Tex wskoczył do szoferki i wyszarpnął spod siedzenia rewolwer. Wystrzelał w kierunku morza cały bębenek, zapuścił silnik, włączył ocalały reflektor i nacisnął klakson. Okrzyki atakujących przerodziły się w trwożny lament, w popłochu zawrócili w stronę chaty ciskając po drodze broń. Ciężarówka zatoczyła łuk i ruszyła ku plaży. W chwili, gdy dojeżdżali do ostrego zakrętu u podstawy przylądka, z drugiej jego strony ryknął klakson. W ostatniej chwili Tex zdążył szarpnąć kierownice w prawo — opony dotknęły załamujących się fal morskich. Zza cypla wypadła oliwkowo szara ciężarówka i poprzedzana wyciem klaksonu, przemknęła obok nich.
— Niedzielny kierowca — wrzasnął Tex przez okno i znów dodał gazu. Barney patrzył, jak druga ciężarówka mija ich, zarzucając w koleinach, które po sobie pozostawili. Spojrzał na otwarty tył wozu i skamieniał. Ujrzał siebie samego, krzywiącego się wstrętnie, miotanego we wszystkie strony przez podskakującą na kamieniach maszyn. Zanim druga ciężarówka zniknęła z pola widzenia, sobowtór uniósł kciuk do nosa i zagrał na nim, wyraźnie kierując ten gest pod jego adresem. Barney opadł na skrzyni dopiero wtedy, gdy widok przesłoniła mu ściana skał.
— Widział pan? Co to było?
— W najwyższym stopniu interesujące — odpad profesor Hewett, wciskając starter generatora. — Czas jest o wiele bardziej plastyczny niż kiedykolwiek odważyłem się sądzić. Pozwala to na dublowanie się linii świata, a być może nawet na nieograniczoną liczba pali czasu. Możliwości zdają się być nieskończone…
— Czy może pan przestać bełkotać i zamiast tego wytłumaczy mi co ja właściwie widziałem? — warknął Barney, przechylając, niestety niemal całkowicie już opróżnioną, butelkę whisky.
— Widział pan siebie, albo raczej widzieliśmy nas, którzy dopiero będą. Obawiam się, że struktury gramatyczne naszego języka nie pozwalają dokładnie określić sytuacji, której byliśmy świadkami.
Sądzę, że lepiej będzie powiedzieć, że widział pan te samą ciężarówkę z sobą w środku, taką jaką będzie ona później. Myślę, że jest to wystarczająco proste, by zdołał pan zrozumieć.
Barney jęknął i opróżnił butelkę do końca. Chwile potem wrzasnął z bólu, bowiem Wiking zaczął turlać się po podłodze i uderzył go w nogę.
— Radzę trzymać nogi na skrzyniach. On ciągle toczy pianę z gęby — ostrzegł wszystkich Tex Dallas. Zwolnili.
— Dojeżdżamy do miejsca, w którym wylądowaliśmy. Co dalej? — spytał Tex.
— Zatrzymaj się możliwie jak najbliżej miejsca naszego przybycia. To uprości manewrowanie. Panowie! Rozpoczynamy powrotną podróż w czasie.
— Troll taki yor oll!(Niech was wszystkich trolle pożrą!) — ryknął Wiking.
3
— Coś wam nie wyszło? — spytał podejrzliwie L.M., gdy wyczerpana ekipa weszła do jego gabinetu i opadła na te same fotele, które opuściła osiemnaście stuleci wcześniej. — Co się stało? Wyszliście stąd przed dziesięcioma minutami i już jesteście z powrotem?
— To dla pana dziesięć minut, L.M. — odparł Barney. — Dla nas to były godziny. Aparatura jest w porządku. Największą przeszkodę mamy zatem za sobą. Vremiatron profesora Hewetta działa, i to lepiej niż mogliśmy się spodziewać. Droga do wysłania z powrotem zespołu i przystąpienia do kręcenia prawdziwego, szerokoekranowego, realistycznego i taniego filmu historycznego z prawdziwego zdarzenia, stoi przed nami otworem. Następny problem jest zgoła trywialny.
— Fabuła?!
— Jak zwykle ma pan rację, L.M. A, przypadkiem, mamy fabuła — opowieść prawdziwą i co więcej, patriotyczną! Gdybym spytał pana, kto odkrył Amerykę — cóż by pan odpowiedział?
— Krzysztof Kolumb. Rok 1492.
— Tak myśli większość, ale w rzeczywistości te robotę odwalili Wikingowie.
— To Kolumb był Wikingiem? Byłem przekonany, że był Żydem.
— Dajmy spokój Kolumbowi. Na pięćset lat przed jego urodzeniem łodzie Wikingów wypłynęły z Grenlandii i odkryły ląd, który nazwano Winlandem. Jak dowiodły badania, była to część Ameryki Północnej. Pierwszą wyprawą dowodził Eryk Czerwony…
— Do diabła z tym pomysłem. Chcesz żebyśmy trafili na czarną listę za kręcenie filmów o komuchach?
— Proszę, niech pan zaczeka chwile. Po odkryciu przez Eryka, to miejsce zostało skolonizowane. Wikingowie przybyli tam i osiedlili się. Pobudowali domy, uprawiali role, a wszystkim tym kierował legendarny bohater Thorfinn Karlsefni…
— Co za nazwisko? O to też mi idzie. Już słyszę dialog w trakcie głównej sceny miłosnej… pocałuj mnie, najdroższy Thorfinnie Karlsefni, szepce ona! Do bani! Nie gorączkuj się tak, Barney.
— Nie może pan zmieniać historii, L.M.
— A co innego robiliśmy do tej pory? Nie mieszaj mi tutaj, Barney. Byłeś moim najlepszym reżyserem i kierownikiem produkcji, zanim ten wszawy dom wariatów doprowadził nas do ruiny. Weź się w garść. Kinematografia to nie produkcja pomocy szkolnych. Sprzedajemy rozrywka, a jeśli ta rozrywka nie bawi, to nie możemy jej sprzedać! Przynajmniej ja to tak widza. Weźmiemy tego Wikinga — nazwiesz go Benny, alba Carlo, albo dasz mu jakieś inne przyzwoite skandynawskie imię i stworzysz sagę o jego przygodach…
— Saga! Oto właściwe słowo, panie L.M.
— … cały dzień walki, zwycięskiej oczywiście, nieustraszony, o coś w tym guście! Wypływa, odkrywa Ameryka i mówi „Odkryłem Amerykę”, no i… wybierają go królem. I oczywiście dziewczyna… w długiej, blond peruce… Macha mu ręką na pożegnanie ilekroć on wypływa i obiecuje powrócić. Tyle, że teraz nieco się już postarzał, skronie przyprószone siwizną, para blizn — cierpiał. Tym razem, zamiast rozstawać się znowu, zabiera dziewczynę i żeglują na zachód, by rozpocząć nowe życie jako pionierzy w Plymouth Rock. Jasne?
— Jak zwykle wspaniałe, panie L.M. Nie traci pan ręki — westchnął Barney wyraźnie znużony. Doktor Jens Lynn, którego oczy otwierały się wciąż szerzej i szerzej, wydał z siebie zduszony okrzyk.
— A — a — ale to nie było tak. Tego nie ma w źródłach. Nawet pan Hendrickson nie był zupełnie ścisły. Uważa się powszechnie, że Winland odkrył Leif Ericsson, syn Eryka Czerwonego. W kronikach spotykamy dwie wersje — jedną w Hanksbok, odmienną w Flateyjarbok…
— Wystarczy — mruknął L.M. — Rozumiesz co nam na myśli, Barney? Jak widzisz, nawet książki historyczne nie są ze sobą w zgodzie, tak że po zebraniu do kupy tego i owego oraz po pewnych poprawkach będziemy mieli wątek. Kogo proponujesz do głównych ról?
— Ruf Hawk byłby znakomity jako Wiking — o ile uda nam się go dostać. No i jakąś aktorka taką która rzeczywiście wygląda na swoją płeć.
— Slithey Tove. Jest w zasięgu ręki i na razie nic nie kręci, a od dwóch tygodni jej agent pęta się tu bez przerwy z propozycjami. Sądzę, że się złamie i dostaniemy ją tanio. Dalej, będziesz potrzebował tekściarza. Do tego mamy Charleya Changa, jest u nas na kontrakcie. To fachman.
— Być może od scenariuszy biblijnych, ale nie historycznych — zauważył powątpiewająco Barney — i szczerze mówiąc, nie jestem najlepszego zdania o jego „Zdjęciu z krzyża”, czy „Przejściu przez Morze Czerwone”.
— Te filmy wykończyła cenzura. Osobiście akceptowałem scenariusze — były wspaniałe… L.M. przerwał nagle, gdyż spoza ściany dobiegł rozdzierający krzyk.
— Słyszycie to?
— To ten Wiking — powiedział Tex. — Wciąż rwie się do bitki. Musieliśmy dać mu w łeb i przykuliśmy go łańcuchami do prysznica w toalecie dla zarządu.