Выбрать главу

Ukaż wdzięczne usta swoje, usta różane,

Pereł pełne, ukaż piersi miernie wydane

I rękę alabastrową, w której zamknione

Serce moje. O głupie, o myśli szalone!

Czego ja pragnę? O co ja, nieszczęsny, stoję?

Patrząc na cię, wszytkę władzą straciłem swoję;

Mowy nie mam, płomień po mnie tajemny chodzi,

W uszu dźwięk, a noc dwoista oczy zachodzi.

Do Mikołaja Firleja

Mało na tym, że moje fraszki masz pisane,

Lecz je chcesz, Mikołaju, mieć i drukowane;

Ku ćci czy hańbie mojej? — Cóż, nie wierzysz temu

Żeś i sam w nich? Ba, jesteś, już wierz słowu memu

A tak rozmyśl się na to, trefno li to będzie,

Gdy we fraszkach kasztelan270 drukowany siędzie?

Jać wytrwam, choć mię będą fraszkopisem wołać,

Bom nie mógł ani bojom, ani mężom zdołać.

Do Mikołaja Wolskiego271

Owa jedziesz precz od nas, mieczniku drogi!

Gdzież to mnie też mieć było życzliwsze bogi,

Żebych był towarzystwa twego mógł zażyć,

Przy tobie i do Kolchów śmiałbym się ważyć

Przez morskie Symplegady272 płynąć, gdzie śmiały

Jazon ledwe mógł uwieść swój korab273 cały.

Przy tobie ja, cnotliwy starosto, mogę

Wszytkę Lartijadego objechać drogę,

Trący ją, Lotofagi i jednookie

Cyklopy, i możnego dwory wysokie

Eola, Antyfata, i jędzę zioły

Możną ludzi przetwarzać to w psy, to w woły;

Piekło, syreny, Scyllę, Charybdę srogą

I czabany słoneczne, potrawę drogą,

Nimfy morskie, tyrany szerokowładne,

Wszytko to rzeczy wytrwać przy tobie snadne.

Ale mnie (czego taić zgoła nie mogę)

Niewiasta smutna trzyma, której gdy drogę

Wspomionę, wnet twarz blednie, oczy łzy leją,

A mnie patrząc i serce, i członki mdleją,

Że już ani w omacmie pruć się brzytwami,

Ani pomyślę szachów grać z Sybillami.

A tak jedź sam w dobry czas, mnie zostawiwszy,

A potym, świat wedle swej myśli zwiedziwszy,

Bodaj w sławie i w dobrym zdrowiu do Polski

Przyjechał, dobrych ojców cnotliwy Wolski!

Do miłości

Długoż masz, o Miłości, frasować me lata?

Czy podobno przed czasem chcesz mię zgładzić z świata?

Nie tegoć zasłużyły wdzięczne rymy moje,

Które od umarzłego morza imię twoje

Rozniosły aż do brzegu murzyńskiej granice274

Gdzie wieczny znój panuje i wieczne cieplice.

A ty mię za to zabij, o rozbój ca srogi,

Aby nie tylko Orfeus wysławiając bogi

Był piorunem trozębym z wysoka przerażon275,

Ale i ja od ciebie za swoję chęć skażon.

Jednak: abo nie każda krwawa twoja rana,

Abo znośna niewola u wdzięcznego pana.

Tak li ty chcesz, tak li to niesie szczęście moje,

Nie chcę przeć; mam czym cieszyć smutne serce swoje.

A ty, przebóg, nie zajrzy; gniew li to twój czuję,

Łaskę li, niech do śmierci tę jednę miłuję!

Do miłości

Gdzie teraz ono jabłko i on klinot drogi,

Który mógł zahamować nieścignione nogi

Pierzchliwej Atalanty276? Gdzie taśma szczęśliwa277,

Która serca i myśli upornych dobywa?

Ciebie na pomoc wzywam, ciebie, o Miłości.

Której z wieku używa świat dobrotliwości,

Która spornych żywiołów gniew spinasz łańcuchem,

Dna morskiego i nieba sięgasz swoim duchem,

Lwom srogość odejmujesz i żubrom północnym,

Użyte serce dajesz bohatyrom mocnym.

Ty mię ratuj, a swoją strzałą uzłoconą

Ugodź w serce, a okróć myśl nieunoszoną

Zapamiętałej dziewki, której ani skokiem

Człowiek dogonić może, ledwe zajźrzeć okiem.

Do miłości

Jam przegrał, ja, Miłości! — Tyś plac otrzymała,

Tyś mię prawie do zimnej wody278 już dognała.

Widzę swój błąd na oko i próżne nadzieje,

A przed wstydem i żalem serce prawie mdleje.

Ku temuś mię kresowi swym pochlebstwem wiodła,

Abyś mię czasu swego tak haniebnie zbodła.

Zbodłaś mię, a ten zastrzał twój nielitościwy

Mnie być pamiętny musi, pókim jedno żywy.

Acz i żywot w twych ręku, a jeśli litości

Twej nade mną nie będzie, jam zginął, Miłości!

Zginąłem, a łzy moje dokonać mię mają

Które mi z oczu płynąć nigdy nie przestają.

Postaw słup marmurowy279, znak zwycięstwa twego,

Na nim zawieś zewłoki poimania swego280,

Zewłoki, jakie widzisz, i korzyść ubogą,

Bo w tyraństwie twym ludzie zbogacieć nie mogą.

Cokolwiek jest, twój łup jest: weźmi naprzód z głowy

Na poły już przewiędły wieniec fijołkowy.

Potym lutnią, a przy niej pieśni żałościwe,

Na jakie się zdobyło serce nieszczęśliwe;

To też nocny przewodnik, świeca opalona,

I broń w późnych przygodach nieraz doświadczona.

Jest co więcej? Facelet281 łzami napojony,

W nim obrączka ze złota, upominek płony,

A nawet mieszek próżny; toć wysługa moja,

A na ten czas, Miłości, ze mnie korzyść twoja,

Na której przestań, proszę, a mnie nieszczęsnego

Z uszyma puść do domu, jako z targu złego282!

Do miłości

Matko skrzydlatych Miłości283,

Szafarko trosk i radości,

Wsiądź na swój wóz uzłocony,

Białym łabęciom zwierzony284!

Puść się z nieba w snadnym biegu,

A staw się na wiślnym brzegu,

Gdzie ku twej ćci ołtarz nowy

Stawię swą ręką darnowy.

Nie dam ci krwawej ofiary,

Bo co mają srogie dary

U boginiej dobrotliwej

Czynić i światu życzliwej?

Ale dam kadzidło wonne,

Które nam kraje postronne

Posyłają; dam i śliczne

Zioła w swych barwach rozliczne.

Masz fijołki, masz leliją.

Masz majeran i szałwiją,

Masz wdzięczny swój kwiat różany,

To biały, a to rumiany.

Tym cię błagam, o królowa

Bogatego Cypru, owa

Abo różne serca zgodzisz,

Abo i mnie wyswobodzisz.

Ale raczej nas oboje

Wzów pod złote jarzmo swoje;

W którym niechaj ci służywa285,

Póki ja i ona żywa.

Przyzwól, o matko Miłości,

Szafarko trosk i radości!

Tak po świecie niechaj wszędzie

Twoja władza wieczna będzie!

Do opata

Wiedzże po tym, opacie, jako grać z biskupy:

Bo bacząc, żeć wygranej ubywało kupy,

Pokryłeś dudki286 w gębę, czyniąc tę postawę,

Żeś przegrał; lecz z rachunku miał ksiądz inszą sprawę.

A płaci kryć287? Więc ci też dosiągł pięścią gęby,

Że z niej dudki wypadły. Dziękuj, że nie zęby!

Do pana

Bóg tylko ludzkie myśli wiedzieć może

I ku dobremu samże dopomoże;

Ale cokolwiek przeciwnego Jemu,

Dobrze nie padnie, by więc najmędrszemu.

Wszytko wiesz, Panie: zgub, co przeciw Tobie,

A zdarz, jako Pan, coś ulubił sobie.

Do pana

Panie, co dobrze, raczy dać z swej strony,

Lubo proszony, lubo nie proszony;

A złe oddalaj od człowieka wszędzie,

Choć go kto prosić nieobacznie będzie.

Do Pawła

Chciałem ci „pomagabóg” kilkakroć powiedzieć,

Lecz kiedy czas do ciebie288, trudno, Pawle, wiedzieć;

O którym jeśli jeszcze i dziś się nie dowiem,

Com miał rzec: „pomagabóg”, toć „bógżegnaj” powiem.