Выбрать главу

— Higieniczny tryb życia i świeże powietrze — odparł Barney.

Ryki i radosne normańskie pohukiwania stawały się coraz głośniejsze. Ottar nie wykazywał najmniejszych oznak osłabienia z powodu wznowionych rozkoszy uczty.

— Wygląda na to, że zarówno nasz gwiazdor, jak i statyści nie zamierzają już dziś pracować. Możemy zatem spotkać się i przedyskutować kolejność dalszych zdjęć w Winlandzie oraz na pokładzie tego oktetu — jak pan go nazywa?

— Knorr. Mianownik — het er knorrur, dopełniacz — um knorr…

— Dość! Niech pan pamięta, że ja nie uczę pana jak się robi filmy. Chciałem obejrzeć tego knorra i przekonać się do ilu ujęć można go użyć. Wygląda na wystarczająco wytrzymały, by dźwignąć kamerę. Potem musimy zaplanować nasze spotkanie w Winlandzie. Mamy przed sobą kupę roboty — Na szczęście przekroczyliśmy już półmetek i o ile nic nie stanie nam na przeszkodzie, pojedziemy teraz z górki.

Ostatnim jego słowom towarzyszył głośny wrzask mewy. Barney pochylił się i mocno odpukał w brudny, drewniany kadłub knorra.

12

— Zabije cię, manhundr! Oblałeś wodą moją twarz — ryczał Ottar.

— Stop! — Barney zszedł na pokład i podał mu ręcznik. — Twoja kwestia brzmi: „Nie zbliżaj się do żagla! Zabije pierwszego, który położy na nim rękę! Nie zwijać żagli. Mówię wam — czuję ląd! Nie traćcie nadziei!”. To masz powiedzieć. W tym kawałku nie ma nic na temat wody.

— On chlusnął tą wodą naumyślnie — odparł gniewnie Ottar.

— Pewnie, że tak, jesteś na pełnym morzu, wiele mil od lądu, w samym sercu sztormu, wiatr miota ci — rozbryzgi piany prosto w twarz. Musi ci się to zdarzać ilekroć jesteś na morzu. Wtedy chyba się nie wściekasz ani nie obrzucasz oceanu najgorszymi wyzwiskami — czemu wiec teraz to robisz?

— Na morzu nie. Tylko gdy suchy ląd. Naprzeciw domu.

Wyjaśniać jeszcze raz na czym polega produkcja filmu, że obraz na ekranie musi do złudzenia przypominać rzeczywistość i że aktorzy muszą myśleć o tym tak, jakby wszystkie te sceny rozgrywały się naprawdę, nie miało najmniejszego sensu. Ten temat był już poruszany co najmniej o czterdzieści razy za dużo. Dla tego, złożonego z samych cnót męskich Skandynawa, kino nic nie znaczyło. Co mogło mieć dla niego znaczenie? Jedzenie, picie i inne przyjemności natury czysto fizjologicznej. I poczucie dumy!

— Dziwi mnie, że przejmujesz się taką drobnostką, jak trochę wody, Eddy — Barney zwrócił się do rekwizytora — chluśnij mi wiadro wody prosto w gębę.

— Jestem do usług, panie Hendrickson.

Eddy wziął solidny rozmach i wlał zawartość wiadra prosto w strumień powietrza wydmuchiwanego przez urządzenie wytwarzające sztuczną wichurę. Silny prysznic uderzył w twarz Barneya.

— Wspaniałe! — krzyknął, usiłując przezwyciężyć szczekanie zębów. — Bardzo odświeżające. Nic mnie nie obchodzi woda na mojej twarzy!

Uśmiech Barneya wyglądał dość upiornie. I nic dziwnego, bowiem Hendrickson był na poły zamarznięty. Wrześniowe wieczory na Orkneyach i bez przemoknięcia były wystarczająco chłodne. Teraz lodowaty wiatr przenikał jego ubranie; tnąc ciało boleśnie jak ostrze noża.

— Oblejcie mnie wodą! — nakazał Ottar. — Ja wam pokażę jak robić z wodą.

— Zaczynamy! I nie zapomnij roli — Barney wycofał się spoza zasięgu kamery, lecz w tym momencie zwrócił się do niego jeden z operatorów:

— Taśma w rzutniku tła jest na wykończeniu, panie Hendrickson.

— Przewińcie ją natychmiast. Pośpieszcie się albo zostaniemy tu do rana.

Miotane sztormem morze zniknęło z ekranu, markującego tło sceny i wszyscy mogli chwile odpocząć. Rekwizytor, zawieszony na specjalnej platformie tuż przy burcie knorra, włączył elektryczną pompę, by uzupełnić zapas wody morskiej w beczce. Ottar stał samotnie przy wiośle sterowym spoczywającego na plaży okrętu i z dezaprobatą patrzył w przestrzeń. Silne reflektory tworzyły oślepiająco jasny krąg światła obejmujący knorra i kawałki plaży po obydwu jego burtach — reszta świata pogrążona była w ciemnościach.

— Daj mi papierosa, moje zupełnie przemokły — zwrócił się Barney do sekretarki.

— Gotowe, panie Hendrickson — krzyknął operator.

— Doskonale! Wszyscy na plan! Kamera!

Dwóch techników wparto się całym ciężarem ciała w długie dźwignie, które powodowały, że sztuczny pokład okrętu wraz ze stojącym na nim Ottarem wznosił się i opadał w rytm wyświetlanych na ekranie fal.

— Ruszamy!

Ottar zacisnąwszy zęby stawiał czoła zawierusze i zmagał się z wiosłem sterowym, które usiłował mu wyrwać z rąk człowiek ukryty poza zasięgiem kamery.

— Zostaw ster! Na Thora! zabije każdego kto dotknie steru — krzyknął. Strumień wody rozbryznął się ponad nim i Ottar zaśmiał się lodowato. — Nie boje się wody, kocham wodę! Rozwinąć żagle — czuje ląd. Nie traćcie nadziei…!

— Stop! — nakazał Barney.

— Przekręca wszystko z podziwu godnym talentem. Niczego takiego nie napisałem — obruszył się Charley Chang.

— Dajmy temu spokój, Charley. Za każdym razem, gdy jest choć trochę bliski oryginału, uważam to za uśmiech fortuny. — Barney podniósł głos. — W porządku. Na dziś koniec. Jutro zbiórka o 7.30, tak żebyśmy złapali poranne światło. Jens, Amory — zanim odejdziecie, chciałbym z wami chwilę porozmawiać.

Stali teraz na śródokręciu, w pobliżu głównego masztu. Barney na próbę uderzył piętą w pokład.

— To ma dopłynąć do Ameryki Północnej? — spytał.

— Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości — odparł Jens Lynn. — Z reguły knorry były znacznie lepsze — i szybsze — od statków Kolumba, a także od innych statków, którymi Hiszpanie i Anglicy podróżowali do Nowego Świata pięćset lat później. Losy tych okrętów są dokładnie opisane w sagach.

— Tak, ale niech pan nie zapomina, że mieliśmy ostatnio wiele wątpliwości co do informacji zawartych w tych sagach.

— Są i inne dowody. W roku 1932 wierna kopia takiego okrętu, długa na 60 stóp, popłynęła na zachód jedną z tras używanych przez Kolumba i pokonała ją w czasie o 30% krótszym od jego najlepszego rezultatu. Na temat tych okrętów panuje mnóstwo niedorzecznych opinii, uważa się na przykład, że przy pomocy swojego wielkiego, prostokątnego żagla w stanie płynąć tylko z wiatrem. Okazuje się jednak, że mogły, a raczej że mogą trzymać kurs przy wietrze bocznym, nawet przy odchyleniu o pięć rumbów. Co najbardziej interesujące, ten sposób żeglugi i stosowany do niego żagiel nazywane były „beita”, od tego też słowa pochodzi angielskie określenie, oznaczające „wyostrzać do wiatru”.

— Mam na to pańskie słowo! Ale co tak cuchnie?

— Ładunek — odparł Jens wskazując na umieszczone wzdłuż burt okazałe wzgórki, okryte przywiązanymi mocno pokrowcami. — Tego typu okręty nie mają ładowni i całe cargo spoczywa na pokładzie.

— Dobrze, ale co to jest — ser limburski?

— Nie, przeważnie żywność, pasza dla bydła, piwo i inne podobne rzeczy. A ten odór wydobywa się z płóciennych pokrowców. Zaimpregnowano je tranem, dziegciem i masłem.

— Nader pomysłowo — Barney wskazał na otwarty, ciemny otwór studni, ziejący na śródokręciu tuż za masztem. — Co się stało z pompami ręcznymi, które mieliśmy tu zamontować? Ten okręt musi dopłynąć do Winlandu — albo nici z filmu — i żeby mieć te pewność trzeba podjąć wszelkie możliwe środki bezpieczeństwa. Amory uważa, że pompy byłyby bardzo na miejscu — a zatem gdzie one są?