– Gdybyśmy zajrzeli do tego samochodu wcześniej…
No właśnie, gdyby przeszukali twingo nazajutrz po znalezieniu zwłok, śledztwo od razu by weszło na właściwą drogę, Maurizio Di Blasi by żył, a prawdziwy zabójca siedziałby w więzieniu. Gdyby…
Wszystko, od samego początku, było serią pomyłek. Maurizio został wzięty za zabójcę, but za pistolet, jedne skrzypce zostały pomylone z drugimi, te drugie z trzecimi, a Serravalle chciał, żeby go wzięto za Spinę… Za mostem zatrzymał się, ale nie wysiadł. W domu Anny paliło się światło. Czuł, że ona na niego czeka. Zapalił papierosa, wypalił połówkę, wyrzucił resztę przez okno, włączył silnik i ruszył.
Nie chciał dopisać do listy kolejnej pomyłki.
Wszedł do domu, zdjął ubrania, które robiły z niego karła Bagonghi, otworzył lodówkę, wziął kilka oliwek, ukroił kawałek sera.
Usiadł na werandzie. Noc była jasna, morze lekko poruszone. Nie chciał już tracić czasu. Wstał, wybrał numer.
– Livia? To ja. Kocham cię.
– Co się stało? – spytała podenerwowana Livia.
Przez cały czas trwania ich związku Montalbano wyznawał jej miłość tylko w trudnych, a nawet wręcz niebezpiecznych momentach.
– Nic. Jutro rano jestem zajęty, muszę napisać długi raport dla kwestury. Jeżeli nie będzie komplikacji, po południu wsiądę do samolotu i przylecę.
– Czekam – odpowiedziała Livia.
Od autora
W tym czwartym śledztwie komisarza Montalbano (gdzie wyssane z palca są nazwiska, miejsca i sytuacje) swoją rolę odgrywają skrzypce. Autor, podobnie jak jego bohater, nie czuje się upoważniony do rozprawiania o muzyce czy instrumentach muzycznych (przez jakiś czas, ku rozpaczy sąsiadów, usiłował ćwiczyć grę na saksofonie tenorowym), zatem wszelkie informacje zaczerpnął z książek, które skrzypcom poświęcili S. F. Sacconi i F. Farga.
Doktor Silio Bozzi pozwolił mi uniknąć błędów „technicznych” w prezentacji śledztwa; jestem mu za to wdzięczny.
Andrea Camilleri