— A jak ją jeszcze nazywają?
— Różnie. Czasami Jedyna, czasami Najstarsza. Nazywają ją też Księżycowym Światem, co — zdaniem niektórych — jest aluzją do jej olbrzymiego satelity. Inni natomiast utrzymują, że w czasach pregalaktycznych „księżycowy” znaczyło tyle, co „bezludny” albo „porzucony”.
— Janov, proszę cię, przestań! — przerwał mu łagodnie Trevize. — Będziesz mówił bez końca o zwolennikach to jednego, to znów drugiego poglądu. Powiadasz, że takie legendy można znaleźć wszędzie?
— O tak! Prawie wszędzie. Wystarczy tylko, abyś się z nimi zapoznał, a zrozumiesz, że ludzie mają zwyczaj zaczynać od jakiegoś okruchu prawdy, a potem otaczają ten okruch coraz grubszymi warstwami zmyśleń — zupełnie jak te ostrygi z Rhampory, które tworzą perły, otaczając ziarnko piasku coraz to nowymi warstwami swej wydzieliny. To porównanie przyszło mi do głowy, kiedy…
— Janov, znowu zaczynasz. Przestań! Powiedz mi lepiej, czy w legendach comporelliańskich jest coś, co różni je od innych.
— Co? — Pelorat patrzył przez chwilę na Trevizego nieprzytomnym wzrokiem. — Coś, co je różni od innych? Hmm, Comporellianie utrzymują, że Ziemia leży niedaleko od nich i to jest niezwykłe. Na większości światów, na których żywe są legendy o Ziemi, jej położenie określa się bardzo niejasno, umieszczając ją gdzieś daleko albo zgoła w jakimś nie istniejącym miejscu.
— Zupełnie tak, jak na Sayshell, gdzie nam opowiadano, że Gaja znajduje się w nadprzestrzeni — powiedział Trevize.
Bliss roześmiała się.
Trevize obrzucił ją szybkim spojrzeniem.
— To szczera prawda. Tak nam mówiono.
— Nie wątpię w to. Śmieję się dlatego, że to zabawne. Oczywiście chcemy, żeby wierzyli, że jest tak, jak mówią. Na razie życzymy sobie tylko jednego, żeby nas zostawiono w spokoju, a gdzie może być spokojniejsze miejsce niż w nadprzestrzeni? Jeśli ludzie sądzą, że się tam znajdujemy, to jest tak, jakbyśmy się tam znajdowali naprawdę.
— Owszem — rzekł szorstko Trevize — zgodnie z tą samą zasadą coś dba o to, żeby ludzie wierzyli, że Ziemia nie istnieje albo znajduje się gdzieś daleko, albo że jej powierzchnia jest radioaktywna.
— Tyle tylko — dodał Pelorat — że Comporellianie są przekonani, iż znajduje się ona dosyć blisko od ich planety.
— Ale są również przekonani, że jest skażona radioaktywnością. Każda planeta, na której znana jest jakaś legenda o Ziemi, jest przekonana, że, z takiego czy innego powodu, Ziemia jest niedostępna.
— Tak to z grubsza wygląda — przyznał Pelorat.
— Wiele osób na Sayshell uważa — powiedział Trevize — że Gaja znajduje się niedaleko. Niektórzy potrafią nawet prawidłowo wskazać gwiazdę, wokół której krąży, a mimo to wszyscy są przekonani, że jest ona niedostępna. Być może również na Comporellonie są ludzie, którzy wierzą święcie, że Ziemia jest radioaktywna i martwa, ale potrafią wskazać gwiazdę, wokół której krąży. Jeśli tak, to będziemy wiedzieli, dokąd mamy lecieć i polecimy tam, nawet gdyby uważali, że jest niedostępna. Przecież akurat tak postąpiliśmy w przypadku Gai.
— Ale Gaja chciała, żebyście przylecieli — powiedziała Bliss. — Nie mogliście wprawdzie uciec z naszych rąk, ale nie zamierzaliśmy uczynić wam nic złego. A jeśli Ziemia jest również potężna, ale bynajmniej nie życzliwa? Co wtedy?
— Muszę tam się dostać, bez względu na konsekwencje. Ale to tylko moja sprawa. Kiedy zlokalizuję Ziemię, będziecie mogli rozstać się ze mną. Wysadzę was na najbliższym świecie należącym do Federacji Fundacyjnej albo, jeśli będziecie chcieli, odstawię was z powrotem na Gaję i potem polecę sam na Ziemię.
— Słuchaj, stary — powiedział wyraźnie przygnębiony Pelorat. — Nie mów, proszę, takich rzeczy. Nawet mi przez głowę nie przeszło, żeby zostawić cię samego.
— A mnie, żeby zostawić Pela — powiedziała Bliss, gładząc Pelorata po policzku.
— No więc dobrze. Niedługo będziemy mogli wykonać skok na Comporellon, a potem — miejmy nadzieję — na Ziemię.
3. Na stacji granicznej
9
— Czy Trevize mówił ci, że w każdej chwili możemy wykonać skok i wejść w nadprzestrzeń? spytała Bliss, wchodząc do ich wspólnej kabiny.
Pelorat, który siedział właśnie pochylony nad dyskiem obrazowym, podniósł głowę i powiedział:
— Prawdę mówiąc, zajrzał tu tylko i powiedział: „za pół godziny”.
— Niepokoi mnie sama myśl o tym. Nigdy nie lubiłam skoków. Podczas skoku mam takie dziwne uczucie, jakbym się wywracała na drugą stronę.
Pelorat spojrzał na nią z zaskoczeniem.
— Nie przypuszczałem, że jesteś taką podróżniczką.
— Właściwie nie jestem, i to nie tylko jako akurat ten element Gai. Gaja w ogóle nie ma okazji do regularnych podróży w przestrzeni. Z samej swojej natury ja-my-Gaja nie szukamy innych planet, nie prowadzimy z nikim wymiany handlowej ani nic urządzamy wycieczek turystycznych. Mimo to ktoś musi być na stacjach orbitalnych strzegących wejścia na Gaję…
— Tak jak wtedy, kiedy mieliśmy szczęście cię spotkać.
— Tak, Pel — uśmiechnęła się do niego ciepło. — Albo nawet, z różnych powodów, lecieć na Sayshell i w inne regiony gwiezdne… zwykle potajemnie. Ale czy potajemnie czy nie, musi wykonywać skoki i oczywiście odczuwa to cała Gaja. Skacze przecież to, co jest jej częścią.
— To niedobrze — rzekł Pelorat.
— Mogłoby być jeszcze gorzej. Cała, duża przecież, masa planety nie bierze udziału w skoku, więc jego skutki są osłabione. Wydaje się jednak, że ja odczuwam to znacznie silniej niż reszta Gai. Zgodnie z tym, co stale tłumaczy Trevizemu — że poszczególne elementy Gai nie są identyczne. Istnieją między nami różnice i na przykład moja struktura jest z jakiejś przyczyny szczególnie wrażliwa na skoki.
— Zaczekaj! — powiedział Pelorat, przypominając sobie nagle o czymś. — Trevize wyjaśnił mi to kiedyś. Te sensacje odczuwa się w zwykłych statkach. W takim statku, wchodząc w nadprzestrzeń, opuszcza się normalne pole grawitacyjne Galaktyki. a wychodząc z nadprzestrzeni, powraca się do niego. I właśnie wyjście z normalnej przestrzeni i powrót do niej powodują te sensacje. Ale „Odległa Gwiazda” jest statkiem o napędzie grawitacyjnym. Jest zupełnie niezależna od pola grawitacyjnego, w związku z czym faktycznie ani z niego nie wychodzi, ani do niego nie powraca. Dlatego nic w ogóle nie będziemy czuli. Zapewniam cię, kochanie, na podstawie swojego własnego doświadczenia.
— To wspaniale! Szkoda, że wcześniej o tym nie porozmawialiśmy. Zaoszczędziłoby mi to niepotrzebnych obaw.
— Ma to jeszcze inną zaletę — powiedział Pelorat, czerpiąc niezwykłą przyjemność z faktu, że może wystąpić w nowej dla siebie roli eksperta od spraw astronautyki. — Po to, aby wykonać skok. normalny statek musi się znacznie oddalić od ciał o wielkiej masie, takich jak gwiazdy. Częściowo dlatego, że im bliżej gwiazdy, tym silniejsze pole grawitacyjne, a co za tym idzie, także te przykre sensacje odczuwane podczas skoku. Poza tym, im silniejsze pole grawitacyjne, tym bardziej skomplikowane równania, które trzeba rozwiązać, aby wykonać skok bezpiecznie i znaleźć się po nim w tym miejscu normalnej przestrzeni, w którym chce się znaleźć. Jednakże na statku o napędzie grawitacyjnym nie odczuwa się w ogóle żadnych sensacji spowodowanych skokiem. W dodatku ten statek jest wyposażony w komputer, który znacznie przewyższa normalne komputery i który potrafi z niezwykłą szybkością rozwiązywać nawet bardzo skomplikowane równania. Skutkiem tego „Odległa Gwiazda” nie musi, jak inne statki, odsuwać się od jakiejś gwiazdy przez wiele tygodni na odległość gwarantującą bezpieczny i wygodny skok, gdyż potrzebuje na to tylko dwóch albo trzech dni. Jest to możliwe przede wszystkim dlatego, że nie podlegamy działaniu pola grawitacyjnego, a więc nie działa na nas siła bezwładności, i że — tu muszę przyznać, że nie rozumiem jak to możliwe, ale Trevize zapewniał mnie, że tak jest — możemy uzyskać znacznie większe przyspieszenie niż jakikolwiek statek o normalnym napędzie.