Выбрать главу

Aby pokonać trwogę chwytającą ją za gardło, ścisnęła obiema dłońmi podłokietniki fotela. Lustro spadło z jej kolan i się stłukło. Zapanowała cisza. Kardynał i młoda kobieta patrzyli na okruchy rozsypane na ziemi, po czym Fiora zerwała się gwałtownie:

- Eminencjo - powiedziała - niepotrzebnie zadajesz sobie trud chronienia mnie, a poza tym narażasz swój dom na niebezpieczeństwo. Każ mnie odprowadzić do Watykanu. Oddam się w ręce papieża.

Natychmiast znalazł się na nogach, a w jego czarnych oczach pojawiły się błyskawice. Położył dłonie na ramionach młodej kobiety.

- Jesteś szalona! Nie powiedziałem tego, by cię wpędzić w rozpacz, ale żebyś zrozumiała, że w twoim interesie jest zachowanie ostrożności.

- Wiem... ale nie mam już ochoty być ostrożna. Chcę umrzeć, koniec, kropka. Jedyne, o co cię poproszę, to byś osobiście przekazał kardynałowi d'Estouteville list, który napiszę. Król Ludwik powinien się zająć moim synem i drogimi mi osobami.

- Przecież nie umrzesz! Jeśli się sama zgłosisz, zostaniesz natychmiast wydana za Carla Pazziego...

- A mówiłeś wtedy wieczorem, że w czasie kłótni z kardynałem papież krzyczał, że mnie straci niezależnie od tego, czy to się Hieronimie podoba, czy nie?

- Przekonała go do swego punktu widzenia. Kiedy w grę wchodzą pieniądze, Jego Świątobliwość staje się bardzo podatny na wpływy.

- To nie ma sensu. Mój majątek nie jest już taki znaczący, jak kiedyś. Poza tym nie widzę sposobu, by mój małżonek, przyjmując, że wyjdę za mąż, mógł odziedziczyć dobra we Francji lub Burgundii, które w sposób oczywisty należą się mojemu synowi.

- Jesteś pewna, że we Florencji nic już nie posiadasz?

- Zupełnie nic. Pałac Beltrami spłonął, willa we Fiesole została skonfiskowana, a interesami mego ojca zarządza Angelo Donati.

- Angelo Donati umarł. Lorenzo Medyceusz przejął więc osobiście zarząd twoich dóbr i mówi się, że gdybyś wróciła do Florencji, odzyskasz swoją willę... i kilka drobiazgów.

- Mówi się? Kto to mówi?

- Takie chodzą słuchy, krążą pogłoski... Jego Świątobliwość utrzymuje bardzo aktywnych szpiegów w mieście Czerwonej Lilii. Nie wiesz, że jeśli chodzi o to piękne miasto, papież ma bardzo konkretne zamiary?

- Weźmy pod uwagę najgorsze: Riario dostaje Florencję. Otrzyma każdy majątek, którego zapragnie.

- Ależ nie! Papież chce tam rządzić, ale nie może być mowy o łamaniu prawa i pozbawiania mieszkańców majątków. Aż za dobrze wiadomo, do czego są zdolni. Oto dlaczego tak bardzo interesuje się tym małżeństwem. Tutejsi Pazzi dołączą do tych, którzy tam pozostali, i wrócą jako tryumfatorzy... ale legalni.

- A ja wrócę w ich kufrach podróżnych? Wielkie dzięki.

- To akurat nie jest takie pewne - odpowiedział Borgia z półuśmiechem. - Jak tylko wyjdziesz za mąż, pani Boscoli, jak sądzę, nie da ci długo pożyć. Wierz mi! Bądź rozsądna i przygotuj się do kolacji ze mną. Postaram się dostarczyć ci rozrywki.

- Zależy jakiej!

Wybuchnął śmiechem i podszedł do drzwi.

- Nie patrz na mnie tak podejrzliwie! Obiecuję, że do niczego nie dojdzie. Może uważam - dodał mrugając - że nie jesteś jeszcze wystarczająco pulchna, by się nadawać do pożarcia?

- To mnie uspokaja! Nieprędko będziesz usatysfakcjonowany.

Kolacja istotnie była przemiła. Fiora była szczęśliwa, dowiadując się, że Lorenzo Medyceusz zachował dla niej wierną przyjaźń i że być może pod jego egidą będzie mogła pewnego dnia wrócić z podniesioną głową do swego ukochanego miasta. Wiadomość ta zmieniła nieco jej plany ucieczki. Początkowo miała zamiar ukraść łódź, by spłynąć Tybrem i po dotarciu do wybrzeża morskiego spróbować dostać się na statek płynący do Prowansji, ale to nie był dobry pomysł: statki pełnomorskie nie pływały zimą. Trzeba by było czekać na wiosnę. Poza tym nie miała ani grosza, by zapłacić za podróż. Możliwość zawadzenia o Florencję otwierała znacznie szersze perspektywy. Rzym i stolicę Medyceuszy dzieli ledwie siedemdziesiąt mil! Pielgrzymi przemierzający szlaki wiodące do wielkich sanktuariów pokonywali znacznie większe odległości, a tych siedemdziesiąt mil można by przebyć pieszo.

Rodrigo Borgia okazał się tego wieczoru najbardziej uroczym z gospodarzy. Jego wesołe usposobienie sprawiło, że kolacji towarzyszyła przyjemna konwersacja. Podano ostrygi, małe kalmary w sosie brunatnym i drób na sposób rzymski: z papryką, anchois, pomidorami i szynką, wszystko zakrapiane lekkim winem z Frascati. Deserowi, na który podano owoce z konfitury, towarzyszył wyśmienity muskat z Montefiascone, słynny z tego, że spowodował w 1111 r. śmierć kardynała Fuggera.

Aby rozbawić swojego gościa, Borgia opowiadał o różnych wydarzeniach, co ukazało Fiorze nieoczekiwany obraz życia rzymskiego. Dowiedziała się na przykład, że uprowadzenia były ulubioną rozrywką szlachty: porywało się kobietę lub dziewczynę, wiozło w odosobnione miejsce, gdzie urządzano ucztę, po czym odwożono mimowolną bohaterkę zabawy w pobliże jej domu. Prowokowało to oczywiście żądzę zemsty, ale zemsta była w Rzymie podniesiona do rangi sztuki. Im bardziej była okrutna, tym bardziej ją oklaskiwano. Borgia opowiedział historię uroczej Lisabetty, małżonki Francesca Orsini, która - zaskoczona z innym mężczyzną - musiała asystować przy śmierci kochanka, zaproszonego na ucztę i zabitego uderzeniami kija przy deserze. Następnie zwłoki winowajcy zostały rozkrzyżowane w sypialni i każdej nocy przywiązywano do nich Lisabettę, a o świcie zabierano ją do domu, gdzie pozostawała do zachodu słońca, jako pożywienie dostając tylko dwie kromki chleba i szklankę wody.

Tym razem Fiora się nie uśmiechnęła. Struchlała i aby dojść do siebie, musiała wypić cały kielich wina.

- I co się z nią stało?

- Oczywiście umarła, i to dosyć szybko, ale była bardzo skruszona.

Pouczająca historia, nieprawdaż?

- Trzeba być mężczyzną, żeby opowiadać o takich okropieństwach tak lekkim tonem! Uważam, że to potworne. Ten Orsini zasługuje na piekielne męki. I pomyśleć, że przez cały rok biedni ludzie poświęcają siły i pieniądze na wszystkich szlakach Europy, by móc pomodlić się w tym mieście, które uważają za święte, w którym widzą niebiańską Jerozolimę i ośrodek wszelkich cnót, gdy tymczasem to zwykła kloaka!

- Jesteś surowa w sądach. Przecież żyją tu ludzie wielkich zalet, a jeśli chodzi o pielgrzymów, znam takiego, który przybywszy przed trzema laty na jubileusz, powiedział: „Kiedy stawiasz stopę w Rzymie, wiara odchodzi, gniew pozostaje...".

- Można by powiedzieć, że to cię bawi, ciebie - księcia Kościoła? Czy twój Sykstus IV choć wierzy w Boga?

- Ależ oczywiście! A szczególnym kultem otacza Matkę Boską, ale co zrobić - jest także bardzo przywiązany do swojej rodziny i nie cofnie się przed niczym, by była bogata i wpływowa.

- Podobno ty także masz dzieci, Eminencjo. Kardynał natychmiast rozpłynął się w morzu czułości:

- Są wspaniałe! Dwaj najcudowniejsi mali chłopcy, jakich nosi ta ziemia! A zwłaszcza Juan! Ale przyznam ci się, że chciałbym, żeby ich matka dała mi teraz dziewczynkę, tak jasnowłosą jak ona. Dałbym jej na imię... Lucrezia! - Widząc pogardliwy grymas wykrzywiający usta młodej kobiety, dodał: - No, nie rób takiej miny! Włochy są krajem dzieci. Wszyscy je tu mają. - Nawet kardynałowie, jak widzę?