Nad całym tym bezładem wznosiły się cztery zębate wieże Kapitolu, melancholijne w swoim rozpadzie, oraz wysoka i smutna kampanila, ale bardziej na zachód, naprzeciwko tego groteskowego symbolu utraconych rzymskich swobód, widać było dwie złowrogie wieże - Torre delie Milizie i Torre dei Conti - sąsiadujące z obronnym zamkiem zakonu kawalerów z Rodos.
Wokół Koloseum, z którego zrobiono łatwy w eksploatacji kamieniołom, ustawicznie płonęły piece wapienne wydzielające czarny dym, który drażnił gardło i oczy, a według Juany był przyczyną nieuleczalnych chorób. Stamtąd poprzez porośnięte trawą zbocza Celiusa dotrzeć można było na Lateran. Droga, zwana via Lata, wystarczająco szeroka, by zmieściła się na niej uroczysta procesja, prowadziła prosto do katedry rzymskiej. Juana twierdziła, że żadna procesja nie ryzykowała przejścia tą drogą, odkąd w odległych czasach pewna kobieta, której udało się zasiąść na tronie papieskim dzięki temu, że udawała mężczyznę, zwana następnie papieżycą Joanną, zdemaskowała się przed swymi owieczkami, wydając na świat dziecko na płytach tejże via Lata. Miejsce to wyznaczał posąg leżącej kobiety karmiącej piersią niemowlę, a ponieważ lud rzymski ogłosił je przeklętym i nawiedzanym przez demony, żaden ksiądz, a tym bardziej żadna procesja, nie używała tej drogi. Aby dotrzeć do bazyliki Świętego Jana na Lateranie, wszyscy chodzili dookoła, przez dawne ogrody Mecenasa.
Fiora mogła też oczywiście dojrzeć ruiny term Karakalli, znajdujące się w pobliżu murów miasta, oraz zieleń ogrodu San Sisto. Prześledziła wzrokiem trasę, którą Borgia poprowadził ją do swego pałacu, a tym samym widok całego miasta wrył jej się w pamięć. Potrzebowała jednak dodatkowych informacji i aby je uzyskać wybrała okrężną drogę:
- W dniu, w którym dotarłam do Watykanu - powiedziała lekkim tonem - spotkałam siostrzenicę papieża, księżną Riario. Możesz mi powiedzieć, gdzie ona mieszka?
- Donna Catarina? Oczywiście. Tam, patrz: widać kościół SanfApollinare i pałac San Marco. Pomiędzy nimi widać duży budynek z blankami i wieżą: tam właśnie mieszka.
- Aha, widzę! Spotkałam też inną ważną osobę: kardynała kamerlinga...
- Francuza? Tego, który uchodzi za najbogatszego w Rzymie? No więc zobacz...
Fiorze jednak nie było pisane poznanie umiejscowienia pałacu d'Estouteville'a. Imponująca grupa jeźdźców zatarasowała ulicę, otaczając muła we wspaniałej czerwono-złotej uprzęży niosącego na grzbiecie wicekanclerza Kościoła. Przechodnie przyklękali w kurzu, aby przyjąć jego błogosławieństwo, a służba otworzyła bramy pałacu. Fiora pomyślała, że jego wielki kapelusz wyglądał jak ogromny purpurowy grzyb. Kardynał podniósł głowę i zauważył dwie kobiety. Władczym gestem nakazał im ukryć się wewnątrz. Juana zzieleniała na twarzy.
- Maria Santissimal - jęknęła. - Wygląda na wściekłego! Nie sądziłam, że coś złego może być w pozwoleniu ci na wyglądanie przez okno. Nie widział w tym nic niewłaściwego, jak...
- Jak inne kobiety mieszkały w tej komnacie? - dokończyła Fiora, która nie mogła powstrzymać śmiechu na widok przerażonej miny kuzynki kardynała.
Juana, zamknąwszy okno, chodziła tam i z powrotem, wyłamując sobie palce.
- Nie śmiej się, proszę! To... okropne!
- Aż tak się go boisz? Przecież chyba cię nie zbije?
- Zrobi coś gorszego. Będzie na mnie patrzeć z gniewem i gnębić swoją pogardą.
- Nie przesadzasz aby trochę? Z powodu okna?
Juana wiedziała, o czym mówi, a najwyraźniej prawda była jeszcze gorsza: kiedy chwilę później pojawił się Borgia, cały czerwony i zasapany po pokonaniu kilku pięter w tempie spotęgowanym przez gniew, obrzucił ją najpiękniejszą wiązanką hiszpańsko-włoskich przekleństw, jaką można sobie wyobrazić. Padłszy mu do stóp i wznosząc nad głowę dłonie splecione w błagalnym geście, Juana szlochała, uderzała głową o podłogę i rozdzierającym głosem błagała o wybaczenie. Scena ta wydała się Fiorze tak śmieszna i oburzająca jednocześnie, że postanowiła interweniować.
- Dosyć tego! - zawołała głośno, by przekrzyczeć zgiełk. - Nie mam pojęcia, czym ta nieszczęśnica zasłużyła sobie na takie traktowanie. Cała jej wina polega na tym, że pozwoliła mi odetchnąć świeżym powietrzem.
Szalejący z wściekłości Borgia nawet jej nie słyszał. Podeszła więc do toaletki i wzięła z niej zwierciadło, szarpnęła kardynała za rękaw, by nieco się cofnął i przystawiła mu lustro do twarzy - czerwonej, wykrzywionej, niemal demonicznej.
- Spójrz na siebie! Jesteś ohydny! I śmiesz mówić o podobaniu mi się?
Ta brutalna konfrontacja z własnym odbiciem ścisnęła mu krtań. Fiora wykorzystała to:
- Hiszpański szlachcic! Książę Kościoła, zachowujący się jak pastuch względem niezdarnej dójki! Powinieneś paść trupem ze wstydu! Budzisz we mnie wstręt!
Stała przed nim wyprostowana i pełna pogardy, w białej satynowej sukni szamerowanej czernią i złotem, w którą Juana ubrała ją tego dnia, wyciągając przed siebie lustro tak, jakby wyciągała krucyfiks, mając do czynienia z diabłem, i obraz ten podziałał na gniew kardynała jak egzorcyzmy. Odwrócił się ku Juanie, wciąż pokornie klęczącej, i rzucił:
- Idź precz! Przyjdziesz, jak cię zawołam! Podniosła się i oddaliła z pośpiechem myszy gonionej przez kota. Borgia podszedł do okna wychodzącego na podwórzec i otworzył je, próbując uspokoić oddech. Stopniowo stał się on bardziej miarowy, a twarz kardynała odzyskiwała normalną barwę. Kiedy poczuł się lepiej, westchnął głęboko, po czym odwrócił się i spojrzał na młodą kobietę. Siedząc w fotelu obitym zielonym aksamitem, czekała bez słowa. Na jej kolanach wciąż leżało lustro.
- Wybacz mi! Nie powinienem był dać się ponieść gniewowi, ale kiedy zobaczyłem cię w oknie, przeraziłem się.
- Brednie! Miałam na głowie welon i nosiłam maskę. Donna Juana z trudem zresztą mnie przekonała do ich założenia, ale to był warunek, bym mogła trochę odetchnąć w tym nieszczęsnym oknie.
- Nie wiesz, co mówisz. Mimo to mogłaś zostać rozpoznana.
- Rozpoznana? W mieście, w którym nikt mnie nie zna?
- Z wyjątkiem tych wszystkich, którzy widzieli cię w Watykanie po przyjeździe, z wyjątkiem towarzyszy podróży i zakonnic z San Sisto.
- Doskonały przykład. One są zamknięte w klasztorze! Znowu westchnął i przysunąwszy drugi fotel, usiadł naprzeciwko niej.
- A jednak była to poważna nieostrożność. Wszystkie zbiry w mieście nadal cię poszukują. Poza tym nie wiesz, co wymyślił papież.
- Widzę, że przynajmniej raz nie mówisz „Ojciec Święty". To określenie wyjątkowo do niego nie pasuje. No więc, co wymyślił?
- Domingo, nubijski eunuch, który cię pilnował, ma pewien talent do rysunku. Zrobił kilka szkiców, na których jesteś do siebie bardzo podobna, choć rysował z pamięci. Obwoływacze publiczni pokazują je na skrzyżowaniach ulic. A ponieważ osobie, która cię wyda, oferowana jest kwota stu dukatów...
Tym razem Fiora pobladła. Teraz odczuła w pełni siłę nienawiści Hieronimy, nienawiści tak wielkiej, że ta nędzna kobieta umiała zarazić nią papieża. Było to absurdalne i przerażające zarazem. Jakiż to zły duch kierował jej przyjściem na ziemski padół, że ustawicznie narażona jest na wrogość mocarzy tego świata? Kolejno musiała stawić czoło swojej drogiej Florencji powstałej przeciwko niej, później Zuchwałemu, najgroźniejszemu z książąt rządzących w Europie, a teraz papieżowi! Kochała mężczyznę i mężczyznę tego zabrała jej śmierć. Czy skażona kazirodztwem krew płynąca w jej żyłach jest naprawdę przeklęta? Dowodem na to były być może wydarzenia, które nieustannie obracały się przeciwko niej.