Barney uśmiechnął się i oddał mu artykuł z powrotem.
— Wygląda, że Ottar miał sporo kłopotów z usuwaniem pustych butelek. — Wstał. — Nie lubię żegnać się w taki sposób, ale jestem już naprawdę spóźniony na nasze zebranie.
— Jeszcze tylko jeden drobiazg, zanim pójdziesz. W tych sagach pojawia się często jedno imię, imię człowieka, który odegrał wybitną role w kolonizacji Winlandu. Wspominany jest on we wszystkich sagach, wydaje się, że odbył jedną a może i więcej podróży. Miał też jakoby sprzedać Thorfinnowi okręt, którym ten popłynął do Winlandu.
— Przypominam sobie. To musi być ten… jak on się nazywał… Thorvald Ericksson, facet od którego Ottar kupił okręt.
— Nie, to nie jego imię. To Bjarni Herjolfsson.
— To bardzo interesujące, Jens, ale naprawdę musze już uciekać.
Dopiero na ulicy Barney uzmysłowił sobie, że po dwunastu latach przekazywania z ust do ust taką właśnie formę mogło przybrać jego nazwisko — Barney Hendrickson. Zaparło mu dech ze zdziwienia. pomyśleć, że oni napisali nawet kawałek o mnie.
— Proszę wejść, Panie Hendrickson — powiedziała panna Zucker i, co najdziwniejsze, uśmiechnęła się szeroko. Ponieważ była niezwykle czułym barometrem nastrojów, Barney nabrał pewności, że jego akcje w Climactic poszły ostro w górę.
— Czekaliśmy na ciebie — przywitał go L.M. — Cygaro?
Barney wziął jedno i kłaniając się wszystkim pozostałym, włożył je do kieszeni na piersiach marynarki.
— Jak ci się podoba? — spytała L.M., wskazując na wypchany łeb tygrysa na ścianie. — Resztę położyłem w domu przed kominkiem.
— Wspaniały — odparł Barney. — Nigdy przedtem nie widziałem takiej odmiany tygrysa.
Głowa miała niemal pełny jard długości. Dwa ogromne, dwunastocalowe, albo i większe, kły sterczały w dół, poniżej dolnej szczeki.
— To jest tygrys mieczozębowy — powiedział dumnie L.M.
— Czy jest pan pewien, że nie nazywa się on przypadkiem Tygrysem szablozębnym?
— Tak? Szabla jest przecież odmianą miecza, nieprawdaż? Tych dwóch kaskaderów, jak też oni się nazywają, dało mi to w prezencie. Zajmują się teraz czymś w rodzaju safari, polują, wiesz, a Climactic pobiera od nich pewien procent zdobyczy. Bez żadnych dodatkowych inwestycji, pomijając ten drobiazg, że korzystają z części naszego wyposażenia.
— To cudownie — powiedział Barney.
— No, wystarczy — stwierdził L.M. i zastukał w biurko złotą zapalniczką. — Jestem równie towarzyski jak każdy inny, może nawet bardziej, ale mamy przed sobą kawał roboty. Musimy zastanowić się i to natychmiast w jaki sposób ukoronować błyskotliwy sukces „Kolumba Wikingiem” nowym, jeszcze błyskotliwszym sukcesem. Zebraliśmy się dzisiaj po to, by podjąć w tej sprawie decyzję. Tuż przed twoim przyjściem, Barney, Charley Chang zauważył, że filmy o treści religijnej znów zaczynają wchodzić w modę.
— Nie wątpię — odrzekł Barney i nagle zerwał się na równe nogi.
— L.M., nie…
Ale L.M. uśmiechał się do siebie i nie słyszał niczego.
— I to właśnie — ciągnął — nasunęło mi pomysł absolutnie najbardziej religijnego filmu wszechczasów tematu, który w żaden sposób nie może zawieść!