Выбрать главу

Zamiast odpowiedzieć Esteban schylił się, wziął uwolnioną na ręce i odszedł. Fiora i Demetrios poszli za nim i wrócili do kuchni, gdzie Grek opuścił klapę na miejsce. Hałasowi towarzyszącemu jej opadnięciu towarzyszyło gwałtowne uderzenie pioruna. Tymczasem Demetrios ostrożnie otworzył drzwi aby sprawdzić, czy ulica jest pusta. Następujące po sobie bez przerwy błyskawice pozwalały stwierdzić, że nie ma na niej nikogo. Fiora podniosła czarną mantylę, którą porzuciła w kuchni wchodząc i okryła się nią. Zamierzali wyjść, kiedy Demetrios zwrócił się do Estebana, któremu jego brzemię zdawało się wcale nie ciążyć:

- Daj miją - powiedział - Ty powinieneś sprawdzić, czy służący jest nadal nieprzytomny.

- To bez znaczenia, jest związany i niczego nie widział.

- Jak chcesz. Myślę, że jego bratu nie warto zwracać klucza. Daj mi go. Wrzucę go do rzeki.

Kiedy dotarli na róg ulicy des Forges, deszcz spadł na nich z taką gwałtownością, że natychmiast przemokli, choć mieli do przejścia zaledwie kilkadziesiąt kroków. Wrota nieba rozwarły się wyrzucając strugi wody, które w ciągu paru sekund zamieniły ulice w potoki, a spokojny i skromny Suzon powiększyły do rozmiarów rwącej rzeki. Grzmoty i błyskawice następowały po sobie bez przerwy, a ich dźwięk zagłuszył hałas, związany z powrotem do domu.

Fiora chciała odstąpić swoje łóżko nieznajomej, ale ponieważ Demetrios uprzejmie postanowił, że będzie dzielił pokój z Estebanem, ostatecznie w jego sypialni umieszczono uratowaną dziewczynę, przy której natychmiast zakrzątnęła się Leonarda. Wysłała Kastylij-czyka do kuchni, by zagrzał wody, podczas gdy sama - przy pomocy Fiory - uwalniała biedaczkę od jej cuchnących łachmanów. Ciało, które odsłoniły, było chude i pokryte sińcami, ale zgrabniejsze niż myślała Fiora, która do tej pory sądziła, że dziewczyna ma około piętnastu lat.

- Musi mieć około dwudziestu lat - oceniła Leonarda. Patrząc na jej lekko wzdęty brzuch, dodała - Zastanawiam się, czy nie jest w ciąży.

- Nie byłoby w tym nic dziwnego - powiedziała Fiora. -Jeden z tych bydlaków zabawiał się jej kosztem, może robili to obaj.

Demetrios, który wrócił ze swego pokoju, do którego chodził po potrzebne przybory i leki nie potwierdził diagnozy Leonardy.

- Nie sądzę. Zastanawiam się jednak, kim ona może być i dlaczego ci nędznicy ją więzili?

Nieznajoma nadal nic nie mówiła. Miała zamknięte oczy i poddawała się zabiegom, jakby nie miała siły uczynić najmniejszego ruchu. W rękach badającego ją Demetriosa była równie bezwładna jak szmaciana lalka.

- Musiała być często bita, gdyż niektóre z tych śladów są stare. Z pewnością brakowało jej pożywienia, ale stan jej zdrowia nie jest najgorszy.

- Zapomniałeś, że robi wrażenie niemej? - zapytała Fiora. - Może obcięto jej język?

Demetrios upewnił się natychmiast, że tak nie jest, i stwierdził, że strach lub złe traktowanie mogą pozbawić kogoś mowy, czasem na krótko, a czasem na zawsze.

- Kiedy będzie w lepszym stanie, spróbujemy wykonać małe doświadczenie - dodał - Na razie jest za wcześnie.

Leonarda i Fiora starannie umyły ocaloną i ubrały w jedną z koszul Fiory. Nadgarstki, otarte kajdanami, posmarowały balsamem i zawinęły pasami cienkiego płótna. Później zajęły się twarzą. Oczyściły ją z brudu i śladów krwi, ale nie mogły zatuszować sińców świadczących o otrzymanych ciosach.

- Jakie piękne włosy! - westchnęła Fiora dotykając ich, - Jaka szkoda, że są takie brudne! Trzeba je umyć!

- Bądź pewna, że nie omieszkamy tego zrobić, kiedy będzie silniejsza. Och!

Spójrz, mój aniołku, otwiera oczy!

Obie kobiety i Grek pochylili się nad łóżkiem, gdyż nieznajoma właśnie podniosła powieki, odsłaniając źrenice w kolorze bladego, wpadającego w zieleń błękitu. Spojrzała na pochylone nad nią twarze i spróbowała się uśmiechnąć.

- Tu jesteś bezpieczna, pani - powiedziała łagodnie Fiora. - Nikt już nie zrobi ci krzywdy, a my będziemy nad tobą czuwać.

- Zaczniemy od tego, że damy ci coś do jedzenia -powiedziała Leonarda - i trochę mleka do picia.

- Przy tej burzowej pogodzie mleko pewnie skwaśniało. Zrób jej raczej, pani, herbatkę lipową dobrze osłodzoną miodem, do którego dodasz szczyptę tego - dodał, podając jej pudełeczko z malowanego drewna.

Demetrios ponownie podszedł do łóżka i przyjrzał się młodej, obolałej twarzy.

Nagle pochylił się, wziął świecznik stojący u wezgłowia i uniósł go nad łóżkiem.

- Czy wiesz, że ta biedaczka jest do ciebie podobna?

- Do mnie?

- Tak. Zresztą nie tak bardzo. Właściwie podobna jest przede wszystkim do Krzysztofa.

- Do Krzysztofa? Myślisz, że ona należy do rodziny? Leonarda wróciła z ziółkami i podczas gdy stygły na tyle, by można je było pić, Fiora powiedziała jej o podejrzeniach Demetriosa, dodając, że ona nie wie, kim mogłaby być młoda kobieta. Ale Leonarda wiedziała. Przyjrzawszy się z bliska twarzy o zamkniętych oczach, przypomniała Fiorze, co opowiedział jej pewnego wiosennego wieczora Francesco Beltrami:

- Przypomnij sobie, pani! Powiedział, że twoja matka dała Regnaultowi du Hamel córkę. Przysięgłabym, że to ona. W takim razie powinna mieć dwadzieścia lat, tak jak myślałam.

- Jego córka? Czy traktowałby swoją córkę tak nikczemnie? I to od lat? To niemożliwe, już dawno by umarła.

- Nie - powiedział Demetrios - nie ma w tym nic niemożliwego. Widziano więźniów, nawet kobiety, wytrzymujących wszystko i żyjących, czasami nawet w straszliwych warunkach. Wytrzymałość ludzka może się czasem okazać zdumiewająca, szczególnie jeśli chodzi o istoty młode. Tak, teraz jestem pewny, że mam rację: ta młoda kobieta jest twoją siostrą, Fioro!

- Moją siostrą?

Znaczenie tego słowa powoli docierało do umysłu młodej kobiety. Nigdy dotąd nie zastanawiała się nad tym fragmentem opowieści ojca i nigdy nie myślała o dziecku, które Maria de Brévailles miała ze swoim mężem. Nie zadawała również pytań na ten temat, ponieważ nie wyobrażała sobie, żeby ojciec, nawet tak podły jak du Hamel, mógł stać się oprawcą własnego dziecka. Sądziła, że córka doradcy została po ucieczce matki powierzona jakiemuś klasztorowi. Chyba, że upomniała się o nią babka, co byłoby rzeczą normalną. Ale teraz odkrywała, że ten nikczemny człowiek przeniósł na córkę nienawiść, którą czuł do Marii. Zrobił z niej kozła ofiarnego, latami zadając męki i znajdując w tym upodobanie. Zabicie jej byłoby zbyt szybkie, zapewne nie tak rozkoszne, ale że posunął się w swej podłości aż do wydania jej na pastwę służących - to przechodziło wszelkie pojęcie! Drżąc z gniewu Fiora pomyślała, że to szkoda, iż du Hamel umarł tak szybko. Przeżył zaledwie kilka sekund obłąkanego strachu, podczas gdy zasłużył na powolne konanie w najokrutniej szych mękach!

Powoli podeszła do łóżka, gdzie Leonarda poiła jej siostrę, której nawet imienia jeszcze nie znała, i poczuła, jak ogarnia ją litość. Ujęła jedną z dłoni, tak szczupłych, że przypominały ptasie szpony, i zatrzymała ją w swoich. Leonarda rzuciła na nią okiem:

- Myślisz, pani, że ten nędznik nie został wystarczająco ukarany, prawda? Na tym świecie z pewnością nie. Chociaż dziękuję Bogu, że pozwolił ci uniknąć splamienia rąk jego krwią! Nie sądzę jednak, by piekło było miejscem szczególnie miłym, a możesz być pewna, że pan du Hamel przekroczył już jego palący próg.

Fiora spontanicznie otoczyła ramionami szyję swej starej przyjaciółki i ucałowała ją: