia, a nawet mocniej, a Michael zaciskał dłonie na jego biodrach i posuwał go rytmicznie. Jessica sięgnęła ręką pomiędzy swoje nogi i poczuła cztery śliskie jądra, obijające się o siebie. W tym momencie zaczęła zupełnie nieoczekiwanie szczytować i nie mogła przestać.
Później długo leżała w migoczącym świetle telewizora, gapiąc się w sufit. Kiedy usiadła, Lo Duc Tho zdematerializował się. Leżał przy niej tylko Michael i głęboko spał. Wyciągnęła rękę, chcąc go dotknąć, ale po chwili zmieniła zdanie. Zaczęła się zastanawiać, czy wciąż go kocha.
Następnego dnia skończyła pracę wcześnie. Lunch zjadła ze starą przyjaciółką ze szkoły, Minnie, w byle jakiej restauracji przy Madison Avenue, po czym pojechała do domu. Kiedy otworzyła drzwi, natychmiast zaskoczyła ją muzyka, docierająca z salonu. Był to jeden z ulubionych utworów Michaela: Samba Pa Ti.
– Nie wiedziałam, że wziąłeś dzień wolny – zawołała, zdejmując buty. – Spotkałam się z Minnie podczas lunchu. Mogłeś do nas dołączyć.
Weszła do salonu. Michael leżał na kanapie, nagi, jedynie w skarpetkach. Lo Duc Tho klęczał na dywanie obok niego, wciąż wytatuowany w chryzantemy. Jego lśniące czarny włosy opadały na kolana Michaela, a jego głowa poruszała się rytmicznie do góry i w dół.
– Chryste, Michael, co się dzieje?
– A co? Chcesz być moim cenzorem? Przecież to ty pierwsza go wywołałaś.
– Wiem. Ale nie wiem, co powiedzieć. Nie wiedziałam, że jesteś gejem.
Głowa Lo Duc Tho wciąż się poruszała i w końcu Michael musiał złapać go za włosy, żeby przestał. LoDuc Tho podniósł wzrok i odwrócił się, a kiedy się uśmiechnął do Jessiki, jego usta błyszczały.
– Przecież to nie jest kwestia tego, czy jest się gejem, prawda? To kwestia odnalezienia samego siebie.
– Czy ty nic nie rozumiesz? – wybuchnęła Jessica. – On nawet nie jest prawdziwy.
– Ale przecież to nie ma znaczenia. Może chciałabyś kochać się z inną kobietą, ale gdyby ona nie była prawdziwa, to nie uczyniłoby z ciebie lesbijki, prawda?
– Nie wiem. Nie mogę się z tym mierzyć, Michael. Nie chcę się z tym mierzyć.
– Przecież to Lo Duc Tho pozwolił ci odkryć samą siebie, prawda? Dał ci ciebie! Cholera, dał mi także mnie samego! Sprawił, że zdałem sobie sprawę, kim jestem i czego naprawdę pragnę.
– Pragniesz innych mężczyzn? O to chodzi?
– Po raz pierwszy w życiu ktoś pozwolił mi robić to, co zawsze chciałem robić. Bez żadnego wstydu. Bez poczucia winy. Bez poczucia niesmaku wobec samego siebie.
– Ale w jakiej to nas stawia sytuacji?
– A dlaczego ma to mieć na nas jakikolwiek wpływ poza tym, że nasz związek stanie się bardziej ekscytujący i uczciwszy?
– Według ciebie to uczciwe, że kiedy wracam do domu wczesnym popołudniem, zastaję cię z innym mężczyzną?
– Sama to już sobie powiedziałaś, on nie jest prawdziwy. Oboje go sobie wyobrażamy, to wszystko.
Jessica wiedziała, że trzeba to przerwać. Lo Duc Tho wciąż klęczał przy kanapie, wciąż głaskał jego mięknący penis, a wyraz jego twarzy podpowiedział Jessice to, co już zaczynała podejrzewać. Chwile, gdy się pojawia, wcale nie są epifanią seksualną. Są objawieniem czegoś o wiele bardziej mrocznego. Są początkiem ponurej podróży ku seksualnemu brakowi umiaru, która może się skończyć aktami tak ohydnymi, że trudno je sobie wyobrazić. Pod nią i Michaelem rozwierała się ziemia, dokładnie pod ich stopami.
– Jessica! Posłuchaj mnie! – zawołał Michael.
Ona jednak poszła do kuchni, otworzyła szufladę ze sztućcami i wyciągnęła z niej największy nóż, jaki znalazła. Gdy wróciła do salonu, Lo Duc Tho stał już, a Michael opiekuńczo oplatał ramionami jego wąskie barki.
– Nie dotykaj go, Jessica. Nie jesteś w stanie logicznie myśleć. Odłóż ten nóż i porozmawiajmy o wszystkim jak dorośli.
Jessica podeszła do nich z nożem w sztywno wyciągniętej ręce.
– O tym nie można rozmawiać, Michael. To jest demoralizacja, zarówno twoja, jak i moja.
Podeszła jeszcze bliżej. Lo Duc Tho wpatrywał się w nią ciemnymi, nieprzeniknionymi oczyma. Miał lekko rozchylone usta. Cały pokryty był tatuażami, tak jak niedawno to sobie wyobraziła. Jego penis był w niepełnym wzwodzie i zwisało z niego duże złote kółko.
Michael wyciągnął rękę.
– Daj spokój, kochanie. Oddaj mi nóż, dobrze?
Jessica schowała nóż za plecy. Lewą ręką dotknęła erekcji Lo Duc Tho i zaczęła go powoli masować. Penis zaczął sztywnieć, aż osiągnął pełny wzwód. Jessica popatrzyła na Michaela, a Michael na Jessicę. Na jego twarzy malowała się ostrożna niepewność, ale też oczekiwanie, jakby czekał, aż ona powie, że wszystko będzie dobrze, i oboje będą mogli dzielić się Lo Duc Tho. W końcu co za różnica, skoro nie był niczym innym, jak tylko fantazją?
Jessica zaczęła głaskać opuszkiem kciuka główkę penisa Lo Duc Tho i w tym samym momencie spojrzała mu w oczy. Nie powiedziała ani słowa, ale pragnęła, żeby wiedział, iż ona rozumie, kim on naprawdę jest.
– Czy moglibyśmy?… – zaczął Michael i w tym momencie Jessica wysunęła rękę zza pleców i ostrzem noża, z cichym chrzęstem przecięła penis Lo Duc Tho.
– Nie! – krzyknął Michael.
Jak zasłona porwana przez wiatr Lo Duc Tho rozpłynął się na oczach Jessiki, jednak niespodziewanie świat został zalany krwią – dywan, kanapa, poduszki. Krew była także na rękach Jessiki, na bluzce, chlusnęła na jej twarz.