— Co oni tam wywrzaskują?
— Thorhall mówi jak bardzo jest zadowolony, że Ottar zechciał kupić jego okręt, ponieważ, on, Thorhall, zamierza powrócić do Norwegii i może w tym celu użyć długiej łodzi Ottara. Teraz pyta o pozostałą połowę zapłaty.
Ottar wypluł z siebie pojedyncze, głośne, ostra brzmiące słowa.
— To znam — wtrącił Barney. — Jesteśmy tu wystarczająco długo, aby chwycić co najmniej tyle z ich języka.
Wrzaski stawały się coraz głośniejsze i poczęły pojawiać się w nich złowieszcze nuty.
— Ottar sugeruje, że w głowie Thorhalla zamieszkały złe duchy — illar vættir — bowiem nie kupował nigdy żadnego statku. Thorhall twierdzi, że Ottar śpiewał innym głosem trzy miesiące temu, kiedy doń przybył, przyjął jego gościnę i kupił okręt. Ottar ma teraz pewność, że Thorhall jest opętany, ponieważ on nie był na tej wyspie od ponad roku; wydaje mu się też, że w głowie Thorhalla należałoby uczynić dziurę, przez którą część złych duchów mogłaby się wydostać na zewnątrz. Thorhall wyrazu opinie, że jak tylko chwyci w dłoń swój topór, wtedy okaże się, czyja głowa powinna zostać otwarta.
Coś zaskoczyło w mózgu Barneya i w momencie gdy ujrzał jak dwóch zawodników wagi ciężkiej przyjmuje postawo bojową najwyraźniej gotując się do walki na pieści pachnącej już z dala krwią, otrząsnął się z roli widza, którą bezwiednie przyjął.
— Stać! — krzyknął, lecz ani zignorowali go zupełnie. — Nemit stadar![10] — spróbował ponownie, tym razem po staronorwesku, wszelako z takim samym rezultatem.
— Wystrzel parę razy w powietrze — wrzasnął do Dallasa. — Przerwij to, zanim się na dobre zacznie.
Dallas wystrzelił w piach tak, że spłaszczone kule odbiły się rykoszetem i z gwizdem poszybowały nad wodą. Obaj Wikingowie odwrócili się, zapominając na moment o osobistych urazach. Barney rzucił się ku nim gwałtownie.
— Ottar, posłuchaj mnie. Wydaje mi się, że wiem o co wam poszło…
— Ja wiem o co poszło — ryknął Ottar, zaciskając pieść o rozmiarach młota kowalskiego. — Nikt nie nazwał jeszcze Ottara…
— To tylko brzmi tak nieładnie, po prostu różnica poglądów, — Barney pociągnął Ottara za rękę, lecz nie udało mu się poruszyć go nawet o cal. — Doktorze, niech pan zabiera stąd Thorhalla, odprowadzi go do domu i postawi mu parę piw. Ja pogadam z Ottarem…
Dallas wypalił jeszcze kilkakrotnie, by nie dopuścić do przerwania konwersacji. W końcu obaj wojownicy zastali rozdzieleni i Thorhall odszedł, by poszukać czegoś do picia.
— Dasz radę dopłynąć do Winlandu na swoim statku? — zapytał Barney.
Ottar, wiąż rozjuszony, musiał przez kilka sekund potrząsać głową i mrugać oczami, zanim dotarł do niego sens pytania Barneya.
Barney odwrócił się do Jensa Lynna, który przysłuchiwał się całej rozmowie.
— Okręt. Co z moim okrętem? — odezwał się w końcu.
Barney cierpliwie powtórzył pytanie, na co Ottar z absolutnym przekonaniem pokręcił przecząco.
— Głupie pytanie — odparł. — Długie łodzie — do wypraw pirackich; wpłynąć na rzekę albo żeglować przy brzegu. Niedobre na dużych morzach. Aby płynąć na ocean musisz mieć knorr. To jest knorr.
Barney popatrzył i różnica stała się dla niego oczywista. Ozdobiona smoczą głową łódź Wikingów była długa i wąska, podczas gdy szeroki knorr wystawał wysoko ponad poziom wody i miał minimum 100 stóp długości. Pod każdym względem sprawiał wrażenie solidnej jednostki pływającej.
— Mógłbyś popłynąć do Winlandu na tym okręcie?
— Oczywiście — odparł Ottar. Spojrzał za odchodzącym Thorhallem i zacisnął pieści.
— To czemu nie kupisz go od Thorhalla?
— Ty też…? — ryknął Ottar.
— Czekaj, uspokój się posłuchaj. Jeśli dołożę ci część pieniędzy, to będziesz mógł sobie pozwolić na jego kupno?
— Kosztuje wiele grzywien.
— Yachting zawsze był kosztowną rozrywką! Będziesz w stanie go kupić?
— Być może.
— A zatem zgoda. Jeżeli on twierdzi, że kupiłeś okręt parę miesięcy temu, to znaczy, że musisz… Nie, nie bij mnie! Dam ci pieniądze, a profesor zabierze cię z powrotem na Islandie, tam załatwisz kupno i wszystko będzie OK.
— O czym rozmawiacie?
Barney odwrócił się do Jensa Lynna, który przysłuchiwał się całej rozmowie.
— Pan mnie rozumie, prawda, Jens? Umówiliśmy się dziś rano, że Ottar popłynie do Winlandu. Teraz oznajmił mi, że do tego celu potrzebuje innego rodzaju statku. Thorhall twierdzi, że Ottar kupił taki oktet przed miesiącem, czy dwoma. A zatem musi go kupić. A my musimy szybko to zorganizować — zanim sytuacja skomplikuje się na dobre. Niech pan weźmie Dallasa jako ochronę osobistą i wytłumaczy wszystko Hewettowi. Zabierzcie lepiej motorówkę. Pojedzie pan z całą tą paczką na Islandie, na Islandie sprzed paru miesięcy, kupicie oktet, umówicie się, że dostarczą go na dziś i wrócicie z powrotem. Nie powinno to zająć więcej niż pół godziny. Niech pan weźmie od kasjera parę grzywien, żeby było za co kupić ten statek. I niech pan nie zapomni przed wyjazdem porozmawiać z Thorhaliem i wyciągnąć z niego ile zapłacił Ottar, tak aby wziął pan ze sobą odpowiednią kwotę.
— To, co pan mówi zakrawa na paradoks. Nie wierze, by było to możliwe…
— Nie interesuje mnie w co pan wierzy. Płace panu i proszę, żeby wykonywał pan moje polecenia. Ja zaś postaram się naoliwić trochę tego Thorhalla, tak, żeby był w nieco lepszym nastroju kiedy wrócicie.
Jeep odjechał, a Barney ruszył, by ożywić trochę najwyraźniej pozbawione iskry bożej pijaństwo. Normanowie skupili się nieufnie w dwóch grupkach — przybysze za plecami swego wodza. Obrzucano się nawzajem mrocznymi spojrzeniami i prawie w ogóle nie pito. Wreszcie pojawił się Gino trzymając w rękach butelkę, którą wydobył z futerału obiektywu.
— Rąbnie pan jednego, Barney? — zapytał. — Prawdziwa grappa ze starej ojczyzny. Nie mogę używać miejscowych napitków.
— Twój jest niemal równie ohydny — odparł Barney. — Ale poczęstuj Thorhalla, sądzę, że będzie mu smakował.
Gino odkorkował butelkę, pociągnął z niej tek łyk, po czym wręczył naczynie Thorhailowi.
— Drekkit — odezwał się w znośnej staronorweszczyźnie — ok verid vilkommir til Orkneyja.[11]
Rudobrody wiking przyjął ofiarowywany mu gościniec, napił się, kaszlnął, obejrzał uważnie butelkę i napił się jeszcze raz.
Według obliczeń Barneya jeep wrócił po niecałej pół godzinie — czas ten wystarczył jednak w zupełności, by rozkręcić przyjęcie: piwo lało się strumieniami, a większa część grappy uległa już zagładzie. Pojawienie się Ottara przerwało na chwile nastrój powszechnej dobroduszności. Thorhall zerwał się szybko na nogi wsparł plecami o ścianę domu, leci Ottar promieniał z zadowolenia. Walnął Thorhalla po ramieniu i w tym momencie lody zostały przełamane. Wszyscy odetchnęli z ulgą i pijaństwo zaczęło się na dobre.
— Jak poszło? — spytał Barney Jensa Lynna, gramolącego się z jeepa ze znacznie większą dozą uwagi niż poprzednio Ottar. W ciągu niewielu minut nieobecności zdążył on obrosnąć trzydniową szczeciną. Pod przekrwionymi oczami pojawiły mu się wielkie, sine wory.
— Thorhalla znaleźliśmy bez trudu — oznajmił ochryple — i przyjęto nas entuzjastycznie. Z kupnem okrętu nie mieliśmy najmniejszych kłopotów, ale nie mogliśmy odpłynąć bez uczczenia tego faktu. Ciągnęło się to dniem i nocą i minęły ponad dwie doby zanim Ottar zasnął przy stole, tak że można było go wynieść i przetransportować z powrotem. Niech pan na niego spojrzy — znowu pije! jak on to robi? przez ciało Jensa przebiegł dreszcz.