– Wybuduję wspaniały dom dla moich rodziców w krainie Timona – oświadczył z dumą. – Tam bowiem teraz też jest całkiem jasno. Ludzie zaczęli już uprzątać i planować. Zastanawiałem się także nad wybudowaniem domu dla siebie, takiego, jaki ma Armas na terytoriom Obcych, bo przecież nie mogę przez całą wieczność mieszkać z rodzicami.
– No tak, rzeczywiście nie możesz – odparła Elena z walącym sercem. Ale Misza nic nie powiedział o dzieleniu z kimś tego domu.
Pewnie było na to jeszcze zbyt wcześnie, ale nie dla niej. Nigdy dotychczas nie miała takiej pewności. Ona, którą zawsze wybierano, teraz sama dokonała wyboru. Albo Misza, albo nikt. Wcale nie uważała, że to jej ostatnia szansa, po prostu pragnęła zdobyć Miszę, a on nie pozostawał wobec niej obojętny, tyle było na to dowodów. Berengaria i inne dziewczęta mogły się schować.
Elena nerwowo przygotowała drobny poczęstunek. Żałowała trochę, że nie zdążyła nic upiec, lecz i tak w szafce znalazły się jakieś przysmaki.
Czy odważy się podać mu do kawy likier pomarańczowy? Stała przez chwilę, wahając się z prześliczną butelką w dłoni. Nie, rodzice mogą poczuć od niego alkohol, kiedy wróci do domu, w dodatku nie jest do niego przyzwyczajony, a poza wszystkim nie chciała go zdobywać w taki sposób, jak mówi znane powiedzenie: Nic nie czyni kobiety piękniejszą niż kieliszek wypity przez mężczyznę.
Odstawiła więc likier z powrotem.
– Straszne było to, co się tam zdarzyło – zaczęła, gdy siedzieli na słonecznej, osłoniętej werandzie. Elena wiedziała, że w sąsiednim mieszkaniu nikogo nie ma.
– To prawda – przyznał zamyślony Misza. – I dostałem najtwardszą lekcję.
Popatrzyła na niego pytająco, dyskretnie ocierając kąciki ust, żeby upewnić się, czy nie zostały na nich okruszki ciasta.
Misza westchnął.
– Tak bardzo chciałem być jednym z was, jednym z najdzielniejszej grupy poszukiwaczy przygód.
– Ale przecież już w niej jesteś.
Misza energicznie pokręcił głową.
– Żaden ze mnie poszukiwacz przygód, Eleno. Nie jestem bohaterem!
– Ach, Boże – westchnęła. – Nie odmawiaj sobie odwagi, Misza, zachowałeś się przecież jak prawdziwy bohater, przecież chciałeś mnie chronić! Wróciłeś po mnie, chociaż śmiertelnie się bałeś, to jest odwaga. Nie trzeba wcale wyjeżdżać daleko i walczyć z potworami czy ze Złem we własnej osobie, żeby być bohaterem. Mnie odpowiadasz taki, jaki jesteś.
Ostatnie słowa można było zrozumieć dwuznacznie i Misza natychmiast wykorzystał tę szansę.
– Eleno… Znajomość liter i umiejętność czytania jest na pewno bardzo przydatna, lecz jest tyle innych rzeczy, o których ja nic nie wiem.
Elena poczuła, że policzki zaczynają jej płonąć.
– Rozumiem, Misza. A co takiego chciałbyś wiedzieć?
W jednej chwili nastrój na werandzie jakby zgęstniał.
– Chodź – powiedziała Elena, ciągnąc go do środka.
Tam było więcej cienia.
Elena usiadła na łóżku, a Misza usadowił się przy niej. Nie mieli przecież aż tak wiele czasu, Misza musiał wracać.
– Czego nie rozumiesz?
Misza odetchnął głęboko.
– Dlaczego tak się ze mną dzieje? Dlaczego mam erekcję i dlaczego chcę być blisko ciebie? Czy możesz mi to wytłumaczyć?
Ach, wielkie nieba, pomyślała Elena. Lekcja wychowania seksualnego? Czy dam sobie radę? Co się mówi w takim momencie?
– Ty i ja jesteśmy różnie zbudowani – zaczęła. -Kobiety różnią się od mężczyzn. Pragniesz mnie, ponieważ jest we mnie takie miejsce, w które możesz wejść, kiedy masz erekcję, jak to nazywasz. To zresztą właściwe słowo.
– Eleno, właśnie to się ze mną dzieje teraz, ale dlaczego?
– Z tego biorą się dzieci. To, co wtedy wytrysnęło z ciebie, to zaczątek dziecka. Połowa. Drugą połowę noszę w sobie ja. I dlatego dzieci w równym stopniu należą do mężczyzny, jak do kobiety.
Ratunku, jak ona sobie z tym radzi? Misza jednak przyjmował wszystko całkiem naturalnie.
– Dzieci? Takie jak Gwiazdeczka i Kata?
– Raczej jak Haram. Dziewczynki są dość niezwykłe, my nie będziemy mieć takich dzieci.
Ach, co też ona wygaduje? Wypowiada na głos swoje życzenia?
– Ty i ja mielibyśmy mieć dziecko? – powiedział Misza rozmarzony. – Tak, chciałbym tego.
– Ale nie trzeba mieć dziecka od razu – zapewniła Elena czym prędzej. – Samemu można zdecydować, kiedy się ono urodzi.
– To znaczy, że musimy czekać? Czekać z…
Elena słyszała, że Misza oddycha nierówno, ona również czuła się gotowa na jego przyjęcie.
– Nie, nie musimy czekać. Możemy… możemy się do siebie zbliżyć i nie od razu mieć dziecko.
Elena już od kilku dni zażywała pigułki antykoncepcyjne w nadziei, że nadarzy się okazja pozostania z Miszą sam na sam. Teraz jej pragnienie się spełniło.
Delikatnie zdjęła mu koszulę. Zobaczyła ładne ciało, wprawdzie nie umięśnione, lecz zgrabne. Zauważyła, że Misza skrzywił się, jakby coś mu dokuczało.
– Co się stało? – spytała odsuwając się.
Misza roześmiał się zakłopotany.
– Nogi mnie bolą. Chyba za dużo chodziłem tam pod murem.
– Pewnie tak, to bezmyślność z mojej strony. Chcesz się położyć?
– Tak, jeśli ty położysz się koło mnie.
Elena nie kazała się prosić dwa razy, ale najpierw zdjęła bluzkę.
Długo na nią patrzył.
– Wtedy w szpitalu… Kiedy pozostawałaś pod urokiem tej czarownicy… byłaś bez majtek?
– Tak, czy chcesz, żebym teraz…
– Tak – przerwał jej entuzjastycznie. – I resztę także!
Elena zsunęła sandały i rozebrała się do naga, powoli, czując, że serce i całe ciało ogarnia szalone wzburzenie. Misza także się rozebrał, ale on robił to tak prędko, że aż ręce mu się plątały. Oddychał jak przerażony młody zajączek.
Gdy zobaczył ją nagą, westchnął. Nie było najmniejszej wątpliwości, że jest gotów.
Teraz na Elenę przyszła kolej, by działać dalej. Wiedziała, że być może za szybko posuwają się naprzód, brakowało tu pieszczot i pocałunków, innych dowodów czułości, lecz teraz było już za późno. Elena zaczęła jednak od ujęcia jego twarzy w dłonie i pocałowania go, gorąco i szczerze. Było to dla Miszy nieznane doświadczenie, znać jednak było wyraźnie, że bardzo mu się spodobało. Gdy tylko bowiem go puściła, on zaraz wszystko powtórzył za nią i teraz on decydował, co się działo.
– Świetnie, Misza – szepnęła Elena.
Ułożyła się, no a przecież nawet najbardziej niedoświadczony człowiek potrafi słuchać swoich popędów. Męskość Miszy sama wiedziała, czego ma szukać, przynajmniej mniej więcej, Elena dyskretnie mu pomogła.
– Ja też nigdy tego nie robiłam – zwierzyła mu się.
Podniósł głowę.
– Naprawdę?
– Tak, po prostu nie chciałam, nie chciałam z żadnym innym chłopcem.
Było to kłamstwo, lecz piękne.
– No tak, przecież wiem o tym – wyjąkał, a zęby mu szczękały od ogromnego napięcia. – Powiedziałaś wtedy coś podobnego. „Czyżbym nigdy nie miała poczuć w sobie mężczyzny?” Wtedy w ogóle nie zrozumiałem, o co chodzi, teraz już wiem.
– No tak. Posłuchaj, sprawisz mi trochę bólu, bo to pierwszy raz, ale tym wcale się nie przejmuj – prosiła. – Ja tego pragnę, tak samo jak ty. O, tak, teraz jesteś w dobrym miejscu.
Misza również to poczuł. W głowie mu się zakręciło, wstrzymał oddech, gdy w nią wchodził, lecz niestety, nad popędami nie tak łatwo zapanować. Elena z całej siły zacisnęła zęby z bólu, gdy chłopak nagle przestał się wstrzymywać. Usłyszała jego przeciągłe westchnienie i wiedziała, że całkowicie oddał się rozkoszy.