Выбрать главу

Opróżniając jeden po drugim talerze i półmiski dzięki powolnej, zawziętej i metodycznej pracy szczęk, Szkot opowiedział, w jaki sposób znalazł się w określonym czasie i miejscu w lesie Loches, dzięki czemu mógł uchronić swoje przyjaciółki przed tragicznym losem.

- W czasie kolacji u króla zauważyłem mistrza Oliwera le Daima rozmawiającego z kardynałem. Rozmowa mogła być niewinna, gdyż osobnik ten demonstrował wszelkie oznaki głębokiej pobożności, jakby prosił o wstawiennictwo w sprawie odpustu: giął się w ukłonach, zamaszyście żegnał, robił z siebie przedstawienie. Wiecie, co mam na myśli?

- Oczywiście! - potwierdziła Fiora.

- Tylko że ja nie wierzę w niewinne konwersacje mistrza Oliwera, więc po odprowadzeniu was do domu ruszyłem na jego poszukiwanie. Nie było to trudne, gdyż nie jest nigdy wolny, dopóki król nie uda się na spoczynek. Miałem nawet czas na założenie czarnego ubrania, zanim stanąłem na czatach za murami ogrodzenia. Zobaczyłem, jak wyjeżdża na mule ukrytym przejściem i kieruje się do Tours. Śledziłem go aż do położonej nad wodą tawerny. Trzeba było wiedzieć, że to on, gdyż miał na sobie pelerynę, czapkę nasuniętą na oczy i maskę, ale ja tego obwiesia wywącham w każdym przebraniu, choćby wyszedł w stroju kanonika, jak mu się to zdarza od czasu do czasu. Tym razem nie było mowy, by odgrywał duchownego, zważywszy cel spaceru... Pani Petronelo, napiłbym się jeszcze tego wina z Beaune! To zadziwiające, jak opowiadanie wzmaga pragnienie.

Po zaspokojeniu pragnienia Mortimer podjął swoją opowieść:

- Idąc za nim, zobaczyłem, jak wchodzi do tawerny na brzegu rzeki, gdzie można zastać pierwszorzędny zestaw szubrawców z całego miasta i nawiązać kontakt z tym Krzywomordym, o którym nic więcej wam nie powiem... poza tym, że rzeczywiście chyba nie wiedział, z kim rozmawia.

- Po czym to poznałeś?

- Po sposobie zachowania. Oprych okazywał taką nieufność, że le Daim musiał wyciągnąć złoto, by go przekonać. A pokazywanie błysku żółtego metalu w takim miejscu jest zawsze niebezpieczne. Wyszli razem i tak szybko wtopili się w ciemność, że nie zdołałem ich odnaleźć. Pojechałem więc do Wielkiego Prewota, żeby powiedzieć mu, co widziałem... - W środku nocy?

- To człowiek, który w ogóle nie śpi! Powiedziałem mu, że zamierzam opowiedzieć o wszystkim królowi, ale wyperswadował mi to. Po pierwsze dlatego, że nie miałem żadnego konkretnego zarzutu do postawienia. Po drugie z powodu niemal ślepego zaufania, które nasz Sire żywi dla swego cyrulika. Le Daim miał opuścić le Plessis wraz z nim, a ponieważ w zamku musiała pozostać kompania gwardzistów, poprosiłem tylko, pod pretekstem, że źle się czuję, bym ja także mógł zostać, co bardzo rozbawiło króla.

- Rozbawiło?

- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo. Śmiał się do rozpuku.

- A czym była spowodowana ta wielka wesołość?

- No cóż... hm... myślał, że moja choroba nie jest bardzo poważna i że... ty jesteś zarazem jej przyczyną i... nieważne... Kiedy wreszcie przestał się śmiać, powiedział: „Do diaska, Mortimer, wprawiłeś mnie w doskonały nastrój! Zgoda! Moja nieobecność nie potrwa długo, więc tym razem pozwalam ci tutaj zostać... Ale pamiętaj, że jesteś w mojej służbie, a nie w służbie dam!".

Czerwony jak ugotowany rak, nieszczęsny Szkot nie śmiał spojrzeć Fiorze w oczy i dla odzyskania kontenansu musiał wypić duszkiem dwa kubki wina, które, rzecz dziwna, przywróciło jego twarzy normalny koloryt...

- Tak czy inaczej, skoro Tristan I'Hermite podjął się nadzorowania Krzywomordego, ja zająłem się kardynałem. Kiedy zobaczyłem, że wysyła po ciebie powóz, zrozumiałem, że dzieje się coś dziwnego. Ukryłem się w lesie przed domem, a po twoim wyjeździe przyszedłem wypytać pannę Khatoun i panią Petronelę.

Fiora dosłownie podskoczyła, i to z taką energią, że omal nie przewróciła stołu.

- A co to za zachowanie! Dlaczego, zamiast się chować, nie przyszedłeś zobaczyć się ze mną? Powiedziałabym ci, co zamierzam zrobić!

- Nie wątpię w to ani przez chwilę, ale czy posłuchałabyś, gdybym ci radził nie wyjeżdżać?

- Z pewnością nie - wyburczała Leonarda, która od początku posiłku nie powiedziała nawet trzech słów. - Nic by jej nie powstrzymało... Jak sądzisz - dodała - dlaczego ja, z moim reumatyzmem, zdecydowałam się na wyprawę po wyboistych drogach pięknego francuskiego królestwa?

- Dobrze - zakończyła Fiora, z powrotem siadając. - Co dalej?

- To proste. Dogoniłem was na drodze do Tours i jechałem w pewnej odległości za orszakiem. Nigdy jeszcze mi się tak nie nudziło w drodze! Jak można jechać tak powoli! To mi przypomniało...

Przerwał i obrzucił Leonardę tak niepewnym spojrzeniem, że ta wybuchnęła śmiechem.

- No, dokończ to, co chciałeś powiedzieć! Przypomniało to ci tę cudowną podróż, którą odbyliśmy razem, kiedy odwoziłeś mnie do Nancy, do księcia Burgundii!

- Trochę tak. Wracając do tego przeklętego dnia, wszystko omal nie zakończyło się porażką, gdyż Wielki Prewot spóźnił się na spotkanie, które sobie wyznaczyliśmy, i musiałem na niego czekać.

- A długo zamierzałeś jechać za nami?

- Wiedzieliśmy, że to nie będzie konieczne. Krzywomordy nie lubi oddalać się od Tours, gdzie żyje we względnym spokoju, podczas gdy w wielu innych miejscach pozostawił po sobie różne niemiłe wspomnienia. Musiał zatem działać szybko.

- Czy nie prościej było - zapytała Leonarda - zatrzymać tych ludzi, zanim nas przechwycili?

- Wielki Prewot jest twardym sędzią, ale musi mieć przynajmniej ślad dowodu. Chciał złapać rozbójników na gorącym uczynku. Dodam, iż miał nadzieję, że tortury pozwolą mu dobrać się do skóry Oliwerowi le Daim, którego nienawidzi. L'Hermite marzy o tym, by móc go otwarcie o coś oskarżyć przed królem, ale nie wiem, czy to marzenie kiedykolwiek się spełni. Krzywomordy nie mógł na torturach podać żadnego nazwiska z tego prostego powodu, że nie wiedział, jak nazywa się jego klient. Został powieszony, niczego nam nie powiedziawszy. Zaś woźnicę kardynał rozkazał zabić na oczach pana Tristana.

- Jakie to wygodne! - powiedziała Fiora z ironicznym uśmiechem. - Wybrał najlepszy sposób, by uciszyć go na zawsze! Bardzo chciałabym wiedzieć, jakie wyjaśnienia złożyłby przed Wielkim Prewotem...

- Żadnego! Książę Kościoła nie zniża się do składania wyjaśnień przed kimś z policji. Możliwe jednak, że udziela ich tutaj.

I odpinając niebieski aksamitny kaftan, Mortimer wyjął zza niego list opatrzony wielką szkarłatną pieczęcią, który podał Fiorze ponad stołem.

- To dla mnie? - zapytała.

- Oczywiście. Kardynał dał go panu Tristanowi, który tego samego wieczora przyniósł go mnie. Ten liścik musi być pełen pięknych, łzawych i kwiecistych zdań... Ale wyszły one spod ręki Jego Ekscelencji.

Nie odpowiedziawszy, Fiora złamała pieczęć i rozłożyła szeleszczący duży arkusz wypełniony eleganckim, a zarazem energicznym pismem. Tekst, prawdę mówiąc, był krótki. Wysławiając się w czystym dialekcie toskańskim, Giuliano delia Rovere oświadczał, że nie miał najmniejszego pojęcia o niegodziwym podstępie, w który mimowolnie wciągnął Fiorę i jej towarzyszkę. Z drugiej strony nie skłamał, opowiadając historię mężczyzny wyciągniętego z Rodanu, o czym Fiora może się upewnić, pisząc do przeora klasztoru kartuzów i podając swoje nazwisko. On sam tylko skojarzył ten fakt z tym, czego dowiedział się w Plessis na temat hrabiego de Selongeya, o którym oczywiście wiele mówiono w otoczeniu papieża w Rzymie. A kończył, zapewniając o gotowości do udzielenia wszelkiej możliwej pomocy młodej damie, której urok i szlachetność wysoko ceni.