Całą tę ponurą historię opisano na pierwszej stronie.
Roy zabił swoją siostrzyczkę.
To nie było morderstwo.
Po prostu wypadek. Straszny wypadek.
Nikt nie ponosił winy.
Ośmioletni chłopiec znajduje na kuchennej szafce kluczyki od samochodu ojca. Przychodzi mu do głowy, by zrobić sobie przejażdżkę po sąsiednich uliczkach. Dzięki temu dowiedzie, że jest starszy i mądrzejszy, niż ktokolwiek przypuszcza. Udowodni nawet, że jest na tyle duży, by bawić się kolejką tatusia albo przynajmniej siedzieć obok niego i obserwować pociągi, czego nie wolno mu robić, a czego bardzo pragnie. Samochód stoi na podjeździe. Chłopiec kładzie na siedzeniu poduszkę, by móc patrzeć ponad kierownicę. Ale wtedy odkrywa, że nie jest w stanie dosięgnąć stopą pedału hamulca albo gazu. Szuka jakiegoś przedmiotu i obok garażu znajduje kawałek drewna, długi na trzy stopy drąg sosnowy, który jest właśnie tym, czego potrzebuje. Ocenia, że może go użyć do wciśnięcia pedałów, których nie może dosięgnąć stopami. Jedną ręką trzyma drąg, drugą kierownicę. Siedząc już w samochodzie uruchamia silnik i manipuluje przy biegach. Słyszy to jego matka. Wychodzi przed dom. Widzi swoją małą córeczkę, która staje za samochodem. Matka krzyczy do chłopca i dziewczynki, a oni machają do niej. Gdy matka biegnie w stronę samochodu, chłopcu udaje się w końcu wrzucić wsteczny bieg i wcisnąć drewnianym drągiem pedał gazu. Pojazd rusza do tyłu. Szybko. Wystrzela jak z procy. Uderza dziecko. Dziewczynka upada. Urwany krzyk. Koło najeżdża na jej kruchą czaszkę. Mała główka pęka jak balon wypełniony krwią. I gdy przyjeżdża karetka, lekarz znajduje matkę, siedzącą na trawniku, z rozrzuconymi nogami i bezmyślną twarzą, powtarzającą w kółko to samo: po prostu pękła z trzaskiem. Pękła z trzaskiem i otworzyła się. Jej mała główka. Po prostu pękła z trzaskiem.
Pękła z trzaskiem.
Trzask.
Colin wyłączył czytnik.
Żałował, że nie może równie łatwo wyłączyć swego umysłu.
31
Wrócił do domu parę minut przed piątą. Weezy pojawiła się minutę później.
– Cześć, kapitanie.
– Cześć.
– Jak ci minął dzień?
– Może być.
– Co robiłeś?
– Nic ważnego.
– Chciałabym o tym usłyszeć.
Usiadł na sofie.
– Byłem w bibliotece – powiedział.
– O której wyszedłeś?
– O dziewiątej rano.
– Nie było cię, kiedy wstałam.
– Poszedłem prosto do biblioteki.
– A potem?
– Nigdzie.
– Kiedy wróciłeś do domu?
– Przed chwilą.
Zmarszczyła brwi.
– Byłeś w bibliotece cały dzień?
– Tak.
– Daj spokój.
– Byłem.
Zaczęła przemierzać salon. Wyciągnął się na sofie.
– Złościsz mnie, Colin.
– To prawda, co mówiłem. Lubię czytać.
– Znów będziesz musiał siedzieć w domu.
– Bo poszedłem do biblioteki?
– Nie pyskuj.
Zamknął oczy.
– Gdzie jeszcze byłeś?
– Chyba koniecznie chcesz usłyszeć jakąś smakowitą historyjkę – stwierdził.
– Chcę wiedzieć, gdzie dzisiaj byłeś.
– No cóż – powiedział – poszedłem na plażę.
– Czy trzymałeś się z daleka od tamtych dzieciaków, tak jak ci mówiłam?
– Musiałem spotkać się z kimś na plaży.
– Z kim?
– Ze znajomym dostawcą.
– Co?
– Sprzedaje towar prosto ze swego furgonu.
– O czym ty mówisz?
– Kupiłem słoik po majonezie pełen prochów.
– O mój Boże.
– A potem przyniosłem je tutaj.
– Tutaj? Gdzie? Gdzie one są?
– Porozsypywałem je do celofanowych torebek.
– Gdzie je schowałeś?
– Wziąłem je do miasta i sprzedałem po cenach detalicznych.
– O Jezu. O mój Boże. W coś ty się wpakował? Co się z tobą dzieje?
– Zapłaciłem za towar pięć tysięcy dolców, a sprzedałem za piętnaście.
– Co?
– Wychodzi dziesięć na czysto. Jeśli dam radę zarabiać tyle codziennie, przez cały miesiąc, to zbiorę wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić sobie statek piracki i szmuglować tony opium ze wschodu.
Matka była czerwona na twarzy.
– Co, u diabła, cię opętało? – nie ustępowała.
– Zadzwoń do pani Larkin – powiedział – prawdopodobnie jest jeszcze w pracy.
– Kto to jest pani Larkin?
– Bibliotekarka. Powie ci, gdzie byłem cały dzień.
Weezy wpatrywała się w niego przez chwilę, potem poszła do kuchni, by zadzwonić. Nie mógł w to uwierzyć. Naprawdę dzwoniła do biblioteki. Czuł się poniżony.
Kiedy wróciła do salonu, powiedziała”
– Jednak byłeś cały dzień w bibliotece.
– Owszem.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Bo lubię siedzieć w bibliotece.
– Chodzi mi o tę wymyśloną historię z kupowaniem narkotyków na plaży.
– Sądziłem, że to właśnie chcesz usłyszeć.
– Pewnie ci się wydaje, że to zabawne.
– Trochę.
– Otóż nie.
Usiadła w fotelu.
– Jeśli chodzi o te wszystkie rozmowy, jakie przeprowadziliśmy w ciągu ostatniego tygodnia, to czy pamiętasz choć jedną?
– Każde słowo – odpowiedział.
– Powiedziałam ci, że jeśli chcesz, by ci ufać, to musisz sobie na to zasłużyć. Jeśli chcesz być traktowany jak dorosły, to musisz zachowywać się jak dorosły. Wydaje mi się, że zaczynasz rozumieć i kiedy zaczynam mieć już nadzieję, że gdzieś wreszcie wspólnie dotrzemy, ty wykręcasz taki głupi numer. Czy zdajesz sobie sprawę, jak to na mnie działa?
– Myślę, że tak.
– Te twoje wygłupy, ta twoja historyjka o kupowaniu prochów na plaży… odniosła taki skutek, że jeszcze mniej ci wierzę.
Przez chwilę milczeli. Colin odezwał się pierwszy.
– Jesz kolację w domu?
– Nie mogę, kapitanie. Mam…
– …spotkanie w interesach.
– Zgadza się. Ale zrobię coś do jedzenia przed wyjściem.
– Nie rób sobie kłopotu.
– Nie chcę, żebyś jadł byle co.
– Zrobię sobie kanapkę z serem – powiedział. – To równie dobre jak wszystko inne.
– Wypij do tego szklankę mleka.
– W porządku.
– Jakie masz plany na wieczór?
– Chyba pójdę do kina – powiedział, celowo nie wspominając o Heather.
– Do którego?
– Do Baroneta.
– Co grają?
– Horror.
– Byłoby dobrze, gdybyś już wyrósł z tych bzdur.
Nie odezwał się.
– Pamiętaj, o której masz wrócić – przypomniała mu.
– Idę na wcześniejszy seans – powiedział Colin. – Kończy się przed dwudziestą, będę więc w domu, zanim zapadnie zmrok.
– Skontroluję cię.
– Wiem.
Westchnęła i wstała.
– Lepiej pójdę wziąć prysznic i przebiorę się. – Ruszyła w stronę korytarza, ale odwróciła się i znów na niego spojrzała. – Gdybyś przed chwilą zachował się trochę inaczej, to może nie uważałabym za konieczne cię sprawdzać.
– Przepraszam – powiedział.
A kiedy wyszła, stwierdził: gówno prawda.
32
Pierwsza randka Colina z Heather była wspaniała. Horror był co prawda gorszy, niż się spodziewał, ale przez ostatnie pół godziny naprawdę można się było wystraszyć. Heather bała się bardziej niż on. Nachyliła się jego stronę i wzięła w ciemnościach za rękę, szukając oparcia i opieki. Colin czuł się zaskakująco silny i odważny. Gdy tak siedział w chłodnym kinie, w przytulnej ciemności, rozjaśnionej bladym, migotliwym światłem padającym z ekranu i trzymał za rękę swoją dziewczynę, myślał, że już wie, jak wygląda niebo.