Выбрать главу

- Czy nie lubi rozrywek?

- Lubi, ale inne. Chętnie czyta, ale nade wszystko uwielbia muzykę. Spędza całe godziny na słuchaniu śpiewaków ze swego chóru. Towarzyszą mu wszędzie, a zdarza się, że i on śpiewa wraz z nimi. Dziwny jest książę, którego ci opisuję, prawda, pani?

- Sądzę, że istotą władców jest być innymi niż wszyscy. Czy książę Karol jest lubiany przez swój lud?

- Nie jestem tego pewna. Boją się go, a zresztą pewnego dnia powiedział Flamandom: wolę waszą nienawiść od waszej pogardy. Gardzi wszystkim, co mieszczańskie czy gminne. Poza tym bywa okrutny. Mieszkańcy Dinant i Lie-ge, miast zrównanych przez niego z ziemią, o tym wiedzą -w każdym razie ci, którzy jeszcze żyją i pamiętają.

Zegar na wieży wybił kwartę i pani Simona natychmiast wstała.

- Chyba jeszcze nie wychodzisz, pani? - zawołała Fiora.

- Ależ tak, jest już późno, a mam jeszcze wiele zajęć. Tak więc naprawdę wolisz zostać tutaj i przyglądać się wodom Suzonu i zamkniętym okiennicom tego domu naprzeciwko?

- Jest taki melancholijny.

- Powiedz raczej, że jest ponury. Kiedyś wydawał się tak uroczy i wesoły! Ogród latem przypominał bukiet kwiatów. Jego właścicielka była bieliźniarką u księżnej Małgorzaty Bawarskiej, babki naszego księcia; dbała o kwiaty. Rosły wzdłuż wszystkich murów.

- Podobno właściciel jest nieobecny?

- To, czy jest, czy go nie ma, niczego nie zmienia. Jeśli moje gadulstwo cię nie męczy, pani, opowiem ci o nim w czasie następnej wizyty. Ale to zły człowiek.

Mówiąc to, pani Simona zbliżyła się do okna, machinalnie spojrzała na dom naprzeciwko; nagle oczy jej zabłysły:

- Będziesz to mogła sama ocenić, moja droga, bo oto właśnie wrócił.

Fiora zeskoczyła ze swych poduszek ze żwawością, która mogła zaskoczyć panią Simone, ale jej spojrzenie było skierowane w stronę okna. Istotnie, stary człowiek z mozołem zsiadał z muła.

Ukrywając się za ramą okna Fiora przyglądała się mężczyźnie wzrokiem pełnym nienawiści, której gwałtowność ją samą zaskoczyła. Był to chudy starzec, jakby przytłoczony ciężarem bogatego, obszytego futrem płaszcza, który nosił mimo upału. Spod grubej, aksamitnej czapki wymykały się siwe kosmyki włosów. W twarzy o barwie starej kości słoniowej zwracał uwagę spiczasty nos i rzadka broda. Nie było natomiast widać oczu osłoniętych krzaczastymi brwiami.

- Boże, jaki on brzydki! - powiedziała szczerze.

- Jego dusza nie jest piękniejsza, wierz mi, pani!

- I... mieszka w tym domu sam?

- Z dwoma służącymi, przypominającymi raczej żołdaków niż uczciwe sługi.

- Żadnej kobiety? Mówiono mi, że pewnego wieczora słyszano skargi i jęki.

Pani Simona roześmiała się:

- Jakbym słyszała Chretiennotte! Jest przekonana, że dom du Hamela nawiedzają duchy i rozpowiada swoją historię każdemu, kto zechce słuchać. Musisz jednak wiedzieć, że jest ona taka jak wszystkie dziewczęta ze wsi: wszędzie widzi rzeczy nadprzyrodzone.

- Właśnie, mówi z przekonaniem, że w tym domu pojawia się duch...

- Duch nieszczęśnicy, która niegdyś była żoną tego żałosnego osobnika? - powiedziała pani Simona, która już się nie śmiała. - Może to i prawda, bo miałaby powody, by go nawiedzać. Ale dosyć gadania! Prowizor kościoła Notre Dame pewnie już na mnie czeka, mamy porozmawiać o niedzielnej procesji. Życzę ci miłego wieczoru, pani!

Wyszła z głośnym szelestem jedwabnej sukni, pozostawiając po sobie przyjemny zapach irysów. Ulica była teraz pusta. Du Hamel, jego muł i służący zniknęli. Fiora wróciła na swoje poduszki i pozostała tam z brodą opartą na dłoni.

Godzina działania miała wkrótce nadejść.

ROZDZIAŁ TRZECI

MAŁGORZATA

Wybiła północ. Serce Fiory biło ciężko. Chwilami miała , wrażenie, że się dusi. Przez cały dzień żar lał się z nieba i nawet zachód słońca nie zapowiadał ochłody. Noc była ciężka, burzowa, ciemna. Odległy pomruk grzmotu pozwalał przypuszczać, że przed świtem spadnie deszcz. Fiora miała jednak nadzieję, że burza nie nadejdzie zbyt wcześnie: ciemności sprzyjały zrealizowaniu planu. Dla Reg-naulta du Hamela wybiła godzina pokuty za zbrodnie.

Stojąc przed lustrem, które pani Simona kazała ustawić w jej pokoju, Fiora przyglądała się swemu odbiciu. Nie poznawała siebie samej: blada twarz pokryta bielidłem, jasne włosy dostarczone Demetriosowi przez jakiegoś balwierza... Znajomy był tylko koronkowy, poplamiony krwią czepiec z welonem, który Leonardzie udało się uratować wraz z kilkoma cennymi przedmiotami z katastrofy w pałacu Beltramiego, i który drżącymi dłońmi przypięła teraz na głowie wychowanicy. Szara, aksamitna suknia w złote cętki była ciężka i zbyt ciepła, jednak Fiora nawet się nie pociła. Ten ludzki objaw znikł, jakby weszła w nią dusza Marii de Brevailles, aby dokonać zemsty. Jakby była już tylko zjawą.

Fiora usłyszała za sobą jęk Leonardy. Stara panna była przerażona nie tylko tym, co ujrzała, ale i tym, co miało się zdarzyć. Walczyła ze wszystkich sił, aby odwieść młodą kobietę od niebezpiecznych zamiarów.

- Nienawiść tego człowieka nie wygasła, mój aniołku. A jeśli cię zabije lub zrani?

- Nie można zabić ani zranić ducha; nie będę sama. Demetrios chce iść ze mną, aby zająć się pozostałym na straży służącym.

- Czy tak bardzo leży ci na sercu ta zemsta, pani? Du Hamel jest stary, nie pożyje już długo.

- Za długo dla nieszczęśnicy, którą przetrzymuje w zamknięciu. Odbiorę jedno życie, ale uwolnię inne.

Demetrios zapukał do drzwi i wszedł nie czekając na zaproszenie. Ujrzawszy młodą kobietę, która odwróciła się w jego stronę, zatrzymał się jak wryty na progu pokoju.

- Jak wyglądam - spytała,

- Wstrząsające... nawet dla mnie! Nie zapomnij o białym welonie, przedtem jednak pozwól mi uzupełnić nasze dzieło.

Zbliżywszy się do Fiory, zawiązał jej na szyi wąską, czerwoną wstążeczkę, po czym wziąwszy z rąk Leonardy welon z białego muślinu, zarzucił go na głowę młodej kobiety. Jej postać wydała się teraz zamglona, ale można było ją rozpoznać.

- Musisz mi zostawić swobodę ruchów - powiedziała Fiora wskazując na sztylet przytwierdzony do szerokiego pasa, ale ukryty w fałdach sukni.

Przez otwarte okno dobiegł trzykrotny krzyk nocnego ptaka.

- To Esteban - powiedział Demetrios - czeka na nas. Chodźmy, jeśli nie zmieniłaś zdania!

- Nie.

Owinęła się mantylą z czarnego jedwabiu, maskującą jej postać w ciemnościach i poszła za Demetriosem. Dobrze naoliwiona brama otworzyła się cicho i w chwilę później Fiora i Demetrios dołączyli do Estebana.

- Masz klucz? - zapytał Grek.

- Tak, ale pospieszcie się. Gruby Klaudiusz, pijany jak bela, śpi w ramionach dziewki z ulicy Griffon, lecz może się obudzić.

- W każdym razie - powiedziała Fiora - to, że nie znaj dzie klucza nie będzie miało znaczenia. Dom zostanie otwarty.

- Zależy mi jednak na tym, by mu go odnieść. Dla porządku oraz po to, by ludzie prewota nie zadawali zbyt wielu pytań, kiedy jutro odkryją trupa.