Выбрать главу

- To możliwe, ale nie całkiem pewne. Demetrios jest twardszy, niż myślisz. Nie sądź jednak, że mówiąc to chcę cię zachęcać do pogoni za zemstą, której zawsze się obawiałam. Jeśli zrozumiałaś, że lepiej pozwolić działać Bogu...

- Bogu? Zabrał mi mężczyznę, którego kocham, i to w chwili, gdy wreszcie się odnajdowaliśmy. Sądzę, że doprawdy nie jest On do mnie przyjaźnie usposobiony. Nie, nic nie mów, pani, a przede wszystkim pozwól mi zrobić to, co postanowiłam! Na początek: czy zechcesz obciąć mi włosy, czy wolisz, żebym zrobiła to sama?

- Z pewnością nie! Ja przynajmniej zrobię to porządnie. Leonarda zdecydowanym ruchem chwyciła nożyczki i grzebień. Następnie z zaciekłą miną zaczęła ciąć gęstą czuprynę myśląc sobie, aby ustrzec dłoń od drżenia, że przecież włosy odrastają.

Kiedy następnego dnia Fiora udała się do księcia odziana w czarną tunikę, którą jej przysłał, i przyklękła przed nim na jedno kolano, jak zrobiłby to chłopiec, władca uśmiechnął się:

- Jaka szkoda, że nie mogę cię uzbroić, rycerzu! Ale mogę dla ciebie zrobić przynajmniej to...

Podszedł do otwartego kufra i wyjął bogato inkrustowany sztylet o rękojeści ozdobionej ametystem. Dał Fiorze znak, by powstała i sam przywiesił jej broń u pasa.

- Dwóch moich służących widząc tę klęskę zdołało uratować wózek wypełniony wszystkim, co wpadło im w ręce. Między innymi to. Kiedy ruszymy do walki, dam ci inną broń, pani...

- Nie chcę innej broni, Wasza Wysokość. Nie wiedziałabym, co z nią zrobić. Pragnę jedynie ci towarzyszyć, jak to czyni ambasador Mediolanu.

- Uważa on, że jest to najlepsze miejsce, by móc opisać wydarzenia swemu władcy*.24 Zresztą lubię z nim rozmawiać. Ale - dodał głosem, w którym przebijało wzruszenie -twoja obecność będzie mi miła, przyznaję. Nawet jeśli daję w ten sposób dowód nieznośnego egoizmu... Sądzę, że przyjaźń będzie mi bardzo potrzebna...

Następne dni były istotnie ponure. Konsekwencje klęski zaczynały objawiać się pewnym ochłodzeniem w stosunkach dyplomatycznych. Mimo listów Panigaroli książę Mediolanu, poproszony o nowych najemników, odpowiedział jedynie mglistymi obietnicami. Stary René, mający przekazać Zuchwałemu hrabstwo Prowansji oraz koronę królewską Sycylii i Jeruzalem, nagle zmienił plany i, nakłaniany przez agentów Ludwika XI, zaczął interesować się swoim wnukiem, młodym księciem René, któremu odebrano Lotaryngię.

Tymczasem książę Karol doświadczył następstw tego, co nazywał swą hańbą i po krótkim okresie gorączkowego ożywienia popadł w melancholię. Zamknął się u siebie nie tolerując niczyjej obecności. Spoczywał w łożu odmawiając przyjmowania pokarmów i pijąc wiele wina. Nie mył się, a w wychudłej twarzy, na której rosnąca broda kładła się czarnym cieniem, ciemne oczy płonęły pełnym rozpaczy ogniem...

- Jest dość podatny na ataki depresji - powiedział mediolańczyk Fiorze. - Wynika to z jego portugalskiego pochodzenia. Tam nazywają to saudade, ale przyznaję, że ten napad jest poważniejszy od poprzednich. Trzeba by coś zrobić, ale co?

- Tak bardzo lubi muzykę! Może przyprowadzić śpiewaków z jego kaplicy?

- Wybacz mi to śmiałe określenie, ale diabli wiedzą, gdzie oni są!

- Czy sądzisz, panie, że znajdzie się jakaś lutnia lub gitara?

Zamek świętej pamięci Hugona de Chalon był lepiej wyposażony niż myślała i jeszcze tego wieczora trzymając w jednej ręce lutnię, a w drugiej dłoń Battisty usadowiła się na brzegu kufra w niewielkim pomieszczeniu stanowiącym przedpokój. Po krótkiej naradzie z młodym towarzyszem rozpoczęła przygrywkę do francuskiej piosenki, starej już, lecz znanej w niemal całej Europie. Battista, patrząc z niepokojem na zamknięte drzwi, zaśpiewał.

Król Ludwik stoi na moście.

Trzyma w objęciach swą córkę.

Ona go prosi o kawalera, co jest wart więcej niż dwa szelągi.

Nim jeszcze pierwsza zwrotka dobiegła końca, otworzyły się z impetem drzwi. Pojawił się rozwścieczony Zuchwały. Chwiał się, miał przekrwione oczy i wykrzywione usta.

- Kto śmie śpiewać o królu Ludwiku, wszystko jedno którym?

- To ja, Wasza Wysokość, poprosiłam Battistę, by zaśpiewał tę piosenkę - powiedziała Fiora ze spokojem.

- Najwyraźniej sądzisz, że wszystko ci wolno? Okazałem ci zbyt wiele pobłażliwej słabości i...

- To sobie samemu okazujesz wiele pobłażliwości, panie. Chciałam przypomnieć, że podczas gdy ty ulegasz melancholii, król Francji wciąż działa.

Ręka, którą podniósł, by uderzyć, opadła bezsilnie wzdłuż ciała, a wściekłość powoli opuszczała zamglone oczy, w które młoda kobieta patrzyła bez lęku. Wreszcie książę odwrócił się i skierował z powrotem do sypialni.

- Niech poślą po moich pokojowców, niech przygotują mi kąpiel! - rozkazał. - Wy zaś dwoje śpiewajcie dalej, ale znajdźcie coś innego!

Zaimprowizowany koncert trwał aż do chwili, gdy ulubiony pokój owiec księcia powiedział młodym muzykantom, że jego pan zasnął i mogą wracać do siebie. Było już po północy.

- To była dobra robota - powiedział Panigarola, który przysiadł się do nich, by posłuchać. - Założę się, że kryzys minął, że jutro książę odzyska całą swą energię.

Istotnie: rankiem, po wysłaniu kilku listów, z których jeden polecał dzwony z burgundzkich kościołów dostarczyć ludwisarzom, książę postanowił natychmiast opuścić Nozeroy i udać się do Lozanny, gdzie chciał zgromadzić nową armię. Zamierzał z nią oblegać Berno, źródło swej klęski. Przebywali tam Mikołaj de Diesbach i Jost de Sili-nen - bliscy przyjaciele Ludwika XI.

- Dopóki nie zniszczę Berna, herb Burgundii nie odzyska blasku - oświadczył Zuchwały i oddał się przygotowaniom do nowej kampanii.

Brat Zuchwałego - Antoni i książę Tarentu, którym udało się zebrać część uciekinierów, zdecydowali się rozbić obóz na szerokim płaskowyżu nad Jeziorem Genewskim, między Romanet i Le Mont. Ustawiono tam duży drewniany dom, który chronił księcia Karola pod Neuss i który, choć niewątpliwie nie tak okazały jak utracone pawilony, zapewniał podobną wygodę. Wokół budynku rozłożyły się obozem nowo zamówione oddziały. Przybyło trzy tysiące żołnierzy z Anglii, sześć tysięcy z Bolonii, sześć tysięcy z Liège i Luksemburga, wreszcie sześć tysięcy „Sabaud-czyków", przyprowadzonych z Genewy przez samą księżnę Jolandę.

Widok tej pięknej, jasnowłosej kobiety, rówieśniczki Zuchwałego, zadziwił Fiorę. W niczym nie przypominała swego brata, Ludwika XI; ukazywała rozkwitłą, promienną kobiecość, nie pozbawioną uroku. Widząc, jak zbliża się z uśmiechem wyciągając ramiona do ulubionego sojusznika, Fiora zrozumiała nagle, dlaczego ta francuska księżniczka popiera zbrojnie największego wroga swego brata.

- Ona go kocha, prawda? - spytała Panigaroli.

- Nigdy nie budziło to mych wątpliwości, ale uważam, że jest bardzo nieostrożna. Król Ludwik jest w Lyonie i tworzy w Grenoble armię ze swych wiernych poddanych z Dauphinć. Zaś mój władca, książę Mediolanu, pchnął, jak wiem, posłańców do Ludwika, by zaproponować mu układ... i spróbować przywłaszczyć sobie Sabaudię.

- Czy nie powinieneś poinformować o tym księcia Karola, panie?

- Nie otrzymałem żadnego oficjalnego polecenia. Zresztą jeśli chodzi o Sabaudię, byłbym bardzo zdziwiony, gdyby król nam ją zostawił. Mimo to powtórzę, że uważam piękną księżnę za bardzo nierozsądną.

Nagle wybuchła wiosna. Na poranionej ziemi, pośród ruin odrastała zielona, delikatna trawa. Jezioro, gigantyczne lustro bladoniebieskie jak niebo, miało srebrny połysk, a na jego brzegach rozkwitły migdałowce i jabłonie. Powietrze było lekkie, a w południe pieszczota słońca pozwalała zapomnieć o smutnej jesieni i ostrej zimie. W Lozannie, którą ominęły nieszczęścia, życie wrzało na ulicach i w ogrodach, gdzie wszystko rozkwitało. Zagraniczni ambasadorowie tłoczyli się tam ze swymi orszakami, gdyż nie można było udzielić im schronienia w obozie. Paniga-rola i jego weneccy, neapolitańscy, genueńscy i inni współtowarzysze zatrzymali się w oberży „Złoty Lew", najpiękniejszej w mieście. Inne zajazdy i klasztory były zapełnione, a kupcy napływali przyciągani przez tyle wpływowych osobistości.