Выбрать главу

– Właśnie – przytaknął Nigel. – Mamy do czynienia z lustrem ze srebra. Jego przekątna wynosiła jakieś pięć stóp.

– Przecież praktycznie nikt o czymś takim nie słyszał.

– Ale jeśli The Lady of Shalott zawiera prawdę, takie lustro jednak istniało. Przecież ona miała lustro, prawda? I to nie takie, żeby się przyglądać sobie, ale żeby patrzeć na zewnętrzny świat. Dzięki temu mogła prząść gobeliny, przedstawiające życie w Camelocie, nie widząc go na własne oczy.

A ona tka i w noc i w dzień

Magiczny gobelin, śliczny trencz

I przecież wie, co czeka ją

Jeżeli zechce spojrzeć stąd

Na Camelot

Codziennie przez okrągły rok

Utkwiony w lustrze jest jej wzrok

Widzi w nim tylko cienie świata

Przyłączyła się Katie:

I w krośnie swoim wciąż rysuje

To, co jej lustro ukazuje

I nocna cisza jej nie doskwiera

Bowiem do wieży wciąż dociera

Muzyka z Camelot

– Pierwsza klasa – powiedział Mark. – Jak myślisz, Nigel, ile czasu minie, zanim wszystko wykopiemy?

– Och, kilka tygodni – odparł Nigel. – A może nawet miesięcy.

– Ja myślę, że to jest tylko jeden z dowcipów, których nauczyłeś się na uniwersytecie w Essex.

– Nie… Cóż, to będzie trzeba wydobywać bardzo starannie. Przecież nie chcemy nic zepsuć, prawda? Poza tym dookoła w ziemi mogą być ukryte jeszcze inne cenne przedmioty z przeszłości. Grzebienie, guziki, naszyjniki, kto wie? Musimy ogrodzić ten obszar, prawda? I poinformować o wszystkim policję oraz Muzeum Brytyjskie.

– Nie, Nigel, niczego takiego nie zrobimy – powiedział Mark stanowczo.

Nigel powoli się wyprostował i zamrugał skonsternowany.

– Mark, przecież musimy! Ta wieża, to lustro… Przecież te rzeczy mogą zmienić dotychczasową interpretację legendy o Arturze! Są dowodem archeologicznym na to, że Lady of Shalott to nie tylko opowieść i że Camelot naprawdę znajdowało się w tym miejscu.

– Nigel, to wspaniały pomysł, ale dzięki niemu nie dostaniesz forsy za nadgodziny, prawda?

– Nic nie rozumiem – wtrąciła się Katie. – Przecież jeśli to jest autentyczne lustro Lady of Shalott, może być warte miliony!

– Może być, owszem. Ale nie dla nas. Skarby narodowe są własnością rządu Jej Królewskiej Mości. Poza tym to nie jest nasza ziemia, pracujemy tutaj jedynie na mocy kontraktu z radą hrabstwa. Zatem nasze szansę na uzyskanie jakiegokolwiek udziału finansowego w tym znalezisku są równe mniej więcej zeru.

– Co więc proponujesz? – zapytał Nigel. – Chcesz, żebyśmy to z powrotem zakopali i zapomnieli, że kiedykolwiek coś tutaj znaleźliśmy? Za nic w świecie nie możemy tak postąpić!

– Jasne, że nie – zgodził się Mark. – Ani przez moment nie miałem zamiaru sugerować czegoś takiego. – Wskazał na winorośle wieńczące metalową płytę. – Weźmiemy kilka łańcuchów i wyciągniemy ją z ziemi moim rangę roverem.

– Co takiego? W ten sposób spowodujemy szkody nie do naprawienia!

– Nigel, wszystko, co się dzieje na tym świecie, powoduje szkody nie do naprawienia. Cała historia na tym polega.

Deszcz przestał już padać i Katie ściągnęła z głowy kaptur.

– Mówię to z wielką niechęcią, Mark, ale uważam, że masz rację. Znaleźliśmy tę wieżę, znaleźliśmy lustro. Jeżeli o tym poinformujemy, nic z tego nie będziemy mieli. Ani pieniędzy, ani uznania. Nie wspomni o nas nawet żadna gazeta.

Nigel przez długi czas stał nad metalową płytą, w zamyśleniu zakrywając dłonią dolną część twarzy.

– No i co? – zapytał go w końcu Mark. Ściemniało się już, a między guzowato zwieńczonymi wierzbami zaczynała się unosić zimna mgła.

– W porządku, do ciężkiej cholery – odparł Nigel. – Wyciągnijmy to.

* * *

Mark zjechał range roverem ze wzgórza i przemieszczał się nim powoli wzdłuż brzegów rowów, aż dotarł do wyspy Shalott. Następnie wyłączył wszystkie światła, po czym on i Nigel przymocowali łańcuchy do metalowej płyty, owinąwszy je wcześniej podartymi koszulkami, żeby w miarę możliwości chronić znalezisko przed uszkodzeniami. Wtedy Mark powoli ruszył range roverem do przodu. Jego koła zaczęły się ślizgać w miękkim błocie.

– Spokojnie! Spokojnie! – krzyknął Nigel, głosem przerażonej przyjaciółki hokeisty, niemiłosiernie obijanego podczas meczu.

Początkowo metalowa płyta nie miała zamiaru się ruszyć, jednak Mark bardzo się starał, na zmianę to ciągnąc ją, to dając odpocząć silnikowi samochodu. Wreszcie płyta zaczęła stopniowo się wynurzać z zakrywającej ją torfiastej ziemi. Nie ukazała się nawet w połowie, gdy wiedział już, że Nigel miał rację i to jest lustro – a przynajmniej naprawdę kawałek metalu. Kiedy znalezisko całe już zostało wyciągnięte na powierzchnię ziemi, Nigel krzyknął:

– Stop!

Przykucnęli przy nim i zapalili latarki. Ozdobne winorośle zostały poważnie wygięte przez łańcuchy, ale na płycie nie było widać żadnych innych poważnych zniszczeń. Powierzchnia lustra była czarna i poplamiona, jednak po siedmiuset latach tkwienia w ziemi nie było na niej widać niemal żadnych śladów korozji. Płyta miała mniej więcej cal grubości i była tak ciężka, że we troje podnosili ją z dużym trudem.

– Co teraz? – zapytała Katie.

– Zabierzemy je do domu, wyczyścimy i postaramy się sprawdzić jego pochodzenie: kiedy zostało wykonane, kto je wykonał, jaka jest jego historia. Określimy też próbę srebra. Następnie porozmawiamy z handlarzami, interesującymi się podobnymi przedmiotami, żeby się dowiedzieć, ile za to możemy dostać.

– A co z Shalott? – zapytał Nigel. W świetle latarki jego twarz wyglądała jak maska teatralna.

– Możesz dokończyć swoje badania, Nigel. Myślę nawet, że powinieneś. Ale to, do czego dojdziesz, musi mieć dwie wersje: jedną dla rady hrabstwa, a drugą dla przyszłych pokoleń. Jak tylko skończysz, załatwię, że ktoś zabierze stąd te wszystkie kamienie i gdzieś je wyrzuci. Nic się nie martw. Za pięć albo dziesięć lat będziesz mógł opublikować tę historię i pewnie zarobisz na niej fortunę.

– Ale ta wyspa… Przecież zostanie stracona.

– Chciałbyś igrać z historią naszego kraju, Nigel. A przecież i tak jej nie zmienisz, cokolwiek byś zrobił.

* * *

Wtaszczyli lustro do części bagażowej rangę rovera i pojechali z powrotem do Wincanton. Mark wynajął tam mały domek na przedmieściach, ponieważ skalkulował, że jest to znacznie tańsze niż przebywanie przez siedem tygodni w hotelu. Dom był bardzo prosty, miał płaski fronton, zaniedbany ogród z przodu i drewniany garaż w opłakanym stanie. W ogrodzie na jego tyłach stała jedna jedyna naga wiśnia. W budynku połączono parterowe pokoje, dzięki czemu powstał salon z wnęką na jadalnię. Na podłodze leżał żółty dywan w zielone prążki. Wszystkie meble były polakierowanymi na ciemno współczesnymi podróbkami dawnych szaf, kredensów, stołów i innych przedmiotów.

Postękując, wnieśli lustro do salonu i oparli je o ścianę. Katie złożyła dwa ręczniki kąpielowe i wsunęła je pod metalową płytę, żeby nie powstały ślady na tapecie i na dywanie.

– Czuję się jak przestępca – powiedział Nigel.