— To świetnie, a fakt, że Trev potrafi kierować tym niezwykłym statkiem, dobrze świadczy o jego umiejętnościach.
Pelorat lekko zmarszczył Brwi.
— Bliss, proszę cię, mów „Trevize”.
— No przecież tak mówię. Jednak kiedy go nie ma, mogę sobie pozwolić na lekkie odprężenie.
— Nie rób tego. To tak jak z nałogiem, kochanie, nie można sobie pozwolić nawet na trochę, bo znowu się wpada. On jest taki drażliwy na tym punkcie.
— Nie na tym. To ja go drażnię. Nie lubi mnie.
— To nie jest tak — powiedział Pelorat z przekonaniem. — Rozmawiałem z nim o tym… No, nie rób takiej chmurnej miny. Starałem się być bardzo taktowny, dziecko. Zapewnił mnie, że nie ma absolutnie nic przeciwko tobie. Jest nieufny w stosunku do Gai i przygnębiony faktem, że musiał wybrać taką przyszłość dla ludzkości. Musimy mu to wybaczyć. Minie mu ten nastrój, kiedy zrozumie, jakie pożytki płyną z takiego wyboru.
— Mam nadzieję, że się tak stanie, ale tu nie chodzi tylko o Gaję. Bez względu na to, co on ci mówi, Pel — a pamiętaj, że bardzo cię lubi i nie chciałby zranić twoich uczuć — on nie lubi mnie jako jednostki, a nie jako Gai.
— Nie, Bliss. To niemożliwe.
— To, że ty mnie kochasz, Pel, nie znaczy, że każdy musi mnie kochać. Pozwól, że ci wyjaśnię, o co tu chodzi. Trev… no dobrze, Trevize… uważa, że jestem robotem.
Na nieruchomej zazwyczaj twarzy Pelorata pojawił się wyraz zdumienia.
— Na pewno nie uważa, że jesteś sztucznie stworzoną istotą ludzką — powiedział.
— Dlaczego to cię tak zdumiewa? Gaja została założona przy pomocy robotów. To fakt dobrze znany.
— Roboty mogły w tym pomagać, tak jak maszyny, ale to ludzie założyli Gaję, ludzie z Ziemi. t Tak właśnie sądzi Trevize. Wiem, że tak sądzi.
— Jak już mówiłem tobie i Trevizemu, w pamięci Gai nie zachowało się nic na temat Ziemi. Ale za j to, choć minęło od tamtych czasów trzy tysiące lat, w naszych wspomnieniach przetrwały roboty, które pracowały nad przekształceniem Gai w świat nadający się do zamieszkania. My tworzyliśmy wtedy Gaję jako ogólnoplanetarną świadomość… Zajęło to sporo czasu, Pel, i jest to kolejny powód tego, że nasze wspomnienia z najdawniejszej przeszłości są tak nieostre. I być może, wbrew temu, co myśli Trevize, to wcale nie było tak, że wymazała je Ziemia…
— Dobrze, Bliss — powiedział ze zniecierpliwieniem Pelorat — ale co z tymi robotami?
— No cóż, kiedy już powstała Gaja, roboty wyr niosły się. Nie chcieliśmy takiej Gai, która obejmowałaby też roboty, bo byliśmy i jesteśmy nadal przekonani, że na dłuższą metę taki element jak one byłby szkodliwy dla ludzkiej społeczności, bez względu na to, czy byłaby to społeczność izoli czy społeczność ogólnoplanetarna. Nie wiem, w jaki sposób doszliśmy do tego wniosku, ale możliwe, że opieraliśmy się na wypadkach, które miały miejsce w tak wczesnych dziejach Galaktyki, że nie sięga do nich pamięć Gai.
— Jeśli roboty wyniosły się…
A jeśli część ich pozostała? A jeśli jestem jednym z nich… liczącym może nawet piętnaście tysięcy lat? Trevize podejrzewa, że tak właśnie jest.
Pelorat wolno potrząsnął głową. — Ale nie jesteś.
— Na pewno wierzysz w to, co mówisz?
— Oczywiście. Nie jesteś robotem.
— A skąd wiesz?
— Po prostu wiem. Nie ma w tobie nic sztucznego. Jeśli ja nic takiego nie zauważyłem, to na pewno nie mógł tego zauważyć nikt inny.
— A czy nie jest możliwe, że zostałam tak znakomicie, w najdrobniejszych szczegółach skonstruowana, że nie można mnie odróżnić od prawdziwego człowieka? Gdyby tak było, to czy byłbyś w stanie odróżnić mnie od prawdziwego człowieka?
— Nie sądzę, żeby skonstruowanie takiego robota było możliwe — powiedział Pelorat.
— No a gdyby, wbrew temu, co sądzisz, było to jednak możliwe?
— Ja po prostu w to nie wierzę.
— No to przyjmijmy, że jest to przypadek czysto hipotetyczny. Jak byś się czuł, gdybym była robotem, którego nie można odróżnić od człowieka?
Pelorat strzelił nagle palcami prawej ręki.
— Wiesz, są legendy o kobietach, które zakochały się w sztucznych mężczyznach, i odwrotnie. Zawsze myślałem, że ma to jakieś alegoryczne znaczenie i nigdy nie przyszło mi do głowy, że te opowieści mogą być prawdziwe… Oczywiście ani Golam ani ja nie znaliśmy nawet słowa „robot”, dopóki nie wylądowaliśmy na Sayshell, ale kiedy teraz o tym myślę, to jestem przekonany, że te sztuczne kobiety i sztuczni mężczyźni byli robotami. Najwidoczniej w bardzo dawnych czasach istniały takie roboty. Znaczy to, że te legendy trzeba będzie przeanalizować na nowo…
Umilkł nagle i zamyślił się. Bliss czekała chwilę, a kiedy nadal milczał, klasnęła głośno w dłonie. Pelorat podskoczył.
— Pel, kochany — powiedziała Bliss. — Uciekasz w tę swoją mitologię, żeby uchylić się od odpowiedzi na moje pytanie. Pytam więc ponownie: I „Jak byś się czuł, kochając się z robotem?”
Popatrzył na nią z zakłopotaniem.
— Z takim, którego naprawdę nie można odróżnić od człowieka? Z absolutnie nieodróżnialnym?
— Tak.
— Wydaje mi się, że robot, którego w żaden sposób nie można odróżnić od człowieka, jest człowiekiem. Gdybyś była takim robotem, to dla mnie byłabyś człowiekiem.
— To właśnie chciałam usłyszeć, Pel.
Pelorat czekał chwilę, a potem powiedział:
— No, teraz kiedy już to usłyszałaś powiesz mi chyba, że jesteś prawdziwą istotą ludzką i że nie muszę już się zmagać z hipotetycznymi sytuacjami?
— Nie. Nie powiem nic takiego. Zdefiniowałeś istotę ludzką jako obiekt, który posiada wszystkie własności istoty ludzkiej. Jeśli stwierdzasz, że ja mam wszystkie te własności, to zamyka to dyskusję. Mamy definicję operacyjną i nie potrzeba nam innej. Zresztą skąd mogę wiedzieć, czy ty sam nie jesteś robotem, którego nie można odróżnić od prawdziwego człowieka?
— Stąd, że ja to mówię.
— Tak, tylko że gdybyś był robotem, którego nie można odróżnić od człowieka, to może byłbyś tak skonstruowany, żeby mi powiedzieć, że jesteś człowiekiem i może nawet tak by cię zaprogramowano, żebyś sam wierzył, że tak jest. Nie mamy i nie możemy mieć nic oprócz tej definicji operacyjnej.