- Jeśli Wasza Świątobliwość tak mówi, to musi to być prawda. Ja osobiście niezbyt cenię Eurypidesa, a w szczególności Herkulesa szalonego. Znacznie bardziej wolę Ajschylosa. Ach! Smutny los ludzi: ich szczęście jest podobne do lekkiego szkicu; nadchodzi nieszczęście, trzy razy przesuwa wilgotną gąbką i los się dopełnia. Już od lat ścieżki mojego życia są splątane i nie mogę wytyczyć innej drogi.
Zaskoczenie papieża było nieudawane. Zdejmując okulary, spojrzał na młodą kobietę niemal z podziwem.
- Czyżbyś czytała wielkich helleńskich autorów?
- Łacińskich także, Wasza Świątobliwość. To część zwykłej edukacji wysoko urodzonych florentynek. Ponadto mój ojciec był człowiekiem wykształconym i zapalonym bibliofilem. Jego kolekcja książek była... niemal tak duża, jak księgozbiór w pałacu Medyceuszy.
- Naprawdę? I... co się z nią stało?
- A co dzieje się z bogactwami znajdującymi się w pałacu, gdy najpierw zostaje splądrowany, a następnie spalony?
- To wielka strata! Tak... wielka strata! I nigdy nie dowiedziałaś się, co...
Fiora nie mogła dłużej spokojnie tego znosić. Nie przyszła po to, by gawędzić o literaturze, a nadto ton naiwnego strapienia, który przybrał papież, wydał jej się szczytem hipokryzji. Zerwała się tak nagle, jakby wystrzeliła do góry na sprężynie.
- Co się z nimi stało? Ależ o to trzeba spytać Hieronimę Pazzi... przepraszam: panią Boscoli, tę, która, aby położyć łapę na moim majątku, nie cofnęła się przed zamordowaniem mego ojca i która nie przestaje prześladować mnie swą nienawiścią.
- Strzeż się, córko, przed pochopnym sądem! - powiedział papież surowo. - Jakże łatwo jest rzucać oskarżenia!
- Pochopny sąd? Zapytaj kogokolwiek we Florencji, a powie ci to samo! I to na pastwę tej nędznej kobiety chcesz mnie wydać! Po tym, jak chciała mnie zmusić do poślubienia tego potwora, który był jej synem, teraz zamierza przymusić mnie do oddania ręki swemu siostrzeńcowi... kolejnemu potworowi, jak słyszałam! Mnie, będącą poddaną króla Francji!
- Zgodziłaś się na to małżeństwo, czy też zostałem okłamany?
- Tak, zgodziłam się na to ostatniej nocy, pod przymusem, aby nie patrzeć na śmierć człowieka, jednego z moich przyjaciół, który obawiając się o mój los, przyjechał mnie szukać aż tutaj! A ty popierasz taką nikczemność! Ty, następca świętego Piotra, namiestnik Chrystusa!
Oczekiwała wybuchu gniewu w odpowiedzi, ale Sykstus zachował spokój. Przyglądał jej się przez chwilę znad binokli, które ponownie założył.
- Przysuń ten taboret i usiądź! Sprowadziłem cię tutaj po to, byśmy mogli porozmawiać bez świadków. No, zrób to, co mówię! Siadaj!
Usłuchała i usiadła tuż obok papieża, osłonięta podobnie jak on szerokimi skrzydłami pulpitu.
- Moje zachowanie być może cię zaskakuje - kontynuował - ale jestem dziś wyjątkowo szczęśliwy, ponieważ Pan pobłogosławił związek mojego drogiego siostrzeńca. Być może właśnie to skłania mnie do... pewnej pobłażliwości, choć od dawna budzisz mój gniew. Musieliśmy się sporo natrudzić, by cię złapać...
ale dzięki temu miałem czas na zastanowienie.
- Czyżbyś zrezygnował z pozbawienia mnie głowy?
- Co za bzdury! Czy gdybym chciał cię zgładzić, byłabyś tutaj? Jednak muszę powiedzieć ci jedno: twoje małżeństwo z Carlem jest ważne dla mojej polityki. Dla mnie będzie korzystne, jeśli Fiora Beltrami zostanie Fiorą dei Pazzi. Dlatego chcę, by doszło do tego ślubu, a nie po to, by sprawić przyjemność donnie Hieronimie... która zresztą może w związku z tym odczuć pewne rozczarowanie, gdyż sprawy nie potoczą się tak, jak by chciała.
- Jak by chciała? Mogę przepowiedzieć Waszej Świątobliwości, co się ze mną stanie z chwilą, gdy znajdę się w jej domu: w bardzo krótkim czasie spotka mnie nieszczęście.
- Mówiłem o rozczarowaniu, poinformuję ją bowiem, że nie pogodzę się z żadną twoją chorobą ani wypadkiem czy czymkolwiek podobnym. Jeśli coś takiego się stanie, zostanie niezwłocznie wydana katu.
- Być może, ale ja nie zgadzam się żyć pod tym samym dachem, co ona. Nigdy nie sądziłam, że mogę kogoś tak nienawidzić, jak jej nienawidzę. Poprzysięgłam jej śmierć!
- Spędzisz pod jednym dachem z tą panią tylko jedną noc: poślubną. Następnego dnia wyjedzie... w podróż w towarzystwie swego szwagra, a kiedy wróci, zamieszkasz w pałacyku w pobliżu Santa Maria in Portico, który dam Carlowi w prezencie ślubnym. I mogę ci obiecać - dodał z nikłym uśmiechem - że twoja głowa pozostanie na swoim miejscu, jeśliby przypadkiem pani Boscoli zdarzyło się coś... nieprzyjemnego! Nie czujemy do niej najmniejszej sympatii. To hałaśliwa i pospolita kobieta.
- Doceniam, Ojcze Święty, to zapewnienie, którego zechciałeś mi udzielić, ale nie zmienia to faktu, że muszę poślubić potwora. Jeśli przypomina on nieżyjącego syna Hieronimy, to moje dni będą jeszcze oszczędniej policzone niż przez nią.
- Potwora? Nie przesadzajmy. Carlo jest brzydki i przygłupi, ale nie jest niegodziwcem. Zrobisz z nim, co zechcesz. Jestem pewien, że w końcu docenisz życie w Rzymie. Zostaniesz tu jedną z pierwszych dam... - Nie bardzo wiem z jakiego tytułu.
- Najprostszego i niezaprzeczalnego: bo ja tego chcę. Kiedy zostaniesz moją sąsiadką, wszyscy szybko się dowiedzą, czyją jesteś protegowaną... Wyznam, że będę wówczas szczęśliwy, mogąc rozmawiać z tobą o wielkich autorach i pięknych starożytnych tekstach, które oboje lubimy.
To miłe oświadczenie zaparło Fiorze dech. Było to doprawdy dziwne. Wielkie postacie tego świata, które przeznaczenie umieszczało na jej drodze, zdawały się nie mieć innego celu w życiu, niż umieszczanie jej w swoim sąsiedztwie. Ludwik XI ofiarował jej Dom w Barwinkach, Zuchwały proponował jej w chwili euforii, że osadzi ją w swoich włościach i po zakończeniu wojny sprowadzi na swój dwór, a oto teraz papież chce ją ulokować na wzgórzu watykańskim w pałacu Santa Maria in Portico*.
* Który później stanie się pałacem Lukrecji Borgii.
- No i co? - podjął Sykstus. - Nic nie powiesz? Co sądzisz o moich planach?
- Ze świadczą o wielkiej wspaniałomyślności, Ojcze Święty... i że będą musiały mi odpowiadać. Przypominam ci jednak, że mam syna we Francji i że zamierzam sama go wychować i mieszkać z nim.
- Co za problem? Sprowadzisz go tu wraz z jego opiekunami i on także cieszyć się będzie naszymi szczególnymi względami. Zresztą gdy tylko zawrzesz małżeństwo, wyślę posłańców do króla Francji, aby go uspokoić co do twojego losu i powiadomić o szczęśliwym zakończeniu naszych spraw.
- Szczęśliwym? Czyżby król uwolnił brata Ignacia i tego kardynała, którego nazwisko wypadło mi z pamięci?
Papież zaczął się śmiać. Był to radosny śmiech małego chłopca, któremu udała się psota.
- Wcześniej czy później odzyskam kardynała Balue*.
* Zostanie uwolniony w roku 1481 i dokona żywota w Rzymie.
Nieco dłuższa medytacja nad nieprawościami tego świata może być dla niego jedynie zbawienna. Co do tego kastylijskiego mnicha, powiadomiono mnie, że umarł i możemy już tylko modlić się za spokój jego duszy. Obaj zresztą byli dla mnie jedynie... pretekstem, aby cię tu sprowadzić. Ale, proszę, zostawmy z boku tę obmierzłą politykę i...
- Chciałabym jednak zadać Waszej Świątobliwości jeszcze jedno pytanie, jeśli pozwoli?
- Pytaj!
- Skąd ta dziwna zmiana zachowania, ta pełna kurtuazji uprzejmość, z którą się do mnie dziś odnosisz, podczas gdy spodziewałam się... gromów papieskiego gniewu? Czemu ją zawdzięczam? Tylko przyjściu na świat małej Bianki?