Выбрать главу

Ludwik XI zawrócił i ruszył z powrotem. Psy posłusznie zrobiły to samo.

- Ponieważ, zgodnie z regułą, kobieta nie może mieszkać w tym opactwie, Commynes zaprowadzi cię, pani, do Senlis, gdzie spotkasz się ze swoim przyjacielem. Mam dla niego wiele szacunku, gdyż to wielki lekarz. Zamierzam zatrzymać go przy sobie, jak tego pragnął pan Lorenzo. A czy ty, donno Fioro, zgodziłabyś się mi służyć, gdybym ci to zaproponował?

- Jeśli Wasza Wysokość pozwoli mi dokonać zemsty, którą poprzysięgłam, nie będą miała żadnego powodu, by odmówić. I będę lojalna.

Mówiła to szczerze, gdyż nagle poczuła do króla zaufanie. Może dlatego, że rozmawiając z nią swobodnie wydał jej się bliższy i bardziej ludzki. Skinął głową i uśmiechnął się prawdziwym uśmiechem, który ujął mu lat i mającym, jak wszystko co rzadkie, dużo uroku.

- Jestem tego pewien. Żeby się o tym przekonać wystarczy spojrzeć w twoje oczy, pani. Poza tym dobrze byłoby, żebyś wiedziała, że Filip de Selongey jest obecnie moim więźniem, i... grozi mu kara śmierci. Jak widzisz, już mogę ofiarować ci połowę twojej zemsty.

Fiora, jak uderzona obuchem w głowę, z oczami rozszerzonymi z przerażenia, z trudem wydusiła:

- Ale dlaczego? Co on zrobił?

- Próbował mnie zabić. Nazywają to królobójstwem i jeśli zastosowane zostanie prawo, faworyt Zuchwałego zostanie poćwiartowany. Ale pomówimy o tym jeszcze w wolnej chwili, prawda? Niech Bóg ma cię w swojej świętej opiece, donno Fioro!

Odwróciwszy się nagle plecami do przerażonej kobiety, Ludwik XI oddalił się w kierunku opackiej siedziby. Wokół niego duże białe charty, zmęczone zbyt długim posłuszeństwem, skakały, by pochwycić smakołyki, które podawał w wyciągniętej ręce. Fiora poczuła ogromne znużenie. Miała ochotę opaść na miękki, trawiasty dywan, płakać na nim, zasnąć. Ale mocna dłoń chwyciła jej ramię w chwili, gdy kolana zaczęły się pod nią uginać!

- Chodź, donno Fioro! Zaprowadzę cię do twego przyjaciela. Jest niedaleko, najwyżej trzy czwarte mili stąd.

Fiora pozwoliła się prowadzić bez oporu. Cios, który otrzymała, był tak silny, że pozbawił ją zdolności myślenia. Przetrwało jedynie marzenie o ujrzeniu Demetriosa. Uczepiła się go jak ostatniej deski ratunku.

Zamek w Senlis był niewielki, przynajmniej jak na zamek królewski, ale za to sąsiadująca z nim oberża „Trzy Dzbany" była duża i wygodna. Przebywając w Senlis król chętnie umieszczał w niej swych znakomitych gości i oczywiście ulokował tam również Demetriosa, gdyż pobyt w opactwie nie był dla niego możliwy jako dla prawosławnego. Szczerze oświadczył to Ludwikowi XI, który choć sam był niezwykle pobożny, umiał zrozumieć racje człowieka pokroju Demetriosa.

W czasie gdy Fiora rozmawiała z królem, Esteban pojechał uprzedzić o jej przybyciu i młoda kobieta zastała już przygotowany przyjemny pokój. Była tym rozczulona, ale najbardziej wzruszyło ją spotkanie z Demetriosem. Po raz pierwszy, odkąd się znali uściskał ją. Widząc jej bladą i zmienioną twarz rozumiał, że tego właśnie gestu najbardziej potrzebuje. Jednak, gdy w jego ramionach wybuch-nęła płaczem, zaniepokoił się:

- Co się stało? Czy król źle cię przyjął?

Poszukał wzrokiem spojrzenia Commynesa, będącego świadkiem tej sceny. Ten rozłożył ręce wzruszając ramionami, aby wyrazić swoją niewiedzę:

- Donna Fiora nie powiedziała ani słowa odkąd opuściliśmy Victoire. Jednakże wydaje mi się, że nasz król przyjął ją przychylnie. A ja pragnę jedynie pomóc jej i jeśli mógłbym coś zrobić, gotów jestem zachować się jak prawdziwy przyjaciel.

Fiora odsunęła się, wzięła zaoferowaną przez Demetriosa chusteczkę, otarła oczy i wytarła nos:

- Wybaczcie mi obaj, zachowuję się jak dziecko i wstyd mi z tego powodu. Panie de Commynes, spontanicznie ofiarowana przyjaźń jest darem niebios i przyjmuję ją równie po prostu, jak została mi dana. Czy, jeśli król nie wezwie cię dziś wieczorem, zgodzisz się zjeść z nami kolację?

Szeroki uśmiech rozjaśnił miłą twarz flamandzkiego szlachcica, a Fiora wyciągnęła z tego wniosek, że musiał znać i cenić kuchnię oberży.

- Bardzo chętnie! Tym bardziej że zgłodniałem po tej długiej drodze, którą razem odbyliśmy i jeśli zgodzicie się, bym był cały zakurzony...

- Możesz się odświeżyć w moim pokoju, panie - uprzejmie zaproponował Demetrios, a jeśli chcesz tutaj spać...

- Doskonały pomysł! Wrócę do opactwa jutro o świcie. Najważniejsze, bym był tam, kiedy król wyjdzie po mszy.

Myjąc się i zakładając świeżą lnianą suknię haftowaną w zielone liście, Fiora przyznała sama przed sobą, że choć darzy sympatią pana de Commynes, to zaproszenie go na kolację nie było całkiem bezinteresowne. Pan na Argenton, jako bliski doradca Ludwika XI, musiał wiedzieć coś bliższego na temat Filipa. Miała sobie za złe, że czuje taki lęk o los człowieka, którego obraz usiłowała wypędzić z serca. Ale serce, głuche na wszelkie podszepty rozumu, niewrażliwe nawet na urazę, wiedziało tylko jedno: Filip może jutro umrzeć. Ta myśl była jej nieznośna. Fiora wiedziała, że gdyby Filipa nie było gdzieś na tym świecie, choćby na najodleglejszym jego końcu, w jej życiu czegoś by zabrakło. Miłość i nienawiść, te dwa skrajne ludzkie uczucia splatały się nieustannie. Pan de Selongey musiał wciąż żyć.

Na początku posiłku Fiora zdołała powstrzymać cisnące się jej na usta pytania, by nie zepsuć przyjemności gościowi. Delektując się tartą z porami i śmietaną, rakami z la Nonette i faszerowanymi karpiami złowionymi w pobliskim stawie, Commynes i Demetrios rozmawiali o różnych sprawach, jak ludzie znający się już i ceniący. Mimo młodego wieku, pan na Argenton posiadał głęboką wiedzę i kulturę, a przede wszystkim uwielbiał rozmawiać o polityce. Zdecydowanie popierał nieangażowanie się Ludwika XI w otwarty konflikt z władcą Anglii. Królewskie wojska ograniczały się do podążania za marszami i kontrmar-szami wroga, najwyraźniej wahającego się, czy wszczynać walkę. Niewątpliwie armia angielska była doskonała, dobrze uzbrojona, a jej słynni łucznicy nic nie stracili ze swej zręczności. Jednak od czasu wylądowania w Calais najeźdźca napotykał jedynie spaloną ziemię i opuszczone miasta. Uchodźcy z Arras i otaczającego go regionu, zniszczonego na rozkaz Ludwika XI, aby zagłodzić Anglików, znaleźli schronienie, żywność i pieniądze w Amiens i w Beauvais. Król bowiem, choć chciał pogłębić braki wroga w zaopatrzeniu, starał się jednak, by z tego powodu nie ucierpiał lud.

- A teraz - zakończył Commynes, zabierając się do pieczonej w popiele szynki - Edward i jego ludzie są mniej więcej w takiej sytuacji, do jakiej król chciał ich doprowadzić: zużyli wszystkie zapasy, a ponieważ nie mogą ich uzupełnić, zaczynają głodować, co - Bogu dzięki - nam jeszcze nie grozi. Spróbuj tego prosięcia, donno Fioro, jest nadzwyczajne. Kucharz przeszedł sam siebie.

- Czy książę Burgundii nie zaopatrzył swego szwagra w żywność, kiedy się z nim spotkał? - zapytał Demetrios.

- Miał ze sobą jedynie pięćdziesięciu jeźdźców, a miasta Flandrii odmówiły mu pomocy.

- Czy to wtedy uwięziony został hrabia de Selongey? -zapytała Fiora, starając się, aby jej głos brzmiał spokojnie.

Oczy obu mężczyzn zwróciły się ku niej, ale ona tego nie dostrzegła. Ogrzewając dłońmi kubek z winem wdychała jego aromat z roztargnioną miną, zdając się nie zauważać nagle zapadłego milczenia.