- Ale to pałac Riario - uciął Infessura. - To jakby rzucić ją w paszczę lwa...
- A poza tym - podjęła Anna - donna Catarina wkrótce rodzi. Wiesz o tym dobrze, Khatoun, skoro dziś wieczór przyszłaś sama. A właśnie, pora, żebym ci dała to, po co przyszłaś, i żebyś wracała do niej.
- Och nie! - zaprotestowała Khatoun. - Jeszcze nie! Dopiero co odnalazłam moją drogą panią, która była dla mnie jak siostra, a ty już chcesz mnie przegnać? Mam jej tyle do powiedzenia, tyle pytań do zadania...
- Później zadasz te pytania. I tak za dużo mówiła! Położymy ją do łóżka i wrócisz do domu. Twojej eskorcie czas musi się dłużyć. Możesz wrócić tu jutro i zawsze, gdy będziesz miała ochotę - dodała, widząc, że oczy tatarskiej niewolnicy napełniają się Izami. - Pomóż nam zaprowadzić ją na górę!
Zapaliwszy świecę od dużej oliwnej lampy oświetlającej pomieszczenie, skierowała się w stronę schodków, aby unieść kryjącą je zasłonę, gdy tymczasem Stefano i Khatoun pomagali porządnie zabandażowanej Fiorze w zejściu ze stołu, na którym leżała. Po wąskich schodkach z chwiejących się kamieni, gdzie lina zastępowała poręcz, weszli na piętro. Na wyłożonym drewnem podeście znajdowały się drzwi, które Anna zignorowała. Odwróciwszy się do nich tyłem, nacisnęła na toporny gzyms. Jedna z płyt odsunęła się i kobieta weszła w powstały otwór, żeby zapalić trzy duże woskowe świece osadzone w srebrnym kandelabrze. Oświetliły one otoczenie, które wywołało zdumienie idących za nią osób. Znajdowały się tam trzy pomieszczenia w amfiladzie, oddzielone grubymi czarnymi kotarami z aksamitu, podpiętymi ciężkimi srebrnymi haczykami. Pokoje były urządzone z orientalnym przepychem, który świadczył o rzeczywistym stanie posiadania rabina i jego córki. Mebli było niewiele. Tylko niskie i szerokie łóżka, kilka malowanych kufrów, niewielkie stoliki inkrustowane kością słoniową, mnóstwo błyszczących poduszek i dywany, przede wszystkim dywany. Dywany z Armenii lub z Kaukazu, z długim włosem gęstym jak polna trawa, pokrywały kamienną posadzkę; inne, luźno tkane, miękkie i jedwabiste, zdobiły ściany. Bezpośrednio na ziemi stało naczynie z brązu do pachnideł, z którego wydobywała się wonna para zwycięsko walcząca z cuchnącymi wyziewami ulicy, a zamknięte okna, na zewnątrz których znajdowały się sznury do bielizny, zasłonięte były słonecznie żółtymi zasłonami podszytymi od strony ulicy szarawym płótnem.
Po ułożeniu Fiory na tapczanie w najgłębiej usytuowanym pokoju Żydówka wyjęła z jednego z kufrów tunikę z żółtego jedwabiu, po czym zwróciła się do Infessury:
- Zostaw nas teraz same, wolny człowieku! Ty też możesz tu przychodzić, kiedy zechcesz. Khatoun wyjdzie zaraz po tobie.
- Już drugi raz mnie uratowałeś - powiedziała Fiora, wyciągając do Stefana sprawną rękę. - Jak zdołam ci podziękować?
- Nie jestem Borgią i nie domagam się zapłaty. Wystarczy mi świadomość, że jesteśmy przyjaciółmi.
- To niewiele!
- Tak myślisz? Dla mnie nawiązanie przyjaźni jest jak przyjęcie religii. Tworzy zobowiązania i prawdziwe więzi. Przyjaźń to miłość bez skrzydeł. Jest może mniej porywająca, ale o ileż trwalsza.
Chwilę później, leżąc w obcym, miękkim jak kokon łóżku, Fiora czekała na sen, który obiecała jej Anna, dając do wypicia kubek mleka z dodatkiem kilku kropel nieznanej mikstury. A jednak sen jakoś zwlekał z nadejściem. Może dlatego, że młodej kobiecie nie udawało się przezwyciężyć rozczarowania. Rzecz jasna zdołała wydostać się z poważnych tarapatów, rzecz jasna była bezpieczna, ale właściwie zmieniła po prostu jedną wspaniałą klatkę na inną, niewątpliwie luksusowo urządzoną, ale tak samo pozbawiającą ją dostępu do świeżego powietrza i wolności. Wolałaby stokrotnie zakończyć tę noc w wyrwie rozpadającego się muru czy w jakimś zrujnowanym domu, gdyż wstający dzień ukazałby otwierające się przed nią bramy Rzymu, którego nienawidziła z całego serca. Droga do Florencji, która przez chwilę zdawała się być tak blisko, zniknęła jak fatamorgana.
Lekarstwo zaczynało działać. Obolałe ciało wiecznej uciekinierki rozluźniło się, a bicie serca uspokoiło. Czyż nie było z jej strony niewdzięcznością wobec losu, jakkolwiek niepewny wydawał się obecnie, że nie doceniała faktu, iż spotkała na swej drodze Stefana Infessurę i jego psy, a przede wszystkim, że tego wieczora odnalazła Khatoun? Całe szczęśliwe dzieciństwo i wczesna młodość stanęły Fiorze przed oczami wraz z widokiem tej młodej Tatarki, którą Leonarda tak chętnie porównywała do małego kotka z powodu jej trójkątnego pyszczka, upodobania do mleka i ciastek oraz sposobu, w jaki zwijała się w kłębek wśród jedwabnych poduszek tworzących jej posłanie. Wróciło wspomnienie jej oddania i straszliwego pobytu w domu megiery na brzegu Arno, skąd Khatoun, zmuszona, podobnie jak sama Fiora, do nierządu, zniknęła pewnej nocy z mężczyzną, który się w niej zakochał. Fiora przypominała sobie dosyć wyraźnie, że był to lekarz z Rzymu, zatem w jaki sposób Khatoun znalazła się na służbie hrabiny Riario? Zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie, ranna wreszcie zapadła w sen, który miał trwać ponad dwanaście godzin.
Historia Khatoun była prosta i smutna. Opowiedziała ją Fiorze nazajutrz. Mężczyzna poznany u megiery, Sebastiano Dolci, był bogatym rzymskim lekarzem, który pod pretekstem podróży lubił w domu Pippy zapominać o surowej mieszczańskiej egzystencji, opartej na konwenansach i pełnej konformizmu, którą wiódł po śmierci żony pod okiem starej ciotki. Ta nieco sztywna postawa zyskała mu szacunek sąsiadów, a jego gabinetowi przysporzyła wielu klientów. Jednak od czasu do czasu Sebastiano, mający ledwie czterdzieści lat, odczuwał potrzebę oderwania się od rzeczywistości i z tego właśnie względu przybył pewnego dnia do Florencji, gdzie odkrył dom schadzek Pippy, którego z czasem stał się wiernym klientem. Wiedziano tu, jakiego rodzaju dziewczyny podobają mu się najbardziej i rzadko przeżywał rozczarowanie, lecz tego wieczora, gdy przyprowadzono mu Khatoun, poczuł tak silne poruszenie, że o poranku nie chciał się z nią rozstać i odkupił ją od właścicielki domu publicznego.
Khatoun natomiast poczuła się oczarowana przez tego przystojnego mężczyznę, czułego i delikatnego, który dowiedziawszy się, że jest dziewicą, potraktował ją tak, jak potraktowałby narzeczoną w trakcie nocy poślubnej. Kochali się radośnie i nie mniej radośnie młoda Tatarka wyruszyła w drogę ze swoim nowym panem, który pragnął jedynie być jej niewolnikiem. Pojechała z nim do Rzymu z lekkim sercem, tym bardziej że z jazgotu megiery o poranku wynikało, że Fiora, uwolniona przez Demetriosa, zdołała wydostać się z opresji.
Sebastiano był tak szaleńczo zakochany, że poślubił Khatoun w drodze, w małej kapliczce nad jeziorem Trasimeno, a wprowadzenie jej do domu przy via Latina było dla niego chwilą prawdziwej dumy i radości. Nie wszystkim się to podobało. Zakochany lekarz mógł sobie mówić, że jego młoda żona jest księżniczką na wygnaniu, którą wenecki statek przywiózł na wybrzeże Adriatyku - dla ciotki liczyło się tylko jedno: bratanek zawrócił sobie głowę kolorową dziewczyną, która nie mogła budzić najmniejszego zaufania w gorliwej chrześcijance, jaką była ona sama. To, że Khatoun przysięgła, iż została ochrzczona i jest wierząca, niczego nie zmieniło: ciotka nie zgodziła się ustąpić jej należnego miejsca w domu, pozwalając panować - nie bez wewnętrznej niechęci, ale przecież nie miała wyjścia - tylko nad małżeńską sypialnią.