Siedząc na ławce, którą upodobała sobie od pierwszego dnia, trzymając w rękach obrus, na ołtarz, który postanowiła wyhaftować, choć jej dłonie spoczywały bezczynnie, Fiora ujrzała zbliżającą się młodą zakonnicę. Zwróciła już na nią wcześniej uwagę w kaplicy z powodu jej anielskiego głosu i twarzy, która wydawała jej się mgliście znajoma. Uśmiechnęła się dla dodania jej odwagi, gdyż dziewczyna była najwyraźniej nieśmiała.
- Chciałaś mi coś powiedzieć, siostro? - zapytała.
- Przeszkodziłam ci, proszę o wybaczenie - odrzekła młoda mniszka, mocno się czerwieniąc.
Nie mogła być w klasztorze od dawna, gdyż podobnie jak Fiora nosiła biały habit nowicjuszek.
- Powiedz raczej, że zaskoczyłaś mnie w chwili lenistwa, bo, jak widzisz, oddawałam się wyłącznie marzeniom. Usiądź przy mnie na ławce!
- Dziękuję. Już od wielu dni chcę z tobą porozmawiać, ale musiałam zebrać się na odwagę. Powiedziano nam tylko, że jesteś panną z Florencji poślubioną wielkiemu panu burgundzkiemu. Chciałabym zapytać... Czy jesteś hrabiną de Selongey?
- Owszem - odpowiedziała Fiora ze zdziwieniem. - W jaki sposób na to wpadłaś?
- Proszę, nie sądź, że kieruje mną pospolita ciekawość. Zrozumiesz lepiej, kiedy powiem ci, kim jestem.
- Jesteś siostrą Serafiną. Tak lubię słuchać twojego śpiewu, że zasięgnęłam informacji.
- Tak, tutaj jestem Serafiną, ale dla świata byłam Antonią Cołonna.
Fiora nagle doznała olśnienia, a w jej sercu wybuchła radość.
- Battista! - zawołała. - No jasne, to on mi przychodził do głowy, kiedy na ciebie patrzę. Jesteś jego krewną?
- Nasze matki są siostrami i jesteśmy w tym samym wieku. Nawet jako bliźnięta nie moglibyśmy być sobie bliżsi. Po wyjeździe często do mnie pisał... i czasem opowiadał o tobie. Byliście przyjaciółmi, prawda?
- Więcej niż przyjaciółmi! Mówisz, że jest dla ciebie jak brat. Właśnie trochę kimś takim był i dla mnie: młodszym bratem pełnym atencji i troski. Byłam wówczas zakładniczką księcia Burgundii i to dzięki Battiście nie pogrążyłam się w rozpaczy w pewnych okolicznościach. Ale po pogrzebie księcia Karola zniknął i nie miałam o nim żadnych wieści. Możesz mi powiedzieć, co u niego teraz słychać? - dodała z ożywieniem. - Zapewnie wrócił do Rzymu?
- Nie, został tam!
Siostra Serafina odwróciła wzrok, by jej towarzyszka nie zobaczyła łez, a w sercu Fiory radość ustąpiła miejsca niepokojowi.
- Został w Nancy? Ale dlaczego? Nie został ranny w ostatniej bitwie, która kosztowała życie księcia, i słyszałam, że ze względu na wiek nie będzie przetrzymywany w więzieniu?
- W istocie, mógł wrócić. Pozostał tam, bo sam tego chciał. Wystąpił z prośbą o przyjęcie do grona mnichów, których misją jest czuwanie przy grobowcu tego, którego nazywał Wielkim Księciem Zachodu. Nigdy nie wróci!
Tym razem Serafina rozpłakała się, nie starając się już tego ukryć. Fiora, zasmucona, nie wiedziała, jak ukoić lub choćby złagodzić ten ból. Jednocześnie robiła sobie gwałtowne wyrzuty: pochłonięta odzyskaną miłością, przestała troszczyć się o pazia i opuściła Nancy, nawet nie starając się z nim zobaczyć. Niemniej zachowanie Battisty wydawało się zupełnie niezrozumiałe. Czyżby do tego stopnia kochał księcia, by chcieć zostać jego sługą na wieczność? Do tego stopnia, by pogrzebać wraz z nim wszystkie nadzieje, które miał prawo wcielić w życie? By chcieć zostać przy jego grobowcu? Co za absurd! Co się mogło zatem stać przy stawie Świętego Jana, gdzie Battista zaprowadził tych, którzy szukali ciała zwyciężonego? Jaki wstrząs widok na wpół pożartych przez wilki zwłok spowodował w duszy tego chłopca, który marzył o chwale, który kochał życie i który, będąc młodym, przystojnym, bogatym księciem, nie mógł pragnąć niczego więcej? Chyba że miłości, miłości, która czekała tylko na niego i nigdy nie ośmieliła się wymówić jego imienia. Serafina tymczasem podjęła przerwaną opowieść:
- Nikt u nas nie rozumiał tej decyzji, a najmniej nasz wuj, hrabia de Celano, z którym Battista wyruszył, by dołączyć do wojsk burgundzkich. Próbował wszystkiego, by sprowadzić go z powrotem, ale natrafił na stanowczą, nieodwołalną decyzję. Battista chciał zostać mnichem.
- To niedorzeczne! Bo czy można wybrać życie zakonne bez zezwolenia głowy rodziny? Czy ojciec mu na to pozwolił?
- W żadnym razie. Wiązał z Battistą wielkie nadzieje.
- Dlaczego zatem nie odwołał się do papieża? Wiem, że jesteście jedną z dwóch najpotężniejszych rodzin w Rzymie.
- Byliśmy, ale już nie jesteśmy. Orsini są w tej chwili górą, ponieważ książę Virginio jest bliskim przyjacielem hrabiego Girolamo Riario, ulubionego spośród piętnastu siostrzeńców Ojca Świętego. Oczywiście nie zrezygnowaliśmy z wojny z tą rodziną wyrzutków, ale teraz robimy to na własne ryzyko.
- Piętnastu siostrzeńców? Co za rodzina! Sami mężczyźni?
- Nie, są także dziewczęta, które dobrze się wydaje za mąż. Co do chłopców, to jeśli nie są kardynałami, uczy się ich dobrych manier i robi z nich prawdziwie wielkich panów. Hrabia Girolamo, który poślubił ulubioną nieślubną córkę księcia Mediolanu, dostał Romanie i ostrzy sobie zęby na Florencję. Inny jest prefektem Rzymu, kardynał Giuliano delia Rovere* jest biskupem Lozanny, Awinionu, Konstancji, Mendę, Savony, Viviers i Vercelli. W pełnym rzadkich przedmiotów pałacu del Vaso, który nam odebrano, gości artystów, erudytów i poetów, gdyż znacznie bardziej interesuje go myśl grecka lub rzymska niż Ewangelia. Inny, upośledzony fizycznie, poślubił naturalną córkę króla Neapolu, która została do tego ślubu zmuszona, podobnie jak Catarina Sforza. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego, ale już niedługo młody Rafaele Riario, który ma siedemnaście lat i studiuje w Paryżu, otrzyma kapelusz kardynalski wraz z San Giorgio in Velabro** i nie jest to z pewnością ostatnie dobrodziejstwo, którym papież obdarzy swoją rodzinę.
* Przyszły papież Juliusz II, który zlecił Michałowi Aniołowi ozdobienie freskami Kaplicy Sykstyńskiej.
** Każdy kardynał był jakby proboszczem jednej z rzymskich parafii.Rzym, a nawet całe Włochy, są dla niego jedynie ogromnym ogrodem, z którego kradnie najbardziej smakowite owoce, aby podarować je swoim krewnym, gotów obrabować tych, którzy mu się nie podobają.
- A wasza rodzina mu się nie podoba?
- Oczywiście. Na szczęście mamy nadal wielu przyjaciół i stronników. Pozwala nam to czynić tym ludziom tyle zła, ile zdołamy.
Fiora z trudem wierzyła własnym uszom. Ta młodziutka mniszka, z założenia oddana bez reszty modlitwie, wybaczaniu zniewag, wyrzeczeniom i umiłowaniu Boga, właśnie zrzuciła gładką skórę łagodności i ukazała głębię duszy wypełnionej goryczą, a może nienawiścią. Aprobowała morderstwa, które zdarzały się każdej rzymskiej nocy. Całkiem więc naturalnie nasunęło jej się pytanie:
- Czy wstąpiłaś do tego klasztoru z własnej woli, siostro Serafino?
- Kiedy jesteśmy same, nazywaj mnie Antonią, tak wolę.
Zamilkła na chwilę, zastanawiając się, czy odsłaniać się bardziej, ale zdecydowała się na to, myśląc prawdopodobnie, że już i tak za dużo powiedziała.
- Jeśli chodzi o twoje pytanie, to ja sama chciałam zostać zakonnicą, aby nie musieć poślubić Leonardo delia Rovere, tego, którego ożeniono z Neapolitanką. Mój ojciec uniknął poważniejszych kłopotów, odstępując temu wyskrobkowi większą część mojego posagu. Przyznaję, byłam zbuntowana, kiedy tu przybyłam, ale teraz nie mam już ochoty stąd odejść. Co by to miało zmienić, skoro Battista już nie wróci?