Выбрать главу

- Zawsze umiesz znaleźć słowa, których potrzebuję, prawda, droga Leonardo? Przypomnij mi, abym częściej mówiła, że bardzo cię kocham!

- Miło mi to słyszeć. Skoro uważasz, że moje wypowiedzi nie są pozbawione sensu, posłuchaj, co teraz powiem: jest późno i padasz ze zmęczenia. Idź spać! Jutro też jest dzień i spróbujemy uporządkować myśli. Wiem w każdym razie, że moje bardzo tego potrzebują!

Nazajutrz rano mieszkańcy dzielnicy znaleźli powód do dociekań. Widząc szeroko otwarte drzwi domu du Hamela, jakaś sąsiadka powodowana ciekawością zapuściła się tam. W chwilę później wybiegła wydając straszliwe krzyki, które wyrwały z łóżek wszystkich jeszcze śpiących, i ściągnęły na miejsce podekscytowany tłum. W jego pierwszym szeregu zauważyć można było Chretiennotte, głośno rozprawiającą i opowiadającą każdemu, kto chciał jej słuchać, nocną przygodę świętej pamięci Janeta, urozmaiciwszy ją kilkoma oryginalnymi szczegółami własnego pomysłu.

- Niewiele brakuje, a wmiesza nas w swoje historie! -mruknął Demetrios, stwierdziwszy że gadatliwa służąca trzykrotnie wskazała ich okna. Wysłał więc Estebana, by poszedł po Chretiennotte i przywołał ją do właściwego pełnienia domowych obowiązków. Pozwoliła się przyprowadzić bez oporu, ale nie oznaczało to wcale, że zajęła się swoją pracą. Wychylona do połowy z okna Fiory zmieniła po prostu punkt obserwacyjny. Za żadną cenę bowiem nie chciała przegapić przybycia prewota i ludzi mających oszacować straty. Widząc to Leonarda wzruszyła ramionami, zaopatrzyła się w kosz i poszła na targ, przez ostrożność zamknąwszy jednak dokładnie pokój, w którym spoczywała dziewczyna uratowana przez Fiorę.

Leonardzie, choć z natury szlachetnej, niezbyt podobało się, że w życiu Fiory pojawiają się osoby, przypominające jej przeszłość, o której jej wychowanka powinna była zapomnieć. Krzysztof de Brévailles, dzięki Bogu, poszedł własną drogą, a ostatniej nocy zaoszczędzono Fiorze przelania krwi, co sprawiło Leonardzie wielką ulgę. Du Hamel umarł ze strachu, zabity przez własne sumienie, i dobrze się stało. Teraz pojawiła się dziewczyna, niema i może niedorozwinięta umysłowo, którą trzeba ukrywać, co nie będzie łatwe. Stanowiła ona zbyt ciężkie brzemię dla ledwie osiemnastoletnich ramion Fiory.

Wróciwszy z targu Leonarda była jeszcze bardziej zaniepokojona niż wtedy, gdy wychodziła z domu. Wszędzie mówiło się tylko o śmierci królewskiego doradcy i jego służącego Mateusza, którego znaleziono zasztyletowanego kilka kroków od pokoju pana. Drugi służący, Klaudiusz, zniknął i był to wystarczający powód, by go oskarżyć o podwójną zbrodnię, chociaż na ciele du Hamela nie znaleziono żadnych obrażeń. Za to jego szaty i kufry zostały skrupulatnie przetrząśnięte i opróżnione.

Nietrudno było odgadnąć, co się wydarzyło. Klaudiusz wrócił późno w nocy i z ulgą stwierdził, że drzwi są otwarte. Obawiając się być może oskarżeń o zabicie pana, uznał, że prościej będzie uciec ze wszystkim, co uda się zabrać, zamordowawszy uprzednio własnego brata, aby uniknąć konieczności dzielenia się z nim łupem. O uwięzionej dziewczynie nikt nie mówił, jako że nie wiedziano o jej istnieniu. Mimo to stanowiła ona stałe niebezpieczeństwo z powodu plotek, jakie mogła wywołać jej obecność u cudzoziemskiego lekarza. Te plotki, ta gadanina... wielka specjalność Chretiennotte! Oczywiście Esteban wydał zacnej kobiecie wyraźny zakaz wchodzenia do swego pokoju pod pretekstem pewnych tajemnych prac, jakie tam prowadził, ale jak długo można ją było trzymać na dystans!

Toteż zaraz po powrocie Leonarda zostawiła kosz w kuchni i bezwzględnie wyciągnęła Chretiennotte z jej obserwatorium, nakazując obrać warzywa na zupę. Później poszła opowiedzieć o swoich obawach Demetriosowi, którego zastała zajętego pisaniem.

Grek zgodnie ze swoim zwyczajem, wysłuchał jej w milczeniu, ale kiedy skończyła, wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem.

- Co zrobimy? - zapytała Leonarda. - Bóg mi świadkiem, że żal mi tej biednej dziewczyny, ale nie możemy jej wiecznie ukrywać, tym bardziej że nie zostaniemy tu na zawsze. A więc?

- Mówiąc uczciwie, sam nie wiem, jak należy postąpić. Najlepszym wyjściem byłoby powierzenie tej biedaczki, jak tylko wyzdrowieje, jakiemuś klasztorowi w sąsiedztwie. Ale klasztory wymagają posagu, a to duży wydatek! Nie możemy sobie na niego pozwolić. Szybko ujrzymy dno w sakiewce ofiarowanej przez Lorenzo Medyceusza, a trzeba będzie pomyśleć o udaniu się na dwór króla Ludwika. Z drugiej strony, jeśli ta dziewczyna jest córką zmarłego tej nocy osobnika, to powinna być również jego spadkobierczynią.

- Czy istnieje jakiś sposób, by upomnieć się o spadek w jej imieniu nie ryzykując oskarżenia o morderstwo?

- Byłoby to ostatecznie możliwe, ale trzeba by się jeszcze upewnić, że rzeczywiście jest tą, o której myślimy.

- Jak to zrobić? Jest przecież niema.

- To nie takie pewne, bowiem wydaje pewne dźwięki. Kiedyś widziałem w Egipcie kobietę, która straciła mowę w wyniku wielkiego przerażenia. Imam, u którego pobierałem nauki, przywrócił jej głos. Zważywszy, co przeszła ta dziewczyna, mogę sądzić, że jej przypadek może być podobny. Gdy tylko będzie mogła to znieść, spróbuję przeprowadzić pewne doświadczenie. W każdym razie, bądź pewna Leonardo, że uczynię wszystko, abyśmy wyjechali stąd jak najszybciej. Nie jest dla Fiory dobre ponowne zanurzanie się w niezdrowej atmosferze starych dramatów.

- Przecież sam zachęcasz ją do pogoni za zemstą, która zatruwa jej serce?

- Bezkarność winnych zatrułaby je jeszcze bardziej. Zresztą nie mam żadnej władzy nad jej wolą, która jest nieugięta. Zdaje mi się, że widzę w niej odradzające się księżniczki starożytnej Grecji: Antygonę, Hermionę czy Medeę, które niezłomnie zmierzały do celu, bez względu na cenę.

- Twoje prawo, panie! Ja chciałabym znów zobaczyć w niej dziecko, czułą i radosną dziewczynę biegającą po ogrodzie w Fiesole.

- Tak czy inaczej, nawet gdyby nie wydarzyła się ta tragedia, tamto dziecko nie mogłoby istnieć wiecznie. Zawsze przychodzi taka chwila, kiedy dziewczynka ustępuje miejsca kobiecie. Fiora już nią jest, i to kobietą silną, zahartowaną w ogniu nieszczęść: takie są najlepsze... albo najgorsze. Ale to już ich tajemnica.

- Spróbuj chociaż, panie, nie popychać jej zbytnio do tej drugiej kategorii!

Powiedziawszy to, Leonarda poszła sprawdzić, czy Chre-tiennotte zdecydowała się wreszcie zabrać do pracy.

Demetrios nie był jedynym, który pragnął upewnić się co do tożsamości więźniarki. Pełniąca rolę pielęgniarki Fiora postanowiła poznać chociaż jej nazwisko. W dwa dni później, widząc, że jej protegowana niemal w oczach odzyskuje zdrowie, włożyła jej w dłonie kartkę papieru i pióro umoczone w atramencie.

- Ponieważ nie możesz powiedzieć swego nazwiska, pani - zaproponowała łagodnie - napisz je.

Jednak chora, której twarz nagle poczerwieniała, oddała jej te przedmioty z wyrazem takiej rozpaczy, że wzruszona Fiora otoczyła ręką jej kruche ramiona i ucałowała ją:

- Nie umiesz pisać, pani? To nic takiego, szybko się nauczysz. Spróbujemy poznać chociaż twoje imię. Będę wymieniała różne imiona, a ty przerwiesz mi, kiedy wymówię twoje.

Nieznajoma przytaknęła z uśmiechem. Gra ta musiała ją bawić, ale Fiora szybko spostrzegła, że zna głównie imiona florenckie, które trzeba byłoby przetłumaczyć. Uznała więc, że prościej będzie pójść po Leonardę, lepiej niż ona znającą imiona używane w Burgundii.

- To nie powinno być skomplikowane - powiedziała ta ostatnia - W rodzinach szlacheckich często nadaje się córkom imiona księżniczek, obecnych lub dawnych. Kiedy ta dziewczyna się urodziła, księżniczka miała na imię Izabela. Czy na imię ci Izabela, pani?